Świat

Niechciana rewolucja

Rosyjskie władze szukają sposobu na to, jak obchodzić stulecie rewolucji październikowej tak, by z jednej strony nie zachęcać do obalania władzy, a z drugiej nie zapomnieć, jak powstał Związek Radziecki.

„Otrzymałem pismo gorzkie. Chciałem paść na kolana i popłakać, aż tu nagle mi się przypomniało, że mam na sobie nowe spodnie i łzy jakby wyparowały” – napisał w swoim dzienniku rosyjski poeta i tłumacz Ruryk Iwniew. Wpis datowany jest na 3 grudnia 1916 roku, czyli na trzy miesiące przed rewolucją lutową, która poważnie wzburzy Rosją. To jeden z popularnych postów na stronie Projekt 1917. Stronie internetowej przedstawiającej losy polityków i inteligencji w tym okresie.

– W Rosji o rewolucji mówi się niechętnie. Kojarzy się z katastrofą, masakrą i morzem krwi. To milczenie jest smutne, bo to przełomowe wydarzenie, o którym powinniśmy pamiętać i dokładnie je znać – mówi dwudziestotrzyletni redaktor Projektu 1917 Jurij Saprykin.

Kto dziś ma odwagę Lenina (i dlaczego właśnie prawica)?

Strona internetowa Projektu 1917 miesięcznie jest wyświetlana około miliona razy.

– Największym zainteresowaniem cieszą się Stalin, Mikołaj II, byli carscy urzędnicy i kobiety walczące na wojnie – dodaje.

Strona skonstruowana jest jak medium społecznościowe. Cytaty są w ramkach, można dać lajki, skomentować lub udostępnić. Poza imieniem i nazwiskiem bohatera jest też jego krótki biogram i źródło, z którego pochodzi dany cytat. Autorzy projektu zastrzegają, że wszystkie cytaty pochodzą ze sprawdzonych źródeł. Czasami są jedynie skracane do potrzeb strony internetowej.

Tęsknić czy nie?

Rosyjscy politycy unikają jak ognia stulecia rewolucji październikowej. Jakby samo wspominanie o niej mogło skończyć się czymś niebezpiecznym. Od kolorowych rewolucji w regionie, do których doszło w pierwszej dekadzie XXI wieku, aż po ukraiński Majdan, a nawet syryjską wojną domową władza w Rosji stara się obrzydzić wszystkie rewolucje jak tylko może. To problematyczne, gdy uważa się Rosję za kontynuatora Związku Radzieckiego. A jednocześnie udaje się, że nie pamięta, jak doszło do jego powstania.

Z tego powodu obecna władza stara się znaleźć balans i iść na kompromis, przez co zajmuje dość nieokreślone stanowisko. Ostatnio Władimir Putin na konferencji w Wałdaju powiedział: „Rewolucja jest zawsze efektem braku odpowiedzialności. Z jednej strony tych, którzy są u władzy i próbują ją za wszelką cenę utrzymać, bez względu na konieczność wprowadzenia pewnych zmian dla dobra państwa. Z drugiej tych, którzy dla jej przejęcia są gotowi wchodzić w konflikt z innymi obywatelami i dopuszczać się czynów wprowadzających w państwie chaos i niepokoje”.

Sami Rosjanie często nie potrafią się odnaleźć w tej sprawie. Z jednej strony, wielu z nich wciąż darzy ogromnym sentymentem Związek Radziecki. Z drugiej, przez sposób prowadzenia lekcji historii czy też narrację obecnej władzy, rewolucja kojarzy im się ze wszystkim, co złe.

Zamiast chaosu zwycięstwo nad faszyzmem i loty w kosmos

Profesorka politologii Olga Malinowa z Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego i Rosyjskiej Akademii Nauk zajmuję się polityką pamięci. Przekonuje, że władza najchętniej zapomniałyby o rewolucji. Setna rocznica skutecznie jej to jednak uniemożliwia.

W czasach radzieckich pamięć o przeszłości budowały dwa wydarzenia: rewolucja październikowa i wielka wojna ojczyźniana, czyli druga wojna światowa.

– Widać to od nazw ulic, poprzez stojące przy nich pomniki i nazwy stacji metra, po dzieła literackie, które wpływają na nastroje społeczeństwa – mówi Malinowa.

Wraz z dojściem do władzy Putina szala się przechyliła na korzyść wielkiej wojny ojczyźnianej. To ona stała się kluczowym wydarzeniem, na którym budowana jest rosyjska polityka pamięci. Jak twierdzi Malinowa, wiąże się to ze zmianą podejścia do idei państwa. Teraz podkreśla się jego wielowiekową ciągłość i uznaje za wartość samą w sobie.

– To dlatego trzeba było zapomnieć o wszystkich niewygodnych wydarzeniach, za które można byłoby je krytykować. Zostało natomiast podkreślanie zwycięstwa nad faszyzmem i chwalenie lotów w kosmos – mówi Malinowa.

Takie podejście widać w moskiewskim Muzeum Współczesnej Historii Rosji. Wystawa Kod Rewolucji pokazuje liczne eksponaty, chronologię i opisy, ale nie ma w tym żadnej narracji. Nie jest to zbyt poruszająca wystawa, co chyba dobrze oddają panujące w muzeum pustki.

Pod czerwonym znakiem. Kazimierz Pużak wobec rewolucji rosyjskiej

To nie jest tak, że muzeum zawsze unika narracji. W stałej ekspozycji poświęconej Rosji po 1991 roku pierwsza sala jest poświęcona Jelcynowi. To obraz nędzy i rozpaczy, nawet światło jest lekko przygaszone. W sali numer dwa ma się poczucie, że światło zalewa widzów. Wchodzi się w świetlaną przyszłość epoki Putina, a w niej nowoczesne uzbrojenie, roboty i badania w sferze kosmicznej. Nie ma np. zatonięcia okrętu atomowego „Kursk” w 2000 roku ani zamachu w Biesłanie z 2004 roku, gdzie w wyniku ataku i operacji antyterrorystycznej w szkole zginęły trzysta trzydzieści cztery osoby. Jest tylko duma z Rosji, a przede wszystkim z jej prezydenta.

Dostawianie „białych”

Idea państwa i legitymacja władzy wydają się być kluczowe dla Putina i jego otoczenia. Szczególnie ta druga była często używana wobec ostatnich konfliktów, w które aktywnie angażuje się Rosja – kryzysu na Ukrainie i wojny domowej w Syrii.

Po tym, gdy na skutek krwawych starć na kijowskim Majdanie prezydent Wiktor Janukowycz zdecydował się na ucieczkę z kraju w lutym 2014 roku, a tym samym oddał władzę politykom związanym z opozycją, Putin wielokrotnie brał go w obronę. „Legitymacja” to częsty argument padający z jego ust. Za legitymizujące uważał tzw. referendum o dołączeniu do Rosji na Krymie w 2014 roku i tym słowem podkreśla rolę ONZ-u.

Jednak legitymacja to szczególnie problematyczna kwestia w myśleniu o wydarzeniach 1917 roku i jej następstwach. To symbol rozpadu państwa, obalenia cara i ustroju.

Rewolucja rosyjska, czyli modernizacja, misja i przemoc

– W zasadzie jedna Rosja zwalczała drugą Rosję – zauważa profesor historii Iwan Kurilla z Europejskiego Uniwersytetu w Petersburgu.

Ma na myśli wojnę domową bolszewików („czerwonych”) ze zwolennikami caratu („białymi”) w latach 1918-1920. Dodaje, że nawet w tej kwestii współcześnie próbuje się szukać swego rodzaju jedności. W Rosji pomników się nie znosi. Dominowali „czerwoni”, więc w ostatnich latach dla równowagi dostawia się „białych”.

– Wciąż na każdym kroku można natknąć się na Lenina, więc pojawiają się też pomniki admirała Aleksandra Kołczaka – mówi Kurilla.

Kołczak był jednym z organizatorów i przywódców „białych”. Jego pomnik w Irkucku został postawiony w 2004 roku, gdzie admirała bolszewicy rozstrzelali w 1920 roku.

Zgodnie ze słowami Kurilly, takie działania mają na celu stworzenie wrażenia ciągłości państwowej niezależnie od tego, co się działo.

Nie ma miejsca na awangardę

Ilja Budrajtskis to historyk i badacz związany z Instytutem Problemów Sztuki Współczesnej i Wyższej Szkoły Nauk Społecznych i Ekonomicznych. Przekonuje, że władza chce sprowadzić rewolucję do suchego faktu pozbawionego treści. Przywołuje wystawę, która niedawno zakończyła się w moskiewskim Maneże. Centralnym obiektem wystawy był obraz Isaaka Brodskiego Uroczyste otwarcie II Kongresu Międzynarodówki Komunistycznej w Pałacu Urickiego w Piotrogradzie.

– Brodski był realistą i salonowym artystą. Nie próbował jak awangardzista Malewicz za pomocą sztuki przebudować życia, tylko po prostu je zarejestrować  – uważa Budrajtskis.

Na obrazie widać zaaferowany tłum sali z masywnymi kolumnami. Jedni notują, inni słuchają w zadumie, co mówi wódz rewolucji. Z mównicy przemawia Lenin lekko wychylony z wyciągniętą prawą ręką, a lewą trzymająca przy sercu. To właśnie w trakcie drugiego kongresu z 1920 roku przyjęto tzw. Dwadzieścia Jeden Warunków, według których przyjmowano do międzynarodówki.

– Według władzy pogląd na rewolucje powinien być nie taki, jak przedstawia Malewicz, ale właśnie taki, jaki prezentuje Brodski – twierdzi Budrajstkis.

Jak mówi, trzeba szanować więc rewolucję nie ze względu na to, czego dokonała, ale dlatego, że jest „nasza”.

***

Tekst powstał dzięki wsparciu Fundacji „WOT” w ramach programu MOST 2017.

**

21 listopada, we wtorek, o godz. 18.00 zapraszamy do siedziby Krytyki Politycznej w Warszawie (ul. Foksal 16, II p.) na spotkanie: Utopia, modernizacja, terror – 100 lat po Październiku 1917. Na marginesie Rewolucji rosyjskiej Sheili Fitzpatrick o rewolucji dyskutować będą: Adam Leszczyński, Paweł Kowal, Anna Sosnowska i Adrian Zandberg. Spotkanie poprowadzi Michał Sutowski.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Wiktoria Bieliaszyn
Wiktoria Bieliaszyn
Dziennikarka „Gazety Wyborczej”
Dziennikarka „Gazety Wyborczej”, specjalizuje się w Europie Wschodniej. Publikowała m.in. w „Polityce”, „Tygodniku Powszechnym”, OKO.press, Die Welt, La Repubblica i Meduzie.
Zamknij