Kolejne pokolenie chłopaków zamyka się na własne potrzeby i emocje, bo nikt nie daje im do nich prawa.
Elżbieta Turlej: Na początek podziękowania. Gdyby nie ty, nie byłoby mojej książki F*ck, fame & game. Co mężczyźni robią w sieci . Konkretnie, gdyby nie wymyślone i nadzorowane przez ciebie badania dużej grupy Polaków urodzonych po 1989 roku. Ich wynik mnie zaszokował: okazało się, że kiedy my, ich rodzice czy dziadkowie, ekscytujemy się wojną między po i pis, oni toczą swoją batalię. Wojnę płci, w której walkę o związek i seks przegrywają konserwatywni i słabiej wykształceni.
Krzysztof Pacewicz: To była niezwykle ciekawa praca. Dostałem od mojego pracodawcy, czyli „Gazety Wyborczej”, wolną rękę i wsparcie Działu Badań i Analiz. Zaprojektowaliśmy badanie, opracowaliśmy pytania, ułożyliśmy próbę badawczą tak, żeby było w niej dużo młodych Polaków. Realizację zleciliśmy firmie Kantar. Wyniki analizowałem potem i publikowałem w „Gazecie Wyborczej”. W dużym skrócie są takie: w pokoleniu Polaków urodzonych po 1989 roku singli jest ponaddwukrotnie więcej niż singielek. Co najmniej jedna czwarta młodych mężczyzn nie ma szansy na znalezienie partnerki, bo są już zajęte – mają o kilka lat starszych mężów lub partnerów.
Dlaczego młode kobiety nie wybierają rówieśników? Statystycznie są lepiej wykształcone, mają bardziej liberalne i progresywne poglądy i nie chcą się wiązać z facetami bez studiów, którzy do tego są pełni uprzedzeń. One są tolerancyjne. Oni są bardziej homofobiczni. Świat poszedł do przodu, dziewczyny też, ale chłopcy zostali w poprzedniej epoce.
Podróżowałam po Polsce szlakiem twoich badań. Wojnę płci, przegraną dla młodych mężczyzn, widać najlepiej na Podlasiu. Kobiety wyjechały do Polski centralnej, świetnie radzą sobie w krajach Unii Europejskiej. Zostali samotni mężczyźni, którzy prosili: „Oddajcie nam nasze kobiety!”. Opowiadali mi też, jak usiłują wychować sobie partnerki, sięgając po młodsze. Niestety, one też po jakimś czasie wyjeżdżały do miast i wiązały się z innymi.
Jeżeli masz wyższe wykształcenie, dochody i mieszkasz w dużym mieście, to znalezienie dziewczyny będzie bardzo proste. Ale jeśli jesteś młodym facetem bez wykształcenia, dochodów, z konserwatywnymi poglądami na świat i do tego jeszcze mieszkasz na wsi, to możesz sobie darować. Jedyną namiastką relacji i seksu zostaje wtedy internet.
czytaj także
Przekichane.
Totalnie. Naprawdę szkoda mi tych młodych facetów, bo na wielu poziomach i etapach swojego życia doświadczają porzucenia. W domach nie dostają właściwego wzorca męskiego, bo ojciec jest albo nieobecny fizycznie, albo się nimi nie interesuje, albo stosuje przemoc. Trafiają do przepełnionych klas, w których mają być przede wszystkim cicho i nie przeszkadzać. Nauczyciele to głównie kobiety, a ich koleżanki lepiej radzą sobie z czytaniem, pisaniem, kolorowaniem. Od dziecka słyszą, że są słabi w nauce, więc stają się mężczyznami przekonanymi, że edukacja to domena kobiet.
Do tego dochodzą wzorce hollywoodzkie. Chłopcy od dziecka są karmieni kinem z superbohaterami, którzy są pełni niezgody na rzeczywistość i z nią walczą. Fabuła każdego z tych filmów jest podobna: zaczyna się od krzywdy, przechodzi przez niezgodę, kończy walką. Problem w tym, że superman nie wygrywa wrażliwością, ale siłą i przemocą. Okazanie czułości i słabości to dla niego powód do wstydu, dowód przegranej, prosta droga do upadku. Jest przekonany, że tylko szybki i wściekły zdobędzie kobietę.
W tym samym czasie dziewczynki są karmione kinem obyczajowym i romantycznym, w którym jest dużo relacji, rozmów, czułości, słabości, łez. Jak widzisz, wzorce komunikacyjne sprzedawane w mainstreamie są kompletnie inne dla dziewczynek i chłopców. Szybki i wściekły mężczyzna nie nawiąże relacji z kobietą, która oczekuje rozmowy i łez.
czytaj także
Szybcy, wściekli i samotni stają się więc rycerzami Chrystusa, żołnierzami wyklętymi i gladiatorami walczącymi na oczach milionów internautów w Fame MMA…
I często wpadają w sieci nacjonalistów, którzy wyczuwają w nich jakiś brak i usiłują go wypełnić. Zwróć uwagę, jak w mediach ultraprawicowych jest konstruowany obraz Polaka. Tu dumę dostajesz na wejście, za darmo, tylko za sam fakt urodzenia się w tej szerokości geograficznej i w kraju o takiej, a nie innej historii. Do dumy z faktu narodzin dochodzi też duma z powodu koloru skóry i płci. Wystarczająco dużo, żeby zapełnić – przynajmniej na początek – brak relacji nie tylko z kobietą, ale też z własnymi emocjami, smutkiem, lękiem. A młodzi mężczyźni mają dziś naprawdę wiele, również ekonomicznych, powodów do frustracji.
Dlaczego akurat ta grupa młodych mężczyzn została pominięta przez polityków PiS czy PO? Przecież to cała armia potencjalnych głosujących!
Kolega z jednej z polskich partii politycznych powiedział mi, że każda partia, która stawiała na młodych, przegrywała. Dziś wybory wygrywa się ludźmi po czterdziestce. Młodsi mogą się czymś podekscytować, ale potem nie zrobią tłumów przy urnie. Dlaczego? Może dlatego, że nie wierzą w skuteczność swoich głosów? Nie wierzą, że cokolwiek od nich zależy i na cokolwiek mają wpływ?
Już zapomnieliśmy o gigantycznej skali bezrobocia wśród młodych wchodzących na rynek pracy przed naszym wejściem do Unii Europejskiej. Według badań GUS stopa bezrobocia młodych Polaków (wiek od 15 do 24 lat) w 2003 roku wynosiła prawie 47 procent! Dla porównania, w ubiegłym roku to było niespełna 9 procent. Niepotrzebni na polskim rynku pracy byli głównie młodzi mężczyźni. Ci niepotrzebni mężczyźni wyjechali do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii.
czytaj także
Rozmawiałam z nimi na OmeTV, darmowej platformie randkowej. Wracają do kraju, ale mało kto na nich czeka. Nie są też atrakcyjni dla kobiet, bo wracają jeszcze bardziej konserwatywni i głusi na emocje, niż byli wcześniej. Startowali z gorszej pozycji i wylądowali w gorszej pozycji.
Kiedy wyjeżdżali, słyszeli, że są nieudolni, bo nie umieli utrzymać pracy w Polsce. Zapomnieliśmy już, że taki przekaz płynął od liberalnego rządu i mainstreamowych mediów: jeżeli sobie nie radzisz, to wyłącznie twoja wina. Zobacz, twój kolega skończył studia i zarabia 20 tysięcy jako programista, a ty nie potrafisz nawet utrzymać pracy w warsztacie samochodowym.
Państwo się, delikatnie mówiąc, na tych młodych chłopaków wypięło. Wyjechali więc do roboty za granicę, ale tam też nie było lepiej, bo przecież nie byli obywatelami pierwszej kategorii. Z kolei ci, którzy zostali – mówimy cały czas o tej jednej czwartej pokolenia mężczyzn urodzonych po 1989 roku – poszukiwali swojej tożsamości i męskiej dumy na stadionach…
czytaj także
I słyszeli, że są dziczą stadionową.
Nie wiem, czy pamiętasz, jak PO wprowadziła możliwość sądów dwudziestoczterogodzinnych specjalnie po to, żeby móc z pominięciem wszystkich procedur wsadzać tych młodych chłopaków do więzienia? Wszyscy im przyklaskiwali. Wyśmiewanie, piętnowanie i kary to nie jest dobry sposób na wychowanie społeczeństwa obywatelskiego.
Ale kobiety z tego pokolenia właśnie wychodzą na ulice, walczą o swoje prawa. Nie dają się zastraszyć. Byłam na kilku demonstracjach z udziałem młodych nacjonalistów i feministek. Po jednej stronie ulicy stali młodzi mężczyźni skandujący hasła typu „Chłopak i dziewczyna normalna rodzina”. Z drugiej strony stały młode kobiety z tęczowymi flagami krzyczące „Moja macica, moja sprawa”. Pomiędzy nimi gruby kordon policji. Jedni nie słyszą drugich.
I nie mają szansy na realne spotkanie, bo dziewczyny z jednej strony ulicy z pewnością nie umówiłyby się na randkę z chłopakami z drugiej. Dlatego w krzyku młodych facetów jest wiele frustracji seksualnej. Oglądają pornografię, ale albo nie mają partnerek, albo nie mają ich tyle, ile by chcieli. Frustruje ich, że – jak wynikało z opisywanych badań – młode Polki nie są zbytnio skłonne do seksu zabawowego czy przygodnego.
A jeśli na taki się umawiają, to przecież nie z nimi, wygłodniałymi, smutnymi chłopakami bez wykształcenia. Tymczasem kobiety, które stoją po drugiej stronie barykady, zwyczajnie się ich boją. A kiedy się kogoś boisz, to za tym idą kolejne emocje, niechęć, dystans, chęć podkreślenia różnic i tak dalej.
Dobrze, że kobiety masowo wychodzą na ulice, że walczą z patriarchatem. Nie sugeruję, żeby zmieniały styl czy język tej walki, obecny wydaje mi się bardzo adekwatny. Dobrze byłoby, gdyby poza tym młode Polki rozmawiały ze swoimi gorzej wykształconymi rówieśnikami. Nie w warunkach pikiety, ale pokojowo. Podobnie jak Sylwia Chutnik, która mówi często w wywiadach, że jeździ po Polsce i tłumaczy kolejnym grupkom mężczyzn na spotkaniach autorskich, czym jest feminizm. I nie ma co zniechęcać się prześmiewczo-ironicznym tonem pytających. Grunt, że pytają. To już dużo.
Mężczyźni cierpią w świecie zorganizowanym przez mężczyzn. A z kobiet robią kozły ofiarne
czytaj także
Może przydałaby się też jakaś akcja społeczna o tym, że jakkolwiek to dziwnie zabrzmi, młodzi mężczyźni są dziś w Polsce emocjonalnie dyskryminowani.
Ale mężczyźni są w Polsce emocjonalnie dyskryminowani, to fakt! Niedbałość o ich uczucia zaczyna się już w szkole podstawowej. Jest duża szansa, że jeśli ktoś uderzy dziewczynkę, to jej rodzice zgłoszą się do wychowawczyni. Tymczasem bicie chłopca to norma i lepiej, żeby się nie skarżył, bo znów dostanie. A potem to już z górki. Czyli kolejne pokolenie chłopaków zamyka się na własne potrzeby i emocje, bo nikt nie daje im do nich prawa. Najlepiej, gdyby choć w szczątkowej formie zajęła się tym szkoła. Nie trzeba odkrywać Ameryki, wystarczy dać w jakiś sposób chłopakom prawo do słabości i szukania pomocy.
Niestety, nie wydaje mi się, żeby obecny rząd miał w tym jakiś interes. Wystarczy przyjrzeć się, w jaki sposób manifestują swoją męskość politycy z partii rządzącej. To model prymitywny, w którym jest przedkładana rywalizacja nad kooperację, a podczas walki z wrogiem politycznym nie bierze się jeńców.
Ten rząd jest zresztą odpowiedzialny za wprowadzenie kolejnego – obok płynących do nich z mediów modeli hollywoodzkich – wzorca męskiego. Czyli żołnierzy wyklętych, którzy nie dość, że nie okazywali emocji, to jeszcze poświęcali swoje dzieci i kobiety w imię obrony ojczyzny. Byli samotni, w ciągłej walce i nieustannym zagrożeniu. W rządowym panteonie bohaterów nie ma miejsca na słabość, wrażliwość, przestrzeń do dialogu.
czytaj także
Nie mamy innych wzorców męstwa?
Mamy, ale są tym chłopakom klasowo niedostępne. Wymagają większego poziomu samoświadomości, edukacji. I kasy. Jednym z takich wzorców jest metroseksualny facet, mąż i ojciec, który jeździ z kolegami na przykład na kitesurfing, ale też dużo czasu spędza ze swoimi dziećmi. Jest też mężczyzna stateczny, acz wrażliwy, który utrzymuje żonę i dzieci, ale jest daleki od modelu patriarchalnej głowy rodziny.
Jest również inny, najbliższy mi model mężczyzny, który postrzega swoją męskość jako problem do przezwyciężenia. Oducza się agresji i dominacji w sytuacjach społecznych, odchodzi od przeświadczenia, że wie lepiej i niezależnie od sytuacji postawi na swoim, uczy się słuchania kobiet. Wchodzi z nimi w relację równorzędną, a nie opartą na dominacji.
czytaj także
Niestety, mężczyzna feministyczny jest całkowicie niedostępny dla tej najgorzej wykształconej jednej czwartej męskiej populacji, o której rozmawiamy. Odebranie wiary w nadprzyrodzoną moc męskości i polskości pozostawiłoby tych chłopaków z niczym. Ale może ty masz jakiś trop, jakiś współczesny wzorzec męstwa, który byłby dla nich dostępny?
Przejrzałam Netflix i seriale na HBO i nic nie znalazłam. Większość filmów współczesnych kręci się wokół kobiet. Biały, heteroseksualny, przeciętny mężczyzna pojawia się tam jako dodatek, rzadko główna postać. Często głównym bohaterem jest gej, który świetnie dogaduje się z kobietami. Nawet w telewizji publicznej, co akurat zarzucają jej działacze nacjonalistyczni, jest serial, w którym występuje para gejów.
To akurat dobre wzorce, ale dla współczesnych młodych mężczyzn kompletnie nieprzyswajalne. Nie chcę, żeby to zabrzmiało niepoważnie, ale mam pomysł na serial zrobiony w dobrej sprawie. To byłby serial o mężczyźnie, który osiąga sukces dzięki wrażliwości. Jest wrażliwszy niż jego koledzy. Jest na przykład terapeutą, pedagogiem szkolnym, pracownikiem socjalnym. Nie ma szczególnie rozbudowanych mięśni, ogromnych pieniędzy, ale posiada niezwykły dar empatii, umie rozmawiać i słuchać. I ta jego wrażliwość sprawia, że jest niezwykle atrakcyjny seksualnie dla kobiet. Wymyśliłem sobie, że ten film – cynicznie dość zaprojektowany, mam nadzieję, że kobiety mi to wybaczą – byłby feministycznym praniem mózgu dla facetów, programowaniem ich na większą wrażliwość wobec innych i jednocześnie samoświadomość.
Również w seksie.
Prowadzimy teraz z filozofką Aleksandrą Hirszfeld, seksuolożką Alicją Długołęcką, filozofem Remigiuszem Ryzińskim i dramaturgiem Marcinem Cecką badania nad fantazjami erotycznymi mężczyzn. Problem polega na tym, że młodzi mężczyźni nie rozmawiają ze sobą o seksie, nie czytają o nim, nie oglądają filmów, które traktują seksualność głębiej. Zamknięci w bańce porno nie mają pojęcia o swoich potrzebach, lękach, zahamowaniach. Mam nadzieję, że dzięki temu projektowi rozpoczniemy dyskusję o seksualności młodych mężczyzn. I o tym, czy uda jej się spotkać z seksualnością kobiecą. Nie w internecie, ale w realnym życiu.
**
Wywiad z Krzysztofem Pacewiczem pochodzi z książki Elżbiety Turlej F*ck, fame & game. Co mężczyźni robią w sieci, która właśnie ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Krzysztof Pacewicz – socjolog, filozof, publicysta „Gazety Wyborczej”. Współredaktor książek Gamification: Critical Approaches (Warszawa 2015) i Foucault: źródła//ujścia (Warszawa 2015). Autor książki Fluks. Wspólnota Płynów ustrojowych (Warszawa 2017).
Elżbieta Turlej – dziennikarka i publicystka. W mediach obecna od ponad 25 lat. Pracowała dla magazynów regionalnych jak „Tygodnik Zamojski”„, „Tygodnik Siedlecki”, ale i w „Życiu Warszawy”. Publikowała również w „Newsweeku” i „Polityce”. W 2016 roku wydała zbiór reportaży LOVE, a w 2019 roku ukazała się jej książka Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe.