Jarmusch wyśmiewa się z tej kultury, ale może na ruinach XX wieku jest ona jedyną sensowną strategią przetrwania?

Jarmusch wyśmiewa się z tej kultury, ale może na ruinach XX wieku jest ona jedyną sensowną strategią przetrwania?
Och, Dexter, a przecież na początku wszystko tak dobrze szło. Ale dlaczego to trwało tak długo? Czy naprawdę scenarzyści nie mogli cię wykończyć wcześniej?
W tym filmie ciało jest najważniejsze, przez ciało opowiadana jest miłość, bliskość i tęsknota. „Życie Adeli” jest filmem wybitnym.
Na kredyt zaciągnięty u mistrzów kina powstało dzieło fascynujące, wciągające i konfudujące widza.
Trudno nie porównywać „Majora” z polską „Drogówką”. Ale film Bykowa odstawia dzieło Smarzowskiego o kilka długości.
W świecie „Homeland” łatwiej sobie wyobrazić zamach na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych niż agenta CIA bez skrupułów.
Cuarón w „Grawitacji” tworzy jeden z najciekawszych obrazów kosmosu w kinie.
„Mad Men” pokazuje, jak reklama zmieniła dobra codziennego użytku w totemy i fetysze.
W „Wałęsie” bajka z gatunku „z chłopa król” przesłania zupełnie historię niezwykłego ruchu społecznego.
„W imię…” to film nie tyle o księdzu geju, co o dwóch gejach. Więcej – o dobrym geju, prawie aniele, i złym geju, niemal szatanie.
Gdyby mój bohater mieszkał w innym otoczeniu, jego dramat byłby inny.
Nowy film Szumowskiej to miła niespodzianka po rozczarowującym „Sponsoringu”. Dziś premiera kinowa „W imię…”.