Jeśli patrzymy na sprawę Lewandowskiego, to nie, nie chodzi o to, żeby go potępiać za charytatywne gesty. Chodzi po prostu o to, żebyście wreszcie przestali mieć mokro, bo jakiś multimilioner odpalił jakieś drobne, których braku nawet nie zauważy w portfelu.
W przypowieści o wdowim groszu, pochodzącej z Ewangelii według św. Łukasza, czytamy:
„Gdy stali w świątyni, Jezus zwrócił uwagę na bogatych ludzi wrzucających pieniądze do skarbony świątynnej. Zauważył też pewną biedną wdowę, która wrzuciła tylko dwie małe monety.
– Posłuchajcie! – rzekł Jezus. – Ta biedna wdowa dała więcej niż wszyscy bogacze razem wzięci! Oni bowiem wrzucili tylko część tego, co mieli w nadmiarze, ona zaś oddała wszystko, co miała na życie”.
Przyznać trzeba, że powyższy cytat z Pisma Świętego pachnie skandalem. Pachnie zaglądaniem w cudzą kieszeń, ocenianiem działalności charytatywnej innych. Nie wiem, czy jest na sali minister Czarnek albo jakiś biskup, ale chyba powinni ten fragment z nauczania wykreślić. Patrząc na reakcje na niewinny tweet autorstwa Doroty Spyrki z partii Razem, można bowiem dojść do wniosku, że Jezus jest dosyć „obrzydliwy”.
A ty wpłaciłaś 0,5% swoich miesięcznych zarobków? Za chwilę takimi postami doprowadzisz do tego, że piłkarze przestaną uczestniczyć w akcjach charytatywnych. Obrzydliwe.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) November 21, 2022
Wszak Spyrka robi dokładnie to, co Jezus w przypowieści: pokazuje, że ocena charytatywnego daru zależna jest od relacji z majątkiem wpłacającego. Nie liczy się sama kwota, ale to, czy została przekazana z niedoboru, czy nadmiaru. Biedna Dorota Spyrka: być atakowanym za posługiwanie się logiką samego Jezusa w katolickim ponoć kraju to musi być wstrząsające doświadczenie.
Ale zostawmy na chwilę towarzysza Jezusa i zajmijmy się argumentami przeciwko autorce. Celowo wybrałem komentarz Tomasza Ćwiąkały, jednego z najbardziej przecież ogarniętych dziennikarzy sportowych w Polsce. Komentarz ten, lajkowany przez tysiące internautów, skupia bowiem cały absurd większości odpowiedzi do Spyrki.
czytaj także
Po pierwsze, uzależnia możliwość krytykowania działalności charytatywnej od bycia filantropem. To zabieg tyleż popularny, co bardzo naiwny. Jeśli przyjmiemy, że nie możesz krytykować X, bo sam nie robisz X, to nagle jak dziennikarz sportowy ma krytykować piłkarzy, skoro sam piłki nie kopie? Jak wyborca ma krytykować polityka, skoro sam nie kandyduje, jak widz ma krytykować film, czytelnik książkę itd. Aż chciałoby się zapytać – a Ty, Jezusie, ile dałeś pieniędzy, że wywyższasz wdowę nad panów bogaczy, komuchu jeden?
Osobiście trochę żałuję, że Spyrka nie odpowiedziała: tak, dałam 0,5 proc. mojej pensji i co teraz, Ćwiąkało? Mogę już krytykować? Przecież to absurd. Swoją drogą, jeśli biletem wstępu do krytykowania filantropii jest kwota 0,5 proc. wypłaty, to nie jest to chyba cena zbyt wygórowana. Przy 10 tys. zł pensji to zaledwie 50 zł.
Dalej jest jeszcze gorzej, bo Ćwiąkała przedstawia wizję, jakoby nagle zawodnicy mieli przestali wpłacać ma cele charytatywne, bo się ich krytykuje. Czyli jednak nie kochają biednych dzieci? Skoro post Spyrki miałby sprawić, że piłkarze, notabene nieustannie wyzywani w mediach społecznościowych, nagle się obrażą i zabiorą zabawki, to chyba tym bardziej jest w tym coś podejrzanego. Może jednak to robią nie dlatego, że kochają pomagać, a chore dzieci nie są tu najważniejsze.
Post Doroty Spyrki wywołał falę hejtu nie tylko dlatego, że napisała o filantropii, ale także dlatego, że jako lewaczka napisała o pieniądzach, i to pieniądzach najbardziej ukochanego celebryty Polski, być może najlepszego polskiego piłkarza wszech czasów.
Lewandowski od lat cieszy się specjalnymi medialnymi względami publiki. Przedruki z „Der Spiegla” o problemach z płaceniem podatków czy informacja, że wśród dokumentów handlarza fałszywymi dyplomami znalazły się dokumenty Lewandowskiego, nie budzą nawet w niewielkim stopniu porównywalnego zainteresowania jak to, czy strzelił gola.
Atak na Lewandowskiego naruszył więc pierwszą świętość. Drugą jest rozmowa o pieniądzach. Zaglądanie do czyjegoś portfela jest bowiem największą zbrodnią retoryczną. Dogorywający bezrobotny Polak nauczony jest przez społeczeństwo tego, że jest czymś nieeleganckim, a nawet skandalicznym, żeby nawet nie tyle domagał się pomocy od bogatszego, ale żeby w ogóle bogatszego brać za bogatego. Co za zawiść, w portfel zaglądać! Tak się tu nie robi, zawistny Polaczku!
czytaj także
Najlepsze, że Spyrka wcale nie skrytykowała Lewandowskiego, co zresztą wytłumaczyła w kolejnym poście. Zwróciła po prostu uwagę na fakt, że owe 500 tys. zł to tylko mały procencik zarobków piłkarza. To wystarczyło.
A wystarczyło, bo polska publika wciąż podchodzi do filantropii jak ostatni naiwniacy. Wciąż daje się łapać na najprostszy myk bogaczy, którzy odpalają niewielki odsetek i uchodzą za bogów ratujących życie. Nie, tu nie chodzi nawet o Lewandowskiego. Tu chodzi o sam mechanizm emocjonalnego szantażu, jakim jest działalność charytatywna.
Przecież oczywiste jest, że odpalając mały odsetek zarobków, poprawiasz sobie wizerunek, który następnie komercjalizujesz, odrabiając sobie z nawiązką hajs włożony w filantropię. Tak to działa, nawet jeśli osoba dająca pieniądze robi to z dobrego serca. Dziwnym trafem jakoś szybko ten gest dobrej woli do mediów przenika. A publika klaszcze. Dodatkowo to klaskanie utrudnia jakiekolwiek systemowe reformy, bo przecież po co opodatkowywać bogaczy, jak sami coś tam do skarbonki wrzucają.
czytaj także
Jeśli patrzymy więc na sprawę Lewandowskiego, to nie, nie chodzi o to, żeby go za ten gest potępiać. Chodzi po prostu o to, żebyście wreszcie przestali mieć mokro, bo jakiś multimilioner odpalił jakieś drobne, których braku nawet nie zauważy w portfelu. Rozumiał to Jezus, może i wy zrozumiecie? Amen.