Kraj

Ukrainka szuka chłopaka Polaka. Konkurencja dla Polek? Raczej scam

Na grupach mających kojarzyć Polaków i Ukrainki znajdziemy wpisy dwóch rodzajów: publikowane przez mężczyzn szukających partnerki oraz przez osoby, które szukają frajera. Część kobiet, których zdjęcia oglądam, raczej na pewno nie wie, że się tam znalazły, bo profile są ewidentnie fałszywe i reklamują serwisy porno.

Przez ostatnie dwa lata prowadziłam intensywny research w polskiej przegrywosferze, czyli internetowej przestrzeni, w której gromadzą się nasi rodzimi incele oraz, jak sami siebie nazywają, przegrywy. To młodzi, samotni mężczyźni, przekonani, że – choć bardzo by chcieli – nigdy nie wejdą w związek. Uważają, że współczesne Polki mają wymagania „wystrzelone w kosmos” i nie chcą chłopaków, którzy nie wpisują się we wzorzec „samca alfa” (sami określają się jako „samce beta”).

Gdy rozpoczęła się otwarta wojna w Ukrainie, wśród inceli i przegrywów zakiełkowała nowa nadzieja, związana z przyjazdem do Polski młodych ukraińskich kobiet. Żadna Polka ich nie chciała, ale może zechce Ukrainka? Inni studzili nastroje: a co ty, przegrywie, masz takiej do zaoferowania? Jesteś brzydki, biedny i spierdolony, a Ukrainki wcale nie mają niższych niż Polki standardów względem potencjalnych partnerów.

Nadzieje Polaków, obawy Polek

Od tygodnia media rozpisują się o rosnącej niechęci Polek do Ukrainek, której główną przyczyną – obok niepokoju związanego z większą konkurencją na rynku pracy – ma być obawa, że uchodźczynie wbiją się w kolejki do polskich facetów. Czyżby więc jednak? Lęki te potwierdzają badania przeprowadzone przez Krzysztofa Krakowskiego, adiunkta w Kolegium Karola Alberta w Turynie, na grupie 10 tys. osób między wrześniem 2022 a lutym 2023 roku. Wynika z nich – jak również z sondaży, np. tego przeprowadzonego dla OKO.press i Tok FM przez Ipsos – że młode Polki stanowią grupę najbardziej niechętną przybyszkom z Ukrainy.

Cierpienia młodego incela

czytaj także

Zainteresowanie ukraińskimi dziewczynami jest wśród Polaków spore (do tego, czy wzajemne, odniosę się później). Jednak wbrew temu, co sugerują postępowe media, nie chodzi tylko o chęć znalezienia „bardziej uległej” partnerki, a o czystą desperację. Wśród osób urodzonych po 1989 roku jest w Polsce dwa razy więcej singli niż singielek – w głównej mierze dlatego, że Polki wybierają związki ze starszymi mężczyznami i obcokrajowcami. Dysproporcja wynika też z faktu, że chłopców rodzi się więcej niż dziewczynek (tak jest od zawsze – wśród ogółu populacji kobiet jest więcej dlatego, że dłużej żyją). Obecnie na 100 kobiet w wieku produkcyjnym przypada w Polsce 107 mężczyzn.

Najwięcej samotnych jest na wsiach i w małych miasteczkach. Polskie kobiety znacznie częściej wyjeżdżają do większych ośrodków i podejmują studia. Wolą życie w pojedynkę niż związek z facetem, który został w tyle. Do tego dochodzi oczywiście rozjazd poglądów. Nie dość, że Polacy są przeciętnie mniej postępowi, to im niżej w społecznej hierarchii, tym bardziej konserwatywne okazują podejście do kwestii światopoglądowych (chociaż zwolenników skrajnej prawicy najwięcej jest w średnich i dużych miastach).

Większość uchodźczyń w wieku produkcyjnym przyjeżdża do nas z dziećmi i ma w Ukrainie partnerów, którzy nie mogą wyjechać z kraju. Pozostałe też niekoniecznie muszą być zainteresowane Polakami – zwłaszcza tymi z niższych warstw społecznych, których odrzuciły Polki.

Na 100 mężczyzn zamieszkujących największe ośrodki przypada średnio 125 kobiet (we Wrocławiu rekordowe 140). Wojna za naszą wschodnią granicą sprawia, że ta dysproporcja rośnie, ale małżeństwa Polaków i Ukrainek wciąż stanowią promil (1–1,5 proc. wszystkich). Nie dziwi jednak, że w badaniu Krakowskiego najbardziej niechętne uchodźczyniom były singielki z większych miast – wśród kobiet zamężnych i tych ze wsi oraz małych miejscowości nie zaobserwowano takiej tendencji.

Usłyszałam: „Nie będziemy pomagać Ukrainkom skrobać się w Polsce”

Wykształcone Polki od lat mają problem ze znalezieniem partnera „na swoim poziomie”, a Polacy bez wyższego wykształcenia i spoza dużych miast – ze znalezieniem jakiejkolwiek partnerki. Nic nie zapowiada, by napływ uchodźczyń miał zmienić sytuację samotnych mężczyzn z niższych warstw społecznych. A to właśnie oni desperacko poszukują ukraińskiej dziewczyny – niekoniecznie dlatego, że przeciętna Ukrainka jest mniej wyemancypowana niż przeciętna Polka (choć to prawda). Wystarczy, że po prostu jest.

Polacy chcą Ukrainek. Czy Ukrainki chcą Polaków?

Media wspominają o grupach na Facebooku, które mają kojarzyć Polaków i Ukrainki. Faktycznie, trochę ich jest. „Wyborcza”, pisząc o obawach polskich kobiet związanych z rosnącą konkurencją na rynku matrymonialnym, wymienia takie grupy jak „Ukrainki poznają Polaka”, „Samotne Ukrainki w Polsce”, „Szukam chłopaka Polaka” czy „Ukrainka szuka męża Polaka”. Autorka zaznacza, że wszystkie razem zebrały już wielotysięczne gremium. Nie wspomina jednak, że to… sami faceci.

Weźmy tę pierwszą. Co prawda na Facebooku nie istnieje grupa o nazwie „Ukrainki poznają Polaka”, ale dokopałam się do „Ukrainka pozna Polaka”. Wśród ponad tysiąca osób, które do niej dołączyły, doliczyłam się siedmiu Ukrainek, z czego dwie to pracownice seksualne reklamujące płatne usługi, kolejne dwie – kobiety z dziećmi, plus jedna z dzieckiem i mężem, oraz dziewczyna, która urodziła się w Polsce. Do tego 27 Polek (jakaś połowa, jak wywnioskowałam z profili, w związkach) i mniej więcej tyle samo fałszywych kont. Tych ostatnich mogło zresztą być więcej, ale biorę pod uwagę tylko ewidentne przypadki. Wymieniona przez „Wyborczą” grupa „Szukam chłopaka Polaka” też nie istnieje, ale podobnych jest tyle, że można się pogubić. „Ukrainka szuka męża Polaka” zgromadziła 431 osób, z czego jakieś 10 to kobiety, dwie z ukraińskimi nazwiskami.

Proukraińskość już się PiS-owi nie opłaca, czas na nakręcanie konfliktów

Największą popularnością cieszy się grupa „Samotne Ukrainki w Polsce” – prawie 35 tys. osób. Przejrzałam pierwszych 300 – trzy kobiety, wszystkie Polki.

„Wyborcza” pisze: „Z głębszej lektury zamieszczanych na rzeczonych grupach ogłoszeń wyłania się obraz mężczyzny, który poszukuje swojej towarzyszki życia właśnie w tych kręgach, bo nie widzi się u boku kobiety wyemancypowanej, z dobrą pracą i własnym zdaniem”.

Nie wiem, na czym polegała ta „głębsza lektura”, bo ogłoszenia, w których mężczyźni zaznaczają lub chociaż sugerują, że szukają „tradycyjnej żony”, stanowią zdecydowaną mniejszość. A wierzcie mi, spędziłam w tych grupach kilka intensywnych godzin (i dostałam ponad sto zaproszeń do znajomych od chłopaków, których pewnie ucieszyło, że do ich społeczności dołączyła jakaś kobieta). „To on tu jest od utrzymania rodziny, to on zapewnia dach nad głową. Dobrze natomiast, aby w porę przygotowała ciepły posiłek, a na co dzień była ofiarna i wdzięczna, ale przede wszystkim (i to chyba najważniejsze) – piękna” – czytamy w „Wyborczej”. Trudno o lepszy przykład pisania tekstu pod tezę.

Szkoda, że media zaciemniają obraz sytuacji, wszystkich samotnych Polaków wrzucając do worka z napisem „zacofany frustrat szukający niewolnicy”. Jasne, tacy też są. Ale nie brakuje wpisów i komentarzy takich jak: „Jestem w separacji. Czekam na miłość. Prawdziwą miłość” czy „Jestem Tomek, mam 30 lat. Jestem sympatyczny choć nieśmiały, mam duże poczucie humoru i interesuję się nauką. Jestem chory na SM (stwardnienie rozsiane – przyp. aut.), co nie przeszkadza mi cieszyć się życiem. Szukam dziewczyny, która zechciałaby ze mną dzielić codzienność”. Albo: „Witam mam na imię Michał mieszkam w Gdyni mam 46 lat szukam bratniej duszy” (pisownia oryginalna).

„Yulia już teraz potrzebuje kogoś na dłużej”

Większość komentarzy pozostaje bez odpowiedzi, a jeśli już, są to odpowiedzi innych mężczyzn, wyrażające brak wiary w to, że Ukrainki rzeczywiście są zainteresowane związkami z samotnymi Polakami, których Polki nie uznały za dość atrakcyjnych. Czasem odpisują im kobiety, również z Ukrainy: „Hej, chętnie się z tobą spotkam”, „Napisz priv”, „Jestem zainteresowana”. Po wejściu na ich profile widzę linki do stron porno lub z ofertami usług seksualnych, z opisami w rodzaju: „Mała nimfomanka. Lubię otwartość, niestandardowe podejście, szczerość. Mile widziany ktoś starszy ode mnie, bo takich lubię”.

Na grupach znajdziemy dwa rodzaje wpisów. Publikowane przez mężczyzn, którzy szukają partnerki, oraz osoby, które szukają frajera. Część kobiet, których zdjęcia oglądam, raczej na pewno nie wie, że się tam znalazły, bo profile są ewidentnie fałszywe. „Panowie, ta kobieta nie może czekać! Yulia już teraz potrzebuje kogoś na dłużej” – plus link do strony, przez którą można skontaktować się z rzeczoną dziewczyną. A raczej: faceci mają wierzyć, że można. Sama, gdy w ramach researchu próbowałam założyć tam konto, zrezygnowałam po kilku próbach – za każdym razem przekierowywało mnie do pornosów. Jest też sporo ofert od rzeczywistych pracownic seksualnych z Polski i Ukrainy.

Niewidzialna praca ukraińskich migrantów

czytaj także

Wielu mężczyzn wciąż jednak wierzy, że znajdą tam miłość. Po ich profilach, wpisach i komentarzach widać, że raczej nie są to osoby z wysokim kapitałem kulturowym. Pod każdym zdjęciem przedstawiającym kobietę zostawiają dziesiątki, czasem setki komentarzy. Większość w rodzaju: „Witam, chciałbym się zapoznać”, „Cześć, też lubię podrużować”, „Hej piękna miłego dnia pozdrawiam”, „Chętnie bym się z Tobą przeszedł na spacer”, „Taka nie odpisze bo nie czyta to co ja napisze a szukam zwionsku żony Ukrainki”. Albo: „Jeśli naprawdę chcesz stałego związku. Byla byś wstanie zamieszkać zemną. To z checia tylko musiała byś przyjechać do mnie do angli bo tu mieszkam na stale. W polsce jestem zadko”. Niektórzy wrzucają swoje zdjęcia, a nawet numery telefonów, nieświadomi, że mogą paść ofiarami trollingu.

Płać za lajki od fejkowych profili, desperacie

Nie lepiej jest na Tinderze czy Badoo. Kiedyś pośród fałszywych kont dominowały Azjatki, dziś to Ukrainki. Tu również motywem jest przytrzymanie w serwisie facetów, którzy często rezygnują z korzystania z aplikacji randkowych z powodu całkowitego braku zainteresowania ze strony kobiet, które stanowią tam zdecydowaną mniejszość. W dużej mierze dlatego, że rzadziej są wolne.

Mężczyźni wpadają w pułapkę zwaną feedback loop, zastawioną przez marketingowców – im więcej kobiecych profili przesuwają w prawo, to znaczy na „tak”, tym bardziej selektywne mogą być kobiety. To z kolei sprawia, że mężczyźni przesuwają w prawo jak leci, licząc, że złapią jakąkolwiek parę, przez co kobiety jeszcze więcej męskich profili przesuwają w lewo… i tak w kółko. Z raportów publikowanych przez aplikacje takie jak Tinder czy OkCupid wynika, że kobiety częściej skarżą się na nadmiar zainteresowania (ale też obraźliwe, napastliwe wiadomości), a mężczyźni przeciwnie.

Gdy zrezygnowany użytkownik przez dłuższy czas nie korzysta z aplikacji, jest bombardowany ofertami płatnych usług premium, najczęściej tzw. boosta, który sprawia, że jego profil częściej wyświetla się użytkowniczkom. Jeśli to nic nie daje, wpada mu parę „lajków” od atrakcyjnych kobiet, które… nie istnieją, z czego wielu nie zdaje sobie sprawy. Ma mieć poczucie, że to wszystko ma jakiś sens. I płacić.

Facetów nie zabraknie

Jakaś część ukraińskich uchodźczyń niechybnie zwiąże się z Polakami. Nie szukają ich na facebookowych grupkach, ale spotykają poza nimi. Na rynku matrymonialnym w większych miastach faktycznie robi się ciut bardziej tłoczno, ale należy wziąć pod uwagę, że Polki wciąż częściej niż Polacy wiążą się z osobami z innych krajów, zwykle zachodnich (Niemcami, Włochami, Brytyjczykami) i rzadziej cierpią w wyniku samotności – nie licząc starszych kobiet, które, jako że mężczyźni w Polsce żyją średnio o osiem lat krócej, często zostają wdowami.

Najciekawszym wnioskiem z badań Krakowskiego jest to, że kobiety potrafią być równie niechętne czy nawet wrogie osobom uchodźczym i imigranckim co mężczyźni, jeśli czują się przez nie zagrożone. Możliwe, że właśnie te lęki – wraz z obawami dotyczącymi konkurencji na rynku pracy – stoją za wzrostem poparcia dla Konfederacji wśród młodych Polek. Bo że skrajna prawica korzysta na wrogości Polaków wobec przybyszy z Bliskiego Wschodu i Afryki, jest oczywiste. Różnica jest taka, że obawy kobiet raczej nie pociągną za sobą fizycznej agresji.

One się emancypują, a oni chcą być jak Zawisza Czarny

Tak czy inaczej, mężczyzn nam nie zabraknie. Tych, którzy spełnialiby wymagania wykształconych, wyemancypowanych kobiet z większych ośrodków, brakuje od dawna. Obawy Polek zdają się przynajmniej częściowo uzasadnione – nadzieje samotnych polskich mężczyzn z niższych warstw społecznych raczej nie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Patrycja Wieczorkiewicz
Patrycja Wieczorkiewicz
redaktorka prowadząca KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka, feministka, redaktorka prowadząca w KrytykaPolityczna.pl. Absolwentka dziennikarstwa na Collegium Civitas i Polskiej Szkoły Reportażu. Współautorka książek „Gwałt polski” (z Mają Staśko) oraz „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” (z Aleksandrą Herzyk).
Zamknij