Sektor zajmujący się produkcją mięsa skutecznie wyłączył z naszej wyobraźni drogę, która wiedzie z zagrody – czy raczej hali produkcyjnej – na talerz. Tymczasem właśnie w halach mamy do czynienia ze szczególnie okrutną formą przemocy wobec zwierząt.
Czym się różni kot od krowy? Poziomem otrzymywanej od ludzi empatii, którą lubimy się chełpić, ale traktujemy bardzo wybiórczo. Dlatego zwierzęta, które lądują na naszych talerzach, cierpią w okrutnych warunkach. Są trzymane w klatkach, które sprawiają ból, uniemożliwiają im ruch czy przebywanie w stadzie. Ale ten koszmar może się wkrótce skończyć. Jak? O tym w najnowszym odcinku podcastu Nie ma przyszłości bez równości – opowiada Maria Madej z Otwartych Klatek.
Sektor hodowlany generuje mnóstwo problemów: środowiskowych, społecznych, zdrowotnych, ekonomicznych, w końcu i przede wszystkim – etycznych. No właśnie, etyka. Pod jej przestrzeganiem lubimy się podpisywać wszyscy. Dlatego niemal w każdym badaniu opinii publicznej, gdy zapytacie kogoś: „czy jesteś za etycznym traktowaniem zwierząt”, zapewne odpowie wam, że tak. Dowiecie się też, że znacząca część respondentek jest przeciwna stosowaniu wobec zwierząt przemocy, a jednak potem i tak na ich talerzach lądują zwłoki, i tak jeżdżą na polowania, chodzą do cyrku czy korzystają z usług wymagających zwierzęcego wyzysku.
SŁUCHAJ NA SPOTIFY:
SŁUCHAJ NA APPLE PODCASTS
To nie jest akt oskarżenia, raczej zauważenie, że nasze poczucie tego, co etyczne, a co nie, niespecjalnie okazuje się konsekwentne, ale też jest programowane przez systemy i kulturę, które z wyzysku zwierząt czerpią różnorakie zyski albo maskują nim swoje deficyty. I bardzo często idą w parze z wyzyskiem ludzi. Widać to nie tylko na poziomie korporacji, sektora hodowlanego czy polityki, ale także życia rodzinnego.
Badania pokazują bowiem silną korelację pomiędzy przemocą domową a tą stosowaną wobec zwierząt. Na ten aspekt uwagę zwraca europosłanka, doktorka Sylwia Spurek w liście wysłanym do ministry Maląg i ministra Ziobry, domagając się od polskiego rządu rozpoczęcia szerokiej debaty na temat koniecznego powiązania problemu przemocy wobec zwierząt domowych i przemocy w rodzinie, a także zainicjowania niezbędnych działań legislacyjnych i pozalegislacyjnych, w celu skuteczniejszej ochrony ofiar-ludzi i ofiar-zwierząt.
Czy ten temat jakkolwiek przyjmie się w debacie publicznej? Deklaratywnie przecież kochamy zwierzęta domowe, a przede wszystkim ich nie zjadamy. Ale dlaczego ta sympatia i empatia są wybiórcze i z taką łatwością przychodzi nam relatywizowanie krzywdy kota z krzywdą krowy w hodowli? Bo sektor zajmujący się produkcją mięsa skutecznie wyłączył z naszej wyobraźni drogę pomiędzy zagrodą – czy raczej halą produkcyjną – a talerzem. Tymczasem właśnie w halach mamy do czynienia ze szczególnie okrutną formą przemocy wobec zwierząt. Jaką? O tym opowiada nam Maria Madej z koordynatorką projektu „Zakończmy Epokę Klatkową” w Stowarzyszeniu Otwarte Klatki.
W Komisji Europejskiej trwają prace nad zakończeniem epoki klatkowej w państwach członkowskich. Datą odejścia od tego okrutnego procederu miałby być rok 2027. Polskie ministerstwo nie wspiera jednak tego pomysłu. Właśnie dlatego Stowarzyszenie Otwarte Klatki prowadzi zbiórkę podpisów pod petycją skierowaną do resortu rolnictwa o zmianę zdania i otwarcie nowej ery – takiej bez zwierzęcego cierpienia.