Świat

Ach, gdyby nawet wieżę zabrali… Trump Tower idzie pod młotek

Gdy Trump miał płacić podatki, jego nieruchomości okazywały się liche i mało warte. Za to gdy ubiegał się o kredyt, ich wartość magicznie rosła. Dla Trumpa takie machinacje to zapewne spryt, ale dla stanu Nowy Jork to grube przestępstwo.

Były – i być może następny – prezydent USA Donald Trump uwikłany jest w niesamowitą ilość procesów kryminalnych i cywilnych, między innymi za atak na Kapitol z 6 stycznia 2021 roku. Ale czy faktycznie można mu coś zrobić? Wygląda na to, że można i że ktoś to właśnie robi.

Najnowszy i jak na razie najbardziej konkretny atak przyszedł ze strony długo przygotowującej się do tego kroku prokuratury generalnej Nowego Jorku. We wtorek 26 września sędzia stanowy Arthur F. Engoron zdecydował się rozwiązać sporą liczbę stworzonych przez Trumpa spółek i przedsiębiorstw, teoretycznie przejmując kontrolę nad wieloma należącymi do niego nieruchomościami, takimi jak biurowiec na Wall Street 40, ale przede wszystkim symbol władzy Trumpa, czyli wieżowiec Trump Tower na nowojorskiej Piątej Alei.

Trump źle spętany. Sondaże rosną z każdym dniem

Jakkolwiek bowiem obecny rezydent stanu Floryda pozostaje od kilku lat obrażony na nowojorskie elity, większością jego majątku zarządza Donald J. Trump Revocable Trust, fundusz powierniczy zarejestrowany w Nowym Jorku i stamtąd kierowany. Dlatego nawet posiadłość na Florydzie, ukochany klub Trumpa i jego oficjalny dom od czasu zakończenia prezydentury, Mar-a-Lago, będzie do pewnego stopnia podlegać nowojorskiemu prawu.

Śledztwo zaczęło się w 2020 roku, rok później rozwinęło się w sprawę cywilną. Obnażyło organizację Trumpa jako firmę wydmuszkę, pod którą podczepionych jest nie mniej niż pięćset różnych „LLC” (spółek z ograniczoną odpowiedzialnością), do których należą poszczególne trumpowskie nieruchomości, takie Trump Park Avenue, jego korty golfowe czy kluby, w których wciąż lubią zabawiać się podmiejskie elity Ameryki.

Prokurator generalna Nowego Jorku Letitia James dostarczyła sędziemu tyle dokumentów świadczących o oszustwach finansowych Trumpa i jego szajki, że Engoron nie czekał nawet do 2 października, kiedy ma się rozpocząć proces, i użył specjalnego przepisu (wprowadzonego do systemu prawnego w stanie Nowy Jork przez – paradoksalnie – republikanina), który pozwala na rozwiązanie spółek, korporacji i firm, które notorycznie dopuszczają się oszustw finansowych.

Oszustwa, o których mowa, polegały na maksymalnym zaniżaniu wartości posiadanego przez Trumpa majątku, gdy przychodziło do płacenia podatków. Zgodnie z deklaracją podatkową byłego prezydenta Mar-a-Lago jest warte na przykład 28 milionów dolarów, ale we wnioskach o kredyty na nowe inwestycje tę samą posiadłość Trump wyceniał na miliard dolarów.

Faktyczna wartość Mar-a-Lago wynosi zapewne pomiędzy 50 a 150 milionów dolarów; może nieco mniej, ale na pewno nie więcej. W przypadku Trumpa jednak wartość posiadłości zależała od tego, czy rozmawiał z lokalnym urzędem podatkowym, ubezpieczycielem, czy z bankiem, w którym ubiegał się o kredyt (a przypomnijmy, że z roku na rok Trump ma coraz większe kłopoty z zaciąganiem kredytów). Jednym mówił, że w Mar-a-Lago można jeszcze Bóg wie ile zdziałać, zbudować i zarobić, a innym, że nie można zbudować tam już nic (stan obecny, który pozwala Trumpowi deklarować „straty biznesowe” na Florydzie).

Aresztowali Trumpa! Ale już wyszedł

Inny przykład: trzypoziomowe prywatne mieszkanie Trumpa w nowojorskim wieżowcu – to ze słynnymi złotymi sedesami – zostało przez niego wycenione na 200 milionów dolarów po tym, jak Trump potroił jego rzeczywisty metraż. W 35-stronicowym wyroku sędzia Engoron nie przebiera słowach, nazywając rozmaite deklaracje finansowe Trumpa „mrzonkami”.

Śledztwo nad organizacją Trumpa dotyczyło interesów z ostatnich dziesięciu lat i pokazało konsekwentną praktykę manipulowania informacjami finansowymi, w rezultacie której Trump przecenił swój majątek o przynajmniej 2 miliardy dolarów i uzyskał dzięki temu lukratywne pożyczki oraz ubezpieczenia.

Można oczywiście powiedzieć, że wszystkie duże firmy tak robią, a z pewnością tego rodzaju machlojki są powszechne w świecie wielkiego amerykańskiego biznesu. Nie zmienia to jednak faktu, że prawo istnieje i że sędzia poprawnie je zastosował. A ochota, żeby Trumpa w Nowym Jorku ukarać, była duża; Letitia Jones ubiegała się o stanowisko prokuratorki, zapowiadając właśnie, że weźmie się za Trumpa.

W odpowiedzi na atak Trump pozywa prokuratorkę generalną Jones za rasizm. Prawnicy Trumpa walczyli tak desperacko, że sąd wlepił im kary za przedstawianie kretyńskich argumentów – sędzia z początku myślał wręcz, że prawnicy żartują. Innymi słowy, już teraz – choć będzie apelacja, a cała sprawa może się toczyć latami jak Niewolnica Isaura – Trump już stracił część uprawnień do robienia interesów w Nowym Jorku, organizacja Trumpa znalazła się pod oficjalnym nadzorem, a niektóre jego posiadłości, jak Trump Tower, mogą zostać sprzedane.

Po odciągnięciu kary i sprzedaży nieruchomości osoby, które tworzyły rozwiązane przez sąd korporacje – czyli Donald Trump, jego syn Donald Trump Jr., Eric Trump, dyrektor finansowy Trump Organization Allen Weisselberg (zaczynał jako ochroniarz Trumpa) oraz zarządca organizacji Jeffrey McConney – dostaną jakąś gotówkę, ale na pewno nie tyle, żeby ten cały majątek odkupić. Co więcej – i stąd furia Trumpa – po raz pierwszy od wielu, wielu lat Trump dostanie do ręki sporą ilość gotówki. Tej nie da się schować, a to oznacza, że będzie musiał zapłacić od niej bardzo wysoki podatek, którego już nie da rady uniknąć. Szanujący się magnat od obrotu nieruchomościami niczego nie obawia się tak bardzo jak faktycznego przychodu, z którego będzie musiał się rozliczyć.

Nowe prokuratorskie zarzuty dla Trumpa gwarantują polityczną rzeźnię

Teoretycznie można też będzie odebrać domy dzieciom Trumpa, bo nieruchomości nie należą do nich, ale właśnie do różnych „spółek z ograniczoną odpowiedzialnością”

Co pewnie najciekawsze, Donald Trump może też stracić prawo do swojej marki, bo markę „Trump” również przekazał funduszowi powierniczemu. Teoretycznie marka może również pójść pod młotek i teoretycznie ktoś będzie mógł ją kupić. Może Elon Musk się skusi?

Prawnicy Trumpa argumentują, że zaciągnięte (być może pod nienależny kredyt) pożyczki były i są spłacane przez Trumpa, więc małe kłamstewka nie tylko nie skrzywdziły banków, takich jak ostatni duży kredytodawca Trumpa, Deutsche Bank, ale pozwoliły im zarobić. Jednak – argumentuje sędzia – osoba lub firma, która nie zawyżyła sumy majątku, nie dostała pożyczki, którą zgarnął Trump – i tu właśnie sąd upatruje szkody, jaką stan Nowy Jork i jego rezydenci odnieśli wskutek trumpowskich manipulacji.

Od bohatera do zera. Jak upadał Rudy Giuliani

Nie wiadomo oczywiście, jak się to wszystko skończy. Od późnych lat 80. do rozpoczęcia prezydentury w 2016 roku Trump miał aż 4 tysiące spraw w rozmaitych sądach, więc radzenie sobie z wymiarem sprawiedliwości do dla niego nic nowego. Na pewno nieprędko czeka go bieda i zapewne zostanie kandydatem republikanów w wyborach 2024. Ci jednak, którzy od lat czekają, aż Trumpowi powinie się łapa, niewątpliwie celebrują zwycięstwo, nawet jeśli symboliczne.

Bo Trump bez Trump Tower to jak Paryż bez wieży Eiffla – koniec epoki.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij