Gospodarka, Świat

Rosyjska gospodarko, idi na chuj!

Wojna w Ukrainie może się okazać dla Rosji samobójczym ciosem. Rosyjska giełda zawiesiła notowania. Niemal wszystko, co znajduje się w Rosji, traci na wartości. Zachód może zamrozić nawet połowę rosyjskich rezerw finansowych, a w kolejce czekają inflacja i bezrobocie.

Po początkowym szoku wywołanym inwazją na Ukrainę Zachód się otrząsnął i zaczął nakładać na Moskwę ciężkie sankcje gospodarcze. Do wcześniejszych sankcji, raczej wybiórczych i wymierzonych w część instytucji finansowych, niektórych oligarchów i przedstawicieli władzy oraz zasadnicze sektory gospodarki, dołożył między innymi zamrożenie rezerw banku centralnego znajdujących się w rękach zachodnich podmiotów oraz wyłączenie wybranych instytucji finansowych z systemu SWIFT.

Unia Europejska tak się rozpędziła, że zapowiedziała nawet sfinansowanie zakupu broni dla Ukrainy, co byłoby przełomem także dla samej Wspólnoty. Putinowi udało się bez wątpienia jedno: ponowne zjednoczenie Zachodu, którego skali bez wątpienia nie przewidział. W dłuższej perspektywie będzie mieć to daleko idące konsekwencje dla porządku na świecie, jednak w krótkiej doprowadzi do degradacji finansowej Rosji i samych Rosjan. Ograniczy też zdolność Rosji do prowadzenia działań wojennych, gdyż nie da się prowadzić wojny, będąc odciętym od pieniędzy i technologii.

Jakie sankcje gospodarcze? Odcięcie Rosji od SWIFT może zadziałać

Kluczowe może okazać się zamrożenie rosyjskich aktywów. Rosja przygotowywała się do wojny od długiego czasu, czego dowodem zgromadzenie ogromnych rezerw przez tamtejszy bank centralny. Przed inwazją ich wartość sięgnęła 630 mld dolarów, co stawiało Rosję w ścisłej światowej czołówce. Dla porównania, rezerwy Narodowego Banku Polskiego w zeszłym roku sięgały ponad 160 mld dolarów.

Rezerwy te Rosjanie mogliby wykorzystać do interwencji na rynkach w celu obrony wartości rubla, którego kurs spadałby tak czy inaczej – z samego faktu zaatakowania Ukrainy. Duża część rezerw Banku Rosji ulokowana jest w złocie. W jego skarbcu znajduje się 2,3 tys. ton złota. Jego wartość odpowiada nieco ponad jednej piątej rezerw zgromadzonych przez Bank Rosji. Jednak aż połowa rosyjskich rezerw ulokowana jest w papierach zagranicznych, a jedna czwarta – na zagranicznych depozytach. Oczywiście, nie tylko zachodnich, ale Zachód ma możliwość zamrożenia nawet połowy rosyjskich rezerw. To ogromny cios w rosyjską stabilność finansową.

Rankiem 28 lutego rubel osłabił się względem dolara aż o 28 proc. To właśnie kurs dolar/rubel jest kluczowy, gdyż 80 proc. transakcji walutowych przeprowadzanych przez rosyjskie instytucje finansowe jest denominowanych w dolarze. Według Bloomberga za jednego dolara można było kupić 118 rubli rosyjskich. Poprzedni rekord słabości rubla wyniósł 90. W chwili pisania tekstu za jednego dolara wymienionego w aplikacji Revolut można było dostać już około 100 rubli.

Zamrożenie rosyjskich aktywów będących w rękach zachodnich instytucji i podmiotów nie uniemożliwi Bankowi Rosji interweniowania na rynkach w celu obrony rubla, jednak drastycznie tę możliwość ograniczy. Sankcje finansowe nałożone na Rosję, choćby wyłączenie części banków ze SWIFT, może też uniemożliwić upłynnienie rosyjskich rezerw ulokowanych w złocie. Zachód nie wybił Bankowi Rosji wszystkich zębów, ale poważnie go wyszczerbił.

Osłabienie rubla błyskawicznie przełoży się na sytuację ekonomiczną w Rosji oraz finansową samych Rosjan. Drastycznie wzrośnie cena towarów importowanych, a Rosja musi importować większość złożonych i skomplikowanych dóbr, gdyż sama mało co produkuje. W całym 2021 roku rosyjski import osiągnął wartość niemal 300 miliardów dolarów. Stopa inflacji w Rosji wzrośnie najmniej o co kilka punktów procentowych – z dziewięciu do kilkunastu procent. Gdy sankcje będą utrzymywać się dłużej, inflacja może sięgnąć ponad 20–30 proc., a potencjalnie w przyszłości może nawet zawitać trzycyfrowa.

Nic więc dziwnego, że w weekend obserwowano ogromne kolejki do rosyjskich bankomatów. Rosjanie obawiali się problemów z korzystaniem z kart płatniczych, a ci zamożniejsi zamierzali wymienić ruble na waluty zagraniczne lub kupić za nie dobra, których wartość nie spada w czasie, na przykład wyroby luksusowe czy nawet produkty elektroniczne. W tym tygodniu możemy obserwować prawdziwy run na banki. Wystarczy jedna nieudana wypłata środków z bankomatu, żeby randomowy Rosjanin zaczął desperacko poszukiwać innych źródeł pieniędzy. Gdy takich Rosjan zbiorą się tysiące, do Rosji zawita panika bankowa, mogąca rozłożyć system bankowy na łopatki.

Unia przyspiesza transformację energetyczną, Rosja naciska na Nord Stream 2. Co z Ukrainą?

Bank Rosji próbuje więc działać jak może. Przede wszystkim podniósł główną stopę procentową z 9,5 do 20 proc. Oczywiście nie skłoni to żadnego inwestora do lokowania pieniędzy na rosyjskich depozytach, bo ryzyko utraty takich środków będzie zbyt wysokie. S&P obniżył rating Rosji z BBB- do BB+, czyli poniżej poziomu inwestycyjnego. Prawdopodobnie w najbliższych dniach rating Rosji spadnie znacznie bardziej, zapewne gdzieś w pobliże Ukrainy, czyli B-.

Rosja na wszelkie sposoby próbuje też ograniczyć obroty na swoim rynku finansowym, żeby uniemożliwić spadki kursów oraz wyprzedaż rosyjskich aktywów. Rosyjscy traderzy dostali zakaz realizowania zleceń na sprzedaż aktywów należących do zagranicznych inwestorów. To o tyle istotne, że z rosyjskich aktywów zamierza się wycofać największy na świecie norweski fundusz emerytalny. Poza tym rosyjscy eksporterzy dostali rozkaz wymiany 80 proc. przychodów w walutach na ruble. A to może być broń obosieczna. Zapewne nieco ograniczy deprecjację rubla, jednak zdegraduje finansowo rosyjskie przedsiębiorstwa.

Sytuacja gospodarcza Rosji zmienia się szybko – i głównie na gorsze. Koncern BP zapowiedział pozbycie się 20 proc. udziałów w rosyjskim gigancie paliwowym Rosnieft. W jego ślady poszedł norweski Equinor. Rosyjska giełda zawiesiła notowania, obawiając się drastycznych spadków kursu wszystkiego. Niemal wszystko, co znajduje się w Rosji, traci na wartości. Jak zapowiedział Joe Biden, Rosja staje się światowym pariasem, z którym mało kto chce mieć cokolwiek wspólnego. Nawet Chiny, których postawa podczas obecnej wojny tradycyjnie jest trudna do odgadnięcia, nie są specjalnie chętne do pomagania Rosjanom w obchodzeniu zachodnich sankcji, a dwa największe banki z Chin przestały obsługiwać transakcje eksportu rosyjskich towarów.

Sierakowski: Co militaryzacja Niemiec znaczy dla Rosji i… Polski?

Odłączenie niektórych rosyjskich instytucji finansowych od SWIFT utrudni gromadzenie Rosji rezerw w walutach zagranicznych, co oczywiście także osłabi rubla. A trzeba pamiętać o zachodnich sankcjach wprowadzonych podczas pierwszych dwóch dni wojny, które były co prawda kunktatorskie i asekuranckie, ale też istotne. Wstrzymanie wszystkich usług świadczonych tamtejszemu transportowi lotniczemu może uziemić rosyjską flotę pasażerską. Ponad połowa rosyjskiej floty samolotów pasażerskich jest leasingowana od zagranicznych podmiotów. Zresztą niemal wszystkie państwa Europy zamknęły przed Rosjanami przestrzeń powietrzną, więc rosyjskie samoloty i tak nie bardzo mają gdzie polecieć. Z kolei odcięcie od technologii rosyjskiego sektora naftowego uniemożliwi mu modernizację, więc z biegiem czasu będzie się stawał coraz bardziej zacofany. A to przecież perła w marnej koronie rosyjskiej gospodarki.

Rosjanie na własne życzenie zafundują więc sobie degradację ekonomiczną, zubożenie obywateli, dalsze zacofanie technologiczne, inflację, spadek płac realnych, a także spadek inwestycji. Możemy się spodziewać, że w średniej perspektywie wzrośnie też bezrobocie, które na razie jest niskie – wynosi 4,3 proc. Drastycznie wzrosną też koszty utrzymania mieszkania wśród kredytobiorców hipotecznych. Spadnie popyt na nowe mieszkania, co uderzy w tamtejszy rynek nieruchomości.

Žižek: Jest coś, co Zachód konsekwentnie pomija w swoich kalkulacjach

Sankcje dotkną zwykłych Rosjan, także tych przeciwnych wojnie, jednak nie ma innej możliwości przemówienia do rozsądku rosyjskiemu społeczeństwu lub przynajmniej tym nieco bardziej rozsądnym przedstawicielom elit. Nawet jeśli sankcje nie dokonają przetasowań na szczytach władzy w Moskwie, to przynajmniej uniemożliwią ekspansję jej armii, która także okazała się nie taka straszna, jak ją malowano.

Oczywiście, nadal żaden triumfalizm nie byłby na miejscu. W desperacji Rosja może dokonać niesamowitych zniszczeń. Jednak gospodarczo właśnie jest rozkładana na łopatki, i to w skali, której Putin, Ławrow, Szojgu i spółka raczej nie przewidzieli.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij