Według Arona D’Souzy dopuszczenie dopingu do sportu zawodowego sprawi, że stanie się on bardziej sprawiedliwy. Obecnie nie jest, gdyż ludzkie organizmy różnią się potencjałem. Legalny doping jednak tych nierówności nie zniesie, tylko przeniesie na wyższy poziom.
W dodatku do Cyberpunka 2077 Phantom Liberty przenosimy się do Dogtown – odgrodzonego od Night City prywatnego miasta-państwa, zarządzanego twardą ręką przez byłego żołnierza. Dogtown to zagłębie wszelkiej wyjętej spod prawa działalności, dla której nie ma miejsca nawet w niegrzeszącym wysokimi standardami humanizmu Night City. W jednym ze zleceń musimy zinfiltrować klinikę, która zajmuje się tworzeniem gwiazd sportu zawodowego.
Do kliniki oddawane są kilkuletnie dzieci z biednych rodzin, których rodzice liczą na to, że kariera sportowa będzie trampoliną do lepszego życia. Dzieciakom serwuje się liczne wszczepy, czyli typowe dla tego uniwersum elektroniczne i mechaniczne ulepszenia ciała. Od wszczepów wariuje nawet wielu dorosłych, co jest nazywane cyberpsychozą.
czytaj także
Jak można się domyślić, organizmy zdecydowanej większości dzieci również nie dają rady dźwignąć ulepszeń. Odsyłane są więc do domów jako wraki, z tlącą się już psychozą lub z odrzuconym przez organizm niedziałającym żelastwem.
Nieliczne jednostki, dysponujące szczególnie podatnym na udoskonalenia organizmem, dobrze znoszą cały proceder, kariera sportowa stoi przed nimi otworem. Klinika wystawia udane „egzemplarze” na swego rodzaju aukcjach, w których uczestniczą agenci najlepszych klubów zawodowych. Szanowni państwo, oto nasz najnowszy model: ośmioletnia dziewczynka, wybitny talent piłkarski, wzmacniane ścięgna, akceleratory synaptyczne, tytanowe kości. Wyczynia cuda z piłką, wygląda jak malutki Messi. Agenci kiwają głowami z uznaniem. Po ile to macie? W dobrej cenie wziąłbym.
czytaj także
Współczesny świat nie jest aż tak bezwzględny, by przeprowadzać skrajnie ryzykowne eksperymenty na dzieciach, jednak wykorzystywanie nauki do udoskonalania sportowców w celu przesuwania ich granic od dekad niejednemu chodzi po głowie. Dlaczego by nie odrzucić krępujących ludzką kreatywność regulacji antydopingowych i zacząć organizować zawody, w których stosowanie substancji zabronionych przez Światową Agencję Antydopingową (WADA) nie tylko jest dopuszczalne, ale wręcz wskazane?
Cyberpunk 2025
Inicjatywa Enhanced Games zakłada organizację zawodów sportowych, w których rywalizacja będzie dopuszczać stosowanie substancji dopingowych oraz innych form ulepszania człowieka. Jej założyciel Aron D’Souza, prawnik po Oksfordzie, jak na razie nie wspomina o mechanicznych udoskonaleniach, mowa jest tylko o najnowszych odkryciach medycyny i biotechnologii, ale kto wie, w którym miejscu się to zatrzyma. Celem D’Souzy i jego współpracowników jest bicie rekordów świata i przesuwanie granic osiąganych przez człowieka. Za dekadę może się więc okazać, że substancje już nie wystarczają, by osiągać kolejne rekordy i przesuwać następne granice.
Według D’Souzy jego inicjatywa to również element walki z hipokryzją współczesnego sportu zawodowego i olimpijskiego, w którym pod płaszczykiem licznych badań antydopingowych ukrywa się powszechne stosowanie wzmacniaczy. Dowodem na to ma być badanie opublikowane w 2018 roku, w którym dowiedziono stosowania poprawiających wydolność leków na receptę przez 44 proc. zawodników lekkoatletycznych mistrzostw świata. Takie nagromadzenie chorych na astmę i podobne dolegliwości wśród najlepszych lekkoatletów faktycznie jest podejrzane. Tylko czy to jest argument za zupełnym zniesieniem zasad? Czy w państwie owładniętym korupcją D’Souza zalecałby zniesienie przepisów antykorupcyjnych, by skończyć z hipokryzją?
Kupujesz grę? Twoje wydatki dopiero się zaczynają. Jak gaming wysysa pieniądze
czytaj także
Kojarzy się to z anarchokapitalizmem i faktycznie – wśród głównych sponsorów Enhanced Games znajdziemy Petera Thiela, założyciela PayPala i czołowego libertarianina globalnego biznesu. Sam D’Souza powołuje się na argumenty czysto libertariańskie. W zeszłym roku porównał ostatnie sto lat sportu do państwa rządzonego wyłącznie przez jedną partię, czyli Międzynarodowy Komitet Olimpijski. „Żaden rząd i żadna paternalistyczna organizacja nie powinny podejmować takich decyzji za sportowców – szczególnie w zakresie produktów dopuszczonych do obrotu i regulowanych przez Agencję ds. Żywności i Leków” – przekonuje D’Souza. Problem w tym, że substancje interesujące zawodników Enhanced Games są zwykle dopuszczone do stosowania w ściśle określonych przypadkach. Metylofenidat czy amfetaminę podaje się pacjentom z ADHD, a nie osobom chcącym zdobyć złoty medal.
Sukces ważniejszy niż życie
Kogo może przyciągnąć taka wizja? Wydaje się, że przede wszystkim zdolnych, ale niespełnionych sportowców z wielkimi ambicjami. Na przykład takich jak James Magnussen, australijski pływak, który już zgłosił swój akces do projektu. Magnussen zakończył karierę sportową w 2019 roku z dobrymi, ale nie genialnymi wynikami. Trzy medale olimpijskie, w tym srebro i dwa brązy, oraz trzy złota i dwa srebra na mistrzostwach świata. Większość pływaków o takim dorobku może pomarzyć, ale w sporcie zawodowym apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc Magnussenowi tego złotego krążka na IO pewnie brakuje.
czytaj także
Australijczyk specjalizował się w stu metrach stylem dowolnym, ale jego pierwszym celem jest pobicie wieloletniego rekordu świata na 50 metrów. Otrzyma za to 1,5 miliona dolarów, co pewnie też ma niemałe znaczenie. Próba zostanie podjęta prawdopodobnie w przyszłym roku, a sukces może przyciągnąć do inicjatywy D’Souzy kolejnych zawodników. Pływak zamierza bić rekordy świata w pływaniu, lekkiej atletyce, podnoszeniu ciężarów oraz sportach walki. „Nie chodzi o to, czy uda nam się złamać 9 sekund w biegu na sto metrów, bo na pewno to zrobimy” – zaznacza. Celem jest również czerpanie z wiecznej „fontanny młodości”. D’Souza chciałby widzieć 50-latków bijących rekordy świata. Pytanie, czy sportowcy faszerowani od młodości dopingiem, sterydami czy twardymi stymulantami dożyją tego wieku.
Już teraz są wyeksploatowani, regularnie dochodzi do zgonów lub poważnych zawałów na boiskach piłkarskich. Najświeższy przykład to zawał serca Duńczyka Christiana Eriksena podczas meczów mistrzostw Europy w 2020 roku. Dzięki reanimacji na murawie udało się zapobiec śmierci, a Eriksen wrócił nawet na boisko – obecnie gra w słynnym Manchesterze United, z wszczepionym defibrylatorem. Pod koniec zeszłego roku w tej samej lidze doszło do zatrzymania akcji serca piłkarza Luton Town Toma Lockyera, który na szczęście również przeżył.
Najsłynniejszy dramat tego typu to śmierć Kameruńczyka Marca-Vivien Foé podczas meczu prestiżowego Pucharu Konfederacji we Francji w 2003 roku. Podobnych przypadków zgonów było sporo – Miklós Fehér, Antonio Puerta… Wyeksploatowanie piłkarzy stało się na tyle palącym problemem, że podczas pandemii w 2020 roku zwiększono liczbę zmian w jednym meczu z trzech do pięciu.
Z niszy do mainstreamu
D’Souza zapewnia, że stosowanie dopingu w Enhanced Games będzie ściśle monitorowane, by wykryć ewentualne problemy zdrowotne. Ale obecnie sportowcy zawodowi również są pod stałą obserwacją klubowych lekarzy, mimo to regularnie dochodzi do tragedii. Tymczasem D’Souza chce poddać ich ciała jeszcze większemu obciążeniu. Włos się jeży na głowie, szczególnie w kontekście sportów walki, które także znajdują się w planach Enhanced Games – w tym przypadku dochodzi jeszcze zwiększone ryzyko śmierci z powodu urazów mechanicznych. Już teraz, we freak fightach, zawodnicy stosują stymulanty czy sterydy i nikt tego nie kontroluje. Wystarczy zerknąć na podziurawione plecy Boxdela, które niedawno zrobiły furorę w sieci. Poza tym inne jest ryzyko podczas bójki naszprycowanych amatorów, a inne podczas starcia dwóch profesjonalnych maszyn do zabijania.
Według D’Souzy dopuszczenie dopingu do sportu zawodowego sprawi, że stanie się on bardziej sprawiedliwy. Obecnie nie jest, gdyż ludzkie organizmy różnią się potencjałem. Legalny doping jednak tych nierówności nie zniesie, tylko przeniesie na wyższy poziom. Żeby było zabawniej, D’Souza powołał się na wyścigi Formuły 1, które stały się bardziej rywalizacją w poziomach technologicznych zespołów niż samych kierowców. Problem w tym, że wyścigi F1 to najmniej równościowe zawody świata, gdzie przez dekady wszystkie trofea zgarniało kilka najbogatszych i najlepszych technologicznie zespołów, z Ferrari na czele. Gdyby cały sport zawodowy upodobnił się do F1, zamknęłoby to drogę do sukcesów drużynom z mniej zamożnych regionów globu.
Dla chorych leków brak
Najdotkliwsze skutki upowszechnienia tego rodzaju rywalizacji wskazał przypadkiem inny biznesmen związany z Enhanced Games. Christian Angermayer, inwestor, współzałożyciel inicjatywy i jeden z trzech głównych sponsorów, opisał na X zmiany w postrzeganiu biotechnologii, którym obecnie kibicuje.
„Według mnie wkraczamy w nową erę, w której medycyna będzie nie tylko leczyć choroby, ale także umożliwiać jednostkom modyfikowanie, przekształcanie i doskonalenie się zgodnie ze swoimi pragnieniami. […] Jedną z ogromnych zmian strukturalnych, którą widzę, jest sukces leku Ozempic i innych agonistów GLP-1 w połączeniu ze zmieniającymi się normami społecznymi, co może zrewolucjonizować nasze spojrzenie na potencjał naukowy i wykorzystanie leków. Wierzę, że to na nowo zdefiniuje samą istotę przemysłu farmaceutycznego” – napisał Angermayer.
Na Ozempic warto w tym kontekście zwrócić uwagę. To lek dla chorych na cukrzycę, który obniża stężenie glukozy we krwi. Jednocześnie hamuje apetyt, co doprowadziło do jego drastycznego nadużywania. Ludzie stosują go nie tylko w leczeniu groźnej dla zdrowia i chorobliwej otyłości, ale też zwyczajnej nadwagi, wynikającej z nieodpowiedniej diety. Doprowadziło to do ogromnych problemów z dostępnością leku w Polsce. Apteki muszą go importować na zamówienie w znacznie wyższej cenie. To lek kosztujący bez refundacji kilkaset złotych za opakowanie.
czytaj także
Upowszechnienie stosowania leków w celu udoskonalania się podwyższy ich ceny i ograniczy dostępność dla niezamożnych chorych. Ten koszmarny hiperindywidualizm będzie więc groźny nie tylko dla sportu i sportowców, ale wszystkich ludzi. Doprowadzi do destabilizacji badań medycznych, które będą skupiać się na przynoszących najwyższe dochody usprawniaczach organizmu, a nie lekach. Pozostaje mieć nadzieję, że James Magnussen nie pobije rekordu na 50 metrów stylem dowolnym. Oczywiście dobrze byłoby, żeby nic mu się przy tym nie stało.