Tak, ta moja ramoneska jest od jakiegoś czasu swoistym eksperymentem, ale może czas przyznać się do tej zabawy i wyjaśnić, co się pod nią kryło. Pisze Agnieszka Wiśniewska.
„Pani @WashaAgnes – lubię Panią, często zgadzam się z Pani opiniami, ale słowo honoru, że w ciągu kilkunastu miesięcy na kilkadziesiąt wejść w różnych tv nie widziałem Pani w niczym innym, niż w tej samej czarnej ramonesce. Można mieć jakiś ulubiony styl, ale… serio?” – napisał na Twitterze jakiś pan po moim ostatnim występie w Tak jest w TVN.
W programie Tak jest gościłam wiele razy. Nie widziałam prowadzącego go Andrzeja Morozowskiego w niczym innym niż garnitur. Ciekawe, ile osób zastanawia się, czy serio Morozowski nie przesadza z tym swoim ulubionym stylem.
Zdarza mi się komentować wydarzenia polityczne w telewizji i w sumie nie widuję panów prowadzących czy też występujących ze mną w roli komentatorów w niczym innym niż marynarka. Może oni też mogliby jednak czasem założyć coś innego? Czemu tego nie robią? I czemu nie dziwi nas, że tego nie robią? Ciekawa jestem, jak często dostają oni wiadomości podobne do tej, przytoczonej na początku felietonu. Podejrzewam, że rzadko. Ja pytania o ramoneskę zaczęłam dostawać po kilku dosłownie pojawieniach się w niej w telewizji. Raz nawet na wizji prowadząca program rozpoczęła rozmowę o bieżączce politycznej od skomentowania tego, w co jestem ubrana.
I wtedy postanowiłam przeprowadzić mały eksperyment. Pomyślałam: a co by było, gdybym tak regularnie pojawiała się w telewizji w ramonesce? Czy ludzie zareagują? Jak zareagują?
Tak, ta moja ramoneska jest od jakiegoś czasu swoistym eksperymentem, ale może czas przyznać się do tej zabawy i wyjaśnić, co się pod nią kryło.
Po pierwsze, kiedy zaczęłam pojawiać się w telewizji, szybko odkryłam, że mikroport to narzędzie wymyślone dla panów. Wpina się go z tyłu w pasek spodni, a z przodu w klapę marynarki. Maszynka stworzona do tego, żeby nas było słychać na wizji, jest totalnie niewygodna, kiedy przyjdzie się w innym stroju. Zamontowanie jej pod sukienką to koszmar.
Raz poszłam do telewizji w szarawarach. Wiedziałam, że zza blatu nie będzie ich widać, więc luz. Niestety, nie przewiedziałam, że jak mi na nich zaczepią dwa mikroporty, to mi się te spodnie zaczną z dupy zsuwać. Z wygody łaziłam więc z dżinsach. Zresztą, tak ubieram się na co dzień. W ramoneskach też chodzę na co dzień. W ich klapę mikroport wpina się idealnie.
Po drugie, no właśnie łażę na co dzień w tych ramoneskach. Miałam trzy. Jedna się totalnie rozlazła w praniu. I to ta, którą na Wykopie ktoś kiedyś wycenił na sześć tysięcy, opisując, jak to się lewica nosi. Tak naprawdę tamta ramoneska kosztowała 35 zł w lumpeksie, bo ciężka była, ćwieki swoje ważą.
Po trzecie, chciałam serio sprawdzić, ile czasu zajmie, zanim widzowie, ale też koledzy spotykani w mediach, zaczną komentować mój wygląd. O koleżankach nie mówię, bo żadna tego nie zrobiła, ale też uczciwie powiedzmy – próba statystyczna jest niewielka. Przez te wszystkie lata w mediach rzadko się zdarzało, żebym w programie, w którym jest dwoje gości, występowała z dziewczyną, a nie facetem. Kobiet pojawia się w mediach coraz więcej, co mnie cieszy, ale nadal nie jest ich tak wiele, żebym spotykała często inne publicystki w telewizji.
czytaj także
Kiedy wymyśliłam sobie ten w gruncie rzeczy niewinny eksperyment, znałam już historię australijskiego prezentera, który przez rok pojawiał się na wizji w tej samej niebieskiej marynarce. Nikt tego nie zauważył. Nikt.
Prezenter swój eksperyment przeprowadził, żeby pokazać, że on, jako mężczyzna, jest inaczej niż jego koleżanki traktowany przez widzów. Prowadząca z nim program dziennikarka zwracała uwagę na to, że oglądający bardziej interesują się jej strojem niż tym, co mówi. Dostawała też konkretne sugestie, żeby może znalazła swój styl, żeby zmieniła to i tamto w stroju. A pan prezenter? Nic. „Jestem oceniany na podstawie moich rozmów z gośćmi, mojego poczucia humoru, czyli tego, jak wykonuję swoją pracę” – mówił w jednym z wywiadów.
Kiedy zaczęła się pandemia i komentatorzy pojawiali się w mediach zdalnie, stanęłam przed dylematem, czy kontynuować eksperyment ramoneskowy. W domu nie potrzebowałam mikroportu, więc aspekt praktyczny przestał mieć znaczenie. Ale pomyślałam, że co tam, sprawdzę, co się wydarzy.
Wydarzało się to samo co wcześniej. Widzowie pisali mi na priv pytania, o co chodzi z tą kurtką. Czy to jakiś manifest polityczny? Prowadzący, zanim weszliśmy na antenę, pożartował sobie z mojego stroju. Wszyscy zauważyli. A przecież ja w telewizji występuję nie tak znowu często, jednak od prawie dwóch lat ciągle w jednej i tej samej czarnej ramonesce.
Czy to ramoneska tak was zaintrygowała? Wiele dziewczyn chodzi na co dzień w ramoneskach, rozejrzyjcie się. A może to, że kobieta pojawia się ciągle w tym samym? Gdybym występowała w tej samej marynarce, zdziwiłoby was to? A gdybym występowała w tej samej sukience? Jak często zwracacie uwagę na to, w co ubrana jest pani w telewizji, a jak często, w co ubrany jest pan?
Jest wiele powodów, by nie kupować ubrań w sieciówkach. Wybierz swój
czytaj także
Czarna ramoneska woła już o emeryturę. Jest rozerwana (wywaliłam się na skuterze). Plastik udający skórę rozłazi się w rękach. Czas ją wymienić.
To kolejna sprawa. Eksperyment eksperymentem, ale ja po prostu nie kupuję nowych ubrań, dopóki stare się nie zużyją. I dlatego było mi niezwykle łatwo tak po prostu ubierać się ciągle w to samo. Nie sądziłam, że zdziwi to aż tak wielu z was. I że jedna głupia plastikowa kurtka sprawi, że zostanę nieraz sprowadzona tylko do tego, w co jestem ubrana.
Ciekawe, czy jak przestanę chodzić w ramonesce, to nadal będą mnie zapraszać do telewizji?