Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Kaczyński z Morawieckim nie chcą wyprowadzić Polski z UE. Niestety, to nie oni o tym zdecydują

Kaczyńskiemu brak szabel i respiratorów, zostały więc gaz, policyjne pałki i wreszcie unijne weto, ale nawet to może mu nie pomóc.

ObserwujObserwujesz
Fot: Krystian Maj/KPRM

Czy przemówienie sejmowe premiera to sygnał do polexitu? Raczej nie, to tylko symptom choroby, która toczy polskie państwo w ostatnich miesiącach, a która do polexitu może doprowadzić. Jak niemal wszystko w naszym nieszczęsnym kraju, bez wielkiego huku, za to z mnóstwem skomlenia i smrodem powolnego gnicia. Przypuszczam, że Kaczyński z Morawieckim nie chcą wyprowadzić Polski z Unii Europejskiej. Niestety, to nie do końca oni o tym zdecydują, co oczywiście nie zwalnia ich od odpowiedzialności.

„Kiedy zaczynają dużo mówić o patriotyzmie, to pewnie znowu coś ukradli”, uczył rosyjski pisarz Sałtykow-Szczedrin. Problem w tym, że korupcja to nie najpoważniejszy grzech obecnej władzy. W swym chłodnym, rzetelnym i wstrząsającym zarazem tekście Andrzej Stankiewicz na łamach Onetu wykazał dobitnie, tydzień po tygodniu, co też ci ludzie w czasie pandemii spieprzyli. Nieudolność i brak wyobraźni w połączeniu z autorytarnym stylem rządzenia partią przez coraz bardziej odklejonego od rzeczywistości wodza same w sobie są groźne. Do tego doszła presja wyborów i coraz bardziej brutalna walka o władzę po Jarosławie Kaczyńskim – razem stworzyło to piorunującą mieszankę. Piorunującą i jadowitą. Od tej mieszanki umierają bowiem tysiące, setki tysięcy zmuszone są wychodzić w czasie pandemii na ulice, miliony czują się obcy we własnym kraju.

Czytaj takżePaździernikowa rewolucja godnościMichał Sutowski

Państwo jako narzędzie panowania nad rzeczywistością dawno przestało być sterowne, pozostało już tylko w roli dojnej krowy dla partii i jej zaplecza. Przywództwo w PiS nie jest już sprawą oczywistą, zaczęło być stawką w grze o przyszłość polityków i całych frakcji. Z tego wypłynął niechlubny wyrok mgr Przyłębskiej i nominacja ministerialna Przemysława Czarnka. I właśnie z tego wynikają środowe słowa Mateusza Morawieckiego, że „to nie jest Unia Europejska, do jakiej wstępowaliśmy” i że „praworządność w UE stała się pałką propagandową”. Podobnie jak słowa Kaczyńskiego o zbrodniach, krwi na rękach opozycji i że ta pójdzie siedzieć, jak tylko w Polsce ta prawdziwa praworządność zapanuje.

W wielkim skrócie: Kaczyńskiemu sypie się obóz władzy (przez „piątkę dla zwierząt” i rosnącą asertywność ziobrystów), rządowi załamuje się poparcie wskutek fatalnej polityki pandemicznej i haniebnego orzeczenia w sprawie aborcji, zaś Morawiecki chwieje się jako premier, bo w PiS nie lubi go nikt. Próba konsolidacji władzy i odzyskania społeczeństwa jest w tym kontekście oczywista. Tyle że szabel i respiratorów brak, zostały więc gaz, policyjne pałki i wreszcie unijne weto wobec powiązania wypłaty środków z przestrzeganiem praworządności. A zatem: język obrony suwerenności jako ostatnia nadzieja na skupienie choć części elektoratu pod nacjonalistycznym sztandarem. Niezupełnie bezpodstawna, dodajmy, bo wyborcy prawicy weto silnie wspierają.

Czytaj takżeZiobro na wylocie to Kaczyński w odwrociePaulina Januszewska, Paulina Siegień

Ale nawet weto dla unijnego budżetu może Kaczyńskiemu z Morawieckim nie pomóc. Bo choć Zjednoczona Prawica zajedzie w ten sposób Konfederację od prawej strony, to w samym obozie władzy na playmakera wyrośnie Zbigniew Ziobro. Dla premiera to sytuacja lose-lose. Jeśli Morawiecki ulegnie presji dwudziestu kilku państw, po raz kolejny okaże słabość i da ministrowi sprawiedliwości świetne paliwo do dalszych ataków. Jeśli zaś postawi sprawę na ostrzu noża, sprowokuje proces odpychania Polski od unijnego koryta, pardon, covidowego funduszu. Tacy np. Holendrzy już czekają w blokach − z procedurą wzmocnionej współpracy w rękawie.

A Polska pogrążona w zapaści, wyizolowana w Europie, pozbawiona europejskich środków, to kraj w sam raz do rządzenia dla Ziobry, choć pewnie nie dziś i nie za dwa miesiące.

Walcząc o utrzymanie stołka i choćby cienia nadziei na schedę po Kaczyńskim, Morawiecki wpycha więc Polskę na równię pochyłą. W stronę prawdziwych peryferii, gdzie wyzyskowi pracowników i dyktatowi możnych nie towarzyszą ani modernizacyjne fundusze, ani tym bardziej gorset liberalnych praw obywatelskich, powściągających najgorsze ekscesy władzy.