Jaś Kapela

Czy Leonardo DiCaprio uratuje świat?

Teoretycznie ktoś w PiS-ie powinien rozumieć, że kupując tyle gazu i ropy od Rosji, sponsorujemy jej wydatki na cele zbrojeniowe. Czyli na przykład bombardowanie Aleppo.

Sytuacja nie wygląda różowo. Stężenie dwutlenku węgla w ziemskiej atmosferze niedawno przekroczyło 400 cząsteczek na milion (ppm), co oznacza nieuchronne i katastrofalne zmiany klimatyczne. Do 2100 roku temperatura wzrośnie przynajmniej o dwa stopnie. Żegnaj Szczecinie, Paryżu północy, żegnajcie Żuławy Wiślane, nie będziemy za wami tęsknić. A możliwe, że temperatura wzrośnie nawet o dziewięć stopni, jeśli dalej będziemy wysyłać tyle dwutlenku węgla do atmosfery co teraz. Choć w zeszłym roku prawie dwustu krajom świata udało się zgodzić co do konieczności uruchomienia planu ratunkowego dla klimatu, wygląda na to, że drugi największy truciciel świata, Stany Zjednoczone, przestanie brać w nim udział. Twarzą ochrony środowiska stał się tam właśnie Myron Ebell, zawodowy sceptyk klimatyczny.

W tej sytuacji liderem walki ze zmianami klimatu stają się Chiny, największy truciciel świata. Ale podobno nawet jakoś się starają. Może autorytarnemu reżimowi będzie łatwiej wprowadzić koniecznie zmiany niż rozdyskutowanej demokracji, w której głos naukowca zajmującego się klimatem i sceptyka klimatycznego, opłacanego przez spółki paliwowe, ważą tyle samo? Byłoby pięknie. Tymczasem pozostaje przygotowywać się na zagładę i spodziewać najgorszego.

Czy to oznacza, że nic już nie da się zrobić? Bynajmniej. Można i trzeba robić jak najwięcej, mimo ogarniającego nas zniechęcenia i niesprzyjających trendów. Już dziś powinniśmy zacząć budować mur wokół Szczecina, żeby uciekający uchodźcy nie mogli tu za łatwo przypływać na tratwach z ogarniętych wojną Stanów. Żartuję. To jeszcze nie jest ten moment. Ale ten moment się zbliża, co dobrze pokazuje wyprodukowany przez National Geographic dokument Czy czeka nas koniec? Jego głównym bohaterem jest Leonardo DiCaprio, wybrany w zeszłym roku przez ONZ na posłańca pokoju, który podróżuje po świecie (najczęściej maszynami powodującymi zwiększoną emisję CO2 do atmosfery), aby pokazać nam, jak topnieją lodowce, wycinane są lasy oraz jak przy okazji rosną globalne nierówności.

Ale czy potencjalna porażka powinna nas powstrzymać od słusznego działania? Ja i Leonardo DiCaprio uważamy inaczej.

Niestety film, który miał premierę ponad miesiąc temu, obecnie nie jest już dostępny za darmo na YouTubie. Najwyraźniej producenci uznali, że miesiąc powinien wystarczyć wszystkim mieszkańcom Ziemi, żeby zastanowili się nad swoich zachowaniem i czym prędzej je zmienili. Mnie niestety zajęło więcej niż miesiąc, żeby wziąć się do napisania tego tekstu, więc trochę rozumiem, dlaczego różnym międzynarodowym gremiom jeszcze więcej czasu zajmuje przestawienie się na bardziej progresywną i ekologiczną politykę. Na szczęście ciągle jeszcze istnieje szara strefa internetu, więc wciąż możecie zobaczyć, jak słodki Leonardo kocha przyrodę i nie chce jej pozwolić zginąć. Co nie przeszkadza mu powątpiewać w powodzenie tej misji. Ale czy potencjalna porażka powinna nas powstrzymać od słusznego działania? Ja i Leonardo DiCaprio uważamy inaczej. Warto działać na rzeczy lepszej przyszłości, nawet jeśli spodziewamy się, że będzie gorsza.

Niestety ludzie zmieniają się niechętnie. Górnicy nie chcą przestać być górnikami, choć mogliby z powodzeniem remontować wiatraki. A przynajmniej nasz obecny rząd gorąco wierzy, że górnicy ciągle marzą, żeby eksplorować ciemne korytarze kilkaset metrów pod ziemią, ryzykując śmiercią lub kalectwem, zamiast podziwiać piękne polskie krajobrazy z wysokości wiatrakowych wieży, dlatego praktycznie uniemożliwił dalszy rozwój energetyki wiatrowej .

Teoretycznie ktoś tam w PiS-ie powinien rozumieć, że kupując tyle gazu i ropy od Rosji, sponsorujemy mniej więcej 15% wydatków tego kraju na cele zbrojeniowe. Czyli na przykład bombardowanie Aleppo. Ale może jednak PiS nie jest aż taki antyputinowski, jak by się mogło wydawać, i ma nadzieję, że w wojnie między Rosją a UE znajdziemy się po tej pierwszej stronie, więc warto dorzucać się do rosyjskiego budżetu. Przy okazji rosyjskie bomby mogą uchronić Europę przez islamizacją. Do tego wszystkiego wiatraki psują krajobraz, więc może rzeczywiście lepiej dalej kopać śluński wungiel (choć już teraz taniej go importować, ale dlaczego mielibyśmy nie wspierać koncernów z Australii, czy Kazachstanu?) i dalej próbować stawiać elektrownię atomową. Starania te zostały rozpoczęte, zanim jeszcze miałem nieprzyjemność się urodzić, i jakoś ciągle nie mogą się zakończyć powodzeniem. Ale PiS-owi na pewno się uda. W końcu lepiej zbudować coś dużego, sprowadzanego z zagranicy, zamiast wspierać rozproszone i odnawialne źródła energii oraz lokalnych przedsiębiorców.

Trochę trudno się połapać w tej logice, ale z pewnością pomaga ją zrozumieć uzależnienie rządu od wielkich spółek energetycznych i wydobywających paliwa kopalne oraz uzależnienie przyjaciół rządu od zasiadania w radach nadzorczych tych spółek. Nic więc dziwnego, że rząd i jego przyjaciele aktywnie walczą z energetyką odnawialną. Co nie zmienia faktu, że polska energetyka niewątpliwie wymaga transformacji w ciągu najbliższych 15 lat. Blisko 45% urządzeń wytwarzających energię elektryczną ma ponad 30 lat, podobnie wiele sieci przesyłowych będzie wkrótce wymagać wymiany. Pytanie, czy będziemy dalej budować elektrownie węglowe, czy może postawimy na bardziej rozproszone i odnawialne źródła energii, pozostaje otwarte. Polska Izba Gospodarcza Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej uważa, że do 2050 roku jesteśmy w stanie uzyskać bezpieczeństwo energetyczne, w dużej mierze dzięki wiatrakom, biogazowniom i fotowoltaice, a także dzięki ograniczeniu strat na przesyle energii oraz transformacji budownictwa. Tomasz Podgajniak, jej prezes, twierdzi wręcz, że możliwe jest całkowite przestawienie Polski na OZE.

Z kolej Stowarzyszenie Małej Energetyki Wiatrowej zauważa, że w tępione przez rząd wiatraki zainwestowało też wielu małych i średnich polskich przedsiębiorców. Zmiany wprowadzone przez PiS mogą doprowadzić do masowych bankructw, a z pewnością zniechęcić do inwestycji. To nie pierwszy raz, gdy PiS walcząc z wielkim, zagranicznym kapitałem, trafia rykoszetem w lokalnych przedsiębiorców. Ale tak to już jest, gdy się strzela na oślep.

Odnawialne źródła energii to rzecz, która może łączyć najtwardszych libertarian z największymi lewakami.

Jednocześnie sytuacja nie jest beznadziejna. Choć PiS walczy z wiatrakami, to jednocześnie stawia na energię słoneczną. Też wolę słońce od wiatru i staram się nie zwracać uwagi na prognozy pogody, choć potem czasem żałuję. Ale może dość tych złośliwości, bo mimo wszystko Ministerstwo Energii chce do 2020 roku zwielokrotnić moc elektrowni słonecznych w Polsce. Do tego mamy największą w historię pulę środków unijnych do wykorzystania na wsparcie odnawialnych źródeł energii. Funduszy jest tak dużo, że większość samorządów nie radzi sobie z ich wydawaniem, a jednak coraz więcej Polaków inwestuje w panele słoneczne, bo ich ceny maleją, a sprawność wzrasta.

Akurat odnawialne źródła energii to rzecz, która może łączyć najtwardszych libertarian z największymi lewakami. W końcu kto nie wolałby mieć energii ze słońca zamiast płacić rachunki za prąd? Chyba nie znam nikogo takiego. No, może rząd by wolał, żebyśmy płacili większe rachunki, bo przecież nie może podnieść podatków, a wyższe rachunki to większe zyski z VAT-u. Ale w końcu nie lubimy rządu i życzymy mu jak najgorzej, więc polecam stawiać sobie panele słoneczne, póki jeszcze trzeba te pieniądz unijne wydawać. A nuż akurat waszej gminie udało się pozyskać środki i będzie dofinansowywać budowę kolektorów słonecznych, nawet bez pomocy Leonarda DiCaprio. Na pewno warto sprawdzić.

 

 

**Dziennik Opinii nr 350/2016 (1550)

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij