Być może nie trzeba stawać z Konfederacją w szranki na obniżki podatków i cięcia socjalu, żeby odebrać jej część wyborców. Awangardowy i oryginalny, ale przy tym wciąż cywilizowany i progresywny program – a przede wszystkim narracja – mogłyby zainteresować część zagubionych i szukających nowych rozwiązań wyborców.
Wzrost poparcia dla Konfederacji jest bez wątpienia największym „hitem” bieżącego roku wyborczego. Tragiczna forma, w jakiej występują reprezentanci politycznego mainstreamu, rozciągającego się od PiS do Lewicy, najprawdopodobniej walnie przyczyniła się do łaskawszego spoglądania na skrajną prawicę. Skoro najbardziej wpływowi przedstawiciele sceny politycznej zachowują się, jakby przestały obowiązywać jakiekolwiek zasady, to kordon sanitarny oddzielający cywilizację od barbarzyńców przestał mieć zastosowanie – przynajmniej w oczach części elektoratu.
Popularność konfederatów bywa jednak łączona ze wzrostem nastrojów egoistycznych. Polacy i Polki mają być zmęczeni kryzysem uchodźczym i wojną – oraz ponoszeniem kosztów, które się z nimi wiążą – ale też polityką redystrybucyjną, dominującą w Polsce (i nie tylko) po 2015 roku. W ostatnich latach społeczeństwo się wzbogaciło, a ludzie zamożni zwykle nie oczekują od państwa wsparcia. Chcą raczej, żeby im „jak najmniej zabierało”. Sensowność takiej postawy jest tutaj drugorzędna.
Punkt widzenia zależy od stanu w kieszeniach
PiS może być ofiarą sukcesu niektórych własnych reform. Ugrupowanie Kaczyńskiego wyrównało obszar relacji ekonomiczno-społecznych, cywilizując nieco rynek pracy i wprowadzając elementy nigdy niewidzianego u nas zachodniego modelu państwa dobrobytu – niestety wyłącznie w postaci transferów pieniężnych. Teraz ludzie stanęli na nogi i myślą głównie o tym, żeby nie łożyć na mitycznego „leniwego sąsiada”. Dowodem na taką zmianę perspektywy może być dosyć chłodne przyjęcie 800+. Rządzący mieli nadzieję, że będzie to wunderwaffe obecnej kampanii wyborczej, jak 500+ w 2015 roku. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca – przynajmniej na razie. Według lipcowego badania CBOS waloryzację świadczenia popierała połowa respondentów, przeciw było 46 proc.
Oto najbardziej toksyczne elementy nadwiślańskiej rywalizacji politycznej
czytaj także
Chłodne przyjęcie spotkało także pozostałe, całkiem liczne, propozycje wyborcze PiS oraz PO. Tylko czy to rzeczywiście dowód na zmęczenie polityką społeczną i egoizm? Być może wyborcy zwyczajnie uznali, że pojawiające się rozwiązania są niecelne i nie odpowiadają na obecne wyzwania i potrzeby. W czerwcu, przy okazji pomysłu zniesienia opłat na autostradach, pojawił się sondaż IBRiS dotyczący polityki transportowej. Zaledwie 7 proc. respondentów domagało się polityki nakierowanej na wspieranie kierowców. Ponad jedna trzecia wolałaby skupienie na rozwoju transportu publicznego, a ponad połowa zrównoważonej polityki transportowej. Nie widać tu jakiejś eksplozji egoizmu.
Ochłonięcie po karnawale
Sztandarowym przykładem wzmocnienia się postaw egoistycznych mają być też zmieniające się nastroje dotyczące polityki wobec uchodźczyń i Ukrainy w ogóle. Jest faktem, że odsetek przeciwników pomocy Ukraińcom od marca zeszłego roku bardzo wyraźnie wzrósł. Według CBOS na początku wojny raczej i zdecydowanie przeciw przyjmowaniu osób uchodźczych było ledwie 3 proc. respondentów. Już w październiku odsetek ten wzrósł do 17 proc., a w maju tego roku do 23 proc. Czyli ośmiokrotnie.
Na marzec 2022 roku przypadły pierwsze tygodnie wojny, gdy wszyscy w ciężkim szoku rzucili się w wir pomagania sąsiadom, zupełnie zapominając o dzielących nas waśniach – wśród których znajdziemy też całkiem świeże ludobójstwo, a chyba każdy się zgodzi, że takie kwestie mogą psuć relacje nawet przy dużej ilości dobrej woli. Mimo to ówczesna eksplozja solidarności, zarówno ze strony społeczeństwa, jak i rządu była godna podziwu. Nastroje proukraińskie w krajach Europy Zachodniej były chłodniejsze, ale też przyzwoite.
W maju wciąż 72 proc. obywateli popierało dalsze przyjmowanie ukraińskich uchodźczyń i uchodźców. Aż 43 proc. deklarowało, że ich gospodarstwo domowe jeszcze w jakiś sposób im pomaga – to spadek z 63 proc. w kwietniu 2022 roku. Także w przypadku kryzysu zbożowego większość zachowywała się raczej powściągliwie. Owszem, niecałe trzy czwarte poparło zakaz dostaw ukraińskich płodów rolnych do Polski (ponad jedna czwarta tylko czasowo), ale zaledwie 2 proc. obarczyło winą Ukrainę. Prawie połowa obciążyła nią polski rząd, jedna piąta przedsiębiorców handlujących zbożem, a 16 proc. Unię Europejską.
Ukrainka szuka chłopaka Polaka. Konkurencja dla Polek? Raczej scam
czytaj także
Poza tym poparcie dla zakazu importu zboża znad Dniepru nie musiało oznaczać wyłącznie egoizmu. Przecież pszenica i inne płody rolne z Ukrainy zahamowały wzrost cen żywności. Mógł to być przejaw solidarności z polskimi rolnikami.
Zmiana nastrojów dotyczących pomocy Ukrainie i jej obywatelom jest raczej dowodem na ochłonięcie po karnawale w relacjach polsko-ukraińskich, a nie jakąś nową modą na egoizm. Było oczywiste, że ten karnawał nie będzie trwał w nieskończoność, zresztą także podejście strony ukraińskiej stało się znacznie bardziej asertywne. To nastroje i zachowania społeczne z wiosny zeszłego roku były nietypowe, chociaż na pewno piękne i godne jednoznacznej pochwały.
Katastrofa, panie! Ale mnie jest dobrze
Z pewnością w ostatnich latach nastąpił wzrost ogólnego pesymizmu wobec sytuacji w kraju. Objawiał się on między innymi gwałtownym spadkiem poparcia dla polityki prowadzonej przez rząd. Według danych CBOS przed pandemią odsetek zwolenników rządu sięgał niemal 45 proc., a przeciwników 25 proc. W czerwcu 2023 roku zwolenników polityki gabinetu Morawieckiego było już tylko 30 proc., za to przeciwników niemal połowa. Aż 60 proc. badanych twierdziło przy tym, że obecna polityka władzy nie stwarza szans na poprawę sytuacji gospodarczej w kraju. Przeciwnego zdania była niecała jedna trzecia.
Przed pandemią 53 proc. pytanych oceniało sytuację gospodarczą w Polsce jako dobrą. Wiosną tego roku już ledwie 23 proc. Wiosną 2019 roku połowa ankietowanych CBOS była przekonana, że sprawy w kraju zmierzają w dobrym kierunku – cztery lata później twierdziło już tak tylko 28 proc. Równocześnie odsetek twierdzących odwrotnie wzrósł z 34 do 57 proc.
czytaj także
Co istotne, ten pesymizm niemalże znika, gdy zapyta się respondentów o sytuację osobistą lub w ich bezpośrednich otoczeniu. Odsetek pozytywnie oceniających sytuację w swoim zakładzie pracy również spadł od początku pandemii, z 70 do 56 proc. Nie zmieniły się znacząco oceny własnej sytuacji materialnej. Od 2016 roku zadowoleni z warunków materialnych własnego gospodarstwa domowego stanowią większość społeczeństwa. W szczycie odsetek oceniających własną sytuację finansową jako dobrą sięgał dwóch trzecich. Od pandemii zaczął spadać, ale na początku tego roku wciąż wynosił nieco ponad 50 proc. Równocześnie odsetek oceniających własne warunki materialne jako złe utrzymał się na poziomie ok. 5 proc., chociaż przejściowo skoczył do 10 proc.
Utrata wpływu i kontroli
Oczywiście pesymizm może iść w parze z umacnianiem się postaw egoistycznych. Gdy traci się wiarę, że sprawy ogółu idą w dobrym kierunku, częstą reakcją jest przyjęcie skrajnego partykularyzmu i przesadnego dbania o swoje, bez oglądania się na potrzeby innych. Mieliśmy takich przypadków mnóstwo – chociażby słynne wykupywanie papieru toaletowego i cukru z dyskontów podczas pierwszych tygodni pandemii. Inną reakcją może być jednak ekspansja solidaryzmu i szukanie schronienia w większej grupie czy wspólnocie. To także miało miejsce w czasie pandemii, gdy rząd uruchamiał kolejne tarcze liczone w setkach miliardów złotych, a społeczeństwo to akceptowało bez większych napięć. Jeśli pojawiały się słowa krytyki, to raczej wskazujące na pominięcie niektórych grup społecznych (np. prekariuszy).
Niezłej odpowiedzi na pytanie o przyczyny wzrostu poparcia dla Konfederacji daje czerwcowa, niezwykle interesująca publikacja CBOS Psychologiczne charakterystyki elektoratów 2023. Autorzy badania stworzyli portrety elektoratów na podstawie pięciu kryteriów. Najbardziej interesująca jest tutaj skłonność do współpracy. W latach 2019–2023 niewiele się w tej kwestii zmieniło – wciąż nie jest dobrze. Największą chęć kooperacji wykazują wyborcy PSL i Koalicji Polskiej (3,01), na drugim miejscu znaleźli się wyborcy Konfederacji (niecałe 2,9), a dalej wyborcy PiS i Lewicy (po ok. 2,8).
Sympatycy Konfederacji nie wyróżniali się specjalnie także w kwestii pesymizmu. Największymi pesymistami okazali się zwolennicy Lewicy, a największymi optymistami wspierający PiS.
Konfederaci przodują za to pod względem paranoi politycznej (3,1), wyprzedzając wyborców PiS (3,0). Paranoja polityczna brzmi dosyć groźnie, jednak w gruncie rzeczy chodzi tu o utratę wiary w sprawczość polityków i władzy krajowej. Dla przykładu jednym z twierdzeń w tej kategorii było: „to nie rząd nami rządzi; ci, co naprawdę nami sterują, nie są w ogóle znani”. Paranoja polityczna – przynajmniej w tym badaniu – obrazuje więc przekonanie, że wyborcy nie mają wpływu na większość decyzji kluczowych dla życia społeczeństw, gdyż zapadają one poza zasięgiem krajowych władz. Trudno się dziwić takim nastrojom, patrząc na ostatnie trzy lata. Najpierw pandemia, następnie globalne bariery podażowe, które wywołały inflację, a na koniec wojna w Ukrainie i wszystkie jej konsekwencje – po takim kombo rzeczywiście można utracić zaufanie w sprawczość krajowych polityków.
Jeszcze się zastanawiam
Wyborcy Mentzena i Bosaka wiodą prym w jeszcze dwóch istotnych kategoriach. Co ciekawe, w obydwu zaraz za ich plecami znajdują się głosujący na Lewicę. Mowa o anomii oraz alienacji politycznej. Pierwsza oznacza w tym badaniu utratę pewności i poczucia sensu („jedyne, czego można być obecnie pewnym, to tego, że niczego nie można być pewnym”), a druga brak zaufania do uczciwości i motywacji polityków oraz poczucie braku reprezentacji politycznej („ludzie tacy jak ja nie mają żadnego wpływu na to, co robi rząd”).
Portret psychologiczny wyborców Konfederacji nie wskazuje na to, by nieoczekiwany rozrost szeregu zwolenników tej partii był efektem eksplozji egoizmu. W Polsce zawsze dominował patologiczny partykularyzm oraz przesadny familiaryzm, w wyniku czego wciąż mamy niesprawiedliwy system podatkowy oraz brak opodatkowania spadków. Trudno jednak powiedzieć, by coś się w tej kwestii znacząco zmieniło. Rośnie raczej brak wiary w skuteczność polityki i efektywność dotychczas serwowanych rozwiązań, co jest efektem postpandemicznego i wojennego chaosu. Obserwujemy też zniechęcenie polityką jako taką, gdyż zamieniła się ona w pojedynek fanatycznych kibiców, przy którym derby Boca Juniors – River Plate to mecz towarzyski. Tegoroczna frekwencja wyborcza może być jedną z najniższych od lat.
Excel zamiast mózgu, czyli jak powstał program mieszkaniowy Konfederacji
czytaj także
Część wyborców szuka więc opcji politycznej, która będzie mówić do nich zupełnie inaczej. I tu proszę, pojawiło się środowisko obiecujące podatkowe cuda na kiju, zniesienie prawie wszystkich obciążeń, luz i zabawę w paleolitycznym stylu, beztroskie miodowe lata jak w starosłowiańskiej kasztelanii. Temperatura sporu w głównym nurcie jest ekstremalna, ale tak na dobrą sprawę to w wielu kwestiach partie od Lewicy do PiS nie różnią się znacząco. Przez te trzy dekady udało nam się osiągnąć elementarny konsensus polityczny. Konfederaci odgrywają rolę ludzi z kompletnie innej bajki, chcą się odróżnić od pozostałych jak Lombardia od Sycylii. Proponują lub proponowali kompletnie inne rozwiązania problemów związanych z wojną i kryzysem uchodźczym, pandemią, inflacją i transformacją energetyki – czyli wszystkim, czym żył w ostatnich trzech latach przeciętny wyborca.
To w sumie całkiem pocieszające, gdyż być może nie trzeba stawać z Konfederacją w szranki na obniżki podatków i cięcia socjalu, żeby odebrać jej część wyborców. Awangardowy i oryginalny, ale przy tym wciąż cywilizowany i progresywny program – a przede wszystkim narracja – mogłyby zainteresować część zagubionych i szukających nowych rozwiązań wyborców. Program ten mógłby na przykład opierać się na obietnicach przyciągnięcia do Polski licznych inwestycji high-tech, takich jak zapowiedziana fabryka chipów Intela. Stworzenie takiego programu to oczywiście zadanie za miliard złotych i pewnie nikt sobie z tym nie poradzi, nie łudźmy się.
Ale szansa jest, gdyż badania CBOS pokazują również, że elektorat Konfederacji jest bardzo chwiejny – bardziej labilni są tylko potencjalni wyborcy Trzeciej Drogi. Mowa zarówno o stopniu pewności co do oddania głosu na deklarowaną partię, jak i sile identyfikacji z nią. Wyborcy Konfederacji są jak balon – łatwo go napompować, ale szybko może z niego zejść powietrze. Niestety, równie dobrze może też pofrunąć wysoko.