Świat

Mecz Polska–Rosja: Tu nie trzeba bojkotować. Tu trzeba rozpieprzyć UEFA i założyć własną. Unijną

Cezary Kulesza z kolegami z PZPN napisał pisemko z prośbą o neutralny stadion, okraszone dyplomatyczną nowomową obrażającą poczucie prawdy.

Pisanie o sporcie w momencie, gdy na sąsiada lecą bomby, jest tyleż tragiczne, co absurdalne. Pisać jednak trzeba. Wojna tuż za rogiem (jak to w ogóle brzmi?) sprawia, że powstaje kompletnie nowy kontekst odnośnie do niemal wszystkiego. Nie tylko polityki, bezpieczeństwa, ale całego naszego życia. Tych spraw wznioślejszych i tych przyziemnych, drobnych. Także małych i dużych przyjemności. Również związanych ze sportem, zwłaszcza że ten od dawna stał się częścią nie tylko zwykłego kibicowania, ale także sprawą o najwyższym politycznym znaczeniu.

Przyznam się, że gdy przeczytałem o zamiarze wspólnego oświadczenia piłkarskiej federacji Polski, Szwecji i Czech w kwestii barażowych meczów z Rosją, pomyślałem, że może wreszcie ktoś tam ruszył głową i sumieniem. Od kilku dni trwał festiwal bardziej lub mniej żenujących wypowiedzi świata polskiej piłki o tym, czy grać z Rosjanami w Moskwie.

Rozumiem, że idea bojkotu może nie mieć większego sensu, bo w ten sposób Rosja przechodzi dalej. I mam wrażenie, że o bojkocie bardzo głośno krzyczą także ci, co piłką z definicji gardzą. Wiadomo, latanie za skórzanym balonem to głupia rozrywka, nie to, co oglądanie, jak faceci fruwają w szlafrokach supermana.

Co więc zamiast bojkotu? Otóż zamiast bojkotu powinno się Rosję z UEFA na zbity pysk z hukiem wyrzucić. Powinno się wyrzucić wszystkie rosyjskie kluby z rozgrywek europejskich. Powinien Gazprom jako sponsor zniknąć, a taka przykładowo Chelsea karmiona pieniędzmi Abramowicza powinna mieć zamrożone aktywa albo mieć angielskiego kuratora.

Rosjanie, nie Putin, ale właśnie Rosjanie, powinni poczuć na własnej skórze, jak to jest być wykluczonym, bo tylko opór społeczny od środka złamie w końcu ten reżim. Tego uczy historia Rosji ostatnich 200 lat. Zwłaszcza że Kreml do sportu przykłada ogromną propagandową wagę.

Kraje unijne powinny rozważyć powołanie własnej UEFA. Przecież ta obecna, do cna przeżarta służalczością wobec satrapów, nie zrobi absolutnie nic, aby zaszkodzić komuś takiemu jak Rosja. To właśnie na takich satrapach jak Rosjanie albo kolejni szejkowe buduje UEFA swoje finansowe imperium.

Tyle że ono może błyskawicznie przecież zniknąć. Pamiętacie może tę panikę przy Superlidze. Abstrahując od samego pomysłu „komunizmu dla miliarderów”, przecież cała ta Superliga miała powstać także dlatego, że kluby niewspierane państwową kasą nie dają rady konkurować z szejkami albo oligarchią.

Superliga: 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają najbogatsi

Czy nie powinny więc europejskie państwa założyć własnej UEFY z silnymi regułami transparentności, blokadą podejrzanych pieniędzy i odcięciem od futbolowego świata tych, którzy napadają na inne kraje? Czy doprawdy tak trudno powołać własną piłkarską organizację i przeciąć ten wrzód?

Być może łatwo, być może trudno. Tyle że nikt tego nie chce. List polskiej, szwedzkiej i czeskiej federacji mógłby być początkiem takiej dyskusji. A silny głos sąsiadów Ukrainy domagających się natychmiastowych sankcji byłby przynajmniej na agendzie rozmów.

Zamiast tego Cezary Kulesza z kolegami napisał pisemko z prośbą o neutralny stadion, okraszone dyplomatyczną nowomową obrażającą poczucie prawdy. Nie ma się jednak co łudzić, nie w Polsce, Czechach czy Szwecji zapadają decyzje. Nie Polska jest tu rozgrywającym.

Gdy piszę te słowa, petersburski Zenit właśnie ogłasza skład i zaraz wybiegnie na boisko. Roman Abramowicz odebrał właśnie swój gigantyczny jacht z Barcelony, a UEFA pewnie wyszuka neutralny stadion na starcie z Rosją. Najlepiej w Katarze, w końcu przetestuje się miejsce uświęcone krwią tysięcy robotników tylko po to, żeby siostrzana FIFA mogła sobie zarobić.

Kibice bić brawo będą przecież zawsze, to jest silniejsze niż współczucie Katarczykom, Ujgurom czy bombardowanym w tej chwili Ukraińcom. Wiedzą to w UEFA, wiedzą to w Rosji i pewnie wiedzą też w polskim PZPN.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij