„Fauda” ma być przede wszystkim telewizyjną rozrywką, autorom nie chodziło o nakręcenie politycznego manifestu. Ale choć serial unika bezpośrednich odniesień do polityki Izraela, to polityczne jest w nim choćby to, co i jak pokazuje z rzeczywistości izraelsko-palestyńskiego konfliktu i pogranicza.
Pod koniec stycznia na Netfliksie pojawił się czwarty sezon izraelskiego serialu Fauda, produkcji przedstawiającej losy żołnierzy Mista’arawim – jednostki specjalnej Sił Obrony Izraela, działającej, często pod przykryciem, na terenach Zachodniego Brzegu i wśród społeczności arabskiej. Nowy sezon umiędzynaradawia akcję, zabiera nas do Brukseli – a konkretnie do „muzułmańskiej” dzielnicy Molenbeek – a następnie do Libanu.
Od premiery pierwszego sezonu w 2015 roku serial sam stał się międzynarodowym fenomenem. Dzięki obecności na Netfliksie dotarł do publiczności na całym świecie, zyskując fanów w Europie, Stanach Zjednoczonych, ale także w państwach globalnego Południa. Po pierwszym sezonie pojawiły się propozycje remake’ów, przenoszących format Faudy w realia bardzo odległe od Izraela i Palestyny – ostatecznie powstała wersja hinduska, osadzona w warunkach konfliktu między Indiami a Pakistanem.
Jednocześnie serial od samego początku budził kontrowersje. Palestyński ruch Boycott, Divestment Sanctions – wzywający zachodnie demokracje do ekonomicznego, kulturalnego i naukowego bojkotu Izraela – nazwał Faudę „antyarabską, rasistowską, izraelską propagandą, gloryfikującą zbrodnie wojenne popełniane przez izraelskie siły zbrojne na Palestyńczykach”. Także bardziej umiarkowane palestyńskie głosy zarzucały twórcom serialu, że zmieniają oni tragedię Palestyny i rzeczywistość okupacji terenów na Zachodnim Brzegu w telewizyjną rozrywkę, powielają orientalistyczne stereotypy i realizują cele izraelskiej propagandy. W niektórych kręgach radykalnej lewicy na Zachodzie, a także w Polsce, niemal obowiązkowe stały się deklaracje, że Faudy się nie ogląda, a jeśli już, to po to, by wyrazić oburzenie propagandą „izraelskiego kolonialnego państwa apartheidu”.
Apartheid as usual. Śmierć dziennikarki nie zmieni polityki Izraela
czytaj także
Z drugiej strony obrońcy serialu zwracali uwagę, że wcale nie jest on taki jednoznaczny w tym, jak pokazuje konflikt izraelsko-palestyński. Że choć opowiedziany jest bez wątpienia z izraelskiej perspektywy, to pozwala widowni zapoznać się także z tą palestyńską, a w niektórych momentach stawia zaskakujące pytania na temat sensu izraelskiej strategii wobec kwestii palestyńskiej.
Kto ma rację? Odpowiedź na to pytanie zależy od osobistych preferencji pytającego, przede wszystkim od ogólnego stosunku do Izraela i palestyńskiej walki. Ja powiedziałbym, że rację mają obie strony sporu o Faudę i nie ma jej do końca żadna. Co wynika w dużej mierze z tego, że Fauda, licząca dziś prawie 50 odcinków, to bardzo nierówna produkcja – zarówno jeśli chodzi o kwestie artystyczne, jak i polityczne. Na tym pierwszym poziomie w serialu z jednej strony mamy świetne sceny akcji, fascynującą intrygę i ciekawe pomysły fabularne, złożonych, niejednoznacznych bohaterów, z drugiej – zwłaszcza w dalszych sezonach – pełno w niej tanich telewizyjnych klisz, kiepskiego melodramatu, nieznośnie ciągnących się wątków. Podobnie jest z polityką tego serialu, która od celnych intuicji bardzo łatwo przechodzi do leniwych stereotypów.
Codzienność za murem
Oczywiście, Fauda ma być przede wszystkim telewizyjną rozrywką, autorom nie chodziło o nakręcenie politycznego manifestu. Ale choć serial unika bezpośrednich odniesień do polityki Izraela, to polityczne jest w nim choćby to, co i jak pokazuje z rzeczywistości izraelsko-palestyńskiego konfliktu i pogranicza.
Jak w świetnym tekście sprzed sześciu lat pisał w „New Yorkerze” David Remnick, Fauda miała premierę w 2015 roku, w środku dekady całkowicie zdominowanej politycznie przez kolejne gabinety Benjamina Netanjahu. Izrael w tym okresie nie tylko odwraca się od problemów związanych z kwestią palestyńską czy okupacją, ale też oddziela się fizycznie i mentalnie od rzeczywistości swoich arabskich sąsiadów, zarówno tych z Gazy czy Zachodniego Brzegu, jak nawet obywateli Izraela.
czytaj także
Fauda ma ambicje, by pokazać świat za tym murem, co było ruchem ryzykownym artystycznie i politycznie. Twórcy serialu – Avi Issacharoff i Lior Raz – mieli problem z przekonaniem do swojego projektu największych firm zajmujących się produkcją telewizyjną w Izraelu. Sfinansować zdecydowała się go dopiero płatna telewizja satelitarna Yes, a i jej kierownictwo było trochę przestraszone tym, co ostatecznie zobaczyło. Obawiało się, że serial ściągnie zarówno krytykę prawicy – „za humanizowanie terrorystów” – jak i lewicy za „demonizowanie Palestyńczyków”. Największy niepokój budziło to, jak publiczność przyjmie produkcję, gdzie z ekranu tak często słychać język arabski.
Bo choć perspektywa palestyńska ma w serialu mniej przestrzeni niż izraelska, to jest obecna. Wiele scen granych jest po arabsku, produkcja dała widoczność, karierę i możliwość grania we własnym języku wielu arabskim aktorom. Pierwszy sezon skonstruowany jest jako pojedynek Dorona Kavilio (gra go współtwórca serialu, Lior Raz) – byłego żołnierza Mista’arawim, który wraca do służby, by wykonać ostatnią misję – z Taufiqiem Hammedem, zwanym Panterą, szczególnie niebezpiecznym komendantem Hamasu, który by działać skuteczniej, upozorował własną śmierć.
Obserwujemy kolejne ruchy obu antagonistów, ich skuteczność, determinację i gotowość do przekraczania moralnych granic. W jednej z najbardziej wymownych scen sezonu Doron i jego ludzie stoją na środku drogi w centrum niczego naprzeciw ludzi Pantery. Każda ze stron przywiozła na wymianę swoich zakładników. Palestyńczycy – Boaza, żołnierza Mista’arawim z oddziału Dorona, prywatnie jego szwagra, Kavilio – wiekowego duchownego związanego z Hamasem i kilkuletnią córkę Taufiqa (by odzyskać szwagra, przekonał swoich kolegów do nieautoryzowanego przez władzę porwania dziecka). Wszyscy zakładnicy mają na sobie kamizelki z materiałami wybuchowymi. Doron gotów jest zaryzykować życie dziewczynki, by uratować brata swojej żony, Taufiq jest gotów poświęcić córkę, byle zabić swojego zakładnika i zemścić się w ten sposób na Doronie i jego towarzyszach broni za zamordowanie swojego brata. Niezależnie od tego, komu kibicowaliśmy w tym konflikcie, po tej scenie trudno kibicować dalej komukolwiek. Konflikt napędzany osobistymi emocjami prowadzi obie strony na zupełnie barbarzyńskie moralnie pozycje.
Leociak: Nie jesteśmy w stanie jako ludzkość niczego się nauczyć
czytaj także
Gdyby Fauda ograniczała się do kontestacji, że konflikt z palestyńskim terroryzmem samych Izraelczyków popycha do działań, których nie sposób usprawiedliwić, nie byłoby specjalnie nad czym się rozwodzić. Siła tej produkcji polega jednak na tym, że stara się pokazać Palestyńczyków żyjących obok konfliktu i poza nim, pochwyconych w jego młyny za sprawą przypadku lub powiązań rodzinnych.
Weźmy choćby rodzinę Taufiqa, której pierwszy sezon poświęca całkiem sporo miejsca. Żona terrorysty, Nassrin, w imię „sprawy” swojego męża zmuszona jest nie tylko sama zająć się dziećmi, ale też odgrywać rolę wdowy w żałobie po „męczenniku sprawy palestyńskiej”. Matka Pantery to z kolei zimna, okrutna kustoszka pamięci swojego rzekomo martwego syna, ciągle próbująca dyscyplinować i kontrolować swoją synową. Nassrin zna tymczasem zupełnie inne życie, mieszkała w wolnym społeczeństwie, w Berlinie, była tam szczęśliwa. Gdy wywiad izraelski składa jej propozycję, by wróciła tam z dziećmi – co jest elementem psychologicznej wojny przeciw Panterze – kobieta staje przed jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu.
czytaj także
Jeden ze współtwórców serialu, Avi Issacharoff, przez lata pracował jako dziennikarz zajmujący się konfliktem izraelsko-palestyńskim. Sławę zdobył jako autor opublikowanego w liberalno-lewicowym „Haaretzu” materiału ujawniającego historię Mosaba Hasana Yousefa. Mosab był synem szejka Hasana Yousefa, współzałożyciela Hamasu i jednego z jego liderów na Zachodnim Brzegu. Mosab przez lata współpracował z izraelskim wywiadem, przekazywał informacje o planowanych zamachach terrorystycznych, ocalił w ten sposób życie wielu ludzi. W końcu pomógł Izraelczykom aresztować swojego ojca. Po tym wszystkim osiadł w Stanach.
Także w Faudzie Issacharoffa i Raza interesują postaci, które nie są w stanie odnaleźć się w logice bliskowschodniego konfliktu, próbują wyszukać w niej swoje miejsce, prowadzą grę z obiema jego stronami, co kończy się najczęściej tragicznie. Najciekawsze takie postaci to kobiety – wbrew ciągle wracającym zarzutom o „maczyzm” produkcji twórcy Faudy potrafią pisać interesujące postaci kobiece, zwłaszcza na drugim planie.
czytaj także
W czwartym sezonie taką postacią jest Maya Binyamin – palestyńska obywatelka Izraela, której mąż jest Żydem, pracująca jako policjantka w izraelskiej policji. Gdy jednak jej brat wikła się w działalność terrorystyczną, lojalność młodej kobiety idzie w niepamięć – zostaje zawieszona w pracy, mąż zaczyna mieć do niej bliżej nieokreślone pretensje, a izraelski wywiad postanawia wykorzystać ją, by dotrzeć do brata – zadanie to zostaje powierzone Doronowi. W efekcie kobieta, która próbowała zachować lojalność wobec państwa i nigdy nie podzielała postawy politycznej swojego brata, zostaje zepchnięta na pozycję, gdzie nie może nie odczuwać wrogości wobec Izraela.
W dwóch pierwszych sezonach jeszcze bardziej dramatyczny jest los Shirin El Abed – wykształconej we Francji lekarki pracującej w palestyńskim szpitalu. Pech chce, że jej kuzyn jest jednym z najbliższych współpracowników Pantery i wciąga kobietę w walkę, której nigdy nie chciała prowadzić. Doron w ramach zadania wywiadowczego uwodzi Shirin, licząc, że w ten sposób dopadnie Panterę. Sprawa okazuje się bardziej skomplikowana, Shirin i Dorona zaczynają łączyć prawdziwe emocje.
Fauda jest jednak zbyt poważną produkcją, by opowiadać łzawe historie o miłości przekraczającej granice trwającego od pokoleń konfliktu. Relacja Shirin i Dorona od początku skazana jest na klęskę, choćby ze względu na panującą w niej asymetrię: Shirin podejmuje decyzje, w wyniku których nie może już wrócić do życia w palestyńskiej społeczności, i staje się całkowicie zależna od Dorona i służb Izraela.
czytaj także
(Nie)widoczność okupacji
Asymetria w relacji tej dwójki w jakimś sensie symbolizuje asymetrię między Izraelem a Palestyńczykami. Bo choć na poziomie konstrukcji fabularnej palestyńscy bojownicy pokazani są jako równorzędni przeciwnicy Izraela, to w serialu nie brakuje obrazów, w których widać, jak beznadziejną walkę prowadzą. Z jednej strony mamy państwo z jednym z najskuteczniejszych na świecie aparatów wojskowo-policyjnych, dysponujące w dodatku konieczną do jego obsługi własną technologią z najwyższej półki. Z drugiej – grupki spiskujące na zapleczu salonu fryzjerskiego, chałupniczymi metodami konstruujące bomby czy składające rakiety w garażach.
Jednocześnie serial jest bardzo powściągliwy, jeśli chodzi o kluczową asymetrię: o obecność Izraela na Zachodnim Brzegu. Nie jest tak, że ten temat jest zupełnie nieobecny. W drugim sezonie widzimy działanie granicy między właściwym Izraelem a Zachodnim Brzegiem i to, jak komórka terrorystyczna bez problemu ją przekracza, podając się za osadników z nielegalnie budowanych tam przez Izraelczyków osiedli. W trzecim obserwujemy brutalne represje, jakim izraelskie wojsko poddaje mieszkańców Zachodniego Brzegu – na przykład wysadzanie w powietrze domów osób podejrzanych o terroryzm. Ale jednocześnie w serialu brakuje polityczno-historycznego kontekstu, który wyjaśniałby, skąd w ogóle Izrael wziął się na Zachodnim Brzegu, jaki jest prawny status jego obecności, jak wygląda całościowa polityka Izraela wobec terenów arabskich, której częścią są akcje Mista’arawim.
Corbyn: zakończyć okupację, usunąć osiedla, uznać państwo palestyńskie
czytaj także
Owszem, rozumiem ograniczenia popularnego sensacyjnego widowiska. Nie przeszkadzają one jednak twórcom pokazać politycznych podziałów wśród Palestyńczyków czy tego, jak sprawa palestyńska rozgrywana jest przez różnych międzynarodowych aktorów. Obserwujemy więc na przykład podział między Hamasem a władzami Autonomii Palestyńskiej, zdolnymi do współpracy z Izraelem. W drugim sezonie widzimy, jak sprawę palestyńską próbuje wykorzystać dla swoich celów Państwo Islamskie, w czwartym Hezbollach i Iran. Bez przedstawienia kontekstu okupacji trudno, mimo tych wszystkich szczegółów, pokazać, o co Palestyńczykom właściwie chodzi i co jest źródłem podziałów w ich szeregach.
Dokąd to wszystko prowadzi?
We wspomnianym materiale dla „New Yorkera” Remnick pisał o widocznym w serialu, ale także w rozmowach z Issacharoffem i Razem fatalizmie co do przyszłości konfliktu. Obaj autorzy przedstawiają się jako osoby na lewo od izraelskiego centrum i jako zwolennicy powstania w przyszłości niepodległej Palestyny, obok Izraela. Ale jednocześnie nie widzą na to szans, mają poczucie, że Izrael nie bardzo ma po drugiej stronie z kim rozmawiać.
To przekonanie narasta też w kolejnych sezonach serialu. W pierwszych obok dążącego do wojny Hamasu mamy odpowiedzialne władze Autonomii Palestyńskiej, gotowe do pokoju i współpracy. W serialu reprezentuje je szef sił bezpieczeństwa Autonomii, Abu Maher, przedstawiony jako ktoś, z kim Izrael może partnersko rozmawiać. Przeciw Abu Maherowi zwraca się jednak jego własny syn sympatyzujący z Hamasem, jego linia polityczna ponosi klęskę.
Jednocześnie oglądając Faudę – zwłaszcza wszystkie cztery sezony z rzędu – zastanawiamy się też, czy militarno-policyjne rozwiązania także nie są drogą donikąd. Nie tylko dlatego, że – jak zwrócił uwagę w recenzji czwartego sezonu „Haaretz” – widzimy, jak wiele zasobów bezsensownie pochłania okupacja, ale także dlatego, że gdy uważnie przeanalizujemy intrygę, zauważymy, że często działania oddziału Dorona wywołują więcej problemów, niż ich rozwiązują.
Widać to najlepiej w trzecim sezonie, gdzie Doron prowadzi pracę pod przykryciem w palestyńskim klubie sportowym, trenuje młodego chłopaka marzącego o karierze boksera, któremu nie w głowie polityka. W momencie kryzysu Doron werbuje jednak chłopaka jako swojego faktycznego agenta, co staje się początkiem sekwencji tragicznych wydarzeń. Szkoda, że trzeci sezon jest chyba artystycznie najsłabszy – najbardziej powtarzalny i przeciągnięty – i ten wątek nie jest w stanie w pełni wybrzmieć.
Wraz z premierą każdego sezonu Faudy Izrael stawał się coraz bardziej autorytarnym państwem. Najnowszy wchodzi na ekrany w momencie, gdy władzę w Izraelu obejmuje najbardziej radykalnie prawicowy rząd w historii. Jego próby „reform” sądownictwa wywołują trwające właśnie wielkie protesty społeczne, prezydent Izraela Roman Herzog przestrzega, że jeśli nie dojdzie w tej sprawie do porozumienia, kraj czeka wojna domowa. Jednocześnie najbardziej radykalne elementy w rządzie dążą do eskalacji konfliktu z Palestyńczykami.
Minorowe tony z czwartego sezonu Faudy korespondują z tymi wszystkimi wydarzeniami. Wyprawy Mista’aravi do Europy i Libanu bynajmniej nie są w nim triumfem izraelskiej waleczności, skuteczności i profesjonalizmu. Finał skłania do pytania, czy idąc obecną drogą, Izrael dzielnie nie wyrąbuje sobie drogi do ściany.
Z perspektywy palestyńskiej wszystko to wygląda rzecz jasna inaczej i znacznie gorzej. Jak jednak mówił Issacharoff, Yasmeen Serhan, która pięć lat temu napisała dla „The Atlantic” tekst o tym, jak to jest oglądać Faudę jako Palestynka: „Gdyby Palestyńczycy pisali nasz serial, wyglądałby on oczywiście inaczej. Ale koniec końców nie jesteśmy przecież Palestyńczykami”.
Być może dla niektórych jest to powód, by pryncypialnie Faudę odrzucić. Ja polecałbym jednak, by zapoznać się z tym globalnym popkulturowym fenomenem. Gdy ma się świadomość jego ograniczeń, można w nim wiele zobaczyć. Choć wspaniale byłoby, gdyby Netflix lub inna platforma zapewniły też widoczność opowieściom przedstawiającym podobne wydarzenia z drugiej strony muru.