14 stycznia irańskie media rządowe ogłosiły, że powieszony został Alireza Akbari. Akbari miał 61 lat, obywatelstwo irańskie i brytyjskie i – w przeciwieństwie do innych straconych w ostatnim czasie osób – nie brał udziału w masowych protestach, które od września zeszłego roku wstrząsają Iranem. Jednak tragiczna śmierć Akbariego dobrze ukazuje, kto trafia na szubienicę i co władze próbują osiągnąć, stosując najbardziej radykalne środki.
Wbrew wyobrażeniom wielu obserwatorów wydarzeń w Iranie konstytucja Islamskiej Republiki zapewnia swoim obywatelom prawo do pokojowego protestu, z którego Irańczycy od lat korzystają z coraz większą częstotliwością – od organizowania niewielkich, kilkunastoosobowych zgromadzeń po wydarzenia o zasięgu ogólnokrajowym, jak protesty po śmierci Żiny Mahsy Amini czy tzw. protesty „głodowe” z roku 2019. Choć protestujący muszą się liczyć z tym, że ich obecność na ulicach nie pozostanie niezauważona, a szczególne zaangażowanie może stać się źródłem przyszłych kolizji z systemem, sam akt pokojowego demonstrowania swojego sprzeciwu czy poglądów nie stanowi podstawy do poniesienia konsekwencji prawnych.
Jednak kiedy protesty dotykają szczególnie wrażliwego dla władzy tematu albo ich skala zaczyna wymykać się spod kontroli, rządzącym pozostaje jeszcze przynajmniej jedna furtka – moharebe lub efsad-e fel-arz, kategorie prawne z czasów początków islamu, które znalazły swoją drogę do irańskiego prawa karnego.
Moharebe, czyli arabska hiraba, to obecny w islamskim prawoznawstwie termin tłumaczony często jako „wojna przeciwko Bogu”, choć należy go rozumieć raczej jako występek przeciwko społeczności i jej porządkowi. Choć Koran nie przewiduje kary śmierci w przypadku wymienianych przez siebie najcięższych występków, jak odstąpienie od wiary czy cudzołóstwo, ściśle regulując wymiar towarzyszących im kar (nazywanych hudud), to wyjątek stanowi właśnie hiraba, czyli perskie moharebe, które ma swe źródła w napadach na przemierzające pustynię karawany.
Moharebe jest jednak zapisem precyzyjnym – aby ktoś mógł być sądzonym na jego podstawie, popełniony przez niego występek musi wypełnić szereg kryteriów. Oskarżony musi zaatakować potencjalnie śmiertelnym narzędziem grupę osób, wywołując tym samym przerażenie i panikę. Dlatego też po rzeczony paragraf często sięga się przy zarzutach o terroryzm, lecz nigdy w przypadku morderstw, które mają inną podstawę prawną. Organizacje praw człowieka obserwujące sytuację w Iranie wskazują zaś, że noże i inne ostre narzędzia często „magicznie lądują” w rękach oskarżonych, którzy w czasie popełnienia rzekomego przestępstwa znajdowali się w tłumie.
czytaj także
To właśnie moharebe stało się podstawą do wymierzenia pierwszej z zasądzonych kar śmierci na uczestnikach protestów. 8 grudnia w Teheranie stracony został 23-letni Mohsen Szekari, aresztowany jeszcze we wrześniu i skazany 1 listopada za ugodzenie bronią jednego z basidżów (paramilitarnej grupy biorącej udział w pacyfikowaniu protestów), zablokowanie ruchu oraz moharebe właśnie.
Szekariego skazano za zamkniętymi drzwiami i odmówiono mu prawa do wyboru adwokata – mimo że nawet niektórzy z szyickich teologów głośno zaznaczali, że Szekari w żaden sposób moharebe nie popełnił. Irańczycy wstrzymali oddech. Pierwszy z serii komunikatów, które miały wysłać protestującym władze republiki, był jednoznaczny – nastawanie na reprezentantów systemu może zakończyć się tragicznie.
Moharebe towarzyszy też efsad-e fel-arz, termin prawny tłumaczony jako „demoralizacja” lub „zepsucie”. To o wiele bardziej pojemna kategoria, która może, lecz nie musi towarzyszyć moharebe, i to właśnie jej szerokie zastosowanie powoduje, że często staje się podstawą do sądzenia w sprawach o charakterze politycznym. Mofsedem, czyli popełniającym efsad-e fel arz, staje się ten, który bezpośrednio zagraża bezpieczeństwu wewnętrznemu państwa lub jego polityce międzynarodowej, ale też nastaje na porządek publiczny (i jego reprezentantów) lub szerzy wrogą republice kłamliwą propagandę. Karą przewidywaną za ten występek jest śmierć, najczęściej realizowana poprzez powieszenie.
Za kobiety, za życie, za wolność. Protesty w Iranie przybierają na sile
czytaj także
To właśnie ten czyn stał się podstawą do oskarżenia dwóch raperów – irańskiego Kurda, Samana Jasina (wygrał w sądzie) oraz Tumadża Salehiego (oczekuje na sprawę), którzy swoje zbudowane w mediach społecznościowych zasięgi wykorzystali do krytyki władz i nawoływania do wzięcia udziału w protestach. Na ostatnim z opublikowanych przed aresztowaniem filmów Salehi porównał nawet Islamską Republikę Iranu do państwa mafijnego.
Postawienie zarzutów popularnym muzykom to kolejne ostrzeżenie wysyłane przez władze. Tym razem kierowane jest jednak przede wszystkim do znanych uczestników życia publicznego – wykorzystywanie zbudowanych przez nich platform do aktywności politycznej jest traktowane jako wroga propaganda, a ta bywa karana śmiercią.
Z 57 osób, które identyfikowane są obecnie jako bezpośrednio zagrożone wyrokiem śmierci lub zostały już skazane, aż 35 postawiono zarzut moharebe (lub blisko spokrewnionego z nim baghi), a 16 – efsade-e fel-arz (w niektórych przypadkach są to zarzuty łączone).
Doszman w sieci. Jak władze Iranu reagują na uliczne protesty? [rozmowa]
czytaj także
Efsad-e fel-arz było również przyczyną stracenia Alirezy Akbariego, byłego wiceministra obrony w rządzie prezydenta Mohammada Chatamiego. 14 stycznia państwowa agencja informacyjna Mizan poinformowała o powieszeniu Akbariego, choć dokładne okoliczności wykonania wyroku nie zostały podane do publicznej wiadomości.
Były polityk został aresztowany i osadzony w teherańskim więzieniu Ewin w 2019 roku, kiedy oskarżono go o szpiegostwo na rzecz Wielkiej Brytanii. Skazany miał przekazywać MI6 poufne informacje bezpośrednio z biura swojego przełożonego, gen. Alego Szamchaniego, m.in. w zamian za – cytując za samym Akbarim – „butelkę perfum i koszulę”.
Powieszenie Akbariego spotkało się z międzynarodową reakcją polityków najwyższego szczebla, bo oprócz irańskiego paszportu miał on jeszcze paszport Wielkiej Brytanii, gdzie przeprowadził się około 2008 roku. Wyrok śmierci przeprowadzony na pełnoprawnym Brytyjczyku pociągnął za sobą odpowiedź m.in. premiera Risziego Sunaka, który nazwał Islamską Republikę Iranu „barbarzyńskim reżimem”, czy ministra spraw zagranicznych Jamesa Cleverly’ego zapowiadającego, że akt ten „nie pozostanie bez odpowiedzi”. Do potępiających egzekucję głosów dołączył również prezydent Emmanuel Macron, w tej sytuacji podkreślając solidarność nie tylko z Iranem, ale również Wielką Brytanią, która straciła obywatela.
I am appalled by the execution of British-Iranian citizen Alireza Akbari in Iran.
This was a callous and cowardly act, carried out by a barbaric regime with no respect for the human rights of their own people. My thoughts are with Alireza’s friends and family.
— Rishi Sunak (@RishiSunak) January 14, 2023
Egzekucja Akbariego tylko pozornie nie łączy się z falą wyroków, jakie w ostatnich tygodniach zapadają w związku z protestami. Skąd jednak nagły powrót sprawy oskarżonego o szpiegostwo polityka pośród osób skazywanych za szerzenie wrogiej propagandy czy ataki na funkcjonariuszy?
Retoryka władz Iranu, która towarzyszyła protestom od samego ich początku, opierała się m.in. na obecności „obcego czynnika”, który inspirował Irańczyków do wyjścia na ulicę, w tym pod postacią wichrzycieli opłacanych przez kraje wrogie republice. Choć naiwnością byłoby sądzić, że wśród obecnych na ulicy osób faktycznie nie znajdują się agenci rządów nieprzyjaznych tak strategicznemu państwu jak Iran, przedstawiciele irańskiego establishmentu w swoich wypowiedziach niejednokrotnie obwiniali ich o bezpośrednie manipulowanie opinią publiczną i wyprowadzanie ludzi na ulice.
Niespodziewana informacja o straceniu Akbariego to dla irańskich władz element podtrzymania atmosfery grozy, podsycanej przez państwowe media – w Iranie obecni są agenci obcych wpływów, którzy mają na celu destabilizację państwa i pogrążenie go w chaosie. To stały w dyskursie argument odwołujący się do samego raison d’être Islamskiej Republiki Iranu – opartego na poczuciu nieustannego zagrożenia płynącego spoza granic republiki i konieczności wspólnego stawienia oporu wrogom państwowości w obecnej formie. W ostatnim czasie władze wyciągają jednak tę kartę tak często, że przestaje być dla Irańczyków jakkolwiek przekonująca, a protesty – choć w osłabionej już formie – wciąż trwają.
**
Karolina Cieślik-Jakubiak – studentka Zakładu Iranistyki Uniwersytetu Warszawskiego, szczególnie zainteresowana irańskim nacjonalizmem oraz teorią nacjonalizmu bliskowschodniego. Najchętniej pisze o Iranie i historii islamu.