Dziś mija pierwsza rocznica śmierci Krzysztofa Michalskiego, wybitnego filozofa i myśliciela religijnego, twórcy i rektora wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku.
Poniżej publikujemy fragment jego eseju Cud dobra.
***
Skąd się bierze zło? Skąd dobro?
Przed wszystkim: zło, dobro trzeba „uczynić”, ktoś je musi zrobić. Nie leży przede mną gotowe; tylko podnieść. Różnica między złem a dobrem zakłada, że jest ktoś, kto czyni zło, choć mógłby czynić dobro, kto czyni dobro, choć mógłby zło. Zakłada czyjąś wolność, wolność wyboru. Szkło, co skaleczyło mi palec, komar, który mnie ukąsił, słońce, co mnie oświetla i grzeje, nie są ani złe, ani dobre.
Co to jednak znaczy: „czynić dobro”? Tak wiele tu możliwych znaczeń – weźmy pod uwagę jedno, myślę, że centralne: „czynić dobro” – to pomóc komuś w prawdziwej potrzebie, pomóc wdowie, pomóc sierocie, pomóc, nie zważając na siebie, nie zważając na nic, co moje. Zapomnieć o sobie i podać rękę komuś innemu.
Jak to możliwe? Przecież tyle tych wyciągniętych rąk; jak wśród nich zapomnieć, co mogę, co dla mnie dobre, jak nie zacząć rachować, liczyć: co się opłaca? Te ręce czekają już na mnie w świecie, na który się rodzę, czekają, gdy budzę się po raz pierwszy; są wyzwaniem, na które muszę odpowiedzieć. Gdy próbuję to zrobić – gdy zobaczę, ile tych rąk – zdaje sobie sprawę, że nie dam rady, że nie mogę. Że to niemożliwe. Że nie mam na to siły.
„Dobro” w tej perspektywie to zatem odpowiedź na czekające już na mnie u progu życia wezwanie, by pomóc innym, nie zważając na siebie – a „zło” to niemoc, by temu wezwaniu sprostać. Dobro to przezwyciężenie zła, zło – porażka tego wysiłku.
Nie jest to, myślę, całkowicie dowolna perspektywa. Przesuwający się nieustannie horyzont rozumienia pojęć, co organizują nasze życie – także pojęć dobra i zła – zakreślają historię, symbole, metafory, które nadają spójność naszym wizjom świata i siłę przekonywania naszym argumentom jeszcze przed wszelką logiką. W kulturze europejskiej do takich historii należą niewątpliwie opowiadania Starego i Nowego Testamentu, a wśród nich opowiadanie z Księgi Rodzaju o „grzechu pierworodnym”: o przekroczeniu boskiego zakazu przez parę pierwszych ludzi, które obciążyło winą wszystkich ich potomków, także nas.
Opowiadanie trudne do zrozumienia, ba, skandaliczne – i to zarówno z intelektualnego, jak i z moralnego punktu widzenia: dlaczego nowo narodzone dziecko ma być obciążone winą za to, że tysiące lat wcześniej jego przodkowie przekroczyli zakaz Boga?
A jednak historia ta od wieków irytuje filozofów, teologów, poetów i nieustannie wzywa do interpretacji – być może dlatego, że w tajemniczy sposób wpisana jest w naszą wrażliwość moralną. Można ją więc rozumieć, jak sądzę, jako mityczny wyraz naszego rozumienia „dobra” i „zła”:
Jako historię o definiującej człowieka wolności: bo przecież bez założenia absolutnej, nieskrępowanej wolności człowieka do dobra i do zła pojęcia dobra i zła (w języku naszego opowiadania: „grzechu”) nie mają sensu.
Fragment eseju Cud dobra pochodzi z książki Eseje o Bogu i śmierci, która 20 lutego ukaże się nakładem wydawnictwa Kurhaus Publishing.
Czytaj także:
Sławomir Sierakowski, Wspomnienie o Krzysztofie Michalskim