Jarosław Kaczyński ukarał innych za swój błąd, pokazując, że PiS to on plus mięso armatnie, które można traktować bez honoru.
Jeden skandal przemknął przed oczyma opinii publicznej niemal niezauważony. Ale od początku. Najpierw PiS przyznał sobie nagrody. Głównie za zwarte i zorganizowane łamanie prawa. Niestety przyzwyczailiśmy się do tego. Poruszenie społeczne wywołała materialna strona sprawy, bo PiS zaklinał się na wszystkie świętości, że będzie rządził skromnie. Od początku rozdawał co prawda kasę swoim fundacjom i mediom na prawo i prawo, ale to sondaży dotąd nie obniżało.
Ale słupki w końcu spadły. Po tym, jak Jarosław Kaczyński sam popchnął do brania nagród przez ministrów, postanowił je zabrać. A dokładnie zadecydował, że ministrowie dobrowolnie je oddadzą. Równie elegancko ukarał jeszcze innych za swój błąd, pokazując, że PiS to on plus mięso armatnie, które można traktować bez honoru. To nie jest jeszcze najbardziej oburzające, bo PiS ma sobie prawo być, jaki chce. Kto się za stanowisko zgodził na takie zasady, niech sobie z tym żyje dalej.
Co przeszło prawie niezauważone? Że państwo polskie za pośrednictwem wynajętych słupów, czyli ministrów polskiego rządu, zamierza wyprowadzić właśnie półtora miliona złotych do zaprzyjaźnionej organizacji, czyli Caritasu. Na jakiej podstawie? Co to za operacja w ogóle? Dlaczego wszyscy nazywają to zwrotem nagród?
To kolejny obok spółek i Fundacji Narodowej sposób na legalne wyprowadzanie kasy z budżetu? Jeśli w ogóle ma być legalne, to prezes powinien raczej wyjść i po pani premier jeszcze raz pogratulować ministrom nagród i powtórzyć, że te pieniądze im się po prostu należały. A następnie dodać, że klerykalizacja państwa prowadzi przez PiS.
Sutowski: Płaćcie więcej posłom i urzędnikom, nie Kościołowi