Międzynarodowy ruch, który zerwał z demokracją na rzecz autorytarnych, neofaszystowskich rządów, rośnie w siłę, a jego wschodzącą gwiazdą jest Viktor Orbán. Nawet republikanie z USA przyjeżdżają do Budapesztu po nauki.
Z najwyższym zaskoczeniem patrzyliśmy, jak amerykańska prawica szturmuje Kongres, by Donald Trump mógł utrzymać władzę nawet po przegranych wyborach. Z niedowierzaniem czytamy o łapówkarstwie w Sądzie Najwyższym USA czy o tym, jak republikańscy politycy wcielają w życie religijną doktrynę o roli kobiet w społeczeństwie.
W zdumienie wprawiają nas media, które wydają się chodzić na pasku miliarderów propagujących neofaszystowskie poglądy. Nie pojmujemy, dlaczego chorobliwie bogaci ludzie rokrocznie wydają setki milionów dolarów na podsycanie nienawiści jednej części społeczeństwa do drugiej. Albo dlaczego uparcie dążą do zniszczenia publicznego szkolnictwa i ubezpieczeń społecznych. Dlaczego finansują kampanie, których celem jest odebranie części Amerykanów praw wyborczych.
Dlaczego ci ludzie angażują się bez reszty w propagowanie idei i działań, które są antytezą amerykańskiej tradycji sprawowania władzy i etycznego postępowania, a nawet samej demokracji? A jeśli jedynym ich celem jest zdobycie jeszcze większych pieniędzy miliarderów i jeszcze więcej władzy dla politycznych graczy – a na to właśnie wygląda – to czy istnieje jakaś instrukcja, wedle której postępują? Czy mają jakiś wzór do naśladowania? Kogoś, kto już osiągnął te same cele i wskazuje im drogę? Odpowiedź na te pytania z każdym dniem staje się coraz bardziej wyraźna.
Nie mamy pana na liście i co nam pan zrobi? Jak się odbiera prawo wyborcze w USA
czytaj także
Na początku maja Węgry Viktora Orbána były gospodarzem republikańskiej Konferencji Konserwatywnej Akcji Politycznej (CPAC) – faszystowskiego święta, podczas którego autorytarny węgierski prezydent przemawiał do zgromadzonej publiczności przy owacjach na stojąco: „Węgry są inkubatorem, w którym prowadzone są eksperymenty dotyczące przyszłości polityki konserwatywnej. Węgry to miejsce, gdzie nie tylko mówiliśmy o pokonaniu postępowców i liberałów oraz dokonaniu zwrotu w stronę polityki konserwatywno-chrześcijańskiej, ale faktycznie tego dokonaliśmy”.
W większości stanów USA rządzonych przez prawicę Partia Republikańska stała się praktycznie nieodróżnialna od orbánowskiego Fideszu – od kolesiostwa w mediach i manipulowania systemem sądowniczym, przez fałszowanie wyborów poprzez usuwanie wyborców z list i zmiany obwodów wyborczych, aż po umieszczanie zanieczyszczających środowisko spółek na czele organów regulacyjnych.
Orbán wkroczył do świata amerykańskiej prawicowej polityki z rozmachem: w sierpniu zeszłego roku przemawiał do republikanów w Dallas. Premier Węgier stał się wzorem do naśladowania dla wielu amerykańskich polityków, zwłaszcza tych, którzy opowiedzieli się przeciwko zatwierdzeniu zwycięstwa Joe Bidena w 2020 roku.
Główny strateg i doradca Trumpa w Białym Domu Steve Bannon zachwalał go jako „pierwowzór Trumpa”, a portal NBC News pisał: „Od obierania za cel migrantów po podburzanie zaplecza etnonacjonalistycznego, od ataków na prasę po podsycanie rasistowskich teorii spiskowych, od korupcji na niespotykaną dotąd skalę po demontaż podstawowych zabezpieczeń demokracji, różnice między trumpizmem a orbánizmem ulegają zatarciu”.
Syndrom oblężonej rasy, czyli o co chodzi z wielkim zastąpieniem
czytaj także
Po raz pierwszy usłyszałem o Orbánie w sierpniu 1989 roku, kiedy razem z moim przyjacielem Jerrym Schneidermanem spędziliśmy sporą część tygodnia na przesiadywaniu w kawiarnianych ogródkach w Budzie, na prawym brzegu Dunaju, kosztowaniu wyśmienitego (i taniego) jedzenia, przebywaniu we wspaniałym zabytkowym hotelu i ogólnie odkrywaniu Budapesztu. Dwa miesiące wcześniej odbyły się tam olbrzymie prodemokratyczne demonstracje, na których setki tysięcy ludzi domagało się uwolnienia Węgier spod wpływów Związku Radzieckiego.
Tamtego lata ponad ćwierć miliona ludzi stawiło się na placu Bohaterów, aby uczestniczyć w ponownym pochówku Imre Nagya, bohatera nieudanej rewolucji z 1956 roku przeciwko ZSRR. Ostatnim mówcą był wtedy 26-letni Viktor Orbán, polityk u progu kariery, który miał wkrótce zostać członkiem parlamentu. Przy eksplozji entuzjastycznych okrzyków Orbán jako jedyny otwarcie przeciwstawił się Sowietom i zaapelował o „szybkie wyprowadzenie rosyjskich wojsk”.
Dziewięć miesięcy później, w marcu 1990 roku, za zgodą Michaiła Gorbaczowa na Węgrzech odbyły się pierwsze prawdziwe wybory od 1945 roku. W 1999 roku Węgry przystąpiły do NATO, a w 2004 roku stały się częścią Unii Europejskiej. A potem, po zdobyciu władzy, Orbánowi udało się osiągnąć to, co nie udało się jeszcze Trumpowi. Przez 20 lat Węgry były funkcjonującą demokracją. Dziś są skorumpowaną, neofaszystowską oligarchią. Europejczycy nazywają ją „miękkim faszyzmem”.
W ciągu zaledwie kilku lat po wygranych wyborach z 2010 roku premier Viktor Orbán, dziś sam bajecznie bogaty jak na węgierskie standardy, skutecznie przekształcił rządy w swoim kraju z pełnoprawnej europejskiej demokracji w autokratyczny, oligarchiczny reżim zarządzany przez jedną, neofaszystowską partię. To samo chcą zrobić w Ameryce republikanie, a węgierski strongman pokazuje im, jak tego dokonać.
Orbán objął kierownictwo w Fideszu, niegdyś „zwyczajnej” konserwatywnej partii politycznej, szermując sloganami „Przywróćmy chrześcijańską czystość” i „Niech Węgry znów będą wielkie”. Jego wiece regularnie przyciągały dziesiątki tysięcy uczestników. W kampanii wyborczej zapowiadał budowę muru wzdłuż całej południowej granicy Węgier, aby powstrzymać „morderców i gwałcicieli” o ciemnej karnacji, uciekających przed rosyjską przemocą w Syrii. W dużym stopniu dotrzymał tej obietnicy.
Zmienił konstytucję państwa, by parlament mógł wprowadzić zmiany w ordynacji wyborczej, dotyczące między innymi podziału kraju na okręgi i odbierania prawa do udziału w wyborach – w podobny sposób, jak czynią to obecnie republikanie we wszystkich „czerwonych” stanach Ameryki. Tym samym Orbán zapewnił Fideszowi większościowe zwycięstwo właściwie we wszystkich przyszłych wyborach.
Jak Trump i lider republikanów w Senacie Mitch McConnell Orbán zabrał się też za sądy, a w szczególności za węgierski odpowiednik Sądu Najwyższego, z taką pieczołowitością, że nawet najpoważniejsze zarzuty prawne wymierzone w niego i jego partię są dziś bezskuteczne.
Za rządów Orbána Węgry uchwaliły przepisy zobowiązujące szkoły do „konserwatywnej” edukacji seksualnej (czytaj: „homoseksualność jest zła” i „jedyna metoda regulacji urodzeń to abstynencja”) i wyznaczyły kary za pozytywne przedstawianie osób LGBT+ w telewizji. W publicznych kampaniach Orbán zrównywał homoseksualność z pedofilią. Ostatnia ustawa anty-LGBT+ została zatwierdzona przez węgierski parlament stosunkiem głosów 157 do jednego.
czytaj także
Tego samego usiłują dokonać w USA republikanie. Program aspirującego do roli prezydenta gubernatora Florydy Rona DeSantisa jest właściwie klonem orbánowskiej agendy, włącznie ze stworzeniem prywatnej armii i policji, która będzie podlegać tylko jego rozkazom.
Partia Orbána wystąpiła przeciwko nauczaniu wielorasowości i tolerancji rasowej, a do podręczników dla szkół podstawowych dopisała wzmiankę o tym, że przybywający do kraju uchodźcy stanowią zagrożenie, ponieważ „współistnienie różnych kultur może być problematyczne”. Wykorzystując takie rozumowanie, Orbán zamknął syryjskie dzieci w klatkach przy entuzjastycznym wsparciu ze strony rodzimych białych suprematystów.
Gdy Helsiński Komitet Praw Człowieka oświadczył, że „pozbawienie wolności wielu szczególnie narażonych migrantów, w tym rodzin z małymi dziećmi, na nieokreślony czas jest okrutne i nieludzkie”, Orbán stwierdził, że napływ syryjskich uchodźców szukających azylu „stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa i naraża kontynentalną chrześcijańską kulturę i tożsamość”. W iście faszystowskim stylu dodał też, że „imigracja niesie ze sobą zwiększoną przestępczość, zwłaszcza wobec kobiet, i wprowadza wirusa terroryzmu”.
Ponad pięć lat wcześniej, zanim Trump przyklasnął amerykańskim nazistom, którzy zebrali się w Charlottesville i zamordowali Heather Heyer, grupa około 700 prawicowych węgierskich „patriotów” zorganizowała paradę z pochodniami, która zakończyła się skandowaniem przed domami Romów „Podpalimy wasze domy!”.
Romowie to najliczniejsza mniejszość współczesnej Europy i wszędzie są dyskryminowani
czytaj także
Policja Orbána przypatrywała się owym bandytom, śmiejąc się i odmawiając interwencji, podczas gdy romskie rodziny w popłochu opuszczały swoje domy. W 2013 roku Zsolt Bayer, jeden z założycieli partii Orbána, nazwał Romów „zwierzętami […] nienadającymi się do życia wśród ludzi”. Orbán nie potępił ani tych słów, ani przemocy, tymczasem życie dla mniejszości rasowych, etnicznych i religijnych stawało się coraz trudniejsze. Na porządku dziennym jest wykluczanie ich z rynku pracy, ale równie często są obiektem przemocy ze strony białych „bojówek”.
Orbán od dawna rozdaje rządowe kontrakty nielicznym wybrańcom, nadając uprzywilejowany status grupie popierających go biznesmenów (samych mężczyzn), którzy przejęli niemal całkowitą kontrolę nad krajową gospodarką. Ci, którzy się im sprzeciwili, albo potracili swoje firmy, albo zostali zmuszeni do ich sprzedania i nierzadko opuścili kraj.
Prawie cała węgierska prasa jest dziś w rękach oligarchów i korporacji lojalnych wobec Orbána, a prawicowe radio i telewizja w całym kraju codziennie głoszą pochwały pod jego adresem. Postępowe media zostały praktycznie zdelegalizowane. Billboardy i media społecznościowe donoszą o patriotyzmie premiera.
czytaj także
Na zeszłorocznej konferencji CPAC, która również odbyła się w Budapeszcie, Orbán powiedział, że republikanie powinni zrobić to samo następnym razem, kiedy przejmą władzę w USA: „Musicie mieć swoje media. To jedyny sposób, żeby wypunktować wariactwo postępowej lewicy. Problem w tym, że zachodnie media są dostrojone do lewicowych poglądów. Zaczyna się od wykładowców uczących dziennikarzy na uniwersytetach, którzy wyznają lewicowe zasady”.
Dodał także: „Oczywiście, republikanie mają swoich sprzymierzeńców w mediach, ale nie są oni w stanie konkurować z liberalnymi mediami głównego nurtu. Mój przyjaciel Tucker Carlson jako jedyny daje dobry przykład. Jego program cieszy się dużą popularnością. Co to znaczy? Ano – że podobne programy powinny być wyświetlane dzień i noc. Albo, jak sami mawiacie, 24/7”.
Po opublikowaniu jego przemowy z 2022 roku w USA wielu amerykańskim mediom zakazano wstępu na konferencję CPAC w Budapeszcie. Serwis Vice News donosił: „Oprócz Vice News w czwartek na konferencję nie wpuszczono dziennikarzy z »Rolling Stone«, Vox Media i »New Yorkera«, i to pomimo wielokrotnych zapewnień Amerykańskiej Unii Konserwatywnej, że dostęp będzie zapewniony. Dziennikarze z innych mediów spoza Węgier, w tym »Guardiana« i Associated Press, tweetowali, że im również odmówiono akredytacji mimo miesięcy próśb”.
czytaj także
Dziś medialni sprzymierzeńcy Orbána wyciągają ręce po media w innych krajach Europy i zapraszają amerykańskie prawicowe grupy do Węgier, aby szerzyć jego rasistowski, „miękko faszystowski” przekaz. W zeszłym roku Tucker Carlson przyjął jego zaproszenie i z gabinetu węgierskiego premiera sączył swoją truciznę do amerykańskich domów.
Jak podaje Associated Press, na otwarciu konferencji przewodniczący CPAC (w sprawie którego toczy się proces o molestowanie seksualne) Matt Schlapp niczym echo powtarzał strategię Orbána: „Schlapp oznajmił, że CPAC w USA postanowił »pójść drogą węgierską« w stosunku do mediów, to znaczy samodzielnie decydować »kto jest, a kto nie jest dziennikarzem«, gdy idzie o wstęp mediów na ich wydarzenia”.
Dziennikarstwo to niejedyna instytucja, którą chcą obalić faszyści. Niedawno Orbán wziął się za rozmontowywanie Węgierskiej Akademii Nauk, zastępując lub po prostu zwalniając naukowców, którzy uznają zmianę klimatu za potwierdzony naukowo fakt. Sam nazywa ją „lewicowym oszustwem wymyślonym przez Baracka Obamę”.
Unia Europejska obserwuje ten postępujący polityczny koszmar z rosnącym niepokojem, jednak nawet unijne próby, aby zastosować wobec niego sankcje z 2015 i 2018 roku przyniosły skutek przeciwny do zamierzonego. Krytyka UE pod adresem Orbána doprowadziła do wzrostu poparcia dla niego w dwóch kolejnych elekcjach – po tym, jak jego marionetki w węgierskich mediach ogłosiły Orbána ofiarą europejskiego „głębokiego państwa”. Według nich ingerujący w wewnętrzne sprawy obcokrajowcy, a zwłaszcza finansista George Soros (który, o ironio, swego czasu ufundował stypendium Orbána w Oksfordzie), dążą do narzucenia na Węgry „drakońskich” obostrzeń.
czytaj także
W maju 2020 roku, czyli w tym samym miesiącu, w którym Rudy Giuliani oświadczył, że były ukraiński prokurator jest gotowy zeznawać w sprawie korupcji Joe Bidena, Donald Trump zaprosił Orbána do Białego Domu na oficjalną wizytę. Orbán stał się jednym z dwóch głównych źródeł kłamstw Trumpa na temat tego, jak Wołodymyr Zełenski rzekomo próbował sabotować amerykańskiego prezydenta.
Orbán sprzyja wojującym teokratom w odnowieniu chrześcijaństwa na Węgrzech, wspierając radykalnie prawicowy ruch wewnątrz Kościoła katolickiego i ewangelikalnego. Zaostrzył prawo aborcyjne w taki sposób, że obecnie przerwanie ciąży na Węgrzech jest niezwykle trudne i możliwe tylko wtedy, gdy ciąża zagraża życiu kobiety lub jest wynikiem gwałtu.
Uniwersytet Środkowoeuropejski musiał opuścić Węgry w obliczu narastających gróźb przemocy skierowanych do postępowych organizacji religijnych, zakazu prowadzenia zajęć oraz ścisłej współpracy prawicowych Kościołów z rządem. Rektor uczelni Michael Ignatieff powiedział: „Nie ulega wątpliwości, że zostało to przeprowadzone tak, by »chrześcijaństwo« stało się synonimem białej, konserwatywnej Europy. To przenośnia. Wystarczy, że powie się »chrześcijański«, a już wszystko wiadomo”.
Węgierski uniwersytet dołączył do „wrogów narodu”. Po co Orbanowi ta wojna?
czytaj także
Nic dziwnego, że Trump zwrócił się do Orbána: „Masz świetne stosunki ze społecznością chrześcijańską […] bardzo to doceniamy”.
Na wiecu trzy miesiące przed spotkaniem z Trumpem w Białym Domu Orbán powiedział, że kraje akceptujące niechrześcijan lub niebiałych uchodźców produkują „mieszane rasowo narody”. To również często spotykane hasło w prawicowych amerykańskich mediach.
Odkąd Orbán doszedł do władzy, kobiety na Węgrzech doświadczają marginalizacji zarówno w rządzie, jak i w biznesie. Serwis Hungarian Spectrum zauważa, że zdaniem Orbána węgierska polityka jest brutalna i opiera się na „nieustannych atakach na wizerunek”, których kobiety „nie są w stanie udźwignąć”. W 2018 roku „Guardian” donosił: „Fidesz Orbána i jego koalicyjny partner, chrześcijańscy demokraci, mają łącznie 133 posłów, spośród których 11 to kobiety”.
Obecnie Orbán, który otacza się skorumpowanymi oligarchami, czekającymi na każde jego zawołanie, bezwzględnie wykorzystuje system dyplomatyczny i sądowy swojego kraju, aby wspierać biznesmenów-kryminalistów za granicą. Stopniowo zmienił Węgry w azyl dla skorumpowanych oligarchów i neofaszystów innych narodowości. Najgłośniejszą sprawą było przyznanie azylu skazanemu przestępcy, faszystowskiemu oligarsze i byłemu premierowi Macedonii Nikole Gruewskiemu w 2018 roku.
Orbán jest jedynym przywódcą europejskiego kraju, który odmówił potępienia Putina za masakrę na Ukrainie, mówiąc, że nie chce znaleźć się „między ukraińskim młotem a rosyjskim kowadłem”. Tych, którzy Ukrainę wspierają, nazywa podżegaczami i odmawia przystąpienia do europejskiego embarga na rosyjskie paliwa.
czytaj także
Orbán w dużej mierze zmiażdżył wszelki sprzeciw na Węgrzech poprzez aresztowania opozycyjnych polityków, „awanturników” i członków niezależnych mediów. Zach Beauchamp z Vox pisze: „W pewien majowy wtorek o świcie policja zgarnęła mężczyznę imieniem András z jego domu w północno-wschodnich Węgrzech. Domniemane wykroczenie? Napisanie posta na Facebooku, w którym nazwał premiera Viktora Orbána dyktatorem”.
Partia Orbána nawiązuje kontakty z innymi suprematystycznymi partiami w Europie w celu stworzenia koalicji, która obali „liberalny porządek” w Unii Europejskiej.
Wszystko to nie umyka to uwadze amerykańskich konserwatystów, którzy piszą peany na jego cześć. Ruchy prawicowe czerpią inspirację zarówno od Orbána, jak i Putina. Międzynarodowy ruch oddalający się od demokracji w stronę silnych, autorytarnych, faszystowskich i neofaszystowskich rządów rośnie w siłę, a Viktor Orbán jest jedną z jego wschodzących gwiazd.
Według raportu Freedom in the World z 2020 roku autorstwa Freedom House 25 z 41 światowych demokracji zaliczyło spadek w 2019 roku, a 73 państwom obniżono wyniki w skali wolności. Te państwa zamieszkuje łącznie 75 proc. ludności świata.
czytaj także
Przywódcami tego ruchu są Putin, Xi i Orbán, a spośród nich to ten ostatni ma największy wpływ na Partię Republikańską.
Sojusz, jaki połączył go z prawicowym radiem nienawiści, telewizją Fox News, Partią Republikańską i amerykańskim ruchem konserwatywnym, jasno wskazuje, że Ameryka również stacza się w stronę „miękkiego faszyzmu”, którego pionierem jest Viktor Orbán.
**
Thom Hartmann jest komentatorem radiowym i telewizyjnym. Opublikował ponad 20 książek, w tym Unequal Protection: The Rise of Corporate Dominance and the Theft of Human Rights (nagroda Project Censored, 2004) oraz The Last Hours of Ancient Sunlight, na bazie której w 2016 roku powstał film dokumentalny Before the Flood. Na Twitterze: @thom_hartmann
Artykuł opublikowany w magazynie Common Dreams na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Anna Opara.