Tak zwany postęp: apokaliptyczne prognozy na 2024 rok

Oczywiście wiele z tych prognoz się nie sprawdzi. Wystarczy jednak, że sprawdzą się dwie lub trzy, a i tak już będzie fatalnie. Lepiej więc nastawić się na wszystkie.

Umówmy się, ten rok będzie paskudny, ciosy mogą przyjść ze wszystkich stron. Nawet jeśli jesteście otoczeni dobrymi i sprawdzonymi ludźmi, to świat i tak zdoła was porządnie sponiewierać.

Można nastawiać się na to, że wszystko pójdzie dobrze, tylko po co? Przecież to jest zwyczajnie niepraktyczne. Optymizm to skazywanie się na nieustanne rozczarowania. Nawet jeśli zdarzy się jakiś szczególnie udany rok, to i tak przynajmniej kilka spraw nie potoczy się po naszej myśli. Dlatego najlepiej zakładać, że wszystko pójdzie źle. Pesymiści potrafią się radować nawet ze złych kolei losów, gdyż oczekiwali czegoś i tak znacznie gorszego. Dopiero przyjmując postawę pesymistyczną, człowiek potrafi docenić nieliczne uroki życia.

Jeszcze większy Wielki Kryzys?

czytaj także

Dlatego przygotowałem listę tegorocznych wydarzeń, które mogą być naprawdę złe. Oczywiście nie wszystkich, bo jest ich zbyt dużo, żeby je opisać nawet i w książce, a co dopiero w felietonie. Umówmy się, ten rok będzie paskudny, ciosy mogą przyjść ze wszystkich stron. Nawet jeśli jesteście otoczeni dobrymi i sprawdzonymi ludźmi, to świat i tak zdoła was porządnie sponiewierać.

Negatywne wizualizacje serdecznie polecał już w XVI wieku założyciel jezuitów Ignacy Loyola. Co prawda on poszedł w tym tak daleko, że proponował nawet wyobrażanie sobie rzeczy, o których aż wstyd pisać, ale obiecuję, że do tego w poniższym tekście nie dojdziemy. Szanujmy się bardziej niż jezuici.

Polska, czyli nie będzie niczego 

Sytuację bytową w kraju zdominuje dostęp do mieszkań, który bynajmniej się nie poprawi, a prawdopodobnie jeszcze pogorszy. Wszak w nowy rok weszliśmy przy akompaniamencie porad liberalnego ekonomisty i stałego bywalca TVN24 BiŚ prof. Mariana Nogi, który zaapelował w radiu RMF do ludzi zamożnych, by nadwyżki inwestowali w mieszkania.

Brak odpowiedzialności społecznej polskiej kadry profesorskiej jest legendarny, ale Noga i tak się wyróżnił. Niestety Polkom i Polakom przy kasie takie rady niewątpliwie się spodobają. Napływ kapitału spekulacyjnego na rynek mieszkaniowy będzie nadal pompował ceny, dzięki czemu ludzie mniej zamożni nie będą mieli gdzie mieszkać. Nauczą się pokory, Ignacy Loyola lubi to.

Sprawy nie poprawi rządowa polityka mieszkaniowa. Pisowski Bezpieczny Kredyt 2 proc. spowodował takie wzrosty cen, że został wygaszony. Niestety, jedynym poważnie rozważanym pomysłem nowej koalicji jest kredyt 0 procent, zapowiedziany właśnie przez posła KO Konrada Frysztaka, który będzie miał jeszcze dalej idące skutki. Co prawda jest duża szansa, że takie rozwiązanie zostanie oprotestowane przez Lewicę, ale wtedy będziemy mieli politykę mieszkaniową im. Krzysztofa Kononowicza, czyli nie będzie niczego.

Wisienką na torcie byłaby wojna wytoczona nowej ekipie rządzącej przez Adama Glapińskiego. Szef NBP i jego sojusznicy w RPP mogliby nagle zapałać miłością do wysokich stóp procentowych, by zrobić na złość Tuskowi i zdusić rozkręcającą się gospodarkę, a przy okazji całkowicie już odciąć od kredytów hipotecznych Polki i Polaków. To byłoby perfekcyjne kombo. Szukajcie sobie już jakichś przytulnych pustostanów.

Wójcik: Glapiński powinien odejść w 2028 r.

Można też zakładać, że klasa posiadająca będzie mieć środki na ładowanie kasy w mieszkania, gdyż nowa większość nie odpuści liberalnych reform podatkowych. Już samym przywróceniem ryczałtowej składki zdrowotnej nowy rząd na klęczkach zaniesie klasie wyższej 7 miliardów złotych, żeby przy okazji NFZ nauczył się oszczędzania. Skutki tych reform odczujemy najpewniej dopiero w 2025 roku, ale ich źródłem będą błędy (a raczej zbrodnie) popełnione w tym.

Oczywiście postępować będzie rozkład instytucji państwa oraz poszanowania prawa. Prezydent Duda, wściekły na rząd, pokazowo zawetuje kilka ustaw, ponieważ „bo tak”, więc nowy rząd kompletnie zrezygnuje z przyjmowania ustaw i zacznie rządzić uchwałami.

A gdyby tak spróbować powstrzymać koniec świata?

czytaj także

W ten sposób spróbuje przejąć Trybunał Konstytucyjny i Krajową Radę Sądownictwa, co uda im się jedynie połowicznie, gdyż poprzednia władza zabunkruje się w niektórych budynkach i będzie przekonywać, że wszystko jest po staremu. Będziemy mieli nieuznawany przez KO-TD-L „Trybunał Przyłębskiej” oraz nieuznawany przez PiS „neo-TK”. Funkcjonować będą też neo-KRS oraz neo-neo-KRS, więc licząc z rejestrem spółek będziemy mieli trzy KRS-y. Zwyczajny człowiek się w tym nie połapie.

Wciąż nie wiadomo, po której stronie stanie Sąd Najwyższy, który nieoczekiwanie poszedł na starcie z obecnym TK. Można jednak bezpiecznie założyć, że powstaną dwa równoległe obiegi prawne, nie tylko nieuznające się wzajemnie, ale też walczące ze sobą. Żeby cokolwiek załatwić na podstawie jakichś dokumentów, zwykła obywatelka będzie musiała trzymać kciuki, by w danym urzędzie je akceptowali.

Wyroki będą niewiele warte – w każdej chwili jakiś sąd będzie mógł je podważyć, ponieważ zostały wydane przez neosędziego lub sędziego nie-patriotę. Egzekucja długów – w tym alimentacyjnych – będzie jeszcze trudniejsza, gdyż dłużnicy będą uciekać pod ochronę „tego drugiego” systemu prawnego. Powstanie tak ogromny chaos, że kryzys polityczny w Belgii będzie się jawić na tym tle jak instytucjonalny renesans.

Świat, czyli czym się różnią polscy faszyści 

Tymczasem sytuacja międzynarodowa nie będzie sprzyjać takiej degrengoladzie. W tym roku odbędą się wybory do landów Saksonii i Brandenburgii, gdzie duże szanse na zwycięstwo ma faszyzująca Alternatywa dla Niemiec, która nie tylko jest skrajnie prawicowa, ale też raczej gardzi Polakami. Gdy AfD stworzy landowe rządy w Saksonii i Brandenburgii, będziemy mieli brunatnych tuż za miedzą. I to niemieckich brunatnych, którzy różnią się od polskich tym, że potrafią swoje koncepcje wcielać w życie na naprawdę dużą skalę. Na poziomie landów ich możliwości będą jeszcze ograniczone, ale dzięki dojściu do realnej władzy zaczną nabierać ogłady i pewności siebie.

2024 rok też nie przyniesie spokoju

 

Czulibyśmy się bezpieczniej, gdybyśmy byli schronieni pod parasolem Wuja Sama, niestety za oceanem będzie niewiele lepiej. Już sam fakt, że Biden będzie musiał w wyborach rywalizować najpewniej z płynącym na fali Trumpem, poskutkuje daleko idącą korektą polityki demokraty. Zresztą już skutkuje: chociażby zmianą narracji z „pomagać Ukrainie tak długo, jak trzeba” w „tak długo, jak będziemy mogli”.

Problemem Ukrainy jest nie tylko Trump. Ton zmieniła też administracja Bidena

 

Trumpowi nie przeszkodzi nawet korzystanie z usług elitarnego stręczyciela Jeffreya Epsteina – w skrajnie spolaryzowanych USA będzie mógł to przedstawiać wręcz jako swoją zaletę i „dowód jurności”. Zwycięstwo Trumpa w pełni zmaterializuje się dopiero w przyszłym roku, gdy obejmie fotel prezydenta, ale rykoszetem dostaniemy już w tym, gdyż amerykańska administracja będzie musiała dostosować swoją politykę do jego przekazu, by zachować szansę na drugą kadencję. Tym bardziej że Biden będzie musiał mordować się z blokującym jego działania Senatem.

Polityczny pat będzie przeciągać się również w UE, gdzie Orbán zrobi wszystko, by zatruć życie Ukraińcom. Pozbawiona wsparcia finansowego i zbrojnego z USA i UE Ukraina zostanie postawiona w jeszcze gorszej sytuacji, za to Rosja podniesie głowę. Zamieszanie na Zachodzie skłoni Chiny do intensyfikacji handlu z Moskwą towarami podwójnego zastosowania, z których Rosja będzie u siebie konstruować tysiące narzędzi służących do masowego mordowania ludzi. Połowa z nich wybuchnie w twarz operatorom wyrzutni, ale na ich miejsce będzie czterech kolejnych.

Ochrona przeciwrakietowa Ukrainy będzie mogła strącić nawet i 99 proc. z drugiej połowy, tylko co z tego, skoro 200 pozostałych doleci i będzie siać śmierć i zniszczenie nad Dnieprem oraz terror w Europie Środkowo-Wschodniej, której w oczy spojrzy groźba utraty wsparcia zza oceanu oraz „zmęczenie wojną” Europy Zachodniej.

Tak zwany postęp

Rozwój technologiczny służyć będzie raczej dyscyplinowaniu obywatelek, a nie poprawie jakości życia. Żale pracodawców całkiem niedawno wyraził Maciej Panek, o którym wiele mówi już sam fakt, że nazwał swoją spółkę carsharingową „Panek” (w sumie moja „firma” nazywa się „Piotr Wójcik”, więc może nie powinienem szydzić). „Jest żal do pracowników, którzy na przykład, pracując, szukają w międzyczasie pracy” – stwierdził prezes.

Powstaną więc między innymi tanie i powszechnie dostępne algorytmy analizujące na bieżąco wykonywanie zadań i reagujące błyskawicznie, gdy tylko dojdą do wniosku, że pracownik myśli o czymś innym. Nieustanne komunikaty „proszę zająć się pracą” będą bardziej wkurzające niż informacje głosowe z kas samoobsługowych w Biedronce.

Uberyzacja nabierze tempa i zacznie przejmować kolejne obszary gospodarki. Platformy służące do znajdywania pracowników na krótkie zastępstwo będą wypychać etatowców i być może już w przyszłym roku na jednej zmianie w dyskoncie będzie pracować więcej ludzi z doskoku niż zatrudnionych na stałe. Podczas jednego tygodnia pracownik będzie musiał obskoczyć nockę sprzątającą w Lidlu, popołudnie w Biedronce, 12 godzin rozwożenia paczek InPostu i zmianę w ochronie na Fiacie, a na piątek już nic nie znajdzie, bo wszędzie będzie komplet.

Gdy AI zastąpi wykwalifikowanych pracowników

czytaj także

W ramach zwiększania efektywności i dążenia do taniego państwa z algorytmów korzystać będą także usługi publiczne. Zakłady transportu miejskiego zaczną korzystać z aplikacji do monitorowania potoków pasażerów, co umożliwi wprowadzenie elastycznych siatek połączeń, dzięki czemu znikną stałe godziny kursów, a na ich miejsce pojawią się wyświetlane na ekranach aktualne „propozycje przejazdów”.

Pod koniec roku dobije nas jeszcze koronawirus mantikora, z którym będzie musiała się mierzyć solidnie odchudzona przez ministrę Leszczynę polska ochrona zdrowia. Będziemy mieli do wyboru albo całkowity lockdown, z obowiązkowym zamknięciem nie tylko w mieszkaniach, ale nawet pokojach, albo pogodzenie się z 300 tysiącami nadmiarowych zgonów podczas jednego sezonu chorobowego. Zakupiona przez NFZ szczepionka z Indii okaże się dużo mniej skuteczna niż jej zachodnie odpowiedniki, ale decydujący o tym urzędnicy i tak nie będą mieli realnego wyboru, gdyż nowe usprawnienia sektora publicznego sprawią, że „kryterium ceny” będzie odpowiadać za 80 proc. atrakcyjności oferty.

Oczywiście wiele z tych prognoz się nie sprawdzi. Wystarczy jednak, że sprawdzą się dwie lub trzy, a i tak już będzie fatalnie. Lepiej więc nastawić się na wszystkie, dzięki czemu będzie można przynajmniej miło się zaskoczyć.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij