Unia Europejska

W państwie mafijnym chwieje się rząd. Zwyciężyć może fan Orbána i Putina

O przetrwaniu obecnego rządu w Słowacji zadecydują faszyści, mafiozi oraz polityczni karierowicze. A jak upadnie, będzie jeszcze gorzej.

O tym, że rząd premiera Eduarda Hegera wisi na włosku, wiadomo już od września. Dotąd udawało się mu jednak z mniejszym lub większym powodzeniem przepychać kolejne ustawy.

Tak było – do tego tygodnia. Opozycyjna partia SaS złożyła wniosek o wotum nieufności dla rządu. „To jest rząd Eduarda Hegera tylko na papierze. W rzeczywistości jest to rząd Igora Matoviča i Borisa Kollára” – mówił w parlamencie Richard Sulík, przewodniczący SaS.

Zatrzymajmy się przy zarzucie Sulíka i rozpakujmy osoby tego dramatu.

Igor Matovič jest przewodniczącym najliczniejszej koalicyjnej partii OĽaNO, obecnie pełni funkcję ministra finansów, po tym jak po aferze z samowolnym zakupem rosyjskiej szczepionki Sputnik został zmuszony przez koalicjantów do odejścia z funkcji premiera. Wiele osób twierdzi, że obecny premier Eduard Heger jest tylko marionetką w pełni podporządkowaną Matovičowi, stąd też chaotyczne rządzenie (typowe dla Matoviča) i milczenie premiera nawet w najistotniejszych kwestiach.

A teraz Boris Kollár – to biznesmen, przewodniczący koalicyjnej partii Sme Rodina i marszałek parlamentu – dokładnie w tej kolejności. Znany jest z tego, że co chwila szantażuje koalicję swoim odejściem, gdy coś nie idzie po jego myśli. Zwykle stawia na swoim. W ostatnim czasie przeforsował ustawę o obniżeniu VAT-u na wyciągi, bo sam jest właścicielem kilku ośrodków narciarskich.

Wreszcie Richard Sulík, to przewodniczący partii SaS, która ostatnio opuściła koalicję rządzącą. Powodem odejścia był Igor Matovič i jego sposób rządzenia państwem. Według Sulíka Matovič traktuje Słowację jako swoją prywatną firmę, a dobro obywateli jest dla niego na ostatnim miejscu.

Słowacki rząd upada. W kolejce prokremlowscy mafiosi

Wotum nieufności

Faktem i dramatem zarazem jest to, że o losie rządu Eduarda Hegera, którego koalicja liczy zaledwie 70 mandatów, zadecydują teraz faszyści, mafiozi oraz właśnie osoby, które startowały z list Matoviča i Kollára, ale obecnie odeszły z ich ugrupowań. Głosowanie nad wotum nieufności odbędzie się we wtorek i to wtedy okaże się, czy obecny rząd będzie miał jeszcze szansę poprawić notowania, czy też dojdzie do przedterminowych wyborów parlamentarnych.

W tych największe szanse według sondaży będą miały Hlas i Smer – partie, które maczały palce w największych aferach korupcyjnych ostatnich czasów.

Co gorsza, wszystko to dzieje się w czasie wielkiego kryzysu zaufania do instytucji publicznych w Słowacji. W minionym tygodniu prokurator generalny umorzył oskarżenia wobec byłego trzykrotnego premiera Roberta Ficy i byłego ministra spraw wewnętrznych Roberta Kaliňáka (obaj ze Smeru), którzy byli oskarżeni m.in. o stworzenie i prowadzenie zorganizowanej grupy przestępczej.

Korupcyjna ośmiornica na Słowacji: czym się różni premier od pospolitego gangstera?

Umorzenie

Gdy prokurator generalny Maroš Žilinka ogłosił umorzenie postępowań wobec Ficy, Kaliňáka, a także byłego komendanta głównego policji Tibora Gašpara i biznesmena-oligarchy Norberta Bödöra, jego zastępca Jozef Kandera prowadził konferencję prasową, na której obwiniał śledczych. Dowodził, że zarzuty postawione umoczonym w korupcję i skandale politykom Smeru były niejasne i nieuzasadnione, i dlatego musiał je wycofać.

Kandera dodał, że śledztwo prokuratury nie dowiodło, że Kaliňák i Fico tworzyli zorganizowaną grupę przestępczą. Dlaczego? Bo śledczy nie potrafili opisać struktury i zasad funkcjonowania tej grupy.

Zupełnie co innego w sądzie zeznawały jednak osoby, które przyznały się już do członkostwa w tej grupie. W ich zeznaniach mowa jest o systemie, w którym ludzie ze służb państwowych pomagali sobie nawzajem lub zarabiali na szantażu, a niektórzy otrzymywali od oligarchów „wyrównanie” pensji urzędniczych.

„Nie stworzyłem tego systemu, ja w nim byłem i jeśli chciałem zrobić karierę, musiałem w nim pozostać” – powiedział niedawno w słowackiej telewizji państwowej były szef administracji finansowej František Imrecze, który przyznał się do brania łapówek.

Drugi świadek to były szef urzędu kontroli skarbowej Ludovít Makó, który zaraz po aresztowaniu szczegółowo opisał funkcjonowanie grupy i nakreślił jej hierarchię. Według niego na czele stał oligarcha Norbert Bödör, który władzę miał otrzymać z samej góry – od Ficy i Kaliňáka.

Sądy w Słowacji wielokrotnie potwierdzały, że oskarżenia te są składane zgodne z prawem, a zarzut o założenie i prowadzenie zorganizowanej grupy przestępczej dobrze ugruntowany. Potwierdził to nawet Sąd Najwyższy, orzekając w sprawie zatrzymania Roberta Kaliňáka.

Żaden z powyższych faktów nie przekonał Prokuratury Generalnej. Żaden.

Słowacja po morderstwie w klubie LGBT: Arcybiskup zastanawia się, czy ofiary same się o to nie prosiły

Paragraf 363

Wycofanie zarzutów dla Ficy i Kaliňáka odbyło się zgodnie z prawem, w słowackim Kodeksie postępowania karnego istnieje bowiem paragraf 363, którego ustęp 1. brzmi następująco:

„Prokurator Generalny uchyli prawomocne postanowienie prokuratora lub policjanta, jeżeli postanowienie to lub poprzedzające je postępowanie naruszało prawo. Naruszenie prawa oznacza istotny błąd, który mógł mieć wpływ na rozstrzygnięcie w sprawie”.

Zastępca Prokuratora Generalnego Kandera sprawę skwitował słowami: „Na chwilę obecną tak właśnie wyglądają nasze kompetencje, naszym obowiązkiem jest przyglądanie się takim sprawom i działanie”.

Maroš Žilinka został wybrany na prokuratora generalnego w grudniu 2020 roku jako kandydat nominowany przez partię Sme Rodina. Wówczas za jego kandydaturą opowiedziało się 132 posłów, w tym większość koalicji rządzącej, ale również opozycyjny Robert Fico i cały klub parlamentarny Smeru.

Igor Matovič, pełniący wtedy urząd premiera, mówił, że ma nadzieję, że nowy Prokurator Generalny będzie stawiał czoła wszelkim naciskom z którejkolwiek ze stron. Žilinka jeszcze przed głosowaniem zapowiadał, że żaden z polityków się z nim nie dogada i biada temu, kto będzie próbował.

I przez chwilę nawet tak to wyglądało.

Potem Žilinka rozsiadł się na swoim stołku i zaczął działać. Tylko w 2021 roku w ciągu jednego tygodnia Maroš Žilinka, korzystając z paragrafu 363, wycofał zarzuty wobec biznesmenów Jaroslava Haščáka i Zoroslava Kollára, a jego zastępca Jozef Kadera uczynił to samo w przypadku byłego szefa Słowackiej Służby Informacyjnej Vladimíra Pčolinskiego. W jego przypadku oznaczało to również natychmiastowe zwolnienie z aresztu, w którym przebywał od sześciu miesięcy.

W 2022 roku uchylono oskarżenie o wręczenie łapówek o minimalnej wartości 175 tysięcy euro wobec biznesmena Štefana Žigo, który jest krewnym byłego ministra gospodarki z ramienia Smeru Petera Žigi. W czerwcu Jozef Kandera umorzył zarzut łapówkarstwa wobec byłego ministra finansów z czasów rządów Smeru i prezesa Narodowego Banku Słowacji Petera Kažimíra.

Ponadto, pod koniec 2021 roku w sieci pojawiły się nagrania z domku, w którym spotykał się Fico, Kaliňák, ich adwokat Marek Para, syn Norberta Bödöra – Miroslav, i syn Tibora Gašpara – Pavol. Czyli osoby bezpośrednio lub pośrednio (przez pokrewieństwo) zamieszane w sprawy korupcyjne. Na nagraniach Fico przyznaje, że jest w kontakcie z Prokuratorem Generalnym: „Žilinka zostawił wiadomość, że nie musimy się bać przyjęcia tych zmian dotyczących [paragrafu] 363 oraz podziału Prokuratury Generalnej i Prokuratury Specjalnej, bo nie będą mieli na to czasu” – mówi na taśmach Fico.

Karykatura Roberta Ficy. Fot. Milan Cupka, Wikimedia Commons

Nie zmienia się prawa, które chroni mafię

Niesława paragrafu 363 kładzie się cieniem na słowackim wymiarze sprawiedliwości. Nie tylko prezydentkę Čaputovą martwi kwestia tego artykułu, uwagę na niego zwraca wiele organizacji pozarządowych.

Niektóre z nich zaczęły nawet zbierać podpisy pod petycją wzywającą rząd i posłów koalicji do zmiany uprawnień prokuratora generalnego. „Paragraf 363 nie może być wykorzystywany do umożliwienia przestępcom uniknięcia sprawiedliwości” – argumentują organizacje pozarządowe. Wszyscy wzywający do zmian zwracają uwagę na fakt, że zadaniem prokuratora generalnego nie jest ocenianie dowodów, bo to leży w kompetencji sądów.

Paragraf 363 jest tematem, który pojawia się w słowackim parlamencie od dłuższego czasu, jednak niewiele wskazuje na to, że coś się w tej kwestii zmieni. Problemem jest nie tylko to, że koalicja rządząca nie ma obecnie większości głosów w parlamencie. Większym problemem zdaje się fakt, że przeciwko zmianom są nie tylko opozycyjne partie Smer-SD, Hlas-SD i partie ekstremistyczne, ale także koalicyjna partia Sme rodina. Boris Kollár, jej przewodniczący, już niejednokrotnie się wygrażał, że jego partia wyjdzie z koalicji, jeśli zostaną wprowadzone zmiany tego paragrafu.

Wszystkie te partie łączy jeden fakt: ich ludzie sami byli lub są ścigani/podejrzani w różnych aferach.

Ostatnia próba wprowadzenia zmiany paragrafu 363 pojawiła się w parlamencie we wrześniu tego roku. Poprawka złożona wówczas przez OĽaNO (najliczniejsza partia koalicji rządzącej) została odrzucona jednym głosem. Poprawki nie poparł m.in. poseł klubu OĽaNO Igor Hus, wobec którego… toczy się sprawa karna.

Prokuratura Generalna broni się, mówiąc, że nie nadużywa paragrafu 363. Na poparcie swoich słów przytacza statystyki, które potwierdzają, że obecnie stosuje się go rzadziej niż w minionych latach. Tyle że jak dziennikarze i posłowie zwracają się z prośbą o udostępnienie informacji, w jakich sprawach i wobec jakich osób był stosowany ten paragraf, to urząd już milczy.

Ponadto jest też pewna różnica – poprzedni prokuratorzy używali paragrafu 363 m.in. do uchylenia oskarżeń wobec aktywistów Greenpeace czy publicysty Michala Havrana za artykuł o konspiratorze-księdzu Kuffie. Natomiast obecny prokurator generalny stosuje ten przepis w wielkich, medialnych sprawach politycznych i korupcyjnych, co więcej, na krótko przed skierowaniem sprawy do sądu. Wszystkie osoby ostatnio uratowane dzięki paragrafowi 363 są ściśle powiązane z politykami, którzy mają władzę, znajomości i pieniądze.

Bratysława: Ultraprawicowy terrorysta zamordował dwie osoby przed klubem LGBT+

Ta sama sprawa, dwie różne miary

Podczas gdy w Bratysławie Fico, Kaliňák, Bödör i Gašpar zostali oczyszczeni z zarzutu wyjawienia tajemnicy skarbowej, w tym samym czasie, w tej samej sprawie, ale na drugim końcu Słowacji, dalej toczy się postępowanie wobec dwóch innych osób.

Chodzi o Tomáša Rajeckiego, który wraz z anonimowym informatykiem ma postawione zarzuty w tej samej sprawie. Są oni oskarżeni za ujawnienie tajemnicy skarbowej, ponieważ w 2017 roku rozesłali dokumentację księgową firmy byłego prezydenta Andreja Kiski (KTAG) do mediów i władz z anonimowego e-maila i pod pseudonimem Yegor223.

Rajecký przyznał się i zeznał, że dokumenty te przyniósł mu Norbert Bödör, który miał mu obiecywać, że policja już więcej nie będzie zajmować się jego firmą. Prośbę o przesłanie ich do mediów miał rzekomo wystosować sam Kaliňák – obaj jednak zaprzeczyli tej wersji.

Co ciekawe, Rajecký w połowie września tego roku miał zawrzeć z prokuratorem ugodę, jednak na niespełna 24 godziny przed planowanym porozumieniem prokuratura w Preszowie, która podlega bratysławskiej Prokuraturze Generalnej, zamiast o umorzeniu postępowania zdecydowała o zaostrzeniu wymiaru kary. Oskarżony Rajecký uważa, że decyzja o nagłej zmianie pochodziła od przełożonych z Bratysławy.

„Odbieram to jako próbę zastraszania czy zemsty za mówienie prawdy. Zamiast ugody dostałem zaostrzenie wymiaru kary. To selektywna sprawiedliwość. Ja też nie byłem pracownikiem urzędu skarbowego ani administratorem danych skarbowych, zatem tak jak panowie [Fico i reszta], nie byłem związany żadną tajemnicą skarbową” – powiedział dla dziennika „Aktuality” Tomáš Rajecký, który nawiązuje do postanowienia Prokuratury Generalnej o umorzeniu postępowania Ficy.

Różnica polega na tym, że w porównaniu z bratysławską czwórką Rajecký jest zwykłym szaraczkiem, który dał się wciągnąć w brudną grę wielkich graczy i został przez nich poświęcony.

Ten przypadek pokazuje, że jakkolwiek Fico został odsunięty od władzy, to mafijne powiązania w Słowacji mają się dobrze. Jak to określił prokurator specjalny Daniel Lipšic, styl podejmowania decyzji w prokuraturze Žilinki przypomina mu czasy feudalne, gdy szlachta miała inne prawo materialne i procesowe niż zwykli chłopi.

Większość Słowaków chce… zwycięstwa Rosji

Fico pogrzebie demokrację?

Maroš Žilinka przypomniał, że choć zarzuty zostały wycofane, to nakazał śledczym ponowne rozpatrzenie sprawy i podjęcie odpowiednich kroków.

Jednak finał sprawy Ficy i Kaliňáka znacznie się oddalił, a jeśli po wotum nieufności upadnie rząd Hegera, Fico może mieć otwartą drogę do premierostwa lub przynajmniej stołka w ministerstwie.

Jest też pewna nadzieja, że nie wszystko stracone. W przeszłości śledczy z powodzeniem wznawiali postępowania mimo wcześniejszego zastosowania paragrafu 363. Dotyczyło to na przykład sprawy korupcyjnej byłego szefa słowackiego kontrwywiadu Vladimíra Pčolinskiego, a w ostatnich dniach przedstawiono zarzut założenia i prowadzenia zorganizowanej grupy przestępczej biznesmenowi Jaroslavowi Haščákowi. Oskarżenie Haščáka związane jest z głośną w Słowacji sprawą nazwaną Goryl (Gorila), która światło dzienne ujrzała pod koniec 2011 roku, gdy ktoś opublikował w internecie dokumenty, które powstały na podstawie podsłuchów słowackiego kontrwywiadu.

Bez względu na to, czy prokurator Žilinka działa na polityczne zlecenie, czy nie, jego pomocna dłoń wyciągnięta do oskarżonych Ficy i Kaliňáka będzie miała daleko idący wpływ nie tylko na wynik najbliższych wyborów parlamentarnych, ale i stan demokracji i bezpieczeństwo wewnętrzne Słowacji.

Robert Fico jest dziś otwartym wyznawcą Putina i Orbána. Jeśli wygra wybory, będzie wszelkimi środkami dążył do zdobycia podobnej do nich władzy autokratycznej, podporządkowując sobie i swoim ludziom cały system państwa, łącznie z wymiarem sprawiedliwości.

To właśnie przed takim scenariuszem ostrzegała podczas swojego niedawnego wystąpienia w parlamencie liberalna prezydentka Zuzana Čaputová, mówiąc: „Jeśli nie będziemy chronić demokracji, to może się okazać, że będziemy ostatnią generacją, która jej doświadczy”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij