Jeśli Izrael nie zniesie blokady humanitarnej Gazy i będzie nadal głodził dwa miliony jej mieszkańców, Zachód w końcu go potępi i obieca, że teraz to już naprawdę „nigdy więcej” – udając, że nie uczestniczył w tym świadomie i aktywnie od samego początku.
Izraelski rząd wyczerpuje cierpliwość swoich zachodnich sojuszników, a nawet części krajowej opozycji. Wciąż jednak może liczyć na pełne oddanie USA – mimo napięcia między Jerozolimą i Waszyngtonem w środę 4 czerwca Stany skorzystały z prawa weta, głosując za odrzuceniem rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ wzywającej do trwałego zawieszenia broni w Strefie Gazy. Zawarto w niej m.in. zapis o „natychmiastowym i bezwarunkowym uwolnieniu wszystkich zakładników przetrzymywanych przez Hamas i inne grupy”, ale i to nie wystarczyło. Ambasadorka USA przy ONZ Dorothy Shea określiła rezolucję jako „nie do przyjęcia” ze względu na to, że „nie potępia ona Hamasu, nie wzywa go do złożenia broni i opuszczenia Gazy”.
Rezolucja – zaproponowana przez Algierię oraz wsparta przez Danię, Grecję, Gujanę, Pakistan, Panamę, Koreę Południową, Sierra Leone, Słowenię i Somalię – przewidywała nie tylko przerwanie ognia, ale też natychmiastowe i bezwarunkowe zniesienie niemal całkowitej blokady pomocy humanitarnej, którą Izrael utrzymuje od trzech miesięcy.
W wyniku międzynarodowych nacisków we współpracy z USA Izrael powołał fundację Gaza Humanitarian Aid (GHA), której oficjalnym zadaniem jest pomoc głodującym, zaś nieoficjalnym – stworzenie takich pozorów, które pozwolą na kontynuowanie ludobójstwa. Skończyło się na wielogodzinnym trzymaniu tysięcy zdesperowanych ludzi w metalowych klatkach, pilnowanych przez uzbrojonych, prywatnych amerykańskich najemników, i zastrzeleniu przez nich kilkudziesięciu osób. W niedzielę 1 czerwca do szpitala polowego Czerwonego Krzyża w Rafah trafiło 179 rannych – mężczyzn, kobiet i dzieci – oraz 21 zabitych. Dosięgnęły ich kule i odłamki, gdy próbowali zdobyć pożywienie w punktach dystrybucji GHA.
Już nawet Niemcy potępiają izraelskie zbrodnie. Ale to nie znaczy, że przestaną je finansować
czytaj także
Trzeba przyznać, że w pewnych kwestiach Stany Zjednoczone i Izrael są konsekwentne – w 2021 roku oba kraje jako jedyne zagłosowały przeciwko projektowi komisji ONZ, który zakładał uznanie dostępu do żywności za prawo człowieka.
Reakcje Europy na izraelskie zbrodnie są na razie niemrawe – trudno inaczej określić decyzję Parlamentu Europejskiego o tym, że „przejrzy umowę” z Izraelem ii sprawdzi, czy nie łamie on „wspólnych wartości”, lub deklarację kanclerza Niemiec, że choć działań Izraela „nie da się już wytłumaczyć walką z terroryzmem” i „przestał rozumieć ich sens”, to nie zamierza ograniczyć dostaw niemieckiej broni. Jeśli jednak izraelski rząd się nie cofnie, kontynuując blokadę pomocy humanitarnej i eksterminację palestyńskich enklaw, prędzej czy później Zachód zmuszony będzie podjąć bardziej zdecydowane kroki – takie, które pozwolą obarczyć całą odpowiedzialnością ludobójcze państwo na Bliskim Wschodzie, jednocześnie odwracając uwagę od współudziału krajów europejskich, USA czy Australii.
Głosy sprzeciwu
22 maja poseł arabskiego pochodzenia Ayman Odeh z opozycyjnej arabsko-żydowskiej koalicji Hadash-Ta’al wyraził w Knesecie sprzeciw wobec zabijania Palestyńczyków i stwierdzeń przedstawicieli izraelskiego parlamentu takich jak to, że „w Gazie nie ma ani jednej niewinnej osoby”. Zanim został siłą usunięty z mównicy, wykrzyczał: „Po półtora roku wojny, w której zabiliście 19 tysięcy dzieci, 53 tysiące mieszkańców Gazy, zniszczyliście wszystkie uniwersytety i szpitale, nie możecie politycznie wygrać. Czujecie to, dlatego tak wam odbija”.
Trzy miesiące wcześniej Odeh wystawił się na ataki, gdy we wpisie na X wyraził zadowolenie z uwolnienia części palestyńskich więźniów i izraelskich zakładników – oskarżono go wtedy o zrównywanie terrorystów z ofiarami.
W środę 4 czerwca 70 ze 120 członków Knesetu podpisało zainicjowaną przez Avichaia Boarona z Likudu Benjamina Netanjahu petycję domagającą się usunięcia Odeha z parlamentu. Według Boarona odzwierciedla to powszechne oburzenie ponad podziałami partyjnymi i przeświadczenie, że wypowiedzi arabskiego posła to „atak na Izrael od wewnątrz”.
Izraelską opinię publiczną wzburzyły też słowa byłego premiera Ehuda Olmerta, który oskarżył obecny rząd o popełnianie zbrodni wojennych, a Benjamina Netanjahu o przewodzenie „grupie przestępczej”. Największym zaskoczeniem było jednak wystąpienie Yaira Golana, generała dywizji rezerwy w Siłach Obronnych Izraela i lidera partii Demokratów, który w wywiadzie dla państwowej telewizji Kan stwierdził, że Izrael jest na drodze do zostania międzynarodowym pariasem i że „przytomne państwo nie angażuje się w walkę przeciwko cywilom, nie zabija dzieci w ramach hobby i nie obiera sobie za cel wypędzenia całej populacji”. Netanjahu potępił te oskarżenia i przypomniał Golanowi, że mowa o „bohaterskich żołnierzach najbardziej etycznej armii na świata”, zarzucając mu granie na antysemickich kliszach.
Po fali krytyki ze strony polityków, dziennikarzy i społeczeństwa, jaka na niego spadła, Golan zaczął wić się w tłumaczeniach, że nie ma pretensji do armii, a jedynie do rządu, i nie twierdzi, że rząd zabija dla zabawy, a jedynie obawia się, że dążą do tego rządzący ekstremiści. Już wcześniej, w kwietniu 2024 roku, publicznie wyrażał wątpliwości co do tego, czy Izrael wciąż jest państwem demokratycznym i przekonywał, że Netanjahu celowo przedłuża konflikt, by utrzymać się u władzy.
Wcześniej, po rozpoczęciu izraelskiej inwazji w październiku 2023 roku, Golan był znany zachodniej opinii publicznej ze słów skierowanych do Palestyńczyków: „Dopóki zakładnicy nie zostaną uwolnieni, nie obchodzi nas, czy umrzecie z głodu – to całkowicie uzasadnione”. Teraz przekonuje, że „to, co wtedy było odpowiednie, nie jest odpowiednie po 20 miesiącach wojny”.
Większość za czystką
Golan mówi to, co Zachód chce usłyszeć, ale jego współobywatele niekoniecznie przyznają mu rację. Choć ponad 75 proc. Izraelczyków zgadza się, że Netanjahu musi ponieść odpowiedzialność za dopuszczenie do zamachu Hamasu 7 października, podając się do dymisji, to przejawy empatii wobec palestyńskich cywili są w Izraelu politycznie ryzykowne. Masowe protesty skupiają się na odzyskaniu izraelskich zakładników, których, jak wierzy coraz większa część społeczeństwa, Netanjahu poświęcił na ołtarzu własnych politycznych ambicji. Sprzeciw wobec mordowania Palestyńczyków, szczególnie dzieci, także występuje – głównie w Tel Awiwie – ale to wciąż w Izraelu pozycja mniejszościowa.
Sondaż przeprowadzony w marcu na Uniwersytecie Stanowym w Pensylwanii na zlecenie izraelskiej firmy Geocartography Knowledge Group wskazuje, że zdecydowana większość Izraelczyków żydowskiego pochodzenia popiera plan przeprowadzenia czystki etnicznej, czyli wypędzenia całej palestyńskiej ludności z Gazy i Zachodniego Brzegu (82 proc.), a 56 proc. chciałoby pozbyć się też Palestyńczyków mieszkających w Izraelu i będących jego obywatelami. 65 proc. wierzy, że Palestyńczycy są współczesnym wcieleniem Amalekitów, biblijnego wroga Izraelitów, którego Bóg nakazał im zniszczyć, nie szczędząc nikogo, nawet dzieci.
Naukowcy zwlekali, ale dziś są pewni: Izrael dopuszcza się ludobójstwa
czytaj także
Na pytanie, czy zgadzają się ze stanowiskiem, że IDF „podczas zdobywania wrogiego miasta powinno działać w sposób podobny do tego, w jaki Izraelici działali podczas zdobywania Jerycha pod wodzą Jozuego, a mianowicie zabijać wszystkich jego mieszkańców”, prawie połowa odpowiedziała twierdząco.
Wyniki sondażu zszokowały zachodnie media i opinię publiczną, z wyjątkiem tych, którzy od dekady obserwowali, jak postępuje brutalizacja izraelskiego społeczeństwa. W magazynie „Haaretz” Dahlia Scheindlin podkreśla, że ekstremiści nie są w Izraelu outsiderami: „W 2014 roku, kiedy Żydzi porwali i spalili Mohammeda Abu Khdeira, palestyńskiego nastolatka ze Wschodniej Jerozolimy, wielu Izraelczyków było wstrząśniętych i czuło wstyd. W kolejnym roku żydowscy Izraelczycy podpalili dom w palestyńskiej wiosce Duma, zabijając ojca, matkę i śpiące dziecko. Inne dziecko, które przeżyło, zostało okropnie poparzone. Wtedy już niewielu było zaskoczonych”.
Wspólnicy zbrodni
Jeśli zgodnie ze słowami Yaira Golana Izrael stanie się międzynarodowym pariasem – a nic nie wskazuje, by obecny rząd Netanjahu zamierzał zboczyć z obranej ścieżki – będzie to przypominało sytuację, w której gwałciciel w końcu trafia przed sąd, a jego koledzy, którzy dosypali ofierze prochów do drinka, popchnęli ją w ciemną ulicę, stali na czatach i podgłaśniali muzykę z telefonów, odgrywają teraz rolę sędziów. Przez lata wyśmiewali jej zeznania, przedstawiali ją jako histeryczkę, atencjuszkę i kłamczuchę. Tuszowali ślady, wybielali sprawcę, finansowali jego obronę – a gdy sprawa zaczęła się sypać, bo kumpel gwałcił dalej, i to w miejscach publicznych, co zarejestrowały setki kamer i opisały media na całym globie, pokręcili z dezaprobatą głowami i wydali wyrok skazujący, bełkocząc coś o swoim przywiązaniu do feministycznych wartości.
Rozliczenie Izraela – jeśli nastąpi – nie będzie efektem moralnego przebudzenia, a manewrem mającym przekonać opinię publiczną, że winni zostali nazwani, a sprawiedliwości stało się zadość. Odpowiedzialność Zachodu rozmyje się w języku dyplomacji, komisji parlamentarnych i konsultacji eksperckich.
Od Elora Azarii po masakrę ratowników. Jak Izrael przeszedł brutalizację
czytaj także
Szybko zapomnimy, że to USA i Niemcy – a w mniejszym stopniu także inne państwa Europy – dostarczały Izraelowi rakiety, które spadały na palestyńskie szkoły, szpitale i obozy dla uchodźców. Że to brytyjskie firmy technologiczne rozwijały systemy kontroli i inwigilacji w Gazie, a lobbyści przemysłu zbrojeniowego z Waszyngtonu przez lata blokowali każdą próbę międzynarodowego nadzoru. Że ludobójcza kampania Izraela nie byłaby możliwa bez amerykańskich F-35, szwajcarskich PC-7 i PC-21, niemieckich korwet, francuskich systemów elektrooptycznych, włoskich części do dronów czy kanadyjskich celowników laserowych.
Ilu cywili, ile palestyńskich dzieci musi jeszcze zginąć między kolejną konferencją prasową a głosowaniem w ONZ, zanim najbardziej oddani sojusznicy Izraela na Zachodzie uznają, że wizerunkowy koszt jest dla nich zbyt wysoki?