Kultura

Thanos – ekolog i humanista?

W najnowszym filmie z uniwersum Marvela, Avengers: Wojna bez granic, najbardziej interesującą postacią jest Thanos. Złoczyńca ten chce zgładzić połowę populacji wszechświata… by go uratować.

Thanos, najstraszniejszy przeciwnik, z jakim dotąd musiała zmierzyć się drużyna superbohaterów Avengers, ma jasno sprecyzowany plan: wprowadzenie równowagi we wszechświecie przez eliminację połowy jego ludzkiej populacji. Selekcji chce dokonać przypadkowo, bez decydowania, kto bardziej zasługuje na przetrwanie. By zrobić to szybko i tak humanitarnie jak to możliwe, musi zebrać sześć Kamieni Nieskończoności. Umieszczone na jego rękawicy, dadzą mu wystarczającą moc, by za jednym posunięciem wprowadzić „równowagę” między ludźmi i naturą. To zadanie spróbują utrudnić mu Avengers wspólnie ze Strażnikami Galaktyki. Czy im się uda, nie dowiecie się z tego tekstu, dlatego możecie śmiało czytać dalej bez obawy przed spoilerami.

Rewolucja może się zdarzyć bardzo szybko [rozmowa ze Scottem McCloudem]

Thanos nie kieruje się zemstą czy próżnością. Autentycznie chce uratować świat. Dotąd pokazywany w krótkich fragmentach jako bezwzględny i brutalny, w Wojnie bez granic jest złoczyńcą, którego motywację można zrozumieć. Trudno zgodzić się z samym planem i jego wykonaniem, ale troska o przetrwanie naszego świata jest tematem aktualnym i, cóż, chyba najważniejszym, jaki można poruszyć. Postępowanie Thanosa rodzi dwa pytania:

Czy Thanos jest ekologiem?
Czy Thanos jest humanistą?

Zanim przejdę do odpowiedzi, chciałbym uwypuklić „komiksowość” proponowanego przez niego rozwiązania. Określenie to, zbyt często nacechowane pejoratywnie, rozumiane jest tu nie jako zarzut, ale pewien skrót myślowy, mający podkreślać dosadność motywacji złoczyńcy. Jeśli chcemy traktować komiks jako „sztukę opowiadania obrazem”, komiksowość odnosi się do rozwiązań, do jakich uciekają się twórcy, by opowiadać jak najlepiej. Zainteresowanych tematem odsyłam do Scotta McClouda czy Kamili Tuszyńskiej, a tu chcę jedynie zaznaczyć, że w opowieści wywodzącej się z komiksu, nawet luźno związanej z materiałem źródłowym, pewne przerysowanie, symbolika i skróty myślowe są nieuniknione. Nikt nie rozważa tu uśmiercania choćby jednego człowieka. Przyjrzymy się za to metaforycznemu sensowi rozwiązania, jakie postuluje Thanos.

Na Jeżycach i na Marsie

Thanos (w jakimś stopniu) jest ekologiem

W komiksie stanowiącym inspirację do filmu, Infinity Gauntlet (Rękawica nieskończoności, 1991), Thanos kolekcjonuje Kamienie Nieskończoności, by rozkochać w sobie… Śmierć. W Wojnie bez granic dostajemy innego Thanosa, kierującego się troską o innych, a nie egoistyczną chęcią rządzenia. Przez to łatwo wytknąć filmom z Kinowego Uniwersum Marvela pewną nieścisłość – jak na dzieła połączone, charakteryzujące się spójnością, łatwo dostrzec brak takiej motywacji u głównego złoczyńcy tegoż uniwersum. Thanos „troskliwy” nie jest jednak nowością. Już w komiksie o przygodach Silver Surfera z 1990 roku postuluje wymazanie połowy ludzkiej populacji Ziemi jako jedyną szansę na uratowanie naszej planety.

Dlaczego zginąć musi akurat połowa ludzi – tego nie wiadomo. Najpewniej chodzi o to, że Thanos stosował podobną strategię na innych planetach, a teraz, patrząc jak rozkwitają, utwierdził się w przekonaniu o słuszności tej metody. Dla niego nie liczy się jednostka, lecz ogół. Wciąż jednak wiemy zbyt mało, by przyznać jego rozumowaniu rację. Jak pokazuje Charles C. Mann, trudno wykazać związek między przeludnieniem i głodem, a co dopiero dokładnie ocenić wpływ tego pierwszego na eksploatację środowiska. Na pewno mniejsza liczba ludzi generuje mniej zanieczyszczeń, jednak jeśli mamy się uciekać do tak radykalnych rozwiązań jak te do niedawna stosowane w Chinach, gdzie jedna para mogła mieć tylko jedno dziecko, wątpliwości moralne są nieuniknione.

Przyjaciele, czyli jak pokochać neoliberalizm i picie kawy cały dzień

Biolog Edward O. Wilson twierdzi, że równie zbawienne dla Ziemi będzie pozostawienie połowy planety naturze. Obecnie jedynie około 15% terenów lądowych i 3% wód pozostaje wolne od ludzkiej interwencji. Oddanie przyrodzie 50% ziemi i wód pozwoliłoby na uratowanie nawet 84% żyjących obecnie gatunków, wliczając ludzi. Kluczem do przetrwania naszego świata, zdaniem Wilsona, jest bioróżnorodność. Każde zwierzę i roślina ma do odegrania swoją rolę w utrzymaniu równowagi, a eliminując jeden element, poważnie ją naruszamy. Thanos również kilkakrotnie odnosi się do idei równowagi, co pozwala go sytuować wśród piewców zrównoważonego rozwoju.

Ktoś zapyta: a co z ludzkością? Według Wilsona powinna skupić się w rozbudowanych miastach. Chociaż może to rodzić kolejne problemy, takie jak przeludnienie czy (jeszcze większe) zanieczyszczenie, szkodliwość ludzkich działań i tak będzie mniejsza niż teraz. Patrząc jednak na obecne działania ekologiczne, nie zanosi się na to, by ktoś dobrowolnie przystał na takie rozwiązanie.

Wolfenstein w imię Ameryki bez nazistów

Wygoda dawno stała się ważniejsza niż przetrwanie, dlatego Thanos słusznie identyfikuje ludzi jako gatunek inwazyjny. Przecież gdziekolwiek się pojawią, podporządkowują sobie środowisko naturalne, kształtując je wedle własnego uznania. Dla świadomych tego, jak wielkie szkody wyrządzają ludzie, usytuowanie Thanosa w roli tego złego może być problematyczne. Jeśli po drugiej stronie stoją szlachetni Avengers, przeświadczeni, że ludzkość musi trwać za wszelką cenę, może trzeba zastanowić się komu tak naprawdę leży na sercu jej dobro?

Thanos jest (również w jakimś stopniu) humanistą

Avengers nie zajmują się ekologią. To zrozumiałe, patrząc na genezę samych superbohaterów. Wypełniając niszę po antycznych herosach i półbogach, wpisują się bardziej w ludzkie tęsknoty za boskością. Ba, jeden z członków Avengers, Thor, to przecież nordycki bóg piorunów. Kapitan Ameryka kompletnie nie przejmuje się planetą, co nie powinno być zaskoczeniem, Spider-Man to jeszcze dziecko, a Iron Man to filantrokapitalista, którego kolegą jest Elon Musk. Jedynym superbohaterem, który wykazuje się jakąkolwiek świadomością ekologiczną, jest Czarna Pantera (T’Challa), chociaż również on zbudował potęgę swojego kraju na wydobyciu rzadkiego metalu. Wakanda to jedyny kraj w Kinowym Uniwersum Marvela, w którym ludzie i przyroda koegzystują. T’Challa jest jednak przede wszystkim humanistą. A humanizm jest przecież oparty na separacji między człowiekiem a przyrodą.

Elon Musk. O miliarderze, który brzydził się transportu miejskiego

Yuval Noah Harari upatruje korzeni tej separacji w rewolucji agrarnej. Jako zbieracze, ludzie byli bardziej świadomi nie tylko swojego otoczenia, ale też miejsca w przyrodzie. Żyli ze zwierzętami, nie obok nich, lecz kontrola, jaką zyskali, wytrąciła świat z równowagi.

To, co nastąpiło później i trwa aż do teraz, to konsekwencje tej separacji. Według Harariego, głównym celem ludzkości pozostaje boskość – rozumiana jako przeprogramowanie własnego ciała i umysłu po to, by pokonać trzy zmory naszego gatunku: starość, śmierć i nieszczęście. Pragnienie ich przezwyciężenia leży u podstaw gospodarki ciągłego, niekoniecznie zrównoważonego, rozwoju. Dawniej nieosiągalna, boskość istniała w mitach o herosach czy właśnie superbohaterach. Tam, gdzie Wilson proponuje wycofanie się, Harari wzywa do większego postępu. Podobnie twierdzi ekonomista Lyman Stone w wywiadzie na temat samego Thanosa. A zatem postęp, nie wstrzemięźliwość.

Fakt, że Thanos chce wyeliminować tylko ludzi, przyznając im nadrzędną rolę w ziemskim ekosystemie, każe również jego traktować jako humanistę, wedle renesansowej definicji tego pojęcia. Renesans wyciągnął człowieka z mroków średniowiecza ku światłu, a Thanos pragnie uczynić podobnie, wiodąc zmierzającą do autodestrukcji ludzkość ku równowadze. Jego dążenia symbolizuje wschód słońca, podziwianie którego ma być zwieńczeniem jego planu. Obecnie mamy świadomość, że człowiek nie stoi w centrum wszechświata (a przynajmniej powinniśmy takową mieć), lecz renesansowa „wersja” humanizmu podkreśla wyjątkową, niejako zesłaną z niebios rolę człowieka. Stąd założenie, że pasuje ona również do filmów pokroju Avengers, gdzie zajmujemy się niemal jedynie ludzkością, której statusu bronią bóstwa. Dodatkowo, to na jej przetrwaniu Thanosowi przede wszystkim zależy.

Zabijanie by ratować… brzmi znajomo? Przecież to ludzie uzurpują sobie prawo do kontroli innych gatunków. Dlaczego zatem, gdy istota z innej galaktyki, potężniejsza i bardziej zaawansowana, robi to samo, wydaje się to tak niesprawiedliwe i niedorzeczne?

Bóg ojciec

Winić za to należy wieki antropocentryzmu, który wpoił nam przekonanie, że to my tu rządzimy. Założenie Thanosa, że uratuje planetę, wycinając pół populacji, jest oczywiście błędne, ale podobnie można powiedzieć o założeniach antropocentryzmu, opartego na podkreślaniu naszej wyjątkowości przez tworzenie fasady „boskości”. Nie potrzebujemy już mitów do wyjaśniania świata, mamy dziś naukę – jednak nadal wierzymy, że każdy człowiek jest wyjątkowy, a przyroda tylko taka bywa. Odrzucenie planu Thanosa nie wymaga zastanowienia. Antropocentryzm rzadko spotyka się z podobną reakcją, chociaż z perspektywy innych mieszkańców naszej planety, jak pokazują chociażby książki Erica Barataya, jako gatunek nie zawsze jesteśmy od Thanosa lepsi.

**
Łukasz Muniowski jest doktorantem w Instytucie Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego, szefem działu recenzji książkowych w portalu Szuflada.net i wolontariuszem fundacji Znajdki i Bezdomniaki.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Łukasz Muniowski
Łukasz Muniowski
Amerykanista
Adiunkt w Instytucie Literatury i Nowych Mediów na Uniwersytecie Szczecińskim. Autor i tłumacz książek o sporcie.
Zamknij