Kraj

Podlaska strefa zgniotu, czyli kogo wysiedlić w imię obronności [rozmowa]

W Polsce zaszły w ostatnich latach procesy, które uważam za nieodwracalne. Mundur stał się fetyszem i najdoskonalszym immunitetem – mówi Kamil Syller w rozmowie o konsekwencjach ustawy o inwestycjach w obronność i ustanawianiu stref ochronnych.

W ostatnich tygodniach parlament jednogłośnie uchwalił ustawę o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji strategicznych inwestycji w zakresie potrzeb obronności państwa oraz ustanawiania stref ochronnych dla terenów zamkniętych. Sejmowe, a potem senackie głosowanie przeszło bez echa. Na temat projektu ustawy nie odbyła się żadna publiczna debata, mimo że zakłada ona niespotykany dotąd w żadnej innej specustawie zakres uprawnień organów państwa w kwestii przejmowania nieruchomości, zarówno komunalnych, jak i prywatnych.

Ustawa wiązana jest przede wszystkim z planami budowy tzw. Tarczy Wschód, dlatego szczególnie uważnie przyglądają się jej mieszkańcy regionów przygranicznych – na północy i wschodzie Polski. O skutkach wprowadzonych w tej ustawie regulacji Wojciech Siegień rozmawia z prawnikiem i ratownikiem humanitarnym z Podlasia Kamilem Syllerem.

SŁUCHAJ NA SPOTIFY:

Wojciech Siegień: Czy w Polsce istnieje jeszcze własność prywatna?

Kamil Syller: W rejonie przygranicznym prawo własności nie istnieje już od 2021 roku. Kiedy wychodziłem z domu w nocy i zastawałem strażników granicznych w cywilu chodzących po mojej posesji, docierało do mnie, że wbrew temu, co głosi wiele partii, prawo własności w Polsce ani nie jest święte, ani specjalnie szanowane. A gdy w zeszłym roku przeczytałem założenia do przyjętej właśnie przez Sejm ustawy dotyczącej inwestycji obronnych, wiedziałem, że w części naszego kraju własność prywatna stanie się fikcją. Pozostawało tylko pytanie o tryb wywłaszczania – czy będzie taki jak w gospodarce nieruchomościami, gdzie dochodzi do negocjacji na temat ceny, ustalenia odszkodowania – czy będzie to opcja z buta.

I co się okazało?

Z buta.

Co to oznacza w praktyce dla właścicieli nieruchomości, do których zgłosi się MON?

Właściciel musi jeszcze wiedzieć, że MON się do niego zgłasza, a dostęp do tej wiedzy wcale nie będzie oczywisty. W tej ustawie zawarte są różne fikcje, np. domniemanie doręczenia. Ustawodawca zakłada, że doręczenie zawiadomienia będzie zawsze efektywne, niezależnie od tego, czy właściciel odebrał korespondencję, czy nie. Być może są osoby, którym ten tryb wywłaszczania rozładuje rodzinne zaszłości. Na przykład wojewoda wyśle na nieaktualny adres zawiadomienie o wszczęciu postępowania, współwłaścicieli wywłaszczą, a ktoś dostanie kasę do podziału.

Czyli wojewoda może pisać zawiadomienie o przejęciu nieruchomości na Berdyczów, ty możesz go nie odbierać i nie kwitować, a nawet nie wiedzieć, że dostajesz, a to nie zmienia w ogóle sytuacji, w której proces wywłaszczenia się toczy?

Tak, a jeśli popełniłeś w przeszłości jakieś zaniedbania, czyli nie uaktualniłeś w starostwie adresu do korespondencji, to możesz nawet nie wiedzieć, że właśnie tracisz ziemię, dom lub pole po dziadku. Nie masz też możliwości odwołania się ani wglądu do akt. Ale nie to poraziło mnie najbardziej w zapisach tej ustawy.

Mieszkańcy terenów przygranicznych na Podlasiu muszą się liczyć z wysiedleniami [rozmowa]

Tylko co?

Rygor natychmiastowej wykonalności. Z ustawy wynika, że armia może wjechać z inwestycją na twój teren od razu, zasłaniając się interesem publicznym. W praktyce to może wyglądać tak, że dostajesz zawiadomienie, chcesz się odwołać, a oni już wchodzą z rygorem natychmiastowej wykonalności i masz się wynosić z tej ziemi.

A jaki to jest termin? Ile czasu w ustawie to „natychmiast”?

Na wyprowadzkę ustawodawca przewidział 120 dni. Czyli cztery miesiące: na wydanie nieruchomości, opróżnienie lokali oraz innych pomieszczeń. Ale w tym czasie na twojej ziemi mogą już trwać roboty budowlane.

A będzie jakaś pomoc finansowa w przeprowadzce?

Na ten cel przewidziano po 10 tysięcy zł. To nie problem wynieść się w cztery miesiące, kiedy mowa o pustym domu, o który kłócą się spadkobiercy rozsiani po świecie. Ale jeśli ktoś ma gospodarstwo rolne, to nie da się go spakować i przenieść – ani w 4 miesiące, ani za 10 tysięcy.

Wspominasz, że kiedy zaczynał się kryzys humanitarny na granicy z Białorusią, widywałeś funkcjonariuszy, którzy chodzili sobie po twoim terenie. Czy w świetle zapisów tej obronnej specustawy służby mogą działać na twojej nieruchomości, zanim państwo ją przejmie?

Zgodnie z ustawą ma być tak, że oni mają zjawiać się u właścicieli nieruchomości i rozmawiać z nimi na temat planowanych działań, na przykład pomiarów czy badań. I dopiero po takich rozmowach zgłaszają się do wojewody, który wydaje zezwolenie na wejście na nieruchomość. Natomiast jeżeli się nie dogadają, to i tak wojewoda wydaje zezwolenie.

Czy w innych uregulowaniach dotyczących wywłaszczeń, np. pod budowę dróg, decyzja wojewody również będzie kluczowa?

Zgodnie z zapisami tej ustawy mamy faktycznie do czynienia z fikcją własności w momencie, kiedy zainteresuje się nią inwestor. Bo za wojewodą stoi inwestor. Wojewoda jest jedynie elementem administracji, który wykonuje polecenia inwestora.

Inwestorem jest armia?

Inwestorem są różne jednostki, które mogą być podległe MON-owi, ale może być to również Służba Wywiadu Wojskowego, Służba Kontrwywiadu Wojskowego, służby specjalne, Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji czy spółki produkujące broń. To zależy tylko od tego, jaka będzie decyzja organizacyjna, kto ma wystąpić jako inwestor. Natomiast wojewoda, który jest elementem administracji rządowej, będzie egzekutorem decyzji. Nie będzie sam podejmował decyzji merytorycznych, on się po prostu dowie, co ma zrobić – i przeprowadzi postępowanie.

Czyli mamy koncentrację władzy państwa w osobie wojewody, któremu ustawa nadaje niespotykane prerogatywy. Jakie narzędzia mamy jako obywatele? Co zrobić, jeśli ktoś przyjedzie na moją ziemię i powie, że jest ona niezbędna dla potrzeb armii?

Można się odwoływać: albo do instancji nadrzędnej wobec wojewody, czyli ministra, albo w trybie skargowym do sądu. Mam jednak obawy, że takie postępowanie też będzie fikcją, bo indywidualny interes przegra z interesem publicznym. Zgodnie z ustawą po upływie 30 dni od rozpoczęcia budowy sąd administracyjny może stwierdzić jedynie, że decyzja narusza prawo. Tylko tyle. Będzie to dotyczyło nawet decyzji wydanej w wyniku przestępstwa, decyzji wydanej przez urzędnika, który powinien być wyłączony ze sprawy (np. z uwagi na oczywisty konflikt interesów) czy decyzji wydanej z rażącym naruszeniem prawa.

Czyli sąd stwierdzi fakt. A jakaś sankcja za naruszenie?

Nie przewidziano. Wyrok sądu nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji, nawet jeśli zostanie stwierdzone rażące naruszenie prawa. Nie wiem, jak to jest możliwe, takie rzeczy można sobie jedynie wyobrazić w warunkach wojennych. A mówimy o ustawie, której zapisy będą działały również w warunkach pokoju.

Co wynika ze strategii migracyjnej? Analizujemy „Odzyskać kontrolę. Zapewnić bezpieczeństwo”

Za to sąd przyzna nam moralną słuszność.

Tak, zostaniemy z poczuciem krzywdy, bez ziemi, ale za to będziemy moralnymi zwycięzcami.

Rozmawiamy o tej ustawie, bo to właśnie ona ma torować drogę do realizacji projektu Tarczy Wschód. Tu gdzie mieszkamy, znajdują się tereny bardzo cenne z przyrodniczego punktu widzenia. Domyślam się, że skoro obywatel nie ma narzędzi do obrony przed arbitralnymi decyzjami organów państwa, to przyroda jest w ogóle na straconej pozycji.

Przepisy dotyczące ochrony przyrody są w zasadzie wyłączone na podstawie tej specustawy, przewidziano tylko atrapy. W jej ramach nie działa ustawa o ochronie przyrody, nie ma potrzeby pozyskiwania decyzji, a opinie rozmaitych organów dotyczące wpływu na przyrodę będą de facto ozdobnikami do wniosku o wydanie decyzji o zezwoleniu na realizację strategicznej inwestycji w zakresie obronności państwa.

W specustawie są zapisane mechanizmy tonujące wpływ inwestycji na środowisko, sformułowane jako obowiązek poszukiwania „działań minimalizujących” albo „rozwiązań alternatywnych”, ale nie bardzo mogę sobie to wyobrazić, także po doświadczeniach z budowy płotu na granicy i w ogóle wpływu militaryzacji regionu na przyrodę, że naprawdę zbierze się jakieś grono i będzie szukać rozwiązań alternatywnych. Pozostaje więc opcja kompensacji przyrodniczych. Tyle że nie ma żadnych przepisów, które je opisują i regulują. Kompensacje mogą więc polegać na tym, że w zamian za teren Natura 2000, gdzie powstanie inwestycja obronna, inwestor zasadzi las na podobnym areale w innym miejscu.

Dowolnym?

Na to wygląda. W specustawie sprawa jest pozostawiona fantazji regionalnego dyrektora ochrony środowiska.

Czyli zintegrowany plan zarządzania dla Puszczy Białowieskiej, z którego powstania w ostatnich dniach tak bardzo cieszyli się politycy rządzącej koalicji, można wyrzucić do kosza?

Jeśli na terenie Białowieskiego Parku Narodowego inwestor postanowi zbudować poligon, by wojsko mogło ćwiczyć w skrajnie trudnych warunkach przyrodniczych wydobywanie transportera opancerzonego z bagna, to dyrektor BPN może napisać opinię, że się nie zgadza. I to tyle. Jak już mówiłem, ta opinia nie jest w żaden sposób wiążąca.

Puszcza murem podzielona. Tarcza Wschód może wykończyć polską przyrodę

Na spotkaniu w Hajnówce w listopadzie przedstawiciel MON i generałowie odpowiadający na pytania mieszkańców zapowiadali, że żadnych wywłaszczeń prywatnych nieruchomości nie będzie, chyba że incydentalnie. Za to na budowę Tarczy Wschód wojsko będzie w pierwszej kolejności pozyskiwać tereny od skarbu państwa i samorządów.

Jeśli chodzi o samorząd, to w ustawie jest taki przepis, który bawi mnie za każdym razem, gdy go widzę. Mówi o tym, że jeżeli przemawia za tym interes społeczny lub gospodarczy, to gmina (albo inna jednostka samorządu terytorialnego) może zrzec się w całości lub w części odszkodowania za nieruchomości utracone w wyniku inwestycji obronnej. Czyli po prostu zrzeczenie się odszkodowania za jakiś zasób jest tutaj przedstawione jako uprawnienie. Jako gmina mamy „prawo” zrzec się odszkodowania.

Cały czas rozmawiamy o tej ustawie w kontekście naszego regionu, czyli powiatu hajnowskiego i planów budowy Tarczy Wschód. Ale ta ustawa nie dotyczy tylko terenów przygranicznych?

Oczywiście. Ta ustawa dotyczy całego terytorium kraju (jedynie z wyłączeniem obszarów morskich) i nie ma żadnych ograniczeń czasowych jej działania. Tarcza Wschód jest w tej ustawie podana jedynie jako przykład tzw. kluczowej inwestycji w zakresie potrzeb obronności państwa.

Czyli inwestycje w obronność mogą być równie dobrze realizowane w Sopocie, ze względu na jego strategiczne położenie.

Zgadza się. W oficjalnych materiałach dotyczących Narodowego Programu Odstraszania i Obrony – Tarcza Wschód, opublikowanych przez MON, jest mowa o budowie Tarczy Wschód na całej granicy wschodniej oraz północnej. Z ustawy nie wynika, że została uchwalona, by regulować tylko tę jedną konkretną inwestycję. Nie ma tam żadnego wyłączenia terytorialnego, więc można sobie wyobrazić, że można zrobić w Tatrach np. lądowisko dla helikopterów wojskowych. Albo powiększyć poligon, albo zbudować zupełnie nowy w dowolnym miejscu w kraju. I w tym celu przejąć dowolną ziemię.

Ale jest w tej ustawie jeden wyjątek…

Do ustawy rzutem na taśmę, na podstawie poprawki zgłoszonej przez klub parlamentarny KO, który reprezentowała jego wiceprzewodnicząca, posłanka Joanna Frydrych, wpisano, że nie dotyczy terenów rodzinnych ogrodów działkowych. Gdybyśmy chcieli uchronić Puszczę Białowieska przed inwazyjnymi inwestycjami wojskowymi, to powinniśmy ją podzielić na działki i założyć ROD.

Rozważniej byłoby budować schrony, ale polityczniej jest inwestować w Tarczę Wschód

Ustawa przeszła jednogłośnie. Ale nikt nie mówi o jej skutkach, media głównego nurtu zupełnie zignorowały to głosowanie, nie ma o niej dyskusji w programach publicystycznych.

W Sejmie „za” głosowało 431 posłów, wszyscy obecni w tym czasie na sali. To pokazuje spójność myślenia parlamentarzystów, czy też spójność ich przekonań na temat oczekiwań wyborców. A ci są chyba przekonani, że takie rzeczy, jak zapisane w ustawie, będą się działy gdzieś daleko, pod granicą.

Spodobało mi się sformułowanie z lokalnego podlaskiego magazynu, gdzie jeden z przedsiębiorców w kontekście budowy Tarczy Wschód powiedział, że rząd traktuje Podlasie jako strefę zgniotu. Myślę, że politycy i społeczeństwo uznali, że tereny przygraniczne są strefą zgniotu, którą można zgniatać w takim tempie, jak przewidziano w tej ustawie. Natomiast nie biorą pod uwagę tego, że oni też mogą być w strefie zgniotu.

Wojsko może budować w dowolnym miejscu i nie muszą to być elementy infrastruktury obronnej ściśle wojskowe. Na podstawie tej ustawy można wybudować różne rzeczy, które będą pod zarządem wojska lub innych służb, bo w ustawie jest też mowa o służbach specjalnych oraz jednostkach podległych MSWiA. Podlaska strefa zgniotu, która zaczęła się od nielegalnej strefy z zakazem przebywania w 2021 roku, może się łatwo przenieść w każde miejsce, chociażby na zachodnią granicę.

W regionie Puszczy Białowieskiej znamy taką historię: część terenu jednostki wojskowej w Nieznanym Borze została kilkanaście lat temu sprzedana przez Agencję Mienia Wojskowego prywatnemu inwestorowi, który przebudował ją na ekskluzywny hotel. Czy dostrzegasz ryzyko, że ta ustawa zostanie wykorzystana, by przejąć atrakcyjne grunty w okolicach Puszczy Białowieskiej albo Pojezierza Augustowskiego, by potem zbyć je krewnym i znajomym królika?

To brzmi jak political fiction, ale jest jak najbardziej możliwe. Zgodnie z przepisami ustawy o gospodarce nieruchomościami wywłaszczona nieruchomość może być użyta na cel inny niż określony w decyzji o wywłaszczeniu. O takim zamiarze trzeba wprawdzie powiadomić poprzedniego właściciela albo jego spadkobiercę, ale informacja może do nich nie dotrzeć, bo są sytuacje, gdy „właściwy organ” może tylko opublikować stosowne obwieszczenie, i tyle. Poza tym przy zwrocie nieruchomości poprzedni właściciel albo jego spadkobierca musi zwrócić odszkodowanie otrzymane w związku z wywłaszczeniem, w dodatku zwaloryzowane. To może być dla wielu osób warunek zaporowy – i wtedy wkraczają krewni i znajomi królika.

Może prezydent nie podpisze tej ustawy, bo nie zechce, żeby rząd Tuska zrealizował Tarczę Wschód i miał się czym pochwalić przed społeczeństwem?

Mówimy o kraju, w którym mundur stał się fetyszem i najdoskonalszym immunitetem. W Polsce zaszły w ostatnich latach procesy, które uważam za nieodwracalne. Każdy, kto ma w tej chwili choć trochę więcej siły niż dziecko, już czegoś broni, bo politycy utrzymują nas, wyborców, w stanie permanentnej wojny, antagonizują nas i szczują na siebie. Straszenie społeczeństwa stało się główną polityką, a bezpieczeństwo stało się wytrychem, za pomocą którego można realizować partyjne lub indywidualne interesy.

Ustawa o ochronie cywilnej. Partia Razem: wystarczy odświeżyć wiedzę z czasów PRL

W odróżnieniu od specustaw pisanych pod konkretne inwestycje, jak autostrada czy lotnisko, ta nie ma ograniczeń terytorialnych ani czasowych. Nie dyskryminuje nikogo.

Tak, to bardzo równościowa ustawa, każdy może równo oberwać. Może z wyjątkiem właścicieli ogródków działkowych, którzy są pierwsi wśród równych…

Czy jeśli ta ustawa przejdzie, to będziemy żyli w jakimś stanie specjalnym? Permanentnym stanie wyjątkowym?

To zależy od tego, czy uda się przez wiele lat utrzymywać strach przed Rosją i na nim zbijać kapitał polityczny. Jeśli tak, to ten stan nadzwyczajny stanie się naszym nowym stanem normalnym. Polska może nawet stać się krajem pod rządami wojskowych.

**
Wojciech Siegień – etnolog, psycholog, absolwent Kolegium MISH UW, ekspert ds. Europy Wschodniej. Prowadził badania terenowe w Białorusi i Rosji, a od 2017 roku w Donbasie. Specjalizuje się w problematyce militaryzacji społecznej i kulturowej. Wraz z Pauliną Siegień prowadzi podcast Na Granicy i Blok wschodni. Radny gminy Dubicze Cerkiewne.

Kamil Syller – prawnik i aktywista. W 2015 roku wraz z żoną przeprowadzili się na Podlasie, a konkretnie do wsi Werstok w gm. Dubicze Cerkiewne. Prowadzą tu agroturystykę Dom Dobry. Wpadli prosto w spór o Puszczę Białowieska i zaangażowali się. W 2021 roku rozpoczął się kryzys na granicy polsko-białoruskiej, a że mieszkają 5 km od niej, też się zaangażowali. Kamil przez cały czas pomaga uchodźcom, zarówno w kwestiach prawnych, jak i w lesie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij