Napaść Rosji na Ukrainę każe nam pomyśleć o innych wydarzeniach na świecie – tych, o których nie wiemy i nie chcemy wiedzieć albo którymi nie chcemy się przejmować. Potrzebujemy ludzi takich jak Assange, aby do takich przemyśleń się zmusić.
LUBLANA – Jeszcze w czerwcu CNN informowało, że sąd w Wielkiej Brytanii odmówił założycielowi Wikileaks Julianowi Assange’owi „udzielenia zgody na złożenie odwołania od decyzji o jego ekstradycji do Stanów Zjednoczonych, gdzie według przepisów tzw. ustawy o szpiegostwie zostaną mu postawione zarzuty karne”. Mimo że zespół prawników Assange’a będzie nadal podejmować próby skorzystania z różnych opcji, pętla wokół szyi Assange’a wyraźnie się zaciska.
Czas również nie działa na jego korzyść. Występujące przeciwko niemu władze brytyjskie i amerykańskie mogą poczekać, aż czas zniweczy resztki zainteresowania jego sprawą wśród opinii publicznej, śledzącej toczące się wojny i kryzys klimatyczny, lękającej się sztucznej inteligencji i innych dotyczących całego świata wyzwań.
czytaj także
Jeśli jednak chcemy poradzić sobie z tymi wyzwaniami, potrzebujemy ludzi takich jak Assange. Któż inny ujawni wszelkie nadużycia i niewygodne prawdy, skrywane przez władze – czy to zbrodnie wojenne, czy wewnętrzne ustalenia firm z branży mediów społecznościowych, pokazujące, jak ich platformy działają na nastoletnie dziewczęta?
Dobrze obrazuje to niedawny, dokonany na małą skalę atak na Kreml. Mimo że rząd Ukrainy wyparł się jakiegokolwiek w nim udziału (przypisując go rosyjskim siłom opozycyjnym), rosyjski prezydent Władimir Putin prędko nazwał go „aktem terrorystycznym”, zaś niektórzy zachodni obserwatorzy zaczęli narzekać, że Ukraińcy posunęli się w tej wojnie zbyt daleko. Co jednak rzeczywiście się wydarzyło? Nie wiemy tego, a to oznacza, że obecne wydarzenia rozgrywają się w niebezpiecznej „wojennej mgle”.
Przywodzi to na myśl także ostatnie wersy Opery za trzy grosze Bertolda Brechta: „Światło dzieli od ciemności/czasem tylko mały krok –/wskazać można tych z jasności/innych nadal skrywa mrok” [tłum. Roman Kołakowski, fragment Strasznej pieśni o Mackiem Majchrze]. Czyż można lepiej opisać obecny wiek mediów? Media głównego nurtu pełne są wieści o Ukrainie, ale – jak zauważa dziennikarz Anjan Sundaram – na „gigantyczne wojny” w Republice Środkowoafrykańskiej, w Demokratycznej Republice Konga i innych miejscach nie zwraca się niemal uwagi.
czytaj także
Owa asymetria nie oznacza, że powinniśmy Ukrainie udzielać mniej wsparcia. Zobowiązuje nas jednak do przemyślenia tego, jak to wsparcie ujmujemy. Należy odrzucić myślenie, że Ukraina zasługuje na wsparcie głównie dlatego, że „takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w Europie”, albo dlatego że „bronimy zachodniej cywilizacji”. Bo zachodnia cywilizacja nie tylko nie przejmuje się okropnościami, do jakich dochodzi poza jej granicami, ale często wręcz macza w nich palce.
Europejczycy i inni przedstawiciele Zachodu powinni uznać, że inwazja na Ukrainę dała nam przedsmak tego, co gdzie indziej dzieje się już od dawna – a co nie robiło na nas wrażenia. Wojna zmusza nas do zastanowienia się, o czym nie wiemy, o czym nie chcemy wiedzieć i co wiemy, ale czym nie chcemy się przejmować. Potrzebujemy ludzi takich jak Assange, aby do takich przemyśleń się zmusić – abyśmy dostrzegli tych, których „nadal skrywa mrok”.
Oczywiście, można Assange’owi zarzucać, że skupia się wyłącznie na liberalnym Zachodzie, pomijając jeszcze większe przypadki niesprawiedliwości w Rosji i Chinach. Owe przypadki są już jednak mocno nagłośnione w naszych mediach. Czytamy o nich non stop. Jeśli Assange rzeczywiście winny jest stosowania podwójnych standardów, tak samo zawinili również mieszkańcy Zachodu, którzy potępiają Iran, jednocześnie przymykając oko na to, co wyprawia Arabia Saudyjska.
czytaj także
Ewangelista Mateusz (Mt 7,3) pyta: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?”. Assange nauczył nas dostrzegać nie tylko belkę we własnym oku, ale także ukryte powiązania pomiędzy nią a drzazgami w oczach naszych wrogów. Jego podejście daje nam nowe spojrzenie na wiele z wielkich bojów, które trawią zachodnie media i politykę.
Rozważmy konflikt pomiędzy nową populistyczną prawicą a „przebudzoną” lewicą. Pod koniec maja w okręgu szkolnym Davis w stanie Utah ze szkół podstawowych i średnich usunięto Biblię, po tym jak jedno z rodziców poskarżyło się, że „nie przedstawia ona »żadnych poważnych wartości dla nieletnich«, jako że stanowi pornografię według naszej nowej definicji” w ramach przepisów o zakazie książek, przegłosowanych w ubiegłym roku. Czy to mormoni wytoczyli wojnę kulturową chrześcijanom? Ależ skąd, do okręgu wpłynął później wniosek o dokonanie przeglądu Księgi Mormona, w celu ustalenia, czy przypadkiem i ona nie narusza przepisów.
czytaj także
Kto zatem stoi za tymi żądaniami? Czy to przebudzona lewica szuka zemsty za zakazywanie materiałów dotyczących rasy i praw osób LGBT+? Czy zradykalizowana prawica stosuje restrykcyjne kryteria wartości rodzinnych do własnych, ukochanych tekstów? Ostatecznie nie ma to znaczenia, jako że zarówno nowa prawica, jak i przebudzona lewica stosują tę samą logikę nietolerancji. Pomimo całej ideologicznej wrogości czynią dokładnie to samo. Podczas gdy przebudzona lewica pragnie rozmontować własne fundamenty polityczne (europejską tradycję emancypacyjną), prawica być może w końcu ma odwagę zakwestionować obrzydlistwa w tekstach stanowiących jej własne podwaliny.
To okrutna ironia, że zachodnia tradycja samokrytyki stoczyła się w absurd, zasiewając ziarna własnego zniszczenia. Jakie kwestie czają się w mroku, podczas gdy wszystkie światła skierowane są na ten proces? Największym zagrożeniem dla zachodnich demokracji jest nie Assange i reprezentowana przez niego transparentność, ale nihilizm i folgowanie sobie, które stały się cechami ich polityki.
**
Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.