Od niedzielnej demonstracji, w której wzięło udział kilkaset tysięcy ludzi, centrum Kijowa zmieniło się nie do poznania.
Największy protest od czasów pomarańczowej rewolucji rozpoczął się 1 grudnia pod pomnikiem Tarasa Szewczenki i dotarł do placu Niepodległości. Mimo swojej liczebności to nie sam pochód był najważniejszy, a wydarzenia, które działy się dookoła.
Zanim pierwsi demonstranci dotarli do placu Niepodległości, zdążyła się z niego ewakuować milicja. Bez walki udało się więc odzyskać miejsce symboliczne dla tych protestów, z którego dzień wcześniej brutalnie rozgoniono demonstrantów. Inną kwestią symboliczną było „zdobycie” powstającej tam choinki, bowiem to ona była oficjalnym powodem, dla którego specjalne oddziały milicji Berkut rozpędziły pokojowy Euromajdan. Demonstranci wdrapali się na szczyt i wywiesili na niej swoje flagi. Z każdym dniem choinka obrasta kolejnym banerami, zyskując zupełnie inną formę.
Po odzyskaniu placu Niepodległości protestujący ruszyli po kolejne zdobycze. Pierwszą z nich był miejski ratusz. W jego środku urządzili „Trybunał Rewolucyjny”. Pojawiły się kuchnia, dużo miejsca do spania, sala obrad, centrum prasowe i porady prawne. Podobnie wygląda to w Budynku Związków Zawodowych – tam przewidziano też przestrzeń na konferencje prasowe. 2 grudnia z kolei demonstranci wtargnęli do znajdującego się obok placu Niepodległości Pałacu Październikowego, w którym powstał między innymi punkt medyczny.
Sam Majdan znacznie różni się teraz od rozgonionego w sobotę nad ranem Euromajdanu. Stał się namiotowym miasteczkiem, w którym – podobnie jak w zajętych budynkach – powstaje nowa tkanka społeczna.
Jest gdzie spać, co jeść, a nawet w co się ubrać – są tam przynajmniej dwa miejsca, skąd można wziąć sobie ubranie.
Jest także scena, pod którą niezależnie od pory dnia stoi większa lub mniejsza grupa ludzi.
Wyciągnięto także wnioski z rozbicia Euromajdanu i zabezpieczono teren, na którym mieszkają protestujący. Wszystkie ulice prowadzące na plac Niepodległości zostały zabarykadowane i mają wyznaczone warty. Jest także ochrona. Wszystko na wypadek kolejnej milicyjnej akcji.
Dlatego fiasko głosowania nad dymisją rządu Mykoły Azarowa nie oznacza, że sprawa jest przesądzona. Nikt bowiem nie wie, czy uda się przywrócić kontrolę nad Kijowem i innymi regionami Ukrainy, bez spełnienia głównego postulatu protestujących – odejścia obecnej władzy.