Kraj

Stawiszyński: Zbyt prosta recepta

Polska szkoła niszczy dzieci? Uważajmy na takie uproszczenia, mówiąc o zdrowiu psychicznym.

Profesor Philip Zimbardo niewątpliwie ma rację co do faktów. Powołuje się zresztą na solidne empiryczne badania, z których jasno wynika, że około miliona polskich dzieci w wieku szkolnym ma za sobą epizod depresyjny, charakteryzujący się stanami podwyższonego lęku, obniżonego nastroju i trudnościami w kontakcie z rówieśnikami. Diagnozę prof. Zimbardo potwierdza prof. Tomasz Wolańczyk, krajowy konsultant psychiatrii dzieci i młodzieży.

Przyczyna – wedle autora Efektu Lucyfera – jest jasna. Winę ponosi polska szkoła, a konkretnie nauczyciele, hołdujący pedagogice uwalania. Zamiast dostrzegać indywidualność w każdym uczniu, zamiast wspierać talenty i zachęcać do pracy, koncentrują się raczej na wytykaniu słabości i demobilizowaniu. Nie inspirują, nie wspierają, za to bardzo skutecznie potrafią podkopać wiarę w siebie, zniechęcić do nauki, a publicznie piętnując i wyśmiewając dziecko, które nie cechuje się naturalną przebojowością, skazują je na jeszcze większy ostracyzm ze strony innych dzieci. Model amerykański – przekonuje prof. Zimbardo – jest zupełnie inny. W Ameryce nauczyciele starają się wzmacniać w każdej jednostce jej najlepsze cechy, inwestują czas i uwagę w rozwijanie unikatowych zdolności swoich podopiecznych. Ponieważ jednak do Ameryki przetransportować wszystkich polskich dzieci w celach edukacyjnych nie sposób, trzeba znaleźć jakąś metodę zaradczą.

Trudno polemizować z dość oczywistymi postulatami zmian w systemie nauczania i wychowania, sformułowanymi przez prof. Zimbardo. W czym więc problem? Po pierwsze w zastosowanym przez niego języku: medykalizującym każde bolesne doświadczenie i wpisującym je w psychiatryczną kategorię „depresji”, która domaga się, jak każda „choroba”, skutecznego leczenia. Po drugie – w idealizacji amerykańskiego systemu edukacji i uczynieniu zeń modelowego punktu odniesienia.

Zimbardo wprawdzie – jak na psychologa społecznego przystało – definiuje problemy depresyjne w rozbudowanej siatce wpływów i zależności, jakim podlegają dzieci w wieku szkolnym. Jednak krótki gazetowy komentarz rządzi się swoimi prawami, dlatego zapewne „depresja” staje się tutaj hasłem-straszakiem, jednostką chorobową diagnozowaną u dzieci i młodzieży, nie zaś na przykład uzasadnioną reakcją na konkretną sytuację. Takie automatyczne zakwalifikowanie trudności i problemów emocjonalnych jako choroby siłą rzeczy przenosi punkt ciężkości z zagadnień społecznych na medyczne. I nieprzypadkowo o komentarz w tej sprawie proszeni są prawie wyłącznie lekarze psychiatrzy albo pedagodzy czy psycholodzy z poradni dla dzieci i młodzieży –  a nie pracownicy szkolni, politycy, działacze samorządowi czy wreszcie minister edukacji.

I tak tekst z „Rzeczpospolitej” projektuje prosty układ, w którym po jednej stronie mamy „zaburzone” dzieci, a po drugiej – jakąś jednoznacznie zdefiniowaną przyczynę ich „choroby”. Jest to konstrukcja przejrzysta i dająca złudne poczucie zrozumienia – ale zarazem, jak każda tego typu symplifikacja, skutecznie uwalniająca od odpowiedzialności wiele zaangażowanych w tę sytuację podmiotów. Za samopoczucie dzieci odpowiada bowiem w równym stopniu szkoła, jak i środowisko rodzinne, sytuacja ekonomiczna w najbliższym otoczeniu, poczucie psychologicznego i socjalnego bezpieczeństwa, uwarunkowania genetyczne, rówieśnicy i tysiące innych czynników.

O tym, że uproszczenie zastosowane przez Zimbardo jest łatwą pożywką dla kolejnych uproszczonych interpretacji, świadczy dobitnie reakcja propagatorów homeschoolingu – z satysfakcją powołujących się na tezy amerykańskiego profesora i podsumowujących je konstatacją, że „chodzenie do szkoły powoduje depresję” i dlatego najlepiej, żeby dzieci siedziały w domu. Znów: nie bierze się tu pod uwagę choćby rozpowszechnionego w Polsce zjawiska przemocy domowej; według raportu Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej więcej niż co trzeci Polak doświadczył przemocy ze strony bliskiego członka rodziny.

A nie bierze się tego pod uwagę, bowiem podstawowa przyczyna złego samopoczucia polskich dzieci przypisywana jest wyłącznie złemu systemowi edukacji. Jeśli jednak w Ameryce jest tak dobrze – dlaczego zarazem jest tam tak źle? Społeczeństwo amerykańskie osiągnęło absolutne rekordy, jeśli chodzi o liczbę recept na leki psychotropowe aplikowanych dzieciom (najczęściej przepisywanym środkiem jest sławetny Ritalin – preparat podawany osobom ze zdiagnozowanym ADHD). Wskaźniki występowania depresji u amerykańskiej młodzieży również są wysokie. Idealistyczna wizja prof. Zimbardo jest więc co najmniej problematyczna, a może nawet po prostu niezgodna z rzeczywistością.

Ceną za podtrzymywanie amerykańskiego edukacyjnego mitu – wraz z napędzającym go przekonaniem o tym, że najlepiej społeczeństwu przydaje się ten, kto osiąga ekonomiczny sukces i materialne bogactwo – są być może właśnie miliardy pigułek znikających codziennie w żołądkach amerykańskich dzieci, które nie potrafią poradzić sobie z gigantyczną presją, jakiej są poddawane w tym hołubiącym sprawność i zaradność społeczeństwie.

W dyskusji sprowokowanej wypowiedzią Zimbardo warto zatem brać pod uwagę szerokie tło i wielość kulturowych czynników determinujących nasze zdrowie psychiczne. Jeśli bowiem wpadniemy w pułapkę ideologicznego uproszczenia, to właśnie ono prędzej czy później najbardziej na tym ucierpi.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Stawiszyński
Tomasz Stawiszyński
Eseista, publicysta
Absolwent Instytutu Filozofii UW, eseista, publicysta. W latach 2006–2010 prowadził w TVP Kultura „Studio Alternatywne” i współprowadził „Czytelnię”. Był m.in. redaktorem działu kultura w „Dzienniku”, szefem działu krajowego i działu publicystyki w „Newsweeku" oraz członkiem redakcji Kwartalnika „Przekrój”. W latach 2013-2015 członek redakcji KrytykaPolityczna.pl. Autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” (2013) oraz oraz „Co robić przed końcem świata” (2021). Obecnie na antenie Radia TOK FM prowadzi audycje „Godzina Filozofów”, „Kwadrans Filozofa” i – razem z Cvetą Dimitrovą – „Nasze wewnętrzne konflikty”. Twórca podcastu „Skądinąd”. Z jego tekstami i audycjami można zapoznać się na stronie internetowej stawiszynski.org
Zamknij