Kraj

Kryzys humanitarny na granicy. Polska zabrania udzielania pomocy umierającym

Nie wiemy, w ilu miejscach leżą skrajnie wyczerpane osoby, które po prostu umierają. Nikt do nich nie dociera, nikt ich nie szuka – dzieje się to zupełnie po cichu. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, po zniesieniu stanu wyjątkowego znajdziemy w lasach masowe groby uchodźców.

Ogłoszenie w Polsce 2 września stanu wyjątkowego było przede wszystkim próbą uniemożliwienia działań prawniczkom i prawnikom, mediom, organizacjom pozarządowym oraz aktywistkom i aktywistom prowadzącym monitoring i dokumentację, czyli patrzącym władzy na ręce. Przebywając blisko strefy objętej stanem wyjątkowym, apelujemy o interwencję!

Nasze codzienne działania potwierdzają, że osoby, do których docieramy, które znajdujemy w lesie, bez naszej interwencji w większości przypadków prawdopodobnie już by nie żyły. Ci, których udaje nam się znaleźć, nierzadko są w stanie skrajnego wycieńczenia. Wykonujemy w tym państwie pracę, której nie podejmuje nikt inny.

[LIST] Na granicy nie ma obcych żołnierzy. Polskie wojsko walczy z umęczonymi, zdesperowanymi ludźmi

Ta praca powinna być wykonywana przez właściwie wszystkie dostępne na miejscu służby, ponieważ to ich formalnym obowiązkiem jest ratowanie ofiar sytuacji, która przez rząd polski określana jest w kategoriach konfliktu z Białorusią o charakterze polityczno-militarnym („wojna hybrydowa”). Na teren objęty stanem wyjątkowym powinny być wysyłane zarówno karetki pogotowia, medycy czy PCK, jak i wszystkie instytucje czy organizacje, które są w stanie odnaleźć osoby migrujące i udzielić im natychmiastowej pomocy.

W tej chwili to, co się dalej stanie z tymi osobami, jest kwestią wtórną. Nie mówimy już o kryzysie politycznym związanym z faktem, że dyktatorzy i przemytnicy wykorzystują brak bezpiecznej drogi i brak działających mechanizmów poszukiwania ochrony międzynarodowej dla osób uciekających z krajów pochodzenia. W tym momencie, mając na uwadze liczbę osób, które mogą te polityczne rozgrywki przypłacić życiem, mamy do czynienia z kryzysem humanitarnym. Naszym podstawowym obowiązkiem jest podjęcie wszelkich starań, by nikt więcej na polskiej granicy nie zginął.

Rozporządzenie wprowadzające stan wyjątkowy praktycznie odcięło społeczeństwo od wiedzy o rzeczywistej liczbie wywózek do Białorusi; nikt nie może monitorować, dokumentować ani raportować sytuacji z terenów przygranicznych. Żaden prawnik, organizacja pozarządowa czy osoba prywatna nie może rzetelnie o tej sytuacji informować. Nie wiemy, ile osób zginęło w lasach.

Tu, gdzie jesteśmy, jest nas jedynie około 10 osób i tylko w ciągu dwóch ostatnich dni uratowaliśmy życie 11 i odnotowaliśmy 40 zgłoszeń od osób będących w drodze i poddanych (czasami wielokrotnym) wywózkom. Pod pozorem „zapobiegania nielegalnej migracji” zabrania się pracy jednostkom ratującym życie i zdrowie, nie pozwalając na interwencje lekarzom i medykom. Coraz częściej spotykamy się z odmową udzielenia pomocy, słysząc od dyspozytorów „Nie obchodzi nas, czy ktoś umiera, czy nie. To są nielegalni imigranci”.

Z danych i statystyk podawanych przez polski rząd możemy pozyskiwać tylko pośrednie informacje. Skalę zjawiska uświadamiają nam natomiast osoby, które są w drodze i którym udaje się z nami skontaktować przez media społecznościowe. Tylko niektórzy mieli szczęście i udało im się wysłać lokalizację wraz z apelem o pomoc.

Obecnie nie wiemy nawet, w ilu miejscach leżą skrajnie wyczerpane osoby, które po prostu umierają. Nikt do nich nie dociera, nikt tych ludzi nie szuka – dzieje się to zupełnie po cichu. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, po zniesieniu stanu wyjątkowego znajdziemy w lasach masowe groby uchodźców, którzy próbowali dostać się do Polski czy innych krajów UE i którym nikt nie udzielił pomocy.

PiS znów złamie konstytucję. Żeby móc wywozić dzieci do lasu

My nie mamy wstępu do strefy i działamy poza nią. Nasze możliwości są ograniczone, a za wejście na obszar objęty stanem wyjątkowym grozi nam internowanie. Coraz częściej osoby niosące pomoc są postrzegane jako zagrożenie dla państwa narodowego jedynie dlatego, że ujawniają jego skrajną przemoc i nieudolność w politycznych rozgrywkach.

Uważamy, że na ten obszar powinni natychmiast wjechać przedstawiciele wszelkich organizacji międzynarodowych, humanitarnych, monitorujących prawa człowieka. W tym momencie jest to najważniejsza potrzeba: nieść pomoc w sytuacji kryzysowej, by nie dopuścić do kolejnych śmierci. Oczekujemy, że takie decyzje zapadną, i jednocześnie wzywamy wszystkich, by wszelkimi działaniami wsparli konieczną interwencję.

Ludzie mieszkający na obszarze objętym stanem wyjątkowym nie wiedzą, co się dzieje. Z jednej strony są przerażeni skalą dramatycznych zdarzeń, z drugiej nie wiedzą, co robić, gdyż rząd nastraszył ich rzekomym zagrożeniem ze strony uchodźców.

Obcy w naszym kraju. Gniew, żal i strach podlaskiego pogranicza

Obserwowalny dziś stopień dehumanizacji znajduje odniesienie w wydarzeniach drugiej wojny światowej. To właśnie w jej wyniku ustanowiono konwencję genewską, która miała chronić przed okrucieństwami wojny i zapewniać ochronę międzynarodową. Polska, jako jeden z nielicznych krajów Europy, od lat 90. ubiegłego wieku nie prowadzi polityki migracyjnej – nie ma dokumentu o tej nazwie. Dotychczas prowadzone działania są raczej nastawione na deportacje niż udzielenie ochrony, czyli zapewnienie ludziom bezpieczeństwa.

Dziś nie ma jednak czasu na dyskusję o nieadekwatności samej konwencji genewskiej do obecnych konfliktów i przyczyn migracji, takich jak kryzys klimatyczny czy skrajne ubóstwo. Dziś chcemy nie dopuścić do sytuacji, w której będziemy znajdować w lasach kolejne martwe osoby.

Obecna „polityka bezpieczeństwa” to polityka przemocy i bezsilności. Dowodzą tego zarówno konkretne projekty i podejmowane decyzje, jak i obrazy czy opisy sytuacji na granicy. Zamiast rozwiązań polegających na tworzeniu bezpiecznych dróg migracji, wrzuca się ludzi w ręce przemytników. Zasieki sprawiają jedynie, że kolejne osoby zmuszone są wybierać dłuższą i bardziej niebezpieczną drogę; to z kolei sprawia, że coraz więcej z nich w tej drodze ginie. Nikt nie dowie się również, ile osób przypłaciło życiem „cofnięcie” za białoruską granicę.

Kurkiewicz: Zbrodnie polskiego przygranicza

czytaj także

Kto poniesie konsekwencje za śmierć tych osób? Kto poinformuje ich rodziny i kto zajmie się pochówkiem? Za tę sytuację odpowiedzialni są wydający rozkazy. Tym, którzy je wykonują, należy przypominać o obowiązku odmowy – odmowy zabijania i dehumanizacji.

Na zdjęciu: rodzina, która zniknęła w wyniku pushbacków 28 sierpnia. Autorki nie znają jej dalszych losów.

**
Katarzyna Czarnota – socjolożka wspierająca działania monitorujące i dokumentujące działania Grupy Granica.

Marta Górczyńska – prawniczka zajmująca się ochroną praw człowieka. Współpracuje m.in. z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Specjalizuje się w ochronie praw uchodźców, migrantów i ofiar handlu ludźmi. Jest współautorką raportów Migracja to nie zbrodnia i Droga donikąd.

Obie autorki podejmują obecnie interwencje w ramach działań Grupy Granica wzdłuż pasa strefy stanu wyjątkowego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij