Wszystkie hejty, które słyszą osoby opowiadające o swoich różnych, codziennych i normalnych doświadczeniach ciąży, powtarzają się w przypadku okładki brytyjskiego „Glamour” niczym spisywane zadanie domowe tuż przed kolejną lekcją.
Osoba w ciąży na okładce magazynu nie wzbudza już szczególnych kontrowersji. Celebrytki co rusz odsłaniają brzuszki, a odbiór zazwyczaj jest pozytywny. Chyba że mówimy o osobie transpłciowej.
Na najnowszej okładce brytyjskiego „Glamour” możemy zobaczyć ciężarnego Logana Browna. To 27-letni pisarz, pracownik ośrodka pomocy społecznej dla dzieci. „Jestem transpłciowym mężczyzną w ciąży i istnieję” – mówi w okładkowym wywiadzie.
W ciążę zaszedł niespodziewanie, ze swoją osobą partnerską. Wcześniej ze względów zdrowotnych musiał odstawić testosteron. Facet w ciąży? Nie ma w tym niczego dziwnego. Brown, jak większość transpłciowych mężczyzn, ma macicę.
Gdy Logan zobaczył dwie kreski na teście ciążowym, był przerażony: „Cała męskość, na którą tyle pracowałem, rozmyła się”. Ale nie chciał pozbyć się płodu. Czuł, że jest on częścią jego ciała – męskiego ciała. Logan wyznaje, że w przeszłości spędził tyle czasu, czując wstyd i będąc dla siebie surowym, że pomyślał: „Możesz cieszyć się tym procesem lub bardzo go sobie utrudniać. Jestem mężczyzną w ciąży, to wielkie szczęście i jestem z tego dumny”.
Niedawno urodził zdrową córeczkę. „Dorośnie, wiedząc, że zawsze będzie kochana i akceptowana taka, jaka jest”.
czytaj także
Spotyka go za to masa hejtu – ze strony antyaborcyjnych działaczy, twierdzących, że zależy im na dzieciach (ale widocznie nie, by były kochane i akceptowane). Ale też wykluczających kobiet, które nie mogą pogodzić się z tym, że macica nie jest ostatecznym wyznacznikiem kobiecości – co krzywdzi także cispłciowe kobiety, które nie mają macicy od urodzenia w wyniku zespołu MRKH lub którym została usunięta podczas zabiegu ratującego życie.
Ale podobne hejty słyszały wcześniej samodzielne kobiety w ciąży czy mówiące o depresji poporodowej. Niezależnie od tożsamości płciowej strażnicy i strażniczki patriarchatu uwielbiają rozliczać ludzi z ich ciał, pomysłów na życie i sposobu przedstawiania własnych doświadczeń.
Osoba w ciąży? Podporządkować i uciszyć
Najnowsza okładka brytyjskiego „Glamour” wpisuje się w feministyczne przełamywanie kolejnych tabu związanych ze zmianami w ciele. Osoby w ciąży i po ciąży od lat walczą o to, by ich doświadczenia nie były redukowane do jednej wizji szczęśliwego, błogosławionego stanu.
Opowiadają o bólu, fizjologii, gniewie. O strachu o siebie i płód – szczególnie silnym w kraju bez dostępu do powszechnej opieki prenatalnej i aborcji w wypadku ciężkich wad płodu.
czytaj także
O depresji poporodowej, rozstępach, wypadających włosach i tyciu. O wycieńczeniu, kryzysach zdrowia psychicznego i wątpliwościach, czy na pewno chce się być w ciąży i czy jest się gotowym przez kolejnych kilkanaście lat opiekować dziećmi.
O ciążach nieplanowanych i niewyczekiwanych. O żałowaniu decyzji o ciąży.
Za każdym takim głosem następuje hejt: „niszczysz piękny obraz macierzyństwa”, „bezcześcisz świętości”, „jesteś anomalią, nikt tak tego nie przeżywa”, „zniechęcasz inne osoby do ciąży”, „twoje dziecko będzie nieszczęśliwe”, „beznadziejnie przedstawiasz osoby w ciąży, przez ciebie będą źle traktowane”. Jednym słowem: jesteś winna, zamknij się i rodź.
A ty po prostu jesteś, żyjesz, przeżywasz – i o tym mówisz.
czytaj także
„Gdzie są te dzieci?” Gdyby prawicy zależało na dzieciach, nie traktowaliby osób w ciąży jak niewolnic. Działaliby na rzecz transpłciowych dzieci i transpłciowych rodziców. Ale zależy im tylko na utrzymaniu status quo i produkowaniu kolejnych ludzi do wyzyskiwania w pracy czy mamienia w celu sprzedania kolejnych gównoproduktów.
Feminizm bez mężczyzn i osób transpłciowych nie istnieje
Wszystkie hejty, które słyszą osoby opowiadające o swoich różnych, codziennych i normalnych doświadczeniach ciąży, powtarzają się w przypadku okładki brytyjskiego „Glamour” niczym spisywane zadanie domowe tuż przed kolejną lekcją. Nie zaskakują – tyle że tym razem dotyczą mężczyzn, nie kobiet. I dlatego feminizm bez mężczyzn – w tym transpłciowych mężczyzn – nie ma racji bytu. Bo wszyscy doświadczamy ucisku wynikającego z podziałów i stereotypów płciowych.
Znormalizujmy normalność: czyli ciążę taką, jaka jest, a nie jak widzą ją ci, którzy chcą sobie podporządkowywać nasze ciała. Ciąża często nie jest spokojna i piękna, tylko gniewna i depresyjna. Nie przyjemna, tylko okrutna. Nie błogosławiona, tylko przeklęta. Czasem nie jest kobieca, tylko męska.
Jesteśmy różni, a płeć nas nie definiuje – to po prostu jedna z naszych cech. Mamy prawo żyć, doświadczać i opowiadać o naszych doświadczeniach. To nie my jesteśmy problemem – tylko ci, którzy próbują nas kontrolować, zastraszać, wykluczać i wykorzystywać.