Czytaj dalej, Muzyka

Ten Typ Mes: Nagromadziła się we mnie nierymująca się substancja literacka. Można ją nazwać żółcią lub krwią

Fot. Piotr Bieniecki/www.fototeo.pl CC BY-SA 3.0. Edycja KP.

Jeśli ktoś sądzi, że plastikowy świat influencerek i youtuberów dzieje się obok i wystarczy odciąć się od niego, czytając mądre książki – może obudzić się z ręką w nocniku. Kandydatura Donalda Trumpa wydawała się żartem, a on w całości jest ze świata influencerów, rozumie, czym jest tworzenie „prawdy” w internecie.

Tymoteusz Milas: Trze’a było zostać pisarzem czy pozostać raperem?

Piotr Szmidt aka Ten Typ Mes: Cieszę się, że zostałem raperem. Ze względu na to, że mogłem wziąć udział w czymś pionierskim. Miałem przywilej dojrzewania wraz z tą muzyką: wchodziłem w dorosłość, a rap w Polsce zaczynał przypominać cokolwiek słuchalnego.

Gdybym od początku pałował się, żeby zostać pisarzem, byłbym kolejnym z młodych Polaków, którzy się na to porywają, z gigantycznym ciężarem odpowiedzialności, konkurencją i całą resztą przeciwności.

Co sprawiło, że zrobiłeś przerwę w nagrywaniu muzyki? I dlaczego zacząłeś pisać literaturę? W maju wyszła twoja książka Dwa psy przeżyły.

To było nietypowe, bo jestem raczej control freakiem niż luzakiem-surferem, który przyjmuje każdy dzień jako niezapisaną kartę. Po tym jak zostałem zwolniony z posady felietonisty, nagromadziła się we mnie nierymująca się substancja literacka. Można ją nazwać żółcią lub krwią. Stwierdziłem, że jej upust da mi… proza.

Czy mając na koncie tyle piosenek, niejako bezwiednie przetwarzasz pewne motywy ze swoich kawałków w powieść?

Niektóre rzeczy chciałem podkreślić, bo wydawało mi się, że nie dość wybrzmiały w piosenkach. Jay-Z ma taką paranoję, która wychodzi w wielu wywiadach, w odniesieniu do swojej pierwszej i drugiej płyty: „Poznano mnie jako innego człowieka przez to, że źle dobrałem single”. To dość urocza paranoja, niespecjalnie zasadna, ale teraz miałem podobną.

Poruszałem wcześniej tematy, które są w książce, ale nie były one kojarzone ze mną i chciałem je dokręcić. Z niektórych, np. kwestii ojczymów, nie byłem wcześniej w stanie zbudować piosenki. Dopiero w powieści mogłem pierwszy raz je możliwie wnikliwie opisać. Bo doświadczanie ojczyma, który nagle wprowadza się do twojego mieszkania, jest czymś zupełnie innym niż relacja z ojcem, matką czy bratem. Oni zawsze, kurwa, byli! A ojczym to figura, która robi nagłe hop do twojego życia.

W jakim stopniu opowieści rodzinne głównego bohatera są zmyślone, a w jakim autobiograficzne?

Mocno bazują na moich przeżyciach. Jednak pisząc o trzydziestotrzylatku wylewającym frustracje, które są na poły prawdziwe i uzasadnione, mogłem stworzyć postać, która ma blokady z różnych moich okresów. Zależało mi, aby gniew Waltera był wiarygodny, ale sam jestem zdecydowanie mniej sfrustrowany od niego.

Bardzo cienka jest linia między ziomkiem a wrogiem

Bohater twojej książki, Walter, to synteza Mesa, Piotra Szmidta i…

I historii, które znam z życia bliskich osób, lub mechanizmów tak częstych dla danej branży, że nadal są blisko ziemi, blisko prawdy. Ta postać nie jest mną, bo… ja tak nie żyję. Jeżeli tak żyłem, to tylko przez krótkie okresy i całe szczęście one są już dawno za mną.

Walter to producent muzyczny, natomiast u ciebie produkcja to niewielka działka twórczości.

Faktycznie jestem w małym stopniu producentem, ale ja się ludziom i światu narzucam ze swoją muzyką. To klasyczne doświadczenie dziecka z rozbitej rodziny, które chce zdobyć atencję, ponieważ jej nie miało, np. od ojca, który odszedł. Teraz jestem już tą swoją cechą trochę zmęczony. Dlatego chciałem zbudować bohatera, który będzie człowiekiem tła, niewidocznego dla większości. Producenta muzycznego, który pociąga za sznurki i jest wiarygodnym krytykiem show-biznesu.

Walter żyje w plastikowym świecie influencerów. Opisując go, chciałeś stworzyć obraz realny czy groteskowy?

Myślę, że bardziej real. Dlatego że osobom ze świata plastikowego, nieposiadającym żadnych kompetencji, coraz częściej udaje się znaleźć w centrum uwagi. Weźmy chociażby takie zjawisko jak FAME MMA. Doprowadziło ono do tego, że ludzie, którzy nie potrafią się bić – ani w ogóle robić niczego konkretnego – zgarniają znacznie wyższe stawki niż zawodowcy.

Nie kocham ksenofobów z parciem na szkło [polemika]

Świat influencerek i youtuberów wszedł w świat zawodowych fighterów i zaczął ich podgryzać, zjadać. Jeśli więc ktoś sądzi, że ten plastikowy świat dzieje się obok i wystarczy go zignorować, by go nie dopadł, odciąć się od niego, czytając mądre książki – może obudzić się z ręką w nocniku. Dlatego ta powieść to też ostrzeżenie.

Przed czym?

Popkultura wprowadza na poważne stanowiska ludzi niekompetentnych – z powodów biznesowych. Dałem przykład sportów walki, ale to dotyczy też wyborów na prezydenta USA. Być może pierwsze zgłoszenie kandydatury Donalda Trumpa wydawało się żartem, było właśnie taką groteską, jak w mojej książce. Z czasem ta kandydatura stawała się jednak coraz mocniejsza, aż w końcu Donald Trump został prezydentem. Ta postać jest ewidentnie ze świata influencerów, przynajmniej jeśli chodzi o moralność, kompetencje, kontrolę własnego wizerunku, rozumienie tego, czym jest tworzenie „prawdy” w internecie.

Molesta vs Quebonafide. Od osiedlowych akcji do eg(z)otycznych wakacji

Namawiasz ludzi do zaangażowania w politykę? Do wyrażania sprzeciwu?

Uważam, że lepiej znać wroga, szczególnie jeśli ktoś chce kiedyś mieć dzieci. Obojętność niczego nie wnosi. Myślę, że obojętność polskiej opozycji wobec prostoty świata przeciwników, wobec tego, że populiści mają gotowe recepty na wszystko, i zwalczanie tego miękką gadką o porozumieniu każdego z każdym jest lotem na jednorożcu i marzycielstwem.

A przede wszystkim jest to nieskuteczne! Jeżeli chodzi o sztukę, nie lubię słowa „skuteczność”, ale w polityce jest ona paskudnie, cholernie istotna. Wydaje mi się, że Grzegorz Schetyna tego nie rozumiał. Formalnie był przywódcą – OK, fajno, Grzegorz, miałeś plakietkę „Przewodniczący” – ale miał mało innych asów w talii.

Twoja literatura jest polityczna?

Przyznam, że nie miałem patentu na to, by swój antyklerykalizm przedstawić inaczej niż w formie agitki, ale próbowałem. Wejście w świat religii i wyjście z niego zostawiłem na poziomie bardzo osobistym. Walter narzeka na relację młody Polak – stary Kościół, ale nie piętnuje nikogo myślącego inaczej. Chciałem, by dostało się każdemu – z lewa czy z prawa – po trosze.

Chcesz skłaniać do zmiany opinii?

Obawiam się, że z pisarzami, zwłaszcza tworzącymi taką fast prozę jak ja, jest podobnie jak z aktorami, reżyserami, muzykami. Oni bardzo by chcieli mieć siłę sprawczą, ale młodsi odbiorcy przeglądają media społecznościowe, a starsi oglądają telewizję. Nie przeszkadza im to słuchać piosenek, oglądać filmy i czytać książki, ale do głowy by im nie przyszło, żeby się tymi artystami zainspirować, oddać dzięki nim jakiemuś konkretnemu działaniu. Czy choćby zdecydować się wziąć udział w wyborach.

Książka zawiera duże stężenie humoru. W jakim stopniu ma to związek ze stand-upem, który sam uprawiałeś (przez jedną noc)?

Nie mnie oceniać, co mi się udaje w kwestii dowcipu. Ale komicy tacy, jak Louis C.K., Jerry Seinfeld, Bill Burr, Amy Schumer, Aziz Ansari to są wielcy tekściarze, olbrzymi scenarzyści. Jest też Dave Burd, czyli raper Lil Dicky, autor serialu Dave. Nawet gdyby przeczytać ich teksty z wyblakłego chodnika, to od początku do puenty budziłyby śmiech i zachwyt. Są tak doskonale napisane, że nie wymagają interpretacji. Żeby zrozumieć, czym jest dobry, zazwyczaj amerykański lub brytyjski stand-up, trzeba zdać sobie sprawę, że to są rzeczy pisane. To jest proza, wordplay.

Rapem w lemingi, ku chwale ojczyzny

Powieść kończy się akcentem politycznym. Walter jest przesłuchiwany przez funkcjonariusza władzy i zmuszony do pójścia na kompromis. Uważasz, że nie da się być ideowo czystym i odnieść sukcesu?

W życiu można, ale w polityce, obawiam się, że nie. Jestem skrajnie antypisowskim wyborcą, ale nie uważam, żeby można było dziś wygrać rozgrywkę polityczną bez stosowania uogólnień, prostych rozwiązań, ciosów poniżej pasa i wszystkiego, czym zajmują się ojszczani populiści. Trzeba od nich pożyczyć narzędzia. Ale może tylko, żeby wygrać… A rządzić już w inny sposób, przedtrumpowy i zdroworozsądkowy.

**
Ten Typ Mes Dwa Psy PrzeżyłyPiotr Szmidt aka Ten Typ Mes – raper, wokalista, producent muzyczny, autor powieści Dwa psy przeżyły, która ukazała się nakładem wydawnictwa Wielka Litera.

Tymoteusz Milas – absolwent filologii polskiej i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim. Recenzje i szkice literackie publikował w „Lampie”, „Twórczości”, „Nowych Książkach”, „Fabulariach”, „Elewatorze”, „Tyglu Kultury”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij