Kinga Dunin czyta

Ślepa próba J.K. Rowling

„Trafny wybór” to sprawnie napisana powieść obyczajowa z banalnymi wnioskami politycznymi dla mieszczuchów – dlatego dobrze się ją czyta.

Patrząc na promocyjną machinę towarzyszącą ukazaniu się w Polsce powieści J.K. Rowling „dla dorosłych”, zastanawiam się, co by było, gdyby jej książka po prostu wyszła. Albo została wydana pod innym nazwiskiem. Czy też miałaby tyle recenzji, spodobała się czytelnikom?

Chyba każdy pisarz powinien zazdrościć Romain Gary’emu, który dwukrotnie zasłużył na nagrodę Goncourtów, drugi raz jako Émile Ajar. Ten przynajmniej nie miał wątpliwości, że dostał ją za to, jak pisze, a nie za znane nazwisko. A gdyby książki ukazywały się w ogóle bez informacji o autorze? Gdyby pisarze nie musieli – ci, którzy tego nie chcą, albo nie mogli – ci, którzy to lubią, występować w charakterze lepszych celebrytów? Gdybyśmy nie chodzili na spotkania z autorem, a jedynie na spotkania o literaturze? (Autor zainteresowany recepcją zawsze mógłby przyjść incognito i wziąć udział w dyskusji).

Nie zauważyłam, by poza swoim pisarstwem pisarze wnosili coś szczególnego do naszego życia intelektualnego, chyba że pretensjonalne zazwyczaj wywiady. Zresztą jako osoby władające piórem mogliby przecież uprawiać publicystykę sygnowaną już nazwiskami. I wtedy musiałaby się ona bronić sensem, a nie sławą twórcy.

W ten nieco rozwlekły sposób próbuję zapytać, czy Trafny wybór poradziłby sobie na rynku bez promocyjnej podpórki Harry’ego Pottera? Czy przeszedłby test ślepej próby, w której czytelnicy nie wiedzą, czyją książkę czytają?

Możliwe, że tak, choć pewno nie aż tak, bo książka jest sprawnie napisana i dobrze się ją czyta. To atrakcyjna powieść obyczajowa mieszcząca się w granicach literatury popularnej, przeznaczonej raczej dla przyjemności, a nie by wstrząsnąć nami intelektualnie czy estetycznie.

Poza tym, że w trakcie lektury byłam ciekawa, co będzie dalej (ale nie będę streszczała fabuły, bo nie lubię spoilerów), oczywiście interesował mnie też wymiar polityczny. Punktem wyjścia powieści są bowiem wybory na niespodziewanie zwolnione stanowisko w radzie małego angielskiego miasteczka. Jak wiadomo, żeby była polityka, potrzebny jest konflikt. W tym wypadku jest to spór o peryferyjną dzielnicę zamieszkałą przez underclass – ludzi nie tylko biednych, ale dotkniętych rozmaitymi patologiami, klientów opieki społecznej, jednym słowem wykluczonych ze społeczeństwa.

Jedni uważają, że trzeba jej się pozbyć, inni czują się za nią odpowiedzialni. Po jednej stronie jest kołtuńska klasa średnia, po drugiej szlachetni działacze społeczni, często pochodzący z niższych warstw. Jedni uważają swoich biednych sąsiadów za nierobów i narkomanów, którzy mogliby po prostu przestać ćpać i zabrać się do roboty, drudzy dostrzegają społeczne uwarunkowania i chcąc uratować przynajmniej jednostki, gotowi są nadal utrzymywać ośrodki odwykowe i zespoły opieki społecznej.

Poza tym jak to w polityce – na wybory ideowe nakładają się ambicje, apetyty finansowe, specyficzne motywacje psychologiczne. A w walce wyborczej wszelkie chwyty są dozwolone.

Jest to uproszczony model polityczności mieszczącej się w ramach ogólnego konsensu kapitalistyczno-demokratycznego. Nie ma tu miejsca na żadne rozwiązania albo choćby idee, które poza ten porządek by wykraczały.

W takim rozdaniu autorka sercem jest wyraźnie po stronie „lewicy” (pewno głosuje na laburzystów), rozum jej jednak mówi, że to „prawica” ma większe szanse na realizację swojej wizji. Krótko mówiąc, o polityce nie dowiemy się niczego poza tym, co w potocznej, liberalnej świadomości jest na co dzień obecne.

Nie o tym w istocie jest jednak ta powieść. Ważniejszy od konfliktu politycznego wydaje się konflikt pokoleń. To młodzi bohaterowie są najmocniejszą stroną tej książki – zbuntowani i nieszczęśliwi. Gdzie szukać winnych? Oczywiście w rodzinie.

Właściwie wszystkie przedstawione w tej książce rodziny mają jakiś feler. Najlepsza z nich, w której dzieci nie sprawiają kłopotów, opiera się na niepracującej żonie, sfrustrowanej społeczną aktywnością męża. Dalej jest tylko gorzej – przemoc, zdrady małżeńskie, kobiety skoncentrowane na karierze, nieczułe na problemy dzieci albo egoistyczne i marzące o młodych kochankach. Mężczyźni bojący się związków. Zaburzenia nerwicowe.

Po prostu wszystkiemu winny jest kryzys rodziny, rodzice, a najbardziej matki. Wśród wykluczonych można to wprost wytłumaczyć warunkami społecznymi, w wyższych warstwach nacisk zostaje przeniesiony na odpowiedzialność osobistą, chociaż czynnikami rodzinnego ryzyka może być tu zarówno praca kobiet, jak i ich zależność ekonomiczna od mężów.

Ostatecznie okazuje się, że najważniejsze jest, żeby kochać dzieci i biednych też – trochę. Ale nie zaniedbywać z tego powodu najbliższych. A polityka zawsze jest trochę brudna. Myślę, że każdego miłego mieszczucha wnioski te zadowolą. Mnie zadowoliły. Tego typu literatura jest bowiem literaturą zgody na powszechne banały i oczywistości – dlatego, między innymi, dobrze się to czyta.

J.K. Rowling, Trafny wybór, Znak 2012

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij