W referendum w Kansas 60 proc. opowiedziało się za ochroną prawa do aborcji. Widać, że odwrócenie Roe v. Wade mobilizuje wyborców i może istotnie wpłynąć na wyniki wyborów parlamentarnych w listopadzie.
„Kobiety w Kansas tracą wybór w sprawie praw reprodukcyjnych. Głosowanie TAK da kobietom wybór. Zagłosuj na TAK, aby chronić zdrowie kobiet”. Takiego SMS-a otrzymali mieszkańcy Kansas w przededniu referendum, jakie odbyło się 2 sierpnia. Brzmi jak zachęcanie do głosowania pro-choice? Bynajmniej.
W 2019 roku Sąd Najwyższy Kansas orzekł, że konstytucja stanu chroni dostęp obywateli do aborcji. We wtorkowym referendum pytanie sformułowane zostało w taki sposób, że głosowanie na „tak” oznaczało odrzucenie postanowienia Sądu Najwyższego i otwarcie drogi do zaostrzenia prawa aborcyjnego w stanie. Był to podstęp republikańskiej legislatury Kansas mający na celu zmylenie wyborców. SMS-y zostały zaś wysłane przez firmę otrzymującą pieniądze z republikańskiego komitetu ds. działalności politycznej (PAC).
Plan się nie powiódł. 60 proc. zagłosowało na „nie”, tym samym opowiadając się za konstytucyjną ochroną prawa do aborcji. Według szacunków frekwencja w referendum była niemal dwukrotnie wyższa niż w prawyborach w 2018 roku. Jest to sygnał i nadzieja dla demokratów, że odwrócenie Roe v. Wade mobilizuje wyborców i może istotnie wpłynąć na wyniki wyborów parlamentarnych w listopadzie.
czytaj także
Tym bardziej że w międzyczasie republikanie robią, co mogą, żeby uprzykrzyć ludziom życie.
Tydzień temu zablokowali w Senacie ustawę gwarantującą dostęp do antykoncepcji. Ustawa ta na poziomie federalnym była reakcją na niepokojące stwierdzenia sędziego Clarence’a Thomasa w opinii do wyroku odwracającego Roe v. Wade. W tejże Thomas napisał, że odwrócenie Roe v. Wade otwiera Sądowi Najwyższemu drogę do rewizji innych, „ewidentnie błędnych” precedensów. Wśród nich jest właśnie wyrok z 1965 roku w sprawie Griswold v. Connecticut zezwalający małżeństwom na kupowanie i używanie antykoncepcji.
Ponadto powiązane z republikanami konserwatywne organizacje pracują nad przepisami, które skutecznie ograniczyłyby obywatelom otrzymywanie pomocy w innych stanach.
Prawnicza organizacja Thomas More Society, której odpowiednikiem na naszym poletku byłoby Ordo Iuris, opracowuje przepisy pozwalające obywatelom pozywać każdego, kto pomaga kobiecie w przerwaniu ciąży poza rodzimym stanem. Przepisy te są inspirowane prawem, jakie niedawno wprowadzono w Teksasie. Warto wspomnieć, że jego republikański twórca Jonathan Mitchell, były teksański prokurator generalny, obecnie walczy o wykluczenie z pokrycia ubezpieczeniem zdrowotnym preparatu PrEP, chroniącego przed zakażeniem się wirusem HIV. Mitchell twierdzi, że dostęp do PrEP gwarantowany w Obamacare narusza wolność religijną jego chrześcijańskich klientów.
Również Krajowe Stowarzyszenie Chrześcijańskich Ustawodawców opracowuje przepisy, które ograniczałyby ludziom możliwość przekraczania granic stanowych w celu uzyskania pomocy w aborcji. Skoro istnieją przepisy mające na celu przeciwdziałanie handlowi ludźmi, podobne powinny zostać wprowadzone, aby powstrzymać „handel kobietami, żeby zarabiać na abortowaniu ich dzieci”, jak karkołomnie argumentuje prezes stowarzyszenia.
Republikańska gubernator Dakoty Południowej stwierdziła zaś, że uniemożliwianie mieszkańcom jej stanu wyjazdu w celu uzyskania pomocy w aborcji jest kwestią, nad którą można się zastanowić.
Próby te ostatecznie udowadniają jedno: w dążeniu do odwrócenia Roe v. Wade nigdy nie chodziło o żadne prawo stanów do samostanowienia, lecz o bezwzględne przymuszenie wszystkich obywateli do życia według fanatycznych zasad religijnych ekstremistów. „To, że przekraczasz granicę rodzimego stanu, nie oznacza, że nie ma on nad tobą władzy” – stwierdził otwarcie wiceprezes Thomas More Society, Peter Breen.
Amerykański Sąd Najwyższy orzekł, że konstytucja nie gwarantuje prawa do aborcji
czytaj także
Argument o decentralizacji był zresztą absurdalny od samego początku – nie można wszak bardziej zdecentralizować władzy niż zdekryminalizować aborcję i pozostawić jednostce prawo do indywidualnej decyzji.
Szykany ingerują głęboko w prywatność pacjentów. Sieć aptek CVS poinstruowała pracowników, aby ci sprawdzali, po co klientom leki takie jak metotreksat. Lek ten ma szerokie zastosowanie w wielu chorobach autoimmunologicznych, lecz jego skutkiem ubocznym może być poronienie. Jeżeli pacjent nie będzie w stanie udowodnić, że lek nie jest mu potrzebny do przeprowadzenia aborcji – na przykład, jeżeli na recepcie nie będzie widniała diagnoza – pracownik apteki powinien odmówić zrealizowania recepty.
Konserwatywna mniejszość szykuje kobietom piekło – i nie tylko im
czytaj także
Republikanie starają się również rozbić opór obywateli wobec drakońskich przepisów antyaborcyjnych. W odpowiedzi na odwrócenie Roe v. Wade niezidentyfikowane osoby zdewastowały kilkanaście budynków klinik i organizacji związanych z ruchem anti-choice. Za ataki ma odpowiadać grupa Jane’s Revenge. Nazwa odnosi się do Jane Collective, podziemnej organizacji zapewniającej kobietom dostęp do aborcji w latach 70. Istnienie Jane’s Revenge nie zostało oficjalnie potwierdzone. Republikańscy parlamentarzyści domagają się uznania owych przypadków wandalizmu za akty terroryzmu. Chociaż dla wielu kontrowersyjna, aktywność Jane’s Revenge nie może się równać z krwawą historią przemocy ze strony anti-choice (w wyniku której zamordowano na przestrzeni lat jedenaście osób), a kwalifikowanie jej jako działalności terrorystycznej otwiera furtkę do kryminalizowania protestów na rzecz praw reprodukcyjnych.
Wtorkowe głosowanie w Kansas jest oznaką, że ofensywa ta może mieć opłakane skutki dla republikanów. W tym roku rekordowa liczba pytań o prawo do aborcji znajdzie się na stanowych kartach do głosowania. Pozostaje mieć nadzieję, że w miarę coraz brutalniejszych ataków polityków anti-choice na wolność obywateli gotowość Amerykanów do wyrażenia swojego sprzeciwu przy urnach będzie rosnąć.