Kraj

Gdy państwo łamie elementarne prawa człowieka, nie chce mieć świadków [rozmowa]

Sąd w pierwszej instancji uniewinnił Piątkę z Hajnówki – osoby zaangażowane w niesienie pomocy humanitarnej na granicy polsko-białoruskiej oskarżone o to, że ułatwiły kurdyjskiej rodzinie i obywatelowi Egiptu pobyt na terytorium Polski przez dostarczenie żywności i ubrań, udzielenia schronienia i przetransportowanie do najbliższej większej miejscowości. Paulina Siegień rozmawia z adwokatką Karoliną Gierdal, członkinią kolektywu antyrepresyjnego SZPIL(A), która wzięła udział w procesie we współpracy z Helsińską Fundacją Praw Człowieka.

Paulina Siegień: Wyrok uniewinniający cię zaskoczył?

Karolina Gierdal: Po usłyszeniu wyroku uniewinniającego, w dodatku dobrze uzasadnionego, zawsze chce się powiedzieć, że przecież nie mogło być inaczej. Pracuję przy sprawach dotyczących praw człowieka od wielu lat i wielokrotnie doświadczyłam zawodu ze strony sądów. Dlatego nigdy nie jestem pewna treści orzeczenia i tutaj też podchodziłam do ogłoszenia wyroku z rezerwą.

Wyrok mnie ucieszył, a jeszcze bardziej jego uzasadnienie, bo padło tam wiele ważnych dla praktyki twierdzeń, na które na pewno będziemy powoływać się w swojej pracy. Szczególne miejsce zajmie dla mnie poczyniona nieco na marginesie uwaga dotycząca jednego ze znamion zarzucanego oskarżonym czynu, czyli wymóg, by cudzoziemiec, któremu umożliwia się czy ułatwia pobyt, znajdował się na terytorium RP wbrew przepisom. Sąd stwierdził, że jeśli mamy taką sytuację, że uniemożliwiamy cudzoziemcom fizyczne złożenie wniosku o ochronę międzynarodową, to należy podać w wątpliwość to, czy cudzoziemiec, który wniosku nie złożył, przebywa tu wbrew przepisom. To ważne zdanie, skupiające jak w soczewce istotę całej sprawy.

W Hajnówce rusza proces piątki aktywistów. Przestępstwo? Ratunek dla siódemki dzieci i trojga dorosłych

W akcie oskarżenia Piątki z Hajnówki znalazły się zarzuty ułatwiania pobytu cudzoziemców w połączeniu z korzyścią osobistą. W mowie końcowej prok. Rutyna odnosiła się cały czas do zarzutu o organizację nielegalnego przekraczania granicy. A omawiając wyrok, sędzia Rodakowski tłumaczył, że z dowodów nie wynika, żeby oskarżeni taki czyn popełnili. Czyżby w trakcie procesu zmieniła się kwalifikacja?

Nie, choć sąd rozważał sprawę również pod kątem odpowiedzialności oskarżonych na podstawie tego przepisu. Prokuratura na początku rzeczywiście prowadziła tę sprawę w kierunku artykułu 264 § 3 k.k., czyli organizacji nielegalnego przekraczania granicy, ale sama zmieniła kwalifikację na „ułatwianie pobytu” i w takiej formie złożyła akt oskarżenia.

Już w trakcie procesu oskarżenie zmieniło zdanie i zawnioskowało o zmianę. Jednak po złożeniu aktu oskarżenia wnioski prokuratury o zmianę kwalifikacji nie są w żaden sposób wiążące dla sądu. Sąd może zmienić kwalifikację czynu w trakcie procesu i rzeczywiście sędzia Rodakowski uprzedził na ostatniej rozprawie, że będzie rozpatrywał czyn oskarżonych także z tego drugiego artykułu. Czyli uprzedził, że sam może zmienić kwalifikację.

Czyli do momentu ogłoszenia wyroku nie było wiadomo, z jakiego właściwie artykułu on zapadnie?

Znamy coś, co nazywane jest „zdarzeniem historycznym”, czyli opisane w skardze zdarzenie faktyczne, ale nie wiemy, jak sąd je ostatecznie zakwalifikuje. Sąd musi uprzedzić o tym, że możliwe jest zakwalifikowanie czynu z innego przepisu, więc przed ogłoszeniem wyroku wiemy przynajmniej, nad jakimi przepisami sąd się zastanawia. Tak było i tutaj, Sąd uprzedził o możliwości zakwalifikowania zarzucanego piątce czynu z art. 264 § 3 k.k.

Już nawet ten pierwszy zarzut, że oskarżeni ułatwiali pobyt przez przekazywanie jedzenia, ubrań i udzielenie schronienia, a cudzoziemcy, którym w ten sposób pomogli, odnieśli korzyść osobistą, wywołała konsternację zarówno środowisk prawniczych, jak i opinii publicznej. W mowie końcowej określiłaś wykładnię zastosowaną przez prokuraturę jako absurdalną i pozbawioną logiki. Dzisiaj w omówieniu wyroku sędzia Rodakowski ocenił ten zarzut podobnie.

Być może to właśnie ta silna reakcja na tak sformułowany akt oskarżenia sprawiła, że prokuratura postanowiła walczyć o zmianę kwalifikację czynu. Ciężko mi mówić w imieniu prokuratury czy wczuć się w jej sposób działania. Natomiast z punktu widzenia czystej wykładni prawa karnego, gdyby przyjąć taką wykładnię tego przepisu, jaką przyjęła prokuratura, doprowadzilibyśmy do zupełnego absurdu. Nie istnieje stan faktyczny, w którym pomagając drugiej osobie, nie doprowadzam do tego, że ta osoba odnosi jakąś korzyść osobistą. Osoba, która otrzymuje jakąkolwiek pomoc, zawsze odnosi korzyść osobistą wynikającą z tego faktu.

Dodam przy okazji, że przepisy, na podstawie których sądzona jest Piątka z Hajnówki, zostały wprowadzone na podstawie dyrektyw unijnych dotyczących ochrony granic. Tym aktom daleko od doskonałości i same są przedmiotem krytyki organizacji prawnoczłowieczych, jednak nawet one wyraźnie różnicują sytuację pomagania w przekraczaniu granicy od ułatwiania pobytu. To pierwsze ma być karane niezależnie od odnoszenia korzyści, a drugie, gdy sprawca działa dla korzyści finansowych. Przewidziany w dyrektywie tzw. wyjątek humanitarny, a więc wprowadzenie przez unijnego ustawodawcę możliwości odstąpienia od penalizowania zachowań, których celem jest niesienie pomocy humanitarnej, dotyczy tylko tej pierwszej sytuacji, ponieważ nawet w świetle dyrektywy oczywiste jest, że ułatwianie pobytu z pobudek humanitarnych nie powinno być karane.

To, jak Unia Europejska definiuje kwestie ochrony granic i migracji, też przestało być kompasem moralnym.

Tak, te przepisy są w mojej ocenie bardzo kontrowersyjne, bo narzucają sposób myślenia o migracji jako o zagrożeniu. Jeśli zerkniemy do dyrektywy definiującej ułatwianie nielegalnego wjazdu, tranzytu i pobytu, to przeczytamy w preambule, że jednym z celów Unii Europejskiej jest stopniowe tworzenie przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości, co oznacza m.in., że musi być zwalczana nielegalna imigracja. Tylko jak jedno wynika z drugiego? Dlaczego migracja, także ta związana z nieuregulowanym przekraczaniem granicy ma być zagrożeniem dla wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości? Ja tej zależności nie dostrzegam. Jednak u podstaw legislacji w tym obszarze leży właśnie taki sposób myślenia, który sankcjonuje zwalczanie takich form migracji, w tym sięganie po kryminalizację samej migracji, ale też pomocy humanitarnej. Bo ta jest odbierana jako działanie, które do migracji zachęca lub ją ułatwia.

U podstaw praw, które dotykają kwestii migracji i ochrony granic, a które próbuje się przedstawiać jako ideologicznie neutralne, znajdziemy zresztą bardzo dużo naładowanych ideologicznie założeń. Takie założenia uznawane są za przezroczyste, oczywiste, objęte konsensusem społecznym. Wybrzmiały one zresztą w uzasadnieniu wyroku, pod koniec, gdy sędzia postawił dwie tezy, ujęte jako bezdyskusyjne i niepodważalne prawdy o rzeczywistości – że granica musi być chroniona, a nielegalna imigracja powstrzymywana. Tymczasem można wyobrazić sobie zupełnie inny sposób myślenia o kwestiach tak naturalnych dla człowieka jak bycie w drodze, migrowanie, zmienianie miejsca zamieszkania.

Zlikwidować policję, więzienia i granice. Od czegoś trzeba zacząć

Zanim porozmawiamy o szerszych niż tylko prawne aspektach tej sprawy, chciałam zapytać, dlaczego właściwie ta sprawa nie została umorzona, skoro akt oskarżenia został sformułowany w tak absurdalny sposób?

Sędzia wyjaśniał dziś w uzasadnieniu, że nie mógł sprawy umorzyć, ponieważ pozostawały do wyjaśnienia pewne kwestie dowodowe oraz konieczność rozważenia zmiany kwalifikacji prawnej czynu.

To pierwszy proces, który śledzę tak dokładnie i staram się zrozumieć od strony prawno-proceduralnej. Czy to jest typowe, że prokurator atakuje w mowie końcowej sędziego? Tak, jak zrobiła to prok. Rutyna, sugerując, że sąd szuka poklasku opinii publicznej i organizacji prawniczych. Czy takie sugerowanie, że wyrok sądu może nie być niezawisły, to nie jest obraza sądu?

W imieniu pani prokurator nie mogę odpowiadać. Ale tego typu stwierdzenia wpisują się w szerszą dyskusję na temat tego, jaki wpływ na orzekanie może mieć opinia publiczna, zwłaszcza w takich głośnych sprawach jak sprawa Piątki z Hajnówki. Jaki wpływ na wyroki może mieć to, co opinia publiczna uznaje za słuszne i sprawiedliwe? Czy da się w ogóle prowadzić procesy tylko i wyłącznie w oparciu o czystą literę prawa, w oderwaniu od społecznego i politycznego kontekstu, w jakim sprawa się toczy?

To oczywiste, że sędzia nie powinien być poddawany presji. Natomiast sędziowie muszą uwzględniać przy wydawaniu wyroków jakieś ogólne i szersze normy obowiązujące w społeczeństwie. W końcu jednym z aspektów wyrokowania jest uznanie, czy dany czyn miał szkodliwość społeczną większą niż znikoma. W uzasadnieniu wyroku sędzia podkreślał swoją niezależność, odwołując się do swojego wcześniejszego orzecznictwa. Zwrócił uwagę, że w sprawach, w których wydał wyroki skazujące, istniały dowody na to, że oskarżeni byli świadomi uczestnictwa w procederze organizowania nielegalnego przekraczania granicy, istniało tam wcześniej złożone przyrzeczenie. A w sprawie Piątki nie było na to dowodów.

W swojej mowie końcowej mówiłaś też o odwróceniu porządku moralnego, wskazując, że tak naprawdę tutaj sprawcą jest państwo, które się nie wywiązuje ze swoich zobowiązań, nie przestrzega reguł prawnych, które samo przyjęło, w postaci chociażby umów i konwencji międzynarodowych. Czy to oznacza, że w tym procesie to jest tak, jakby przestępca rzucał oskarżenie na kogo innego, by odciągnąć uwagę od swojej roli?

Mój kolega, przedstawiciel HFPC Jarosław Jagura, powiedział, że ta sprawa była wielkim aktem oskarżenia przeciwko państwu. Zgadzam się z nim. Mieliśmy tutaj do czynienia z sytuacją, w której osoby, którym została udzielona pomoc, były ratowane przed funkcjonariuszami państwa i polityką państwa, która na najbardziej podstawowym poziomie łamie zobowiązania międzynarodowe, a na jakimś szerszym poziomie, w mojej ocenie, łamie też zasady etyczne, stanowiące fundament społeczeństwa.

Przyjęcie do rozpatrzenia wniosku o ochronę międzynarodową to absolutne minimum, które powinno być przez państwo gwarantowane. Nawet z tego minimum państwo polskie nie chce się wywiązywać. Zamiast tego tworzy na bieżąco podstawy prawne do swojego działania, np. w postaci tzw. ustawy wywózkowej, quasi legalizującej pushbacki. W ten sposób nadaje się pozory podstawy prawnej działaniom, które łamią elementarne, podstawowe prawa człowieka i podstawowe zobowiązania wynikające z konwencji, których Polska jest sygnatariuszem. A w efekcie, osoby, które próbują chronić innych ludzi przed takimi działaniami aparatu państwa, trafiają na ławę oskarżonych. Prokuratura próbowała uchylić furtkę dla kryminalizacji pomocy humanitarnej udzielanej uchodźcom i migrantom. Mam nadzieję, że dzisiejszy wyrok tę furtkę zamknie.

Czy pan/pani zgadza się, żeby ludzie umierali z zimna i głodu w lesie?

W mowach osób występujących po stronie obrony padały takie słowa jak represje, odwrócony porządek moralny. Ładnie to ujął Marcin Skubiszewski, mówiąc, że oskarżeni wystąpili nie przeciwko prawu, a przeciwko bezprawiu. Z drugiej strony była prokuratorka, która grzmiała, że zachowanie oskarżonych było antypaństwowe i antysystemowe. Przedstawiciele Ordo Iuris wprost mówili, że dla dobra państwa konieczne jest ograniczanie wolności obywatelskich. Wysłuchując mów końcowych, można było odnieść wrażenie, że w tym procesie nie chodzi o losy tych konkretnych pięciu oskarżonych osób, ale o to, jak państwo będzie się pozycjonowało wobec swoich obywateli. Czy będzie gwarantem praw, czy raczej będzie ich nas pozbawiać, kierując się dobrem bliżej nieokreślonego systemu?

Mogę się zgodzić, że tutaj zderzyły się dwa zupełnie różne sposoby rozumienia i myślenia o wspólnocie, o wspólnotowości, o państwie, o zobowiązaniach państwa i jego obowiązkach. Z perspektywy dzisiejszego wyroku uniewinniającego łatwo nam o tym mówić w ten sposób, ale ta sprawa to była przede wszystkim sprawa Piątki. Gdyby zapadł inny wyrok, to oni ponieśliby odpowiedzialność, potencjalnie także fizyczną, i to oni ponosiliby dalsze konsekwencje. Całe szczęście nic takiego się nie stanie.

Z prawej strony słychać już krytykę tego wyroku. W najbardziej umiarkowanej wersji podnoszony jest argument, że przecież oskarżeni mogli wezwać straż graniczną do cudzoziemców, których spotkali.

2 września, kiedy zaczynała się ostatnia rozprawa w procesie Piątki, w sąsiedniej sali sądu rejonowego w Białymstoku toczył się proces Bartka, który postąpił dokładnie tak, jak sobie tego życzyła prokuratura. Zgłosił służbom osoby, którym poszedł pomóc. A i tak siedzi na ławie oskarżonych, bo chciał w placówce SG dowiedzieć się, co się stało z Somalijczykiem, który udzielił mu pełnomocnictwa. Później dowiedział się, że strażnicy odmawiali informacji, bo ten chłopak został już wywieziony za granicę.

Widać więc, że państwo, sięgając po kryminalizację, próbuję zmusić osoby aktywnie udzielające pomocy humanitarnej do zaprzestania jakichkolwiek działań, do bierności. Sędzia Rodakowski, który orzekał w sprawie Piątki i na co dzień orzeka w Hajnówce, zna realia spraw dotyczących granicy, być może dlatego nie wziął pod uwagę argumentu, że oskarżeni powinni byli od razu zgłosić się do służb.

Prokuratorowi świeczkę, a oskarżonym ogarek. Zapadł wyrok na dziesiątkę z Krosna

Czyli nie ma żadnego poprawnego skryptu działania pomocowego na granicy polsko-białoruskiej, bo już samo działanie jest odbierane przez państwo jako coś niebezpiecznego?

Kryminalizacja pomocy humanitarnej wynika wprost z kryminalizacji migracji, z kształtowania polityki migracyjnej w ten sposób, że przemieszczanie się ludzi jest traktowane jako zjawisko niepożądane. Kryminalizacja pomocy na granicy polsko-białoruskiej jest nieuchronną konsekwencją założeń polityki migracyjnej państwa. Proces piątki nie wynikał z jakiejś pomyłki. To nie był przypadek, czy błąd w sztuce, tylko celowe i zamierzone działanie państwa. Skupialiśmy się w tym procesie na piątce oskarżonych, ale nie możemy tracić z oczu osób w drodze, ich losu, nielegalnych pushbacków, które w mojej ocenie są działaniem skrajnie nieetycznym. Kryminalizacja pomocy ma działać odstraszająco i doprowadzić do tego, by osoby w drodze pozostały osamotnione, pozbawione wsparcia i świadków.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij