Kraj

Po beatyfikacji: jak PiS instrumentalizował rodzinę Ulmów

Sposób opisywania męczeństwa rodziny Ulmów z Markowej przez polskie czynniki oficjalne, Kościół katolicki oraz niektórych publicystów obrazuje głęboki kryzys etyczny, z jakim mierzy się współczesna Polska. Z pamięci o ofiarach zbrodni niemieckich usiłowano zrobić patronów PiS i ruchów antyaborcyjnych.

Prawicowa polityka historyczna wykorzystuje wiele postaci historycznych jako narzędzia do narzucania wzoru Prawdziwego Polaka i piętnowania każdego, kto do niego nie przystaje. Ogłoszony Sługą Bożym Kościoła Katolickiego Józef Ulma, który został zamordowany razem z żoną i swoimi dziećmi przez Niemców za pomoc udzielaną Żydom, jest kolejną ofiarą tej praktyki.

Prawda o jego postaci, a także kontekst jego śmierci nie są tajemnicą, ale jego kult to zupełnie inne zjawisko. Alicja Podbielska wykazała, że Ulmowie, portretowani jako postacie reprezentatywne dla polskich postaw wobec Zagłady, stali się ikoną ultrakonserwatywnego, prawicowego modelu polskości. Narracja o niesieniu pomocy w kategoriach chrześcijańskiego męczeństwa nasyca polską śmierć symbolicznym znaczeniem, którego odmawia się Żydom i ustanawia Polaków jako ofiary najwyższej próby.

Kim był naprawdę Józef Ulma?

Józef Ulma był człowiekiem dość nietypowym na tle swojej społeczności. Ukończył szkołę podstawową, a następnie Państwową Szkołę Rolniczą, posiadał w domu książki oraz aparat fotograficzny, był pierwszą osobą we wsi, która używała elektryczności. Jego żona Wiktoria uczyła się na Uniwersytecie Ludowym we wsi Gać. Byli więc aktywni i wykształceni, ale nie bogaci. W opowieści na temat Ulmów akcentowana jest ich religijność, a jednym z bardziej eksponowanych przedmiotów osobistych w muzeum ich imienia jest Biblia, w której ktoś podkreślił „Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie”.

W biografii Józefa Ulmy nie sposób nie zauważyć pewnej sprzeczności. Jako 17-latek należał on do Związku Mszalnego Diecezji Przemyskiej, udzielał się w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży, ale później dołączył do Związku Młodzieży RP „Wici”. Była to zrzeszająca 100 tys. członków, radykalna organizacja ruchu ludowego, prowadząca działalność oświatową poprzez uniwersytety ludowe. Prymas Polski, August Hlond głosił: „uniwersytety ludowe wychowują fanatyków wsi bezbożnej, stanowią wielką ujmę dla ducha i honoru wiejskiego”. Związek postulował reformę rolną i parcelację zarówno ziemi obszarniczej, jak i kościelnej. Wiciowcy byli zwalczani przez prawicę oraz Kościół katolicki, a prymas ogłosił list, w którym oskarżył ich o „ordynarny i bolszewicki antyklerykalizm”.

Jakimi świadkami Zagłady byli Polacy?

czytaj także

Jakimi świadkami Zagłady byli Polacy?

Zofia Waślicka-Żmijewska

Józef Ulma wszedł w konflikt z miejscowym proboszczem. Jego żonę ksiądz miał nawet straszyć potępieniem za plan kształcenia się na Uniwersytecie Ludowym. Opisany w wydanej nakładem IPN książce dra Mateusza Szpytmy (krewnego Ulmów) Sprawiedliwi i ich świat. Markowa w fotografii Józefa Ulmy z 2015 roku społeczny radykalizm jest coraz częściej gumkowany z ich życiorysu.

Jak zauważa Podbielska, informacja na ten temat „nie pojawia się w późniejszych popularnych publikacjach o rodzinie Ulmów ani na wystawie w muzeum w Markowej. Ten z pozoru drobny szczegół jest przykładem nonkonformizmu i niezależności, które psychologowie i socjologowie prowadzący badania nad altruizmem uznali za ważną cechę wyróżniającą ratujących”. Wartym odnotowania jest fakt, że Wiciowcy byli przeciwnikami antysemityzmu. Członkiem związku był m.in. wiceprzewodniczący „Żegoty” Tadeusz Rek, a także znaczna część członkiń działającego w czasie okupacji Ludowego Związku Kobiet. Była to też jedna z pierwszych organizacji informujących świat o zagładzie Żydów, już na przełomie sierpnia i września 1942 roku. Są to zbyt ważne okoliczności, aby pominąć je w historii Józefa Ulmy lub skwitować zdawkowym wspomnieniem.

Dlaczego faszyści nienawidzą akurat prof. Grabowskiego? Bo mówi prawdę

Należy zadać sobie w tym miejscu pytanie: kogo właściwie beatyfikował Kościół katolicki? Józef Ulma nie musiał w swoim antyklerykalizmie odrzucać religii jako takiej. Wiciowcami byli zarówno ateiści, jak i ludzie wierzący, zdarzali się nawet księża pozytywnie oceniający działalność Wiciowców. Religijność Józefa Ulmy, jeżeli była pogłębiona, znacząco odbiegała od typowej religijności dewocyjnej, a już na pewno od współczesnej religijności multimilionera o. Tadeusza Rydzyka i jego Radia Maryja, które tolerowało na swoich łamach antysemityzm, a nawet negacjonizm Holocaustu.

Co się stało w Markowej?

Ulmowie, jak możemy przeczytać w opracowaniach, „mieszkali z dala od gospodarstw innych mieszkańców wsi”, podobnie jak większość Sprawiedliwych z terenów wiejskich. Było tam łatwiej zorganizować kryjówki. Józef Ulma pomagał też ukrywającym się w lasach. Nie był jedynym mieszkańcem wsi, którzy taką pomoc okazali, jednak niektórzy robili to dla pieniędzy.

Na przykład policjant granatowy Włodziemierz Leś udzielał pomocy rodzinie Goldmanów za pieniądze, a gdy udało mu się dokonać zaboru ich majątku, zaprzestał pomocy. Goldmanowie i inni ukrywali się na poddaszu domu Józefa Ulmy od 1942 roku. W miarę upływu czasu było to coraz większe obciążenie dla wielodzietnej rodziny chłopskiej, stąd ukrywający się Goldmanowie usiłowali odzyskać swoje mienie. Leś ustalił miejsce ich kryjówki. Uznaje się, że złożył donos Niemcom z nadzieją na pozbycie się problemu.

24 marca 1944 roku żandarmi niemieccy i policjanci granatowi, w tym Leś, przyjechali na miejsce, dobrze poinformowani o miejscu pobytu ukrywających się Żydów. Jak pisze Mateusz Szpytma: „w pacyfikacji brało udział pięciu niemieckich żandarmów oraz kilku – od czterech do sześciu – granatowych policjantów”. Wszyscy, łącznie z dziećmi, zostali zastrzeleni na miejscu, a pochówkiem musieli zająć się mieszkańcy wsi, w tym brat Józefa Ulmy.

Zbrodnia na małżeństwie Ulmów, szóstce dzieci i dziewięciorgu ukrywających się Żydach miała na celu zastraszenie społeczności. Jehuda Ehrlich, który przeżył Holocaust w Markowej, ukrywając się u Stanisława Wilgusza, relacjonował: „powstała wśród polskich chłopów, którzy ukrywali Żydów, wielka panika. Następnego ranka na polach odnaleziono dwadzieścia cztery ciała Żydów. Zostali oni pomordowani przez samych chłopów – chłopów, którzy ukrywali ich w ciągu poprzednich dwudziestu miesięcy”.

Fakt, że następnego dnia dokonano kolejnego mordu, którego sprawcami byli wyłącznie Polacy, także przeczy tezie, że postawa Ulmów była typowa dla ogółu polskiego społeczeństwa w czasie wojny. O tym prawica woli jednak milczeć.

Dziwne upamiętnienie

W 2002 roku Radio Maryja zaapelowało o nadsyłanie świadectw na temat polskiej dobroci okazywanej Żydom w czasie wojny, co miało odeprzeć debatę o polskim antysemityzmie po publikacji Sąsiadów Jana Tomasza Grossa. Historia Ulmów trafiła do wydanego potem zbioru Godni synowie naszej ojczyny. W 2011 roku po raz pierwszy sprawą zainteresował się PiS, a wiceszef struktur partii na Podkarpaciu stwierdził: „Chcemy, by historia była przedstawiana taka, jaka ona była. Rodzina Ulmów to jeden z przykładów pokazujących, że Polacy ratowali Żydów. A takich była większość”.

Minipogrom posła Brauna

czytaj także

Minipogrom posła Brauna

Irena Grudzińska-Gross

Następnie posłowie PiS złożyli projekt uchwały oddającej hołd Polakom ratującym Żydów w rocznicę zamordowania Ulmów. Nazwisko Grossa jako wroga pamięci o bohaterstwie narodu odmieniane było przez wszystkie przypadki. Zamordowana rodzina stała się więc narzędziem w rękach partii do walki z kontrowersyjnymi wtedy tezami profesora, badającego antysemityzm w czasie wojny i tuż po jej zakończeniu.

Po objęciu władzy przez PiS w 2015 roku debata na temat Holocaustu w Polsce stała się jeszcze trudniejsza niż wcześniej, a jednym z jej aktów była próba nowelizacji ustawy o IPN, przewidującej karę więzienia za „przypisywanie polskiemu narodowi lub państwu odpowiedzialności m.in. za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej”. W 2016 roku w Markowej otwarto Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów.

Cały naród ratuje swoich Żydów

czytaj także

Kolejną próbą instrumentalizacji śmierci Ulmów stała się ich beatyfikacja. Historią rodziny zainteresował się międzynarodowy ruch antyaborcyjny. W 2015 roku w pobliżu ich mogiły stanęła wystawa antyaborcyjna, a rok później Muzeum odwiedziła ikona tego środowiska, Mary Wagner. To Kanadyjka skazywana za zakłócanie działalności klinik wykonujących aborcję, a w wizycie towarzyszyli jej Mateusz Szpytma (wtedy był wiceprezesem IPN) oraz wicemarszałek województwa Bogdan Romaniuk z PiS. Rocznica śmierci Ulmów zbiegała się z ustanowionym przez Sejm w 2004 roku „Dniem Życia”, na co zwracali uwagę także posłowie partii. Beatyfikację Ulmów opisywano jako nowy precedens w doktrynie Kościoła, a konkretniej – jako pierwszą beatyfikację dziecka nienarodzonego. Postulator procesu beatyfikacyjnego, ks. Witold Burda, głosił otwarcie: „Poczęte dziecko, które Kościół beatyfikuje, reprezentuje wszystkie dzieci, które zmarły przed urodzeniem z powodu śmierci naturalnej czy też tej spowodowanej przez aborcję”.

Zbigniew Nosowski z magazynu „Więź” zwrócił uwagę na informacje serwisu Vatican News: „30 sierpnia w informacji opublikowanej po włosku pisano tam o dziecku, które zaczęło rodzić się pod wpływem szoku, jaki przeżywała matka, zaś po polsku – o beatyfikacji dziecka nienarodzonego”. Sprawę, która wyglądała jak próba przechytrzenia hierarchów kościelnych, uciął ostatecznie prefekt Dykasterii ds. Świętych, kard. Marcello Semeraro, który 10 września opublikował notę: „Dziecko to urodziło się w chwili męczeństwa matki. Zatem zostało ono dołączone do grona dzieci – męczenników”. Jasne stanowisko Watykanu nie przeszkadzało ministrom Piotrowi Glińskiemu i Przemysławowi Czarnkowi, już po wydaniu tej noty, kontynuować narracji o pierwszej „beatyfikacji dziecka nienarodzonego”.

Zamiast epilogu

Historia Ulmów analizowana z bliska nie tylko nie potwierdza tezy, że ich postawa była typowa dla polskiego społeczeństwa. Potwierdza wręcz, jak bardzo była wyjątkowa.

Uwagę przykuła z kilku powodów. Po pierwsze, była dobrze udokumentowana, m.in. za sprawą zdjęć autorstwa Józefa Ulmy, po drugie – wielodzietna wiejska rodzina, typowa dla swojej epoki, mogła zostać łatwo dopisana do konserwatywnego modelu tradycyjnej rodziny XXI wieku, w kontrze do wielkomiejskiego i liberalnego paradygmatu, utożsamiającego wielodzietność z biedą i patologią społeczną. Kościołowi katolickiemu i PiS łatwo było za pomocą dostępnych narzędzi całkowicie ją przeformatować na potrzeby stworzenia patronów polskiej niewinności oraz obrony życia poczętego.

A może na postawę Ulmów należy spojrzeć inaczej? To postacie, które mogą skonsolidować niszczone przez ostatnie lata społeczeństwo obywatelskie w Polsce. Są przykładem humanitaryzmu i nonkonformizmu, a są to cechy zawzięcie w obecnych czasach zwalczane przez siły, które zinstrumentalizowały kult wiejskiej rodziny, ratującej żydowskich sąsiadów przed okupantem. W dodatku deklarowana religijność Józefa Ulmy, połączona z krytyczną postawą wobec Kościoła katolickiego, może skutecznie połączyć wierzących i niewierzących, którym bliskie są postawy, za które zginęli Sprawiedliwi z Markowej.

**

Jakub Woroncow – absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, publicysta, badacz dziejów najnowszych, ekstremizmów politycznych i radykalizacji.

„To Żydzi, a nie Polska, są ofiarami Zagłady”

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij