Świat

Dlaczego Rosjanie nie protestują przeciwko zbrodniom w Syrii?

Tragedia w Aleppo wywołała sprzeciw i protesty na całym świecie. A w Rosji?

Poprzez naloty i pomoc wojskową dla reżimu Baszara al-Asada, rosyjskie siły zbrojne ponoszą odpowiedzialność za rzezie ludności cywilnej w Syrii. Rosyjska interwencja wojskowa wywołała oburzenie na całym świecie. Politycy i dziennikarze zareagowali z przerażeniem. Także zwykli ludzie wyszli na ulice Berlina, Stambułu, Londynu, Paryża i wielu innych miastach. Tymczasem w Rosji, nikt nie wydaje się specjalnie zaniepokojony. Czy jest tak rzeczywiście? I jeśli, to jak można wyjaśnić tę pozorną obojętność rosyjskich obywateli?

Sytuacja w Syrii jest mało interesująca dla rosyjskiej „lojalnej większości”, coraz mocniej ujarzmionej przez prokremlowskie kanały telewizyjne, ale także, dla będącej w mniejszości, opozycji. Odporna na państwową propagandę mniejszość, która aktywnie i głośno przeciwstawiała się rosyjskiej agresji na Ukrainie, ciągle nie ma jeszcze jasnego stanowiska w sprawie operacji wojskowej w Syrii. Do tej pory ich krytyka jest wyłącznie ekonomiczna – podliczanie kosztów rakiet i porównanie ich do kosztów utrzymania szpitali i wypłat emerytur, których pilnie potrzebują rosyjscy obywatele.

Nie ma jednoznacznego wyjaśnienia tej obojętności. Z jednej strony, aktywność w protestach publicznych w ostatnich latach w Rosji systematycznie spadała. Spadek ten związany jest z coraz bardziej rygorystycznymi ograniczeniami prawnymi dla działalności publicznej oraz oczywiście, poczuciem frustracji i bezsilności charakterystycznymi dla każdego kraju przeżywającego okres reakcji. Z drugiej strony, ogłuszająca cisza rosyjskiej opozycji na temat operacji wojskowych w Syrii może mieć wiele różnych przyczyn.

Po pierwsze opozycyjny segment rosyjskojęzycznego internetu i mediów przeważnie reaguje na koncepcje rządu, zamiast generować własne. Wynika to prawdopodobnie ze słabości opozycji i dominującej roli państwa i jego apologetów w mediach. Ponieważ oficjalne źródła informacyjne poświęcają mniej czasu antenowego Syrii niż to miało miejsce w wypadku Ukrainy, także opozycja zwraca na nią mniejszą uwagę.

Po drugie, sytuacja w Syrii jest znacznie bardziej wielopłaszczyznowa i niejednoznaczna niż konflikt na Ukrainie, który był w dużej mierze postrzegany przez Rosjan bez jakichkolwiek półcieni. Większość działaczy opozycji była w stanie identyfikować się z osobami protestujących na Majdanie w Kijowie na rzecz demokracji i wyboru przez Ukrainę Europy. Co ważne, rosyjski reżim ustawił się w kontrze wobec tamtych ludzi. Tymczasem, trudno jest zidentyfikować „tych dobrych” w Syrii. Pewne znaczenie ma też fakt, że wojna w Syrii – tak, jak Moskwa to opisuje – toczona jest, aby zwalczyć ISIS. Jest to rzeczywiście istniejąca, bezwzględna grupa terrorystyczna, której okrucieństwa można łatwo wskazać, a nie jakaś wyimaginowana „rusofobiczna junta w Kijowie”. W tych okolicznościach obywatele Rosji mają jeszcze mniejszą motywację, aby zagłębić się w szczegóły konfliktu w Syrii.

Sytuacja w Syrii jest znacznie bardziej wielopłaszczyznowa i niejednoznaczna niż konflikt na Ukrainie.

Po trzecie, Syria jest dalekim krajem, o którym obywatele rosyjscy nie wiedzą prawie nic. W porównaniu do Ukrainy syryjskie język i kultura to światy istniejące z dala od ich codziennego życia. Stosunek Rosjan do interwencji w Syrii trudno porównać do postaw z czasów radzieckich kampanii solidarności z odległymi Palestyną czy Wietnamem. Do tego warunki przedinternetowego państwa totalitarnego były zdecydowanie inne od dzisiejszych realiów. Stosunkowo powszechna wśród Rosjan, w tym opozycji demokratycznej, jest islamofobia, która łagodzi sympatię dla syryjskiego cierpienia. Jednak nie ma potrzeby jej przeceniać; gdy przedstawiano arabską wiosnę, jako walkę przeciw tyranii, niektórzy Rosjanie z nią sympatyzowali.

Nadmienione przyczyny nie wyjaśniają do końca naszej obojętności na rzeź w Syrii. Rosyjskie społeczeństwo jest wyjątkowo nie przejęte problemami „dalekich obcych”, zarówno w Darfurze, Myanmarze, Rwandzie czy Somalii. Ukraina to dla nas dziwny rodzaj alter ego – wyjątek, który potwierdza regułę.

Jeśli chodzi o resztę świata (przynajmniej, „trzeciego świata”), działa w Rosji również pewien rodzaj egocentryzmu krajowego. Nie wiem skąd się on bierze. Może z historycznego poczucia, że w porównaniu do skali naszych trudów i wyrzeczeń, problemy „odległe” nie są tak ważne. To może być też rodzaj snobizmu ze strony obywateli rosyjskich, którzy chcą obsesyjnie dorównać Zachodowi i nie za bardzo interesują się problemami krajów spoza „pierwszego świata”, do którego sami siebie oczywiście zaliczają. A może ciągle nie postrzegamy siebie jako elementu zglobalizowanego świata i zachowaliśmy obojętność prowincjusza wobec problemów innych. Powodem może być nawet nieświadome poczucie historycznej wielkości i wyższości, albo po prostu ogólnie niespokojna natura życia w Rosji, która pozwala na niewielką dawkę emocjonalnego współczucia dla innych ludzi i ich problemów.

W październiku 2015 r., w proteście przeciwko nowej legislacji umożliwiającej rozmieszczenie wojsk rosyjskich za granicą, odbyła się w Moskwie demonstracja antywojenna.

Niemniej jednak, nie możemy powiedzieć, że rosyjskie społeczeństwo (lub przynajmniej dysydenci), nie zareagowało w ogóle na wojnę w Syrii. W październiku 2015 r., w proteście przeciwko nowej legislacji umożliwiającej rozmieszczenie wojsk rosyjskich za granicą, odbyła się w Moskwie demonstracja antywojenna. Nastąpiło to wtedy, kiedy Rada Federacji przyznała takie prawo Władimirowi Putinowi, a w efekcie zapoczątkowała interwencję militarną Rosji w Syrii.

Ludzie, którzy brali udział w tej demonstracji, ostrzegali, że każda operacja wojskowa prowadzona przez reżim Putina, nieuchronnie doprowadzi do ogromnej liczby ofiar wśród ludności cywilnej w Syrii. Zwłaszcza, że przywództwo Rosji już wcześniej okazywało chłodne lekceważenie dla życia własnych obywateli – czy to w Czeczenii, czy podczas wypadku okrętu podwodnego Kursk, czy też podczas odbijania zakładników w Biesłanie i teatrze na Dubrowce.

Ta kilkusetosobowa demonstracja w październiku nie skupiła uwagi rosyjskiego społeczeństwa. Stworzyła jednak podstawę do dalszych protestów przeciwko interwencji wojskowej w Syrii, która rozpoczęła się na dobre, mniej więcej w tym okresie. Ponieważ w listopadzie 2016 r. sytuacja w Aleppo się pogorszyła, niewielka opozycyjna Partia 5 Grudnia, wezwała do protestów przeciwko masowym mordom syryjskich cywilów i niszczeniu ich szkół i szpitali przez rosyjskie i syryjskie siły zbrojne. Demonstracje odbyły się w Rosji 20 listopada, jako próba wysłania wiadomości do obywateli rosyjskich, że poważne zbrodnie wojenne są popełniane w ich imieniu i na ich koszt.

Opozycyjna Partia 5 Grudnia wezwała do protestów przeciwko masowym mordom syryjskich cywilów. Demonstracje odbyły się w Rosji 20 listopada.

Inicjatywę wspierało szereg organizacji pozarządowych i zwróciła uwagę rosyjskiej prasy i mediów społecznościowych. Protesty antywojenne, choć z niewielkim odzewem społecznym, odbyły się także w Kirowie, Saratowie, Stawropolu, Rostowie i Woroneżu. W Moskwie, gdzie można liczyć na większa uwagę opinii publicznej, nasza inicjatywa napotkała na opór ze strony władz.

Nie tylko władze Moskwy uniemożliwiły nam protest w centrum, ale nie zaoferowały jakiejkolwiek alternatywnej lokalizacji – jawnie naruszając prawo. Dzięki wielkiej wytrwałości, organizatorom imprezy udało się wnieść sprawę do sądu. Tymczasem sąd pofatygował się tylko, żeby sprawę przyjąć – dwa tygodnie po planowanej dacie protestu, nie przed, jak obligują go do tego przepisy. Naturalnie, nie są znalazł jakichkolwiek nieprawidłowości w działaniu gminy.

Choć organizatorzy zamierzają dochodzić sprawiedliwość w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, jest już oczywiste, że w praktyce, zorganizowanie demonstracji przeciwko polityce państwa rosyjskiego jest niemożliwe, jeśli państwo nie ma ochoty na takową pozwolić.

Ta próba protestu przeciwko śmierci syryjskich cywilów obnaża to, co już od dawna było jasne: tłumienie wolności obywatelskich wewnątrz Rosji jest warunkiem koniecznym dla brutalnych militarnych awantur reżimu za granicą i gwarantuje je.

Pozorna obojętność Rosjan wobec zbrodni wojennych w Syrii wynika, między innymi, z własnej niemożności wypowiadania się publicznie przeciwko nim. Tymczasem Aleppo płonie.

***
Siergiej Dawidis – polityk i obrońca praw człowieka z Rosji.

Tekst ukazał się na openDemocracy. Przekład Przemysław Witkowski.

**Dziennik Opinii nr 355/2016 (1555)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij