Kraj

Czy Lewica powinna iść na marsz 1 października?

Czarzasty musi się bać powtórki scenariusza z wyborów prezydenckich, kiedy na ostatniej prostej wyborcy Biedronia już w pierwszej turze masowo przenieśli swoje głosy na Rafała Trzaskowskiego. Zwłaszcza jeśli potwierdzą się plotki o gambicie Tuska…

A miało być tak fatalnie, miała być równia pochyła aż do 15 października. Lewica zaraz po zdradzeniu klasy ludowej przez zapowiedź wspólnych rządów z Tuskiem, wspólny pakt senacki i zbratanie Razem z SLD miała się skompromitować, wpaść pod próg i zniknąć ze sceny politycznej. Tak przynajmniej zapowiadali internetowi heroldzi prawdziwie lewicowych wartości, którzy wiedzą, jak zagłosuje lud, bo przecież sami do niego należą.

Inni mówili, że będzie wręcz przeciwnie – Lewica w nadchodzących wyborach poradzi sobie znakomicie. Po czterech latach w Sejmie partia miałaby być na tyle rozpoznawalna i pracowita, że wreszcie powinna piąć się ku górze, i po pandemii, inflacji, skokowych wzrostach cen energii i zapaści w dostępie mieszkań – poprawić wynik 12,5 proc. z wyborów w 2019.

Dziś, choć oczywiście niewiele możemy powiedzieć na pewno, to przynajmniej możemy mieć uzasadnione podejrzenie, że oba scenariusze się nie sprawdzą. Mimo kłamliwych sugestii liberalnych mediów Lewica raczej nie spadnie poniżej progu 5 proc., ale też wbrew deklaracjom liderek i liderów nie poprawi swojego wyniku. 49 mandatów w Sejmie, jakie przypadałyby partii w świetle aktualnych sondaży, to jej obecny sufit poparcia, który osiągnąć, a co dopiero przebić, będzie niezwykle trudno.

Wśród największych przeszkód znajdują się m.in. socjalne transfery gotówkowe PiS, który po „zwrocie socjalnym” Kaczyńskiego jest formacją dającą dzisiejszej, polskiej klasie ludowej o wiele atrakcyjniejszy pakiet kulturowo-ekonomiczny niż współczesna lewica. Z drugiej strony próby powolnej transformacji konserwatywno-liberalnego Tuska w polityka minimalnie progresywnego światopoglądowo sprawiają, że Lewica nie może w pełni zgarnąć poparcia za poprawę sytuacji prawnej osób LGBT czy liberalizację aborcji. Stąd poparcie dla ekipy Biedronia, Czarzastego i Zandberga waha się dziś między 8 a 10 proc. – i takie też pewnie potwierdzą wybory.

Rzecz w tym, że taki wynik może w ostateczności zadecydować, czy Lewica po wielu latach zacznie współrządzić krajem. Niższy wynik, ośmioprocentowy, może doprowadzić nie tylko do rządu PiS-u z Konfederacją, ale też rządu KO z Trzecią Drogą i Konfederacją. Wyższy sprawia z kolei, że PiS-owi nawet razem z Konfederacją zabraknie głosów, a z kolei Tusk, nawet jeśliby chciał, nie będzie mógł pominąć Lewicy w nowym rządzie.

W takim właśnie momencie odbędzie się kolejny marsz Tuska. Owszem, zapowiedziany już dawno, w imię solidarności z Joanną, do której wezwano policję po tym, jak poddała się aborcji. Ale nie oszukujmy się – jednej listy przecież jednak nie ma, miliony serc nie zagłosują jednomyślnie, a marsz Tuska jest marszem nie tyle mającym odbić wyborców PiS-owi, ile podebrać ich mniejszym partiom opozycyjnym.

Pojawia się więc pytanie, czy Lewica powinna w marszu 1 października uczestniczyć? Przeciwko uczestnictwu przemawia fakt, że tuż po czerwcowym marszu Lewicy zaczęło spadać poparcie, a w najlepszym razie – stanęło w miejscu. Emocje przy obecnym, powakacyjnym marszu są zupełnie inne niż te, które towarzyszyły marszowi przed wakacjami.

100 lat temu wiedeńczycy postawili na lewicę, i teraz mają

Wówczas marsz był protestem przeciwko autorytarnej komisji Lex Tusk, a jego skala oszołomiła także obóz władzy. Dziś z tamtych emocji nie zostało aż tak wiele, dość powiedzieć, że Trzecia Droga bez żadnego problemu z marszu się wypisała i nawet nie jest za to przesadnie grillowana w mediach. Dla tych, którzy pamiętają zamierzchłe czasy sprzed 2–3 miesięcy, kiedy Hołownię brzmiącego jakby znalazł się na krawędzi załamania po reakcji fanatyków Tuska na brak jednej listy, może to być pewna wskazówka.

Za uczestnictwem w marszu przemawia przede wszystkim kampanijna strategia Lewicy, która na każdym kroku powtarza, że nie będzie współpracowała z PiS-em. Kłamstwo o tej „kolaboracji”, które media od miesięcy próbowały przykleić do Lewicy, zostało więc rozbrojone m.in. przez częste wypowiedzi Czarzastego, sugerującego współpracę z tą liberalną, a nie narodowo-katolicką częścią PO-PiS-u.

Dodatkowo Czarzasty, bo to on właśnie jest zwolennikiem chodzenia na marsze Tuska, musi się bać powtórki scenariusza z wyborów prezydenckich, kiedy na ostatniej prostej wyborcy Biedronia już w pierwszej turze masowo przenieśli swoje głosy na Rafała Trzaskowskiego. Tymczasem jak głoszą plotki, to właśnie Trzaskowski ma zostać w najbliższą niedzielę zaprezentowany jako kandydat na premiera po wyborach. Dla Lewicy, której znaczną część elektoratu stanowią progresywni wyborcy centrum, to zawsze ryzyko powtórki z rozrywki. I to nie mądrale z sieci, ale właśnie Czarzasty dysponuje zapewne szczegółowymi badaniami o tym, jaki ma elektorat i na ile jest on labilny, czyli, mówiąc po naszemu – skłonny do ucieczki.

Polska Konfederacka. Opowieść z dreszczykiem

Dlatego sam pomysł uczestnictwa w marszu jestem w stanie zrozumieć. Problem jednak w tym, że sposób, w jaki Lewica w osobie tegoż właśnie Czarzastego naprasza się do udziału w tym marszu i umizguje do Tuska, jest wręcz odstręczający. Dla części lewicowych wyborców już sojusz Razem czy Wiosny z SLD taki był, nie mówiąc o perspektywie rządów z Tuskiem. Lewica przez całą kampanię potrafiła zręcznie balansować między true-leftem a lib-leftem, by nagle pod koniec ostentacyjnie rzucić się w ramiona Donalda Tuska.

Kilka osób z Lewicy na marszu, z Magdaleną Biejat jako kandydatką paktu senackiego w Warszawie czy samym Czarzastym, byłby dla wyborców Lewicy jeszcze do przełknięcia. Klęczenie na kolanach przed papamobile Tuska przez lidera Lewicy to już jednak za dużo. I może się nagle okazać, że część zniesmaczonych wyborców po prostu się wścieknie i 15 października na złość zostanie w domu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij