Przedwczoraj w nocy skandaliczny występ „młodych”. Kończono właśnie brydża (ja byłem wychodzący, więc nie było mnie przy tym), gdy zajechała przed pałac taksówka. Wysiadło czterech pijanych. Trzej obcy ciągnęli naszego „młodego poetę”, Jerzynę. Jerzyna padł na kolana i błagał, żeby go ratować. Wreszcie udało się tamtych zmusić do odjazdu, a Jerzynę zamelinowano na noc w którymś z pokojów. W nocy wlazł do kierowniczki: „Chciałbym się tylko dowiedzieć, gdzie jestem”. „W Oborach”. Odetchnął z głęboką ulgą: „O, jak to dobrze!”. Zniknął skoro świt, więc sprawa pozostała nie wyjaśniona. I podobno ten Jerzyna dobrze się zapowiadał. I wygląda przyjemnie. Ale nic z niego nie będzie. Ofiara Putramenta z jednej, Grochowiaka – z drugiej. Ile jest takich zmarnowanych jeżynek!
Marian Brandys (1912-1998) – pisarz, reportażysta. Specjalizował się w książkach historycznych, pisał także dla młodzieży. Pod koniec życia opublikował trzy tomy prowadzonych w latach 70. dzienników. Brat pisarza Kazimierza Brandysa, mąż aktorki Haliny Mikołajskiej.
Fragment „Dziennika 1972” opublikowanego w 1996 r.