Ekofeministki są zdania, że uprzedmiotowienie kobiet jest związane z uprzedmiotowieniem natury. Co więcej, ten sam sposób myślenia, który prowadzi do przemocy na tle płciowym i ucisku kobiet, prowadzi do rasizmu, koloryzmu, seksizmu i homofobii. Pisze Monika Kotulak.
Termin „ekofeminizm” po raz pierwszy został użyty przez francuską feministkę Françoise d’Eaubonne w 1974 roku w książce Le féminisme ou la mort (Feminizm albo śmierć). Opisuje wspólny mianownik kondycji kobiet i natury. Mówi, że tak jak dominacja kobiet przez mężczyzn jest szkodliwa dla społeczeństwa, tak samo wyzysk i dominacja natury przez ludzi jest szkodliwa dla całej planety.
Język, który przecież kształtuje naszą rzeczywistość, często opisuje przyrodę w formie żeńskiej: Matka Natura, płodna ziemia, dziewicza przyroda, płodna gleba, mamy też grecką boginię Gaję, aztecką Pachamamę. Wiele kultur postrzega kobiety jako połączone z naturą, karmiące, dające, opiekujące się, podtrzymujące życie. Cykl miesiączkowy zbliżony jest do fazy Księżyca, trwa około 28 dni, a położne w szpitalach twierdzą, że najwięcej dzieci rodzi się w czasie pełni.
Często jednak ta „bliskość z naturą” nie jest żadnym komplementem, ale podstawą do zdyskredytowania politycznych działań kobiet na rzecz ochrony praw swoich i praw przyrody. Stereotyp mówi też bowiem, że przez swój związek z naturą kobiety ulegają emocjom, są mniej racjonalne, niezdolne do działań politycznych. Dlatego tak jak kobiety są postrzegane jako służące potrzebom mężczyzn, tak natura jest postrzegana jako istniejąca dla człowieka, w domyśle mężczyzny, do wykorzystania wedle jego woli.
Krótka historia dominacji
Przekonanie, że człowiek powinien dominować nad naturą, opiera się na zdolności człowieka do przekształcania środowiska, w którym żyje. Ta umiejętność czyni człowieka władcą świata przyrody, co z kolei utwierdza go w przekonaniu o swojej nadrzędnej wobec innych istot pozycji i prawie do ich bezwzględnego wykorzystywania. Ponieważ kobiety są utożsamiane z naturą, obejmuje je ta sama logika dominacji. Ekofeministki są zdania, że uprzedmiotowienie kobiet jest związane z uprzedmiotowieniem natury. Co więcej, ten sam sposób myślenia, który prowadzi do przemocy na tle płciowym i ucisku kobiet, prowadzi do rasizmu, koloryzmu, seksizmu i homofobii. Z logiki dominacji wynika też zapał do zmieniania i przekształcania dzikiej przyrody. Przykładów, również z naszego polskiego podwórka, można podać wiele: regulacja rzek, osuszanie mokradeł, przekop Mierzei Wiślanej, przekształcanie lasów na plantacje.
Feministki, filozofki i obrończynie przyrody pokazują, że u podstaw tej krzywdzącej koncepcji stoją: hierarchia, binarność i dominacja.
Gdybyście w chaosie wydarzeń zapomnieli: nadal trwa masowe wymieranie życia na Ziemi
czytaj także
Przypisanie konkretnych cech płciom ma wzmocnić tę hierarchiczną strukturę i uzasadnić podrzędność kobiet wobec mężczyzn. Racjonalność, stereotypowo i kulturowo przypisywana wyłącznie mężczyznom, ma uzasadnić konieczność kontroli kobiet i ich ciał, w tym przez kontrolę ich reprodukcji. Tymczasem w świecie przyrody nie istnieje hierarchia, każdy z gatunków jest równie ważny, ma swoje miejsce i odgrywa specyficzną rolę w ekosystemie. Prawdziwy świat nie jest też czarno-biały, nie jest tylko racjonalny albo tylko emocjonalny, natura i kultura nie istnieją oddzielnie.
Ekofeministki pokazują również, że funkcjonowanie społeczeństwa zależy w dużej mierze od niewidocznego i nieodpłatnego wkładu kobiet i natury. Wszystkie prace związane z opieką nad innymi, zadaniami domowymi, troską o relacje w rodzinie czy w społeczności − ponieważ należą do sfery życia prywatnego i są poza obiegiem komercyjnym − są niewidoczne. Podobnie nie wliczamy do budżetu tego, ile oszczędzamy na ochronie przeciwpowodziowej dzięki bagnom, na filtrach dzięki drzewom, ile musielibyśmy zapłacić za oczyszczanie wody, gdyby nie gleba, nie zauważamy zysków z turystyki, które mamy dzięki parkom narodowym czy produkcji leków na bazie ziół. A jednak praca kobiet i praca przyrody pozostają niewidzialne i nie są wliczane do PKB.
Kobiety i środowisko
Raporty FAO (Food and Agriculture Organization) podsumowujące badania i studia przypadków z wielu krajów pokazują, że mężczyźni i kobiety zazwyczaj polegają na różnych produktach leśnych, a ich wiedza odzwierciedla różne obowiązki w gospodarstwie domowym i społeczności. Wiedza kobiet może być bardziej bezpośrednio powiązana z potrzebami żywieniowymi gospodarstw domowych, a także ze zdrowiem i kulturą, przy czym preferują uprawę i zbiór gatunków roślin przeznaczonych na własne potrzeby. Zainteresowania mężczyzn są bardziej związane z komercyjnym wykorzystaniem zasobów naturalnych.
czytaj także
Mimo że kobiety odgrywają ważną rolę w wykorzystywaniu ziemi do celów związanych z bezpieczeństwem żywnościowym, dochodami i zasobami domowymi, stanowią one jedynie 13,8 proc. właścicieli gruntów na świecie. Często napotykają liczne bariery prawne i społeczne we wszystkich aspektach praw do ziemi − w tym w prawie do sprzedaży, zarządzania lub kontrolowania produkcji gospodarczej z ich gruntów, również ze względu na normy społeczne i kulturowe, co pokazuje raport FAO po przeanalizowaniu danych z ministerstw rolnictwa 83 krajów na świecie. Dodatkowo ziemia, którą posiadają kobiety, jest często gorszej jakości, a one same są mniej niż mężczyźni skłonne do korzystania z nowoczesnych środków produkcji, takich jak ulepszone nasiona, środki zwalczania szkodników i narzędzia mechaniczne − ze względu na mniejszy budżet przeznaczony na rozwój gospodarstwa oraz ograniczenia w dostępie do wiedzy. W wielu krajach kobiety mają także mniejszy dostęp do wiedzy, co przekłada się na różnego rodzaju presję na środowisko naturalne, np. kobiety uprawiające grunty o niskiej jakości mogą nie mieć środków na prowadzenie zrównoważonych praktyk rolniczych, nawet jeśli rozumieją ich korzyści.
Z kolei, jeśli mężczyźni nie mają dostępu do odpowiednich możliwości rozwoju oraz lepszej jakości środków produkcji, może to przyczynić się do degradacji gruntów na większą skalę, ponieważ mają oni zazwyczaj większy dostęp do gruntów lepszej jakości.
Wreszcie, jeżeli mężczyźni są bardziej zaangażowani w uprawy, a kobiety w pozyskiwanie dochodów z lasów, znaczenie tych ostatnich może być zaniżane.
Ostatnie sprawozdanie Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) również potwierdziło tezę, że zwiększenie dostępu kobiet do ziemi i kontroli nad nią poprawia wysiłki na rzecz zrównoważonego zarządzania. Kobiety chętnie inwestują, zależy im na działaniach ochronnych i zrównoważonym korzystaniu z gleby i drzew. Niestety często kobiety nie są brane pod uwagę w procesie decyzyjnym. Przykładem może być wioska w okolicy Parku Narodowego Rajaji w Himalajach Indyjskich, gdzie utworzono „komitety rozwoju ekologicznego” w celu wspierania udziału lokalnych społeczności w ochronie lasów i promowania alternatywnych źródeł utrzymania. Jednakże przeprowadzona tam ankieta wykazała, że tylko około 50 proc. kobiet wiedziało o tych komitetach, a zaledwie 11 proc. brało udział w spotkaniach. Sondaż ujawnił również, że 70 proc. kobiet było skłonnych do kradzieży biomasy z przyległego parku narodowego, a 80 proc. nie wiedziało o powodach jego utworzenia.
Od rządów krajowych po grupy społeczności lokalnych kobiety są w znacznym stopniu niedostatecznie reprezentowane w procesie decyzyjnym. Na przykład stanowią one mniej niż 25 proc. wszystkich parlamentarzystów krajowych na całym świecie. Ten brak reprezentacji dotyczy również krajowego procesu decyzyjnego w zakresie ochrony środowiska, w którym kobiety zajmują jedynie 12 proc. najwyższych stanowisk ministerialnych w sektorach związanych z ochroną środowiska na całym świecie, a także w komitetach na szczeblu okręgów lub społeczności lokalnych, gdzie kobiety również są z reguły niedostatecznie reprezentowane. W wielu społecznościach normy kulturowe i czasochłonne obowiązki związane z domem często utrudniają kobietom udział w konsultacjach społecznych i procesach decyzyjnych dotyczących inicjatyw w zakresie zrównoważonego zarządzania.
czytaj także
Jednocześnie widać wyraźnie, że ich obecność mogłaby wpłynąć korzystnie na poprawę sytuacji środowiska. Kraje, w których jest więcej kobiet w parlamencie, są bardziej skłonne do ratyfikowania traktatów dotyczących ochrony środowiska. Na poziomie wspólnotowym, w grupach zajmujących się gospodarką leśną, w skład których wchodziły kobiety, odnotowano lepsze wyniki w zakresie zarządzania zasobami i ich ochrony.
Dlatego dla skuteczności ochrony przyrody istotne jest zaangażowanie wszystkich zainteresowanych, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, społeczności lokalnych na co dzień związanych z gospodarką rolną i leśną. Zrozumienie, kim są użytkownicy, i zaangażowanie ich w konsultacje, podejmowanie decyzji oraz rozwijanie ich wiedzy ekologicznej przyczynia się do lepszej ochrony przyrody.
Obalić patriarchat
Działania próbujące ujarzmić kobiecą naturę oraz dziką przyrodę promowane są często przez te same grupy ludzi czy partie polityczne. Mają one wspólny mianownik dominacji. Rozwiązaniem obu problemów jest wykorzenienie tej dominacji, to jest patriarchatu.
czytaj także
Jedna z pierwszych ekofeministycznych myślicielek, Rosemary Radford Ruether, autorka książki New Woman, New Earth: Sexist Ideologies and Human Liberation (Nowa kobieta, Nowa Ziemia. Seksistowskie ideologie i wyzwolenie człowieka), napisała: „Kobiety muszą zobaczyć, że nie może być dla nich żadnego wyzwolenia i żadnego rozwiązania kryzysu ekologicznego w społeczeństwie, którego fundamentalnym modelem relacji nadal pozostaje model dominacji. Muszą zjednoczyć żądania ruchu kobiet z żądaniami ruchu ekologicznego, aby wyobrazić sobie radykalne przekształcenie podstawowych relacji społeczno-gospodarczych i podstawowych wartości tego społeczeństwa”.
**
Monika Kotulak jest biolożką, zajmuje się ochroną przyrody, edukacją przyrodniczą w terenie. Skończyła kurs Klaus Toepfer Fellowship w Niemczech, gdzie studiowała trendy ochrony przyrody i badała obszary dzikie w polskich parkach narodowych i rezerwatach przyrody. Mieszka w Ukrainie, gdzie pracuje na rzecz Karpat.
*
Jest to nieco zmieniona wersja tekstu, który ukazał się w Tygodniku Spraw Obywatelskich.