Brak dostępu do środków higieny menstruacyjnej odbiera kobietom godność, a jego przyczyny są złożone. Różowe skrzyneczki potrzebne są nie tylko tym z nas, które doświadczają trwałej lub okresowej biedy. Izabela Desperak przedstawia wyniki badania ubóstwa menstruacyjnego w Polsce.
Ubóstwo menstruacyjne to zjawisko, które dopiero od niedawna w ogóle nazywamy i które bardzo powoli wychodzi z cienia podwójnego tabu. Jedno tabu to ubóstwo, czy też bieda, o której nie chcemy na co dzień mówić. Tabu drugie, jak wynika między innymi z badań Różowej Skrzyneczki – to wciąż zjawisko miesiączkowania.
Z podwójnym tabu musiałyśmy się zmierzyć, gdy przygotowując badanie oraz publikację jego wyników, szukałyśmy jak najlepszego, czy może jak najmniej odstręczającego terminu. Ubóstwo czy bieda? Ubóstwo menstruacyjne, bieda okresowa czy deprywacja w dostępie do środków higieny miesiączkowej? Jak nazwać to, o czym dopiero zaczynamy mówić i pisać? Jak zaprosić do rozmowy o tym trudno nazywalnym problemie kobiety, nie tylko mieszkanki dużych miast, ale i małych miejscowości, w różnym wieku i reprezentujące różne środowiska?
czytaj także
Na te pytania próbowałyśmy sobie odpowiedzieć rok temu, przygotowując badanie na ten bardzo mało zbadany temat. Dodatkową trudność stanowiła kolejna fala pandemii i konieczność stworzenia i realizacji badania w maksymalnie bezpieczny dla badaczek i uczestniczek sposób oraz dostosowanie narzędzi internetowych do standardu badań włączających i partycypacyjnych. Także to, by nagłośnić głos samych kobiet, ich osobiste doświadczenia związane z miesiączkowaniem i ich pomysły na to, jak zapewnić kobietom godność przez wprowadzenie polityk gwarantujących sprawiedliwość menstruacyjną.
Rok temu, we wrześniu 2021 roku, ruszył więc oddolny projekt badawczy Różowej Skrzyneczki. Odbyłyśmy osiem rozmów online w gronie 69 kobiet mieszkających w różnych regionach Polski, zarówno w dużych i średnich miastach, jak i w niewielkich miejscowościach. Grupowe, moderowane dyskusje dotyczyły wszelkich barier, jakie kobiety napotykają w dostępie do środków higieny menstruacyjnej. Uczestniczki dyskusji nie zawsze i niechętnie poruszały kwestię barier ekonomicznych. Można było odnieść wrażenie, że jest to dość drażliwy temat, co wydaje się naturalną konsekwencją tabuizacji samego ubóstwa. Jeszcze rzadziej odnosiły się do własnych doświadczeń związanych z ubóstwem menstruacyjnym. Jeśli już, to wskazywały na epizodyczne sytuacje, gdy musiały – one lub kobiety w ich otoczeniu – wybierać między zakupem środków higieny menstruacyjnej a innymi niezbędnymi wydatkami, np. na jedzenie.
Koszt zakupu tych środków okazywał się dotkliwy, gdy w gospodarstwie domowym mieszkało kilka miesiączkujących kobiet, na przykład, gdy pracująca matka musiała zabezpieczyć potrzeby swoje i córek. Zwracano uwagę na mniej ostry wymiar ubóstwa menstruacyjnego: kiedy kobiety stać wprawdzie na zakup paczki podpasek lub tamponów, ale nie zapewnienie sobie pełnego komfort w tym zakresie, czyli zakup całego spektrum produktów: od podpasek na noc przy obfitszym krwawieniu i tamponów na co dzień po wygodne wkładki na końcówkę okresu. Choć na dłuższą metę taniej wychodzą środki wielorazowe – jak kubeczki czy specjalna bielizna menstruacyjna – ich jednorazowy koszt może być zbyt wysoki nawet dla kobiet, które nie doświadczają ubóstwa.
Okazało się też, że brak dostępu do odpowiednich czy wręcz jakichkolwiek środków higieny menstruacyjnej był wspólnym doświadczeniem wszystkich rozmówczyń – niezależnie od ich sytuacji materialnej i z bardzo różnych powodów. Jednym z nich okazało się wykluczenie komunikacyjne czy konsumpcyjne: w małej miejscowości czy podczas podróży nie da się kupić preferowanych przez nas produktów, dostępne są tylko te droższe lub nie można kupić żadnych, bo nie ma gdzie.
W szkole lub miejscu pracy kobiety polegają na koleżeńskiej samopomocy, często noszą przy sobie podpaski czy tampony, by wspomóc koleżanki w potrzebie, jednak w podróży możemy liczyć tylko na siebie. Nie zawsze miesiączkujemy regularnie. Zwłaszcza nastolatki pojawienie się okresu może zaskoczyć, a szkoły nie zapewniają w tych sytuacjach wsparcia. Nie wszystkie młode dziewczyny są przygotowane na pojawienie się pierwszej miesiączki, bo brak rzetelnej edukacji seksualnej oznacza również brak edukacji w tym zakresie, nie wszystkie dziewczęta otrzymują odpowiednie wsparcie w domu.
Gdyby to mężczyźni mieli okres, „te dni” byłyby ustawowo wolne, a morfina – refundowana
czytaj także
Kolejną barierą, o której mówiły uczestniczki badań, jest tabu związane z miesiączkowaniem. Wychodząc do toalety miejscu pracy, kobiety starają się ukrywać, że chodzi o zmianę podpaski czy tamponu. Niekiedy dbają o to, by nie zarzucono im, że wychodzą do toalety częściej niż mężczyźni. Dowiedziałyśmy się też, że wstyd związany z miesiączkowaniem reprodukuje się z pokolenia na pokolenie. W jednym z internatów chłopcy ośmieszali koleżanki, wyszukując w koszach w łazience zużyte podpaski i przyklejając je do drzwi koleżanek. W pewnej szkole z kolei dziewczęta, które wyszły do pobliskiego sklepiku czy kiosku, by kupić podpaski, zostały za to ukarane. Inicjatywa założenia różowej skrzyneczki w innej szkole została zdyskredytowana przez lokalne władze jako szkodząca wizerunkowi całej miejscowości – bo mogłaby zostać uznana za potwierdzenie, że jej mieszkanki doświadczają biedy.
Brak dostępu do środków higieny menstruacyjnej odbiera nam godność, a przyczyny są złożone. Różowe skrzyneczki potrzebne są nie tylko tym z nas, które doświadczają permanentnej lub okresowej biedy – ale tym bardziej należy zadbać o zapewnienie godnego miesiączkowania kobietom, które najbardziej tego potrzebują i są najbardziej narażone na dyskryminacje w tym zakresie.
Dzieciaki nie mają podstawowej wiedzy. Ich zdrowie jest rozgrywane politycznie [rozmowa]
czytaj także
Różowe skrzyneczki nie tylko pomagają, ale też pokazują, że przemilczane dotąd potrzeby istnieją. Całego problemu jednak nie rozwiążą. Uczestniczące w badaniach kobiety wskazywały nie tylko obszary deprywacji, ale i metody, jakimi można im przeciwdziałać. Każda z grup z fokusowych wskazała liczne działania, które mogą i powinny podjąć nie pojedyncze osoby czy organizacje pozarządowe, ale władze lokalne oraz państwo: od zmian w opodatkowaniu produktów higieny menstruacyjnej czy zapewnienia ich za darmo szczególnie potrzebującym grupom w instytucjach publicznych, szkołach i placówkach służby zdrowia, po rozwiązania systemowe, łącznie z wprowadzeniem obowiązku wyposażenia każdej toalety publicznej w środki higieny menstruacyjnej na takiej samej zasadzie, jak musi być w nich mydło i papier toaletowy.
Postulatem podnoszonym przez wszystkie uczestniczki grupowych dyskusji była też edukacja – młodzieży i dorosłych, bez względu na płeć – której celem byłoby zwalczenie raz na zawsze tabu towarzyszącego miesiączkowaniu.
* * *
Projekt badawczy Różowej Skrzyneczki został rozpoczęty jeszcze w czasie pandemii – z nadzieją, że opracowanie i publikacja wyników odbędą się w warunkach nieco bardziej sprzyjających podjęciu publicznej debaty o ubóstwie menstruacyjnym i o tym, jak mu przeciwdziałać. Wybuch wojny obrócił te plany wniwecz. Po roku od rozpoczęcia badań wracamy jednak do tematu wykluczenia miesiączkowego. Raport z badania można pobrać na stronie Fundacji Różowa Skrzyneczka.
O badaniach ubóstwa menstruacyjnego mówić będziemy 14 października na konferencji naukowej Ubóstwo i Wykluczenie Menstruacyjne w Toruniu (na którą można się wciąż zgłaszać, szczegóły na stronie Fundacji Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom). Tymczasem powstał projekt ustawy, który mówi o zapewnieniu dostępu do darmowych środków higieny menstruacyjnej.
Izabela Desperak jest autorką raportu Ubóstwo menstruacyjne w opiniach i doświadczeniu kobiet, Różowa Skrzyneczka, 2021.