Świat

Pieniążek: Nie być jak Kuczma

Jeśli nic się nie zmieni, prezydent Ukrainy podzieli los jednego ze swych poprzedników, Leonida Kuczmy, którego pod koniec drugiej kadencji europejscy i amerykańscy politycy unikali jak ognia. Tekst Pawła Pieniążka.

Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że jego walka z Julią Tymoszenko postawi go w tak trudnej sytuacji. Z jednej strony, trzymając ją w więzieniu, pokazuje Zachodowi, że nie działa na niego ani „kij” (sankcje ekonomiczne i ograniczanie współpracy z Unią Europejską), ani „marchewka” (głębsza integracja, przede wszystkim ekonomiczna, z Unią), co coraz bardziej irytuje amerykańskich i unijnych polityków. Z drugiej strony nagłe wypuszczenie Tymoszenko na wolność tylko potwierdziłoby tezę (w którą zresztą mało kto wątpi), że sprawa byłej premier ma wymiar czysto polityczny, a ukraińskie sądy są całkowicie podległe władzy.


Janukowycz musi jednak w końcu podjąć decyzję i wyjść z tego impasu, bo sytuacja międzynarodowa staje się coraz bardziej niekorzystna – dla niego, a przede wszystkim dla Ukrainy. To przez uwięzienie Tymoszenko nie została podpisana umowa stowarzyszeniowa między Ukrainą a Unią Europejską. Zachód coraz mniej przychylnie patrzy na sytuację polityczną nad Dnieprem i nie zmienia tego wyższe miejsce Ukrainy w tegorocznym raporcie o wolności słowa organizacji Freedom House (awans ze 131 pozycji w 2010 roku na 116 w 2011 roku – między Peru a Kambodżą). Pokazuje to ostatnia rezolucja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, w której po raz pierwszy użyto określenia „więźniowie polityczni”, między innymi w stosunku do Julii Tymoszenko i byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Łucenki. 


Także politycy w Stanach Zjednoczonych coraz ostrzej wypowiadają się o aresztowaniach wśród ukraińskiej opozycji i coraz aktywniej angażują w uwolnienie więźniów. Niedawno do Stanów Zjednoczonych przyjechała córka Tymoszenko, Jewhenija; wystąpiła w Kongresie, a następnego dnia zjadła śniadanie między innymi z Barackiem Obamą i sekretarz stanu Hillary Clinton, której przekazała list od swojej matki. Zastępca sekretarza stanu Philip Gordon mówi, że oczekują od Ukrainy „uczciwych i otwartych wyborów, żeby mogły wziąć w nich udział wszystkie legalne siły opozycyjne”. Były wicepremier w rządzie Tymoszenko Hryhorij Nemyria twierdzi nawet, że rząd USA zamroził kontakty z ukraińską władzą.


Jeśli nic się nie zmieni, prezydent Ukrainy podzieli los jednego ze swych poprzedników, Leonida Kuczmy, którego pod koniec drugiej kadencji unikano jak ognia (swoją drogą, podczas jego rządów Tymoszenko też została aresztowana). Najbardziej jaskrawym przykładem izolacji Kuczmy był szczyt w Pradze w 2002 roku – aby nie sadzać Kuczmy między premierem Wielkiej Brytanii a prezydentem USA, postanowiono zastosować francuskie nazwy państw, przez co zmieniła się kolejność miejsc przy stole.


Janukowycz jeszcze nie jest traktowany jak Kuczma, ale przez dwa lata swoich rządów zrobił bardzo wiele, aby tak się stało. Widać to było na forum w Davos, gdzie prezydent Ukrainy mógł liczyć na spotkanie tylko z dwoma prezydentami: Bronisławem Komorowskim i prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem. Jak trafnie zauważył dziennikarz „Ukraińskiej Prawdy” Serhij Łeszczenko, akurat z nimi bez problemu może się umówić kiedykolwiek indziej. Sytuację Janukowycza w Davos podsumował w rozmowie z Łeszczenką portugalski europarlamentarzysta Mário David: „Jest to odzwierciedlenie tego, że Ukraina traci przyjaciół w Europie”.


3–4 lutego w Niemczech odbyła się konferencja na temat polityki bezpieczeństwa – Janukowycz poleciał na nią, choć to wcale nie bezpieczeństwo było głównym powodem jego wizyty. „[…] To przykre, że władza sama zagnała się w ten ślepy zaułek, kiedy uczestnictwo w podobnych forach nie jest wartością samą w sobie, tylko służy przeważnie jako środek retuszowania tej miękkiej izolacji, w której znalazł się teraz prezydent Janukowycz” – stwierdził dla Radia Swoboda dyrektor Instytut Współpracy Euroatlantyckiej Ołeksandr Suszko.


Janukowycz powiedział dziennikarzom w Monachium, że nie ma żadnego spięcia na linii Unia–Ukraina. Według niego problemem jest kryzys ekonomiczny w Europie, przez co „kwestia ukraińska jest trochę odsunięta w czasie”. Zupełnie co innego mówią unijni politycy, na przykład przewodniczący reprezentacji Komisji Europejskiej na Ukrainie Jose Manuel Pintu Teisheira: „Kryzys w UE nie wpłynie na negocjacje z Ukrainą, na to, czy będzie parafowana i podpisana umowa stowarzyszeniowa z UE”.


Janukowycz zakłamuje rzeczywistość, bo chociaż słaba sytuacja finansowa Unii może rzeczywiście spowolnić proces integracyjny, to na razie wszystkie działania są blokowane przez areszt Tymoszenko, który stał się dla zachodnich polityków symbolem upadającej demokracji na Ukrainie.

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij