Świat

Upojeni przemocą: Ameryka staje się faszystowską dystopią

Dziś nie ma wątpliwości: republikanie stali się partią przemocy politycznej. To ona jest teraz ich znakiem rozpoznawczym.

Sama krew pcha koła historii.
Benito Mussolini

Zauważyłeś, że ostatnio ludzie są coraz bardziej podli? pyta czarny charakter w spocie z nowego serialu Paramount+, Evil.
Co to oznacza? reaguje „pozytywna” postać.
Że twoja strona przegrywa ripostuje czarny charakter z nutą triumfu w głosie.

I proszę bardzo. Oto co czytamy we wstępie do obszernego artykułu w jednym z czerwcowych wydań „Washington Post”:

„W ciągu ostatniej doby odnotowano wzrost liczby gróźb przemocy wobec ustawodawców pracujących w komisji powołanej przez Izbę Reprezentantów w celu zbadania szturmu na amerykański Kapitol 6 stycznia 2021 roku. Członkowie komisji prawdopodobnie otrzymają ochronę osobistą”.

Graff: Na południu USA nie będzie drugiej Polski czy dawnej Irlandii, lecz Salwador

Musimy więc porozmawiać o przemocy i groźbach jej użycia, które stały się chlebem powszednim Partii Republikańskiej. Bo świadczą one o – miejmy nadzieję, że odwracalnym, choć być może krańcowym – odchyleniu kursu ku faszyzmowi.

Faszyzm to przemoc. Jego filozofia jest zakorzeniona w przemocy, oznacza bowiem dominację niewielkiej grupy nad wszystkimi pozostałymi. A pierwszym narzędziem takiej dominacji jest właśnie przemoc: indywidualna przemoc fizyczna, przemoc polegająca na wykorzystywaniu ogromnego bogactwa lub władzy politycznej do niszczenia wrogów, czy też nieuzasadniona przemoc ze strony państwa, realizowana pod pozorem prawa.

Jednak w samym sercu faszyzmu tkwi fizyczna przemoc, zastraszanie i zabijanie ludzi. Faszystowska władza prowadzi wojnę z własnym społeczeństwem.

Taka przemoc ma swoją siłę i swój magnetyzm. Przyciąga media, przez co staje się najlepszym narzędziem do rekrutacji nowych wyznawców faszystowskiego ruchu. Uczestnicząc w niej, przestraszeni, niepewni siebie mężczyźni (a czasem także kobiety), odnajdują w sobie poczucie sprawczości, jednostkowej mocy i sensu. Mogą rozładować narosłą frustrację pospolitego życia i politycznej impotencji.

Republikanie w poszukiwaniu duszy. Fenomen Marjorie Taylor Greene

Dziś nie ma wątpliwości: republikanie stali się partią przemocy politycznej.

Groźby fizycznej przemocy, jakie od pewnego czasu płyną ze strony Partii Republikańskiej, demokraci uważają za dzieło partyjnych odmieńców z politycznego marginesu, wybryki kilku czarnych owiec, jakieś kłopotliwe dziwactwo na dalekich obrzeżach ruchu konserwatywnego.

Widać to w ich reakcji na otwartą przemoc podczas szturmu prawicy na Kapitol 6 stycznia 2021 roku, na groźby przemocy kierowane do członków komitetu badającego zajścia tamtego dnia, a także na częste akty ślepej przemocy, które niemal codziennie mają miejsce w różnych zakątkach kraju.

Demokraci obserwują groźby przemocy kierowane do członków szkolnych rad, do pielęgniarek i szpitali leczących covidowych pacjentów, do pracowników klinik aborcyjnych, do członków mniejszości rasowych i do osób queer, które według deklaracji republikańskich prawodawców nie są prawdziwymi ludźmi, lecz „aberracją”, której „wolne społeczeństwo” nie może tolerować.

Media wciąż zdają się ignorować częste przypadki, kiedy zinfiltrowana przez faszystów policja, czyli jedyna grupa w naszym społeczeństwie, której prawo zezwala na stosowanie przemocy bez jakichkolwiek konsekwencji, albo przymyka oko, albo wręcz jawnie zachęca do przemocy, która wybucha, kiedy Amerykanie śmią się stawiać faszystowskim bojówkom.

Dla mediów to „wyjątek”, przechodzą nad tym do porządku dziennego. W rzeczywistości takie akty przemocy i gotowość do jej użycia to deklaracje. Proklamacja celu. Jasna i wypowiadana z dumą. To sposób, w jaki faszyści obwieszczają swój zamiar stosowania przemocy i objęcia tą drogą władzy, włącznie z władzą ostateczną: odbierania ludziom życia.

Republikanie i republikańskie media gloryfikują Kyle’a Rittenhouse’a, bo przyszedł na demonstrację ruchu Black Lives Matter i zastrzelił dwóch demonstrantów. Opiewają przemoc policji flagami z „cienką niebieską linią”. Wymachują czarną amerykańską flagą, która symbolizuje gotowość do zabijania przeciwników politycznych.

Ten biały typ ze spluwą to nie jest terrorysta

Przychodzą na demonstracje uzbrojeni po zęby, w podkoszulkach z podobizną generała Pinocheta i sloganem „Darmowe loty dla liberałów”. Zaś po faszystowskim zabójstwie młodej kobiety, Heather Heyer, ich lider Donald Trump stwierdził, że „po obu stronach stoją bardzo dobrzy ludzie”.

W spotach wyborczych w telewizji i w internecie republikanów ubiegających się o stanowiska państwowe pojawia się broń albo aluzje o zabijaniu ludzi. Eric Greitens to najnowsze nazwisko na długiej liście republikańskich strzelców, gloryfikujących broń szturmową i czyniących aluzje do przemocy politycznej. A tak wygląda kartka świąteczna Thomasa Massie’ego, republikanina z Kentucky:

Wszystko to są przejawy faszyzmu.

Kiedy republikanie Rusty Bowers i Brad Raffensperger, którzy mieli odwagę odmówić Trumpowi, gdy próbował pozostać przy władzy po przegranych wyborach w 2020 roku, opisują nieustannie kierowane pod ich adresem groźby przemocy, koledzy z ich partii milczą jak zaklęci.

Marszałek Izby Reprezentantów Arizony Bowers co noc słyszał pod swoim domem agresywne groźby, nawet gdy wewnątrz umierała jego córka. Tego typu przemoc nie zna współczucia.

Przewodnicząca Krajowego Komitetu Partii Republikańskiej Ronna Romney McDaniel nawet się nie zająknęła o tym, że wyborcy partii, której przewodzi, otwarcie wychwalają fizyczną przemoc. Żaden zasiadający w Kongresie republikanin nie pisnął słowem o przemocy, która jest udziałem jego konserwatywnych kolegów z ławy. Republikańskie media nabrały wody w usta i odzywają się tylko po to, by serwować cyniczne, wyssane z palca wymówki i usprawiedliwienia.

Bo przemoc stała się ich znakiem rozpoznawczym. Upajają się nią.

Przechwalają się nią tak, że często można to wziąć za hiperbolę albo żart, bo jak inaczej potraktować słowa długoletniej republikańskiej polityczki Sharron Angle, która grozi, że dążenia demokratów spotkają się z „odpowiedzią w duchu drugiej poprawki do konstytucji” (tej o prawie obywateli do posiadania broni), albo wyznanie Donalda Trumpa, że wygrałby wybory, nawet gdyby zamordował kogoś na Piątej Alei w Nowym Jorku?

Ale ich faszystowscy zwolennicy wiedzą: to nie żarty. To dumne manifesty gotowości do użycia lub poparcia przemocy. To jawne groźby.

Ocalała z Holocaustu Hannah Arendt napisała w książce Korzenie totalitaryzmu:

„Propaganda ruchów totalitarnych, która poprzedza totalitarne rządy, a później im towarzyszy, jest niezmiennie równie szczera, co zakłamana, zaś totalitarni przywódcy zazwyczaj rozpoczynają swoje kariery od wychwalania swoich dawnych zbrodni i dokładnego zapowiadania przyszłych.

Naziści byli przekonani, że złe uczynki mają makabryczną siłę przyciągania, a doświadczenie wielokrotnie pokazywało, że propagandowe oddziaływanie złych uczynków i ogólnej pogardy dla zasad moralnych jest, pominąwszy zwyczajny egoizm, przypuszczalnie najsilniejszym czynnikiem psychologicznym w polityce.

Urok zła i zbrodni nie jest niczym nowym w mentalności mas. Od zawsze było wiadomo, że masy z podziwem będą odnosić się do aktów przemocy, twierdząc, że ich sprawcy być może są okrutni, ale nie brak im sprytu”.

„Bo Bóg powiedział…” Jak chrześcijańska prawica blokuje politykę klimatyczną

Kiedy jakiś naród zaczyna chylić się ku faszyzmowi, proces ten nie trwa długo. I jest dla ludzi zaskoczeniem.

W 1919 roku Benito Mussolini zaczynał od 300 uzbrojonych ochotników, Czarnych Koszul. Zaczęli od terroryzowania homoseksualnych mężczyzn, ataków na związkowców i socjalistów. O ich przemocy, pobiciach i okazjonalnych zabójstwach można było czytać w gazetach w całych Włoszech.

W ciągu kolejnych trzech lat Milicja Faszystowska rozrosła się do ponad 20 tys. członków. Dlatego kiedy w ostatnim dniu października 1922 roku Mussolini stanął do otwartej konfrontacji z królem Wiktorem Emmanuelem III, grożąc mu przemocą, król poddał się, rozwiązał rząd i powołał Mussoliniego na premiera Włoch.

Bez kampanii, bez wyborów. Wystarczyły trzy lata bezlitosnej przemocy i grożenia jej eskalacją.

Również Hitler doszedł do władzy na skrzydłach przemocy. Sięgnął po nią już podczas puczu monachijskiego. Później, już jako kanclerz, skorzystał z pomocy swojej ochotniczej milicji, brunatnych koszul, czyli oddziałów szturmowych NSDAP terroryzujących homoseksualistów, Żydów i związkowców. Paul von Hindenburg uważał, że zgodnie z obietnicą Hitler zrezygnuje z przemocy po dojściu do upragnionej władzy. Ale Hindenburg nie rozumiał faszyzmu.

A mogli zabić. Nowe fakty o szturmie na Kapitol

Przemoc to podstawowa cecha faszyzmu, jego logo, tożsamość marki. Każdy faszystowski ruch w dziejach wspinał się na wyżyny władzy po drabinie przemocy. A następnie dalej rządził z jej pomocą.

Faszystowskie media upajają się językiem przemocy. Odczłowieczają ofiary własnej agresji, stosując określenia takie jak „najeźdźca”, „hołota”, „nielegalni”.

Usprawiedliwiają przemoc leżącą w sercu ich ruchu, robiąc z siebie ofiary wyimaginowanych ataków: uważają, że demokraci chcą położyć łapę na ich dolarach z podatków. Boją się, że homoseksualiści chcą uwodzić ich dzieci. Są przekonani, że nauczyciele indoktrynują ich młodzież socjalizmem. I twierdzą, że została im tylko przemoc.

W ciągu ostatnich dwudziestu lat, kiedy w Ameryce rozwijał się ów faszystowski ruch, który przejął GOP, ponad trzy czwarte wszystkich zabójstw na tle politycznym popełnili prawicowi terroryści, często powiązani z republikanami.

Terroryzm to faszyzm. ISIS i Al-Kaida to organizacje faszystowskie, podobnie jak rozmaite bojówki, które zaatakowały Kapitol 6 stycznia, a dziś grasują po naszych ulicach i z bagażnika pick-upów wymachują bronią szturmową.

Republikanie w Kongresie nie widzą w tym problemu, dopóki przemoc nie zostaje skierowana wobec któregoś z nich. Kiedy samotny, chory psychicznie człowiek wezwał policję, by przyznać się, że słyszy głosy, które nakazują mu zabić Bretta Kavanaugha, w ciągu kilku dni zostało przyjęte prawo chroniące sędziów Sądu Najwyższego.

Kiedy dwa lata wcześniej orędownik „praw mężczyzn”, Roy Den Hollander, zamordował 20-letniego syna sędzi Esther Salas i miał szczegółowe plany zabicia w następnej kolejności sędzi Sądu Najwyższego Sonii Sotomayor, republikański senator Rand Paul zablokował w Senacie przyjęcie przepisów zapewniających ochronę sędziom federalnym.

Wobec obstrukcji ze strony Paula nie sprzeciwił się ani jeden republikanin. A Mitch McConnell je przypieczętował. Bo przemoc to ich znak rozpoznawczy.

Kiedy przemoc zostaje skierowana przeciwko kilku niefaszystowskim niedobitkom w obozie republikanów, czyli teoretycznie przeciwko członkom tego samego plemienia, nie przeszkadza to faszystom wybieranym przez „bazę”, pociągającym za sznurki w partii. Wystarczy zapytać o to republikanów, którzy zeznawali przed komisją ds. 6 stycznia albo głosowali za odsunięciem Trumpa z urzędu.

Faszyści usprawiedliwiają swoją przemoc koniecznością ochrony własnej wiary, rodziny i „tożsamości” ich ojczyzny. Będą przekonywać, że jest to niefortunna ostateczność sprowokowana przez „innych”, którzy zagrażają ich sposobowi życia.

Jednak w rzeczywistości to wcale nie ostateczna opcja dostępna w faszystowskim arsenale, tylko pierwsza.

  • To ich najsilniejsze narzędzie rekrutacji nowych członków, które skutecznie pokazuje ich dominację nad społeczeństwem i jego instytucjami.
  • Sieją w ten sposób strach.
  • To ich broń, dzięki której skłaniają do działania, bo faszystom chodzi głównie o czyny.
  • Czyny wywołują chaos, a chaos jest w faszyzmie niezbędny, niszczy bowiem istniejące struktury władzy i prawa, które faszyści pragną zastąpić.

Istnieje wreszcie jeszcze jedna idea, wobec której ogniskuje się faszystowska przemoc, a mianowicie coś, co Jefferson (i Hobbes) nazwali bellum omnium in omnia: wojna wszystkich przeciwko wszystkim. Każdy morderczy akt ma na celu doprowadzenie do upadku społeczeństwa, tak by faszyści mogli jawnie zabijać na ulicach swoich wrogów, zwłaszcza ludzi o kolorze skóry innym niż biały i liberałów.

To dlatego Tim McVeigh wysadził Budynek Federalny w Oklahomie w 1995 roku, zabijając 168 osób i raniąc 680. Wygląda na to, że podobne motywacje kierowały również sprawcą strzelaniny w Las Vegas, w której zginęło 58 osób, a także odpowiedzialnym za atak bombowy w Bostonie. Do tego odwoływał się zabójca z Buffalo, który zastrzelił w supermarkecie 20 osób, i sprawca strzelaniny w El Paso, który zamordował w 2019 roku 23 osoby.

To również fabuła dwóch książek, w których zaczytują się bojówkarze, Obozu świętych i Dzienników Turnera. Każda z nich kończy się rzezią, którą przeżyją tylko „czyści”, biali chrześcijanie, w większości uzbrojeni w gorące jeszcze strzelby, stojący na stosie ciał.

W swoim eseju z 1969 roku Reflections on Violence (O przemocy) Hannah Arendt zauważa:

„Niebezpieczeństwo związane ze stosowaniem przemocy, nawet tej poruszającej się świadomie w ramach doraźnych nieekstremistycznych celów, polega na tym, że w ostatecznym rozrachunku zawsze cel zostanie przesłonięty przez środki.

Jeżeli cele nie zostaną osiągnięte gwałtownie, wynikiem będzie nie tylko porażka, ale również wprowadzenie praktykowania przemocy do polityki jako takiej. Działanie jest nieodwracalne, a powrót do status quo w razie porażki jest zawsze mało prawdopodobny.

Stosowanie przemocy, jak każde działanie, zmienia świat, najpewniej na bardziej brutalny”.

Republikanie ją wykopali, bo zamiast lojalności wobec Trumpa wybrała fakty i konstytucję

Niedawno przewodnicząca Izby Reprezentantów wezwała republikanów do „odbicia własnej partii”. Na razie na próżno.

Każdy dzień, w którym republikanie wzbraniają się przed stawieniem czoła i wyplenieniem faszystowskiej przemocy, która kojarzona jest obecnie z ich partią, przybliża nas do dystopii na podobieństwo tej, którą przeżyła Hannah Arendt.

Nam też może się to przytrafić.

**
Thom Hartmann jest komentatorem radiowym i telewizyjnym. Opublikował ponad 20 książek, w tym Unequal Protection: The Rise of Corporate Dominance and the Theft of Human Rights (nagroda Project Censored, 2004) oraz The Last Hours of Ancient Sunlight, na bazie której w 2016 roku powstał film dokumentalny Before the Flood. Na Twitterze: @thom_hartmann

Artykuł opublikowany w magazynie Common Dreams na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij