Świat

Antysemityzm i atak na naukowców [korespondencja z Paryża]

Pomnik Holocaustu w San Francisco. Fot. iwishmynamewasmarsha, flickr.com

O polsko-francuskiej konferencji o Zagładzie pisze z Paryża Artur Kula.

W czwartek i piątek, 21 i 22 lutego, w Paryżu odbyła się konferencja o nowej polskiej szkole historii Zagłady. Miałem okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu i na własne oczy zobaczyć, jak naukowcy są wyzywani i poniżani przez Polonię i tzw. polskich patriotów.

Celem konferencji było przedstawienie francuskiej akademii ostatnich ustaleń badaczy i badaczek związanych przede wszystkim z Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Konferencja była kontynuacją polsko-francuskiej współpracy naukowej, która rozpoczęła się w Paryżu w 2005 r. Wtedy na konferencji wystąpili m.in. Simone Veil, Władysław Bartoszewski, Marek Edelman.

Tegoroczne wydarzenie wzbudziło zainteresowanie środowisk polonijnych. 12 lutego wystosowały one apel, w którym sprzeciwiły się organizowaniu konferencji, wskazując, że ma na niej wystąpić „szereg kontrowersyjnych badaczy, takich jak profesorowie Jan Grabowski, Jan Gross, Barbara Engelking, Jacek Leociak i Joanna Tokarska-Bakir, doktor Agnieszka Haska czy redaktor «Gazety Wyborczej» Anna Bikont”. Zdaniem protestujących „wszystkie te osoby łączy nierzetelność w przeprowadzaniu badań oraz antypolska działalność popularnonaukowa”. Część prelegentek otrzymała maile z groźbami, a na Facebooku informowano osoby uczestniczące w wydarzeniu w charakterze publiczności, że zostaną wykastrowane.

Nie, polskie elity nie ratowały Żydów

Zamieszanie zaczęło się już na samym początku wydarzenia, kiedy Jacek Leociak w imieniu nieobecnej Barbary Engelking dziękował organizatorkom spotkania. Wskazał na wagę badań nad Zagładą w Polsce, gdzie obecny rząd w coraz większym stopniu narusza autonomię działań naukowych i kulturalnych. Spotkało się to z buczeniem i okrzykami ze strony środowisk polonijnych. Referat Jacka Leociaka, będący kolejnym punktem programu, był kilkakrotnie zakrzykiwany. Badacz postanowił mimo wszystko wygłosić swoje wystąpienie do końca.

Leociak: Paryska awantura

czytaj także

Drugim punktem zapalnym był fakt, że École des Hautes Études en Sciences Sociales (EHESS), gdzie odbywała się konferencja, wymaga uzyskania zgody od dyrekcji uniwersytetu na nagrywanie wydarzeń odbywających się w amfiteatrze, co zostało uznane przez część publiczności za atak na wolność słowa. Ani środowiska polonijne, ani telewizja publiczna nie zwróciły się z wnioskiem o pozwolenie na rejestrację konferencji.

Polskie farmazony

Władze paryskiej uczelni zareagowały szybko i przedstawiły swoje stanowisko, w którym potępiono zachowania środowisk polonijnych i poinformowano o ewentualnej możliwości podjęcia kroków prawnych. Odczytanie tego pisma na początku drugiego dnia konferencji nie wpłynęło w żadnym stopniu na postawę – jak sami się określali – „polskich patriotów”.

Okrzyki i wypowiedzi były wręcz coraz jawniej antysemickie – mówiono o sprzedawaniu się za dolary, „przedsiębiorstwie Holokaust”, kwestionowano wydarzenia z Jedwabnem.

Tutaj dochodzimy do istoty problemu. Osoby i środowiska, które przyszły protestować, nie miały na celu dyskusji o publikacjach naukowych i ustaleniach w nich zawartych. Takie debaty są potrzebne, a opisywana konferencja miała być zresztą miejscem dla jednej z nich. Tego celu nie udało się jednak w pełni zrealizować. Na przeszkodzie stanęli „polscy patrioci”. Przyszli oni do EHESS, żeby wykrzyczeć swoje poglądy.

Książki Dalej jest noc czy Sąsiedzi mogą być krytykowane. Można stawiać zarzuty metodologii czy bazie źródłowej tych dzieł. Wręcz powinno się to robić, ponieważ m.in. na tym polegają badania nad przeszłością. Nie ma jednak miejsca na nazywanie autorów tych prac „antypolakami” czy podstępnymi Żydami. Nie ma miejsca na antysemityzm.

Narracja prezentowana przez „patriotów” została przekazana dalej przez Radio Maryja, „Gazetę Polską Codziennie”, Frondę czy Sputnik. Konferencji poświęcono także materiał w wydaniu głównym sobotnich Wiadomości TVP. To wszystko w sytuacji, kiedy niecały miesiąc temu Piotr Rybak w 74. rocznicę wyzwolenia Auschwitz nawoływał w Oświęcimiu do walki z „żydostwem”, a obecna ministra edukacji nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie o to, kto odpowiada za zamordowanie Żydów w Jedwabnem.

Powielając tego typu wypowiedzi i akceptując ich obecność w debacie publicznej, zezwalamy na funkcjonowanie antysemityzmu jako jednej z możliwych postaw. A na to zgody być nie może.

***

Artur Kula – ukończył historię na Uniwersytecie Oksfordzkim. Obecnie studiuje prawo w Kolegium MISH UW oraz historię w École des Hautes Études en Sciences Sociales w Paryżu. Zajmuje się polityką historyczną. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Kontakcie”, „Małym Formacie”.

We władzy szczurołapa [rozmowa z Joanną Tokarską-Bakir]

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij