Świat

Korupcja: wewnętrzny front w Ukrainie

Temat korupcji i dymisji to podatny materiał w rękach rosyjskich propagandystów, by osłabić wsparcie dla Ukrainy. Zachodowi pokażą: pomagacie im, wysyłacie czołgi za miliony, a u nich korupcja nadal kwitnie.

Po roku bohaterskiej walki Ukraińców z Rosją jej suwerenność i geopolityczne znaczenie nie są już podważane ani przez Unię Europejską, ani przez USA. Przyczyniły się do tego siła i powszechność oporu, postawa ukraińskiego społeczeństwa, rządu i wojska. Przecież jeszcze rok temu Berlin był przekonany, że inwazja w kilka godzin zakończy się zmianą rządu w Ukrainie na bardziej przyjazny Moskwie. Dziś już wiadomo, że choć Ukraina nie odparła jeszcze Rosji, już wywalczyła sobie zupełnie inną pozycję.

Podczas trwającego od początku lutego maratonu spotkań dyplomatycznych wszędzie rozbrzmiewa hymn Ukrainy, padają słowa poparcia i podziwu, ale Zełenski prosi przede wszystkim o amunicję i samoloty, by móc odpierać rosyjskie rakiety, o czołgi, bo przecież w okolicach Bachmutu, Siewierska, Kreminnej, Awdijwki, Paraskowijwki czy Wuhłedaru wciąż toczą się walki. Zakończona 19 lutego konferencja bezpieczeństwa w Monachium dała Ukrainie nadzieję na jeszcze większe zaangażowanie UE.

Ostatnim i najmocniejszym akcentem tego maratonu była wreszcie niezapowiadana wizyta Joe Bidena w Kijowie i w Warszawie, który zdaje się dawać liderom europejskim znak, że środek ciężkości geopolityki przesunął się nieco na wschód.

Korupcja

Z tej perspektywy korupcja, która toczy Ukrainę, jest jak kotwica, która osłabia zwrotność, zmniejsza pęd, wytraca energię. I jest doskonałym materiałem dla propagandy Moskwy.

Seria skandali korupcyjnych, która wstrząsa Ukrainą od lipca, a w styczniu przyniosła wiele dymisji, to wynik zapowiadanej przez Zełenskiego już w 2021 roku zmiany zasad gry w Ukrainie – końca epoki oligarchów, mających monopol w biznesie, własne media i szerokie wpływy polityczne.

Ukraina: Słabe państwo inaczej niż dotąd zdefiniowało źródło siły [rozmowa z Edwinem Bendykiem]

Wiadomo było, że proces nie będzie łatwy, w dodatku ma miejsce w czasie wojny. Stawka jest jednak wysoka: to warunek wejścia do struktur unijnych, a także argument w negocjacjach w sprawie pomocy w wojnie z Rosją.

Jaka jest skala zwalczanego zjawiska? W lipcu Oleksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy, mówił o 86 osobach, które mogą mieć swoje klientelistyczne sieci. Majątki wielu oligarchów stopniały w czasie wojny, zwłaszcza takich jak np. Rinat Achmetow, który jest właścicielem m.in. stalowni Azowstal i Ilicz w Mariupolu czy elektrowni w Ługańsku.

Jednocześnie wojna przynosi nowe możliwości. I tak na przykład 21 stycznia ujawniono, że intratny kontrakt przewiduje zakup żywności dla armii po znacznie zawyżonych cenach. Jajko kosztowało na przykład 17 hrywien, a nie jak na rynku − 7. W dodatku przetarg wygrała firma bez doświadczenia i własnej siedziby. Resort obrony najpierw zaprzeczył, co wzbudziło tak powszechne oburzenie, że odpowiedzialny za zaopatrzenie armii Wiaczesław Szapowałow podał się do dymisji. Bohdan Chmelnycki, który za kontrakt odpowiadał, 2 lutego został aresztowany.

Tego samego dnia zatrzymany został Wasyl Łozynski, wiceminister w Ministerstwie Rozwoju Hromad, Terytoriów i Infrastruktury, oskarżony o przyjęcie 400 tysięcy dolarów łapówki przy okazji zakupów sprzętu grzewczego.

Następni do dymisji podali się Iwan Łukeria i Wiaczesław Nehoda z Ministerstwa Rozwoju Hromad, Terytoriów i Infrastruktury oraz Witalij Muzyczenko z Ministerstwa Polityki Społecznej.

Dwa dni później z urzędu zrezygnował Kyryło Tymoszenko z Biura Prezydenta, nadzorujący regionalną administrację w zakresie odbudowy kraju ze zniszczeń wojennych, a także zastępca prokuratora generalnego Ołeksij Symonenko, który na wakacje do Hiszpanii pojechał samochodem biznesmena Hryhorija Kozłowskiego. Latem jeździł porsche taycan należącym do innego biznesmena, Wemira Dawitiana.

Kolejne trzy dni później, 26 stycznia, Mykoła Tyszczenko został wyrzucony z partii Sługa Narodu za pozornie tylko służbowy wyjazd do Bangkoku na „spotkanie z ukraińską diasporą”.

W następnych dniach o malwersacje finansowe zostali oskarżeni były minister energetyki i przemysłu węglowego Ihor Nasalykow oraz oligarcha Ihor Kołomojski, którego dom przeszukano. Wciąż trwały też przeszukania w biurach i mieszkaniach podejrzanych o korupcję urzędników Ministerstwa Obrony.

Ta afera okazała się najpoważniejsza. Sprawę pogorszył jeszcze minister obrony Ołeksij Reznikow, który oskarżył dziennikarzy o „kłamstwa i manipulacje”. Na świetnie mówiącym po angielsku i dobrze czującym się w kontaktach międzynarodowych Reznikowie opiera się w tej chwili wojskowa współpraca z państwami Zachodu, dostawy broni, szkolenia żołnierzy. Jemu nie postawiono zarzutów, ale jako szef resortu ponosi za niego odpowiedzialność. Rozważano zdymisjonowanie go albo przeniesienie do innego resortu.

Po roku wojny i latach niewiedzy

czytaj także

Woda na młyn propagandy?

Jak widzą to Ukraińcy? − Z jednej strony korupcja jest wrogiem rozwoju demokratycznej Ukrainy. Rozprawienie się z nią jest warunkiem zbudowania państwa, które będzie mogło wejść do UE, a do tego Ukraina dąży od 2014 roku. Z drugiej strony trwa wojna, Rosja może wykorzystać temat korupcji w propagandzie przeciw Ukrainie − mówi Olga Popowycz, analityczka polityczna z Fundacji Nasz Wybór.

Temat walki z korupcją może być wykorzystywany i pozytywnie, i negatywnie przez media. Społeczeństwo ukraińskie, jak przekonuje Popowycz, w większości zdaje sobie z tego sprawę. Zdecydowanie jest przeciwne korupcji, ale priorytetem jest walka z Rosją. Dymisja ministra obrony narodowej Oleksija Reznikowa byłaby teraz ciosem w kluczowe ministerstwo, osłabiłaby państwo w sytuacji pełnoskalowej wojny.

Reznikow przez większość społeczeństwa odbierany jest na swoim stanowisku jako osoba efektywna. − Wiele osób współpracujących z Reznikowem mówi, że minister deklarował walkę z korupcją, ale to jest system zależności, który – zwłaszcza w czasie wojny – wcale nie jest łatwo zniszczyć. Trudno tu o jednoznaczną ocenę − opowiada Olga Popowycz. Ostatecznie Reznikow, którego losy ważyły się cały weekend, pozostał na stanowisku.

− To, że dziennikarze ujawnili korupcję, to dobry krok, społeczeństwo obywatelskie musi o tym wiedzieć, inaczej nie da się zwalczyć korupcji. Natomiast Reznikow, mając już informacje, może pozostać na swoim stanowisku i pokazać, że potrafi nie tylko dobrze komunikować się z partnerami z Zachodu, ale również rządzić swoim ministerstwem i walczyć z korupcją − ocenia Popowycz.

Temat korupcji i dymisji to podatny materiał w rękach rosyjskich propagandystów, by osłabić wsparcie dla Ukrainy. Zachodowi pokażą: pomagacie im, wysyłacie czołgi za miliony, a u nich korupcja nadal kwitnie. Dowodów na to, że wielu komentatorów wciąż łyka moskiewską propagandę, nie trzeba szukać daleko. O tym, że korupcja w Ukrainie przesądza o niemożności przyjęcia przez nią unijnych standardów, o demokracji, którą jakoby w Ukrainie chcą zaprowadzić Amerykanie, tak ja robili to w Iraku czy Afganistanie, czyli narzucić ją jako coś dla jej społeczeństwa niezrozumiałego – pisał nie kto inny, jak Paweł Lisicki w „DoRzeczy”.

A przecież stwierdzenia, że społeczeństwu ukraińskiemu demokracja jest obca i może być jedynie narzucona w ramach geopolitycznych ambicji USA, są niedorzeczne i świadczą o kompletnej nieznajomości historii.

− Ukraińskie społeczeństwo, w odróżnieniu od rosyjskiego, jest aktywne, ma poczucie sprawczości, działa oddolnie, organizuje się. Nie jest jak w Rosji zatomizowane i bierne, potrafi zaktywizować się, nie czekając na sygnał z góry, łączą je liczne poziome więzi. No i nie traktuje władzy jako bytu sakralnego, władza jest bezlitośnie rozliczana w wyborach, a w razie poważnych nadużyć – na majdanach − tłumaczy Jadwiga Rogoża, ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich.

– W ciągu ostatnich trzydziestu lat oprócz ośrodka prezydenckiego na Ukrainie istniało wiele grup wpływu zogniskowanych wokół oligarchów (którzy kontrolowali media i korumpowali polityków), wiele partii oraz sił politycznych i społecznych. One się ze sobą ścierały, konkurencja istniała w polityce, w biznesie, w mediach. Społeczeństwo było aktywne politycznie, sprawcze, trwała wymiana partii, premierów, prezydentów. Zełenski jest już szóstym prezydentem od rozpadu Związku Radzieckiego, w Rosji w tym czasie było dwóch − przekonuje dalej Rogoża.

I to społeczeństwo aktywnie wymusza zmiany, dziennikarze nagłaśniają korupcyjne skandale, a władza wie, że zostanie rozliczona, jeśli okaże się nieskuteczna.

− Ukraina nie jest wyjątkiem. Zawsze podczas wojen część wzbogaca się również dzięki korupcji, a część wszystko traci. To, że dziś mówimy o korupcji, o skandalach w Ukrainie pokazuje, że możemy o tym mówić, że to jest ujawnione, że władza reaguje. Bo najważniejsze, że nie ukrywamy problemu, ale staramy się z nim walczyć. Pierwszy krok do pokonania zjawiska to mówienie o nim w otwarty sposób − podkreśla Olga Popowycz.

− Przekręty na przetargach państwowych były w Ukrainie zawsze, jednak kiedyś była to sfera całkiem nieprzejrzysta, co zaczęło zmieniać się w 2016 roku, gdy pojawił się elektroniczny system przetargów publicznych Prozorro (dosł. Przejrzyście), swoje robią też społeczne struktury antykorupcyjne i dziennikarze śledczy, nagłaśniający patologie. Oczywiście ci, co przyzwyczaili się do czerpania renty korupcyjnej z państwowych przetargów, szukają nowych sposobów i je znajdują. Ale w czasie wojny w społeczeństwie jeszcze bardziej wzrosło poczucie sprawczości, zainteresowanie polityką i oczekiwania wobec polityków. Ludzie oczekują od władz realnych reform i będą je rozliczać, bo wiedzą, że to szansa na realizację jednej z głównych aspiracji Ukrainy – wejścia do UE. Kraj zyskał tę szansę kosztem ogromnych ofiar, ale jeżeli władze ją zaprzepaszczą – zostaną za to rozliczone i żadne zasługi wojenne prezydentowi nie pomogą − tłumaczy Rogoża.

Ta wojna trwa już dziewięć lat, a może potrwać i kolejne dziewięć [rozmowa z Pawłem Pieniążkiem]

Co może Zełenski?

Wołodymyr Zełenski doszedł do władzy, obiecując sprawne państwo i zwalczenie „starych schematów” korupcyjnych. Nie miał jednak ze sobą zastępu świeżych, nigdy nieskalanych korupcją urzędników. Musi budować z tego, co jest.

− W odróżnieniu od większości polityków ukraińskich Zełenski nigdy nie miał stałej ekipy politycznej. Natomiast cały czas dołączają do niego nowi ludzie, również z poprzednich układów politycznych, część z nich to ludzie ze starego systemu, połączeni różnymi schematami, niestety też korupcyjnymi, jeszcze z czasów Poroszenki − mówi Olga Popowycz.

Jadwiga Rogoża jest tego samego zdania: − Dziś trudno mówić o nowych kadrach. Z nowymi ludźmi prezydent Zełenski przychodził w 2019 roku, wtedy jego partia Sługa Narodu była tworzona od zera i zbierano do niej ludzi, którzy z polityką często nie mieli wcześniej do czynienia. To też się nie sprawdziło, okazało się, że system bardzo szybko „zasysa” takich ludzi, a oni szybko uczą się konwertować stanowiska na wpływy finansowe. Dzisiaj Zełenski sięga po wieloletnich urzędników, osoby doświadczone, choć nie zawsze o nieposzlakowanej opinii.

Jednak walka z korupcją trwa. Zostały powołane dwa organy: Specjalistyczna Prokuratura Antykorupcyjna (SAP) oraz Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU).

− SAP działa na pełnych obrotach, jest kołem zamachowym większości głośnych śledztw antykorupcyjnych ostatniego czasu. W lipcu na jej dyrektora mianowano Ołeksandra Kłymenkę i do tego czasu coraz więcej jest w przestrzeni publicznej informacji o śledztwach i zarzutach, również wobec urzędników i polityków − mówi Jadwiga Rogoza. − Tu należy poczynić zastrzeżenie, że konkurs na szefa SAP torpedowany był przez Biuro Prezydenta, przez wpływowych urzędników odpowiadających za sektor siłowy. Wymieniano w tym kontekście Ołeha Tatarowa, zastępcę szefa biura prezydenta, który uważany jest za hamulcowego reformy antykorupcyjnej. SAP prowadziło kiedyś wobec niego postępowanie antykorupcyjne, niestety umorzone. Jednak zarzuty wobec niego cały czas krążą w sferze publicznej – dodaje.

W NABU trwa konkurs na dyrektora. Oczekuje się, że po jego zakończeniu i ten urząd nabierze jeszcze większego rozmachu.

Organy antykorupcyjne mają działać niezależnie od władz, jednak mogą być w tej chwili do pewnego stopnia spowalniane. Władze mogą obawiać się, że organy korupcyjne sięgać będą w swoich postępowaniach coraz wyżej i destabilizować funkcjonowanie państwa w stanie wojny. Czy to dobry moment na takie reformy?

− Niebezpieczna jest korupcja, a nie walka z korupcją. Korupcja dotyka również sfer strategicznych, czyli dostaw dla wojska. Skandale z tym związane pojawiały się od początku wojny, skandal z dostawami żywności nie jest pierwszy. Władze mają świadomość, że jeśli społeczeństwo zorientuje się, że walka z korupcją jest pozorowana, w kolejnych wyborach może im pokazać czerwoną kartkę, zwłaszcza że Zełenski dochodził do władzy jako ktoś, kto ma czyste ręce i zamierza te „stare schematy” zwalczać − przekonuje Rogoża.

Ostrożniejsza jest opinia Olgi Popowycz. Zwraca uwagę, że nie da się zwalczyć korupcji w rok czy dwa lata, bez działań systemowych, bez reformy sądów, a niestety reforma sądu i praworządności nie dobiegła końca, przeszkodziła jej wojna.

− Rosyjskie wojsko jest na terenie Ukrainy i dopóki tak jest, żadne reformy nie będą efektywne i nawet nie ma takich zasobów, by je teraz przeprowadzać. Można podejmować decyzje, zmieniać ustawodawstwo, ale trudno je wdrożyć, kiedy wszystkie siły są skoncentrowane na walce z Rosją − mówi Popowycz. Ekspertka podkreśla też, że prezydent Zełenski nie miał wcześniejszego doświadczenia politycznego, co więcej, jest prezydentem państwa w czasie wojny na pełną skalę. Teraz jego priorytetem jest pokonanie Rosji. − Jego postawa odzwierciedla bohaterskie zachowanie sił zbrojnych i ukraińskiego społeczeństwa. Widać, że prezydent dobrze odczuwa nastroje społeczeństwa, i te nastroje też wpływają na jego zachowanie. Dlatego cieszy się takim zaufaniem − tłumaczy Popowycz.

Państwo działa

Choć straty w wyniku inwazji Rosji są bardzo poważne, jednak utrzymywana jest łączność, jeździ kolej, działa system bankowy, na bieżąco naprawiane są szkody i awarie energetyczne wyrządzane przez naloty Moskwy. Służby są w stanie zapewnić bezpieczeństwo swoim władzom, ale i dyplomatom. Ale to nie wszystko. − Wypłacane są pensje i emerytury, dzieci chodzą do szkoły, a kiedy są alarmy – schodzą do schronów, działa ochrona zdrowia, można pójść na wizytę do lekarza, mieć operację czy zabieg − opowiada Olga Popowycz.

Fakt, że państwo się nie rozsypało i nie stało się, wbrew propagandzie, jedynie „lotniskowcem USA”, ale funkcjonuje, też nie jest dziełem przypadku, ale efektem pracy i woli społeczeństwa i rządu, nie tylko tego ostatniego.

e-Ukraina − państwo w smartfonie

− Wiele reform zostało zapoczątkowanych jeszcze w poprzedniej kadencji, za czasów prezydenta Poroszenki: reforma sił zbrojnych, służb specjalnych, zarówno lustracja kadr, która tam się dokonywała, jak też szkolenia i przechodzenie na nowe standardy zbliżone do NATO-wskich. To świadczy, że Ukraina wyciągnęła lekcję z aneksji Krymu oddanego niemal bez walki, z zajęcia przez Rosjan Donbasu − opowiada Jadwiga Rogoża.

Do tego cyfryzacja państwa, która pozwala na załatwienie wielu spraw bez konieczności wychodzenia z domu, oraz reforma samorządowa zapoczątkowana po 2014 roku, dająca samorządom więcej pieniędzy i więcej niezależności. Jadwiga Rogoza przekonuje, że sukces reform wynikał z faktu, że wzmocniły one potencjał, który już istniał w ukraińskim społeczeństwie, które szczególnie w czasie wojny wykazuje się ogromną odpornością i siłą.

Dmuchanie w ukraińskie żagle, jednoznaczne popieranie jej oporu nie jest, jak przestrzegają prawicowi publicyści, jedynie romantyzowaniem czy zapominaniem o własnych interesach, ale racjonalną oceną sytuacji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij