Świat

Singer: Dlaczego władza sądów nie powinna obejmować aborcji

Prawo do aborcji, prawo do posiadania broni albo finansowanie kampanii wyborczych – dlaczego w tak ogromnie trudnych sporach decyzja należy do sędziów z partyjnej nominacji?

Każdej kobiecie prawo powinno umożliwiać bezpieczne przerwanie ciąży, której nie chce ona kontynuować, przynajmniej do tego etapu, kiedy płód prawdopodobnie jest wystarczająco rozwinięty, by odczuwać ból. Takie przekonanie na temat aborcji żywię od lat 60., kiedy zacząłem rozważać kwestię aborcji jako student studiów licencjackich. Żadna późniejsza lektura, przeczytany tekst czy debata, w jakiej wziąłem udział, nie dały mi powodu, żeby zmienić zdanie.

Trudno mi się jednak nie zgodzić z najważniejszą linią argumentacji większości sędziów amerykańskiego Sądu Najwyższego w sprawie Dobbs vs Jackson Women’s Health Organization z 24 czerwca, która podparła uchylenie epokowego wyroku Roe vs Wade, od 1973 roku gwarantującego Amerykankom prawo do aborcji. Argumentacja ta zaczyna się od stwierdzenia niepodważalnego faktu, że Konstytucja Stanów Zjednoczonych nigdzie nie mówi o aborcji, a także od może podważalnego, jednak wciąż rozsądnego stwierdzenia, że prawo do aborcji nie zostało implicite objęte żadnym postanowieniem konstytucji, nawet zawartą w 14. poprawce klauzulą o poszanowaniu sprawiedliwego toku procesów prawnych wobec obywateli (tzw. due process).

USA: 50 lat odbierania prawa do aborcji

Argumentacja stojąca w latach 70. za decyzją Sądu w sprawie Roe vs Wade, by odebrać legislatywom stanowym władzę zakazywania aborcji, była zbudowana na grząskim gruncie. Rację miał sędzia Byron White, pisząc wówczas w swoim sprzeciwie, że orzeczenie było „pokazem nieograniczonej sędziowskiej władzy”.

W tamtym przypadku Sąd Najwyższy skorzystał ze swojej władzy, by dać Amerykankom prawo, które im się słusznie należy. Decyzja Roe vs Wade oszczędziła milionom kobiet niedoli związanej z doniesieniem i urodzeniem dziecka, którego nie chciały nosić ani rodzić. Znacząco zmniejszyła liczbę zgonów i urazów, do których dochodziło, ponieważ nie istniały leki przerywające ciążę niezawodnie i bezpiecznie. Kobiety niemogące uzyskać bezpiecznego, legalnego zabiegu aborcji od wyszkolonych medyków często w desperacji wykonywały go same albo szły do szemranych praktyków, co zbyt często kończyło się poważnymi, czasem śmiertelnymi konsekwencjami.

Otwarte pozostaje jednak szersze pytanie: czy chcemy, żeby tego typu decyzje leżały w gestii sądów bądź parlamentów? W tym punkcie zgadzam się z sędzią Samuelem Alito, który – pisząc w tym roku uzasadnienie swojej decyzji w sprawie Dobbs vs Jackson Women’s Health Organization – zacytował (z aprobatą) słowa sędziego Antonina Scalii: „Dopuszczenie aborcji bądź jej ograniczenie powinny być omawiane jak większość istotnych problemów naszej demokracji: przez obywateli, najpierw próbujących się nawzajem przekonać, a potem głosujących”.

Ciocia Janka z Chicago, czyli aborcja w rękach kobiet

Oczywiście, trudno nie dostrzec ironii w tym, że większość sędziów Sądu Najwyższego formułuje taką opinię nazajutrz po uchyleniu demokratycznie ustanowionego w Nowym Jorku prawa ograniczającego posiadanie broni palnej (23 czerwca 2022 roku). Sąd odparłby na to bez wątpienia, że akurat Konstytucja USA mówi wprost o „prawie ludzi do posiadania i noszenia broni”. Cytowaną często frazę w tym samym zdaniu poprzedza jednak uzasadnienie, że „dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego państwa”. Rzekome prawo osób prywatnych do noszenia broni palnej nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem narodowym Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z komentarzem sędziego Scalii dotyczącym aborcji regulację posiadania broni palnej również należałoby zostawić procesom demokratycznym.

Z twierdzenia, że sądy nie powinny sprawować władzy konstytucyjnie im nieprzypisanej, można wyciągnąć jeszcze dalej idące wnioski. Władza unieważniania praw przez Sąd Najwyższy także nie jest zapisana w Konstytucji USA. Dopiero w 1803 roku, piętnaście lat po ratyfikacji ustawy zasadniczej, prezes Sądu Najwyższego John Marshall jednostronnie orzekł w sprawie Marbury vs Madison, że Sąd może określać konstytucyjność ustaw oraz działań podejmowanych przez egzekutywę.

Jeśli „pokaz czystej władzy sędziowskiej” mamy uznać za grzech, przyznanie Sądowi Najwyższemu przez sędziego Marshalla możliwości unieważniania praw byłoby grzechem pierworodnym. Decyzja Marbury vs Madison zupełnie zmieniła charakter Karty praw Stanów Zjednoczonych (czyli pierwszych dziesięciu poprawek do Konstytucji – red.). Aspiracyjna deklaracja pryncypiów stała się dokumentem prawnym – do czego się nie nadawała choćby za sprawą ogólnikowości języka, jakim ją napisano.

Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych bez wątpienia wydał w swojej historii niemało pozytywnych i postępowych decyzji. Być może najprzedniejszą wśród nich pozostaje Brown vs Board of Education (1954), w której sędziowie jednogłośnie orzekli, że segregacja rasowa w szkołach publicznych stanowi pogwałcenie klauzuli 14. poprawki do Konstytucji, która mówi o równej ochronie prawnej obywateli. Niektóre decyzje sądu były jednak katastrofalne, na przykład osławione orzeczenie w sprawie Dreda Scotta (z 1857 roku), zgodnie z którym żaden człowiek afrykańskiego pochodzenia nie mógł zostać obywatelem amerykańskim, a niewolnicy mieszkający na terytorium, gdzie niewolnictwo zostało zniesione, po powrocie do stanu niewolniczego wracali do niewoli.

Nierozwiązywalny problem Ameryki

W ostatnim zaś czasie Sąd Najwyższy decyzją Citizens United vs Federal Election Commission (2010) unieważnił prawa ograniczające przekazywanie darowizn na cele polityczne. Ten wyrok otworzył tamę, a pieniądze od wielkich korporacji i organizacji lobbystycznych popłynęły bez żadnych już ograniczeń na kampanie sprzyjających im polityków i partii. Z kolei niedawna decyzja o broni palnej prawdopodobnie będzie kosztować życie wielu kolejnych, niewinnych ofiar.

Decyzji Sądu Najwyższego nie da się łatwo odwrócić, nawet jeśli okazuje się, że mają one głównie negatywne konsekwencje. Możliwość unieważniania decyzji legislatyw w kwestiach kontrowersyjnych, takich jak aborcja czy broń palna, prowadzi do upolitycznienia sądów. Sprawia też, że prezydenci USA wolą mianować na sędziów niekoniecznie najwybitniejszych prawników, ale takich, którzy w tych sporach wesprą konkretne stanowiska konkretnej partii.

Prawa kobiet w USA: znikąd nadziei?

Z orzeczeń Sądu Najwyższego USA w sprawach o aborcji, pieniądzach na kampanie i prawie do noszenia broni płynie taka nauka: niewybranym przez obywateli nominatom nie wolno przyznawać władzy większej niż pilnowanie przestrzegania podstawowych zasad procesu demokratycznego. Demokratyczne parlamenty na całym świecie ustanawiały już prawa o aborcji równie, a czasem i bardziej liberalne niż to, które obowiązywało w USA przed zniesieniem Roe vs Wade. Nie powinno nikogo zaskakiwać, że te same demokracje mają również znacznie lepsze przepisy dotyczące finansowania kampanii wyborczych i broni palnej niż Stany Zjednoczone.

**
Peter Singer jest profesorem bioetyki na uniwersytecie Princeton, profesorem Uniwersytetu w Melbourne i założycielem organizacji non profit The Life You Can Save. Jest autorem książek Animal Liberation (Wyzwolenie zwierząt, przeł. Anna Alichniewicz, Anna Szczęsna, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2004), Practical Ethics (Etyka praktyczna, przeł. Agata Sagan, Książka i Wiedza, Warszawa 2003), The Life You Can Save (Życie, które możesz ocalić, przeł. Elżbieta de Lazari, Czarna Owca, Warszawa 2011) oraz The Most Good You Can Do.

Copyright: Project Syndicate, 2022. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij