W Sądzie Najwyższym USA zasiadła pierwsza czarna kobieta, Ketanji Brown Jackson. Wciąż jednak urzęduje tam także sędzia Clarence Thomas, drugi w dziejach Afroamerykanin w tym sądzie, konserwatysta znany z molestowania seksualnego i związków z Trumpem.
Amerykanie mają nową sędzię Sądu Najwyższego. Ketanji Brown Jackson to pierwsza Afroamerykanka w tej dziewięcioosobowej, niezwykle ważnej instytucji, która odgrywa zasadniczą rolę w kształtowaniu amerykańskiej rzeczywistości, a zdominowana jest przez konserwatywnych mężczyzn.
Proces zatwierdzający kandydaturę Jackson odbył się w tym samym czasie, gdy demokraci głośno dyskutują o postępowaniu innego sędziego, również Afroamerykanina – Clarence’a Thomasa. A wszystko to za sprawą żony Thomasa, konserwatywnej aktywistki Ginni Thomas, która – jak się okazuje – pomagała koordynować szturm na Kapitol 6 stycznia 2021 roku, kiedy to skrajna prawica próbowała blokować zatwierdzenie wyniku wyborów prezydenckich i utrzymać przy władzy Donalda Trumpa.
czytaj także
Znaczenie zaprzysiężenia Ketanji Brown Jackson dla niebiałych kobiet w USA jest na razie przyćmione kilkoma innymi kwestiami – wojną w Ukrainie, która dominuje dziś w mediach, a także faktem, że w tym wypadku wymieniamy jednego progresywnego sędziego (83-letniego Stephena Breyera) na młodszą progresywną sędzię, nie zmieniając jednocześnie fatalnego układu sił w samym sądzie: trzech sędziów liberalnych, pięciu konserwatywnych.
Sama Brown Jackson bardzo dobrze wypadła przed Senatem, w którym tradycyjnie odbywają się „przesłuchania” przyszłych sędziów, mimo wielu prowokacji prawicowych kongresmenów, którzy sprawdzali jej opinię na wszelakie tematy, począwszy od stosunku do konstytucji, poprzez definicję kobiecości, na stosunku do pedofilii skończywszy. Jackson nie tylko nie dała się zapędzić w kozi róg, ale skutecznie wyszła z defensywy i autentycznie drżącym od wzruszenia głosem opowiedziała o swoim doświadczeniu i aspiracjach.
Z kolei Thomas jest najdłużej piastującym urząd członkiem Sądu Najwyższego; został nominowany przez prezydenta George’a Busha (seniora) i zaprzysiężony już w 1991 roku. Samo zaprzysiężenie i towarzyszące mu oskarżenie o molestowanie seksualne prawniczki Anity Hill zasługuje na przypomnienie i zaraz je przypomnimy. Na razie ograniczmy się do stwierdzenia, że był to skandal nie mniejszy i nie mniej przeżywany przez amerykańskie społeczeństwo niż odbywający się w podobnych okolicznościach proces zatwierdzania sędziego Bretta Kavanaugha w 2018 roku.
Urodzony w Georgii w czasach silnej segregacji rasowej, Thomas przez całe życie był wpatrzony w figurę dziadka, biznesmena i organizatora lokalnej społeczności. Z tego okresu – według książki The Enigma of Clarence Thomas dziennikarza Coreya Robina z 2019 roku – pozostała mu wiara, że Afroamerykanie funkcjonują lepiej bez białych. Jak setki jego rówieśników, w okresie studiów Thomas znalazł się pod wpływem ruchu Czarnych Panter i Malcolma X, walczył o prawa czarnych studentów na Yale, gdzie studiował, i podobno bardzo krytycznie wypowiadał się o mieszanych (rasowo) parach.
Idąc za myślą Robina, wczesne lata 70. przynoszą klęskę marzeniu Afroamerykanów o równości, nie rozwiązując problemu amerykańskiego rasizmu. Stąd głęboki pesymizm Thomasa i gorzki żal do liberałów pokroju Billa i Hilary Clintonów, którzy również są rasistami, chociaż nie wyrażają tego wprost. To jeszcze gorszy typ rasizmu; biali liberałowie będą ci wiecznie przypominać, że dostałeś się do Yale tylko dlatego, że dali ci punkty za bycie czarnym, bo do tego się sprowadza, według prawicy – a także Ginni i Thomasa Clarence’ów – akcja afirmatywna.
San Francisco. Dzielnice czarnych odcięto od miasta jak gangrenę
czytaj także
À propos mieszania par, w 1987 roku uprzednio rozwiedziony Thomas poślubił białą konserwatywną aktywistkę z Nebraski – Virginię Lamp. O rodzinie Lamp krążą w Nebrasce legendy; matka Ginni była republikańską aktywistką, która startowała do Kongresu w latach 70. i wpoiła córce „konserwatywny feminizm”. Ginni była uprzednio związana z wieloma waszyngtońskimi think tankami, takimi jak Heritage Foundation, które sugerowały jej prawicowe zaangażowanie, ale przecież Waszyngton jest pełen tzw. power couples – par, w których obie osoby są aktywne w sferze publicznej.
Rok, w którym Thomas zaczął urzędowanie w Sądzie Najwyższym, odegrał ogromną rolę w życiu Thomasów. Również z tego powodu, że podczas przesłuchań w senacie przed zaprzysiężeniem prawniczka Anita Hill oskarżyła Thomasa o to, że przez całe lata molestował ją seksualnie. Hill przedstawiła fascynujący obraz aroganckiego, zbyt pewnego siebie mężczyzny, który nie potrafi przyjąć „nie” od kobiety, a jego komentarze w pracy mają charakter praktycznie pornograficzny, mimo protestów ze strony podwładnej, w tym wypadku Hill.
Hill nie pozostawiła wątpliwości, że jej własna kariera mogła potoczyć się inaczej, gdyby nie fakt, że sytuacja zmusiła ją do zmiany pracy. Mimo wagi jej zarzutów Thomas został zatwierdzony i zasiadł w Sądzie Najwyższym (notabene całym procesem w Senacie kierował wtedy nie kto inny, tylko Joe Biden), a małżeństwo Thomasów nie tylko przetrwało tę ciężką próbę, ale się wręcz umocniło, jak oboje wielokrotne stwierdzili. Thomas nigdy nie wybaczył Ameryce wstydu tego przesłuchania i wielokrotnie podkreślał, że po takim doświadczeniu nie ma nic do stracenia jako sędzia (a więc – będzie do bólu obiektywny).
Rola Thomasa w Sądzie Najwyższym zmieniła się znacząco w lutym 2016 roku, czyli na samym początku kampanii wyborczej Donalda Trumpa, gdy zmarł konserwatywny sędzia Antonin Scalia. Nie tylko otwarło to miejsce dla kolejnego, młodszego konserwatysty mianowanego później przez Trumpa (Senat zablokował urzędującemu jeszcze wtedy prezydentowi Obamie możliwość mianowania sędziego w ostatnim roku kadencji – co samo w sobie stanowiło skandal), ale sprawiło, że Thomas zajął miejsce Scalii i w oczach konserwatystów został najważniejszym strażnikiem nietykalności amerykańskiej konstytucji. Od tamtej pory sąd doczekał się nie jednego, a trojga nowych konserwatywnych sędziów, a to oznacza, że Thomas staje się nobliwym przywódcą silnej większości.
czytaj także
Lata prezydentury Trumpa to czas zwiększonej aktywności Ginni Thomas w prawicowych kręgach, która początkowo, w republikańskich prawyborach z 2016 roku, poparła konserwatywnego senatora z Teksasu Teda Cruza. Twierdziła wtedy, że Trump nie nadaje się na prezydenta. Mimo to z czasem najwyraźniej nabrała do niego sympatii, bo kiedy w styczniu 2019 roku jej mąż otrzymał zaproszenie do Białego Domu, nieoczekiwanie zjawiła się razem z nim. W tym samym miesiącu w Białym Domu odbyło się zainicjowane przez Ginni spotkanie Trumpa z grupą jej przyjaciół, których przestraszyli się nawet Trump i jego ekipa (obecne tam osoby mówiły, że było to najbardziej „szalone” spotkanie w ich życiu).
W listopadzie 2020 roku Ginni, podobnie jak Trump, nie uwierzyła, że Joe Biden wygrał wybory. Uważała, że musiały być sfałszowane, i szybko zapaliła się do teorii, że wiceprezydent Mike Pence może po prostu nie przyjąć głosów elektorów 6 stycznia 2021, gdy zatwierdzano wybory w Kongresie.
Tego dnia Ginni nie tylko zagrzewała ciżbę na Facebooku, ale sama ruszyła na barykady – czyli na Kapitol. Daleko nie zaszła; podobno się zreflektowała, że może dojść do aktów przemocy. Również podobno odegrała istotną rolę, godząc między sobą poszczególne konserwatywne frakcje i koordynując coś, co najwyraźniej postrzegała jako następną amerykańską rewolucję. Jedną z osób, z którymi Ginni pozostawała wtedy w kontakcie, był szef sztabu Trumpa Mark Meadows. Ginni pisała do niego: „Większość wie, że Biden i lewica próbują dokonać największego Rabunku w naszej Historii” oraz że armia Trumpa potrzebuje czasu, żeby się zebrać.
czytaj także
Jeśli ktoś ma wątpliwości co do tego, czy ideologia Ginni ma jakiś związek z pracą jej męża, należy przypomnieć, że w Stanach Sąd Najwyższy miewa decydujący głos w wyborach prezydenckich. Tak było choćby w roku 2000, gdy stosunkiem głosów 7 do 2 nakazał wstrzymanie ponownego przeliczania głosów na Florydzie i tym samym przyznał wyborcze zwycięstwo George’owi W. Bushowi nad demokratą Alem Gore.
W marcu Sąd Najwyższy wydał decyzję o ujawnieniu korespondencji i dokumentów Białego Domu dotyczących wydarzeń z 6 stycznia 2021 roku. Sędziowie głosowali 8:1 za upublicznieniem dokumentów; jedyny głos sprzeciwu należał do Clarence’a Thomasa.