Blokady warszawskich mostów, przerwanie koncertu w filharmonii czy wreszcie zakłócenie wyścigów konnych w ostatni weekend – aktywistki Ostatniego Pokolenia, niczym sufrażystki przed ponad stu laty, doskonale wiedzą, że nie ma już czasu na przebieranie w środkach. I mimo policyjnego zastraszania mówią z całą pewnością: nie żałujemy!
Międzyrządowy Zespół ds. Klimatu pod egidą ONZ kolejny raz informuje, że nie jest dobrze. Cisza.
Badacze z Nauki o Klimacie ostrzegają, że to już czas, w którym można panikować. Spokój.
Przez świat i Polskę przetaczają się demonstracje Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Spokój. (Może ktoś pogdera, że młodzież to powinna być w szkole).
Ruchy społeczne zabiegają o przyjazne klimatowi rozwiązania w polskim prawie. Czyżby temat zastępczy?
Osoby aktywistyczne przyklejają się do ulic i zakłócają wyścigi konne. Jak to, nie można było normalnie porozmawiać? Toż to ekoterroryzm!
czytaj także
„Moje babcie-sufrażystki są teraz postrzegane jako bohaterki. Podobnie będzie z tymi, którzy dzisiaj protestują w sprawie klimatu” – napisała Helen Pankhurst, wnuczka liderek ruchu walczącego o prawa wyborcze kobiet. Szybka lekcja historii przypomina, jak silny był sprzeciw wobec ich działań. „Wandalizm, deprawacja, nie tędy droga!”
Kościół i prasa gromiły aktywistki; powstawały kuriozalne organizacje antysufrażystowskie. Kiedy w 1913 roku jedna z ikon ruchu, Emily Davidson, wbiegła na tor wyścigów konnych, nie spotkała się z publicznym zrozumieniem. Z perspektywy czasu tamtym feministkom można zarzucić różne rzeczy, na przykład zauważyć, że pochodziły zwykle z wąskiej i uprzywilejowanej społecznie klasy, trudno się jednak nie zgodzić, że tamte radykalne akty oporu głęboko wpłynęły na bieg historii. Nie tylko w tym przypadku. Czy Rosa Parks grzecznie poprosiła o miejsce w autobusie?
czytaj także
Konkretne żądania
Ruch klimatyczny Ostatnie Pokolenie w Polsce deklaruje działania pozbawione przemocy i wcale nie zaczyna od wychodzenia na ulice. Na początku marca członkinie ruchu złożyły swoje postulaty w Kancelarii Premiera i w czterech kluczowych instytucjach życia publicznego: u Marszałka Sejmu, w Sądzie Najwyższym, Telewizji Polskiej oraz w Polskiej Akademii Nauk. Nie oczekiwały rzeczy niemożliwych ani nawet wielkich.
Chodziło o rozwój taniego transportu publicznego w miejsce budowy dróg ekspresowych i autostrad. Zintegrowany bilet miesięczny na transport lokalny i regionalny w cenie 50 złotych, podobny do biletu wprowadzonego w Niemczech, mógłby zresztą przysporzyć rządzącym sympatii. Reakcji jednak nie było. Wtedy – zgodnie z zapowiedzią – aktywistki przeszły do kolejnego etapu, czyli działań bezpośrednich.
Od poniedziałku 15 kwietnia zdesperowane młode osoby zatrzymują ruch na warszawskich mostach. Nie niszczą mienia, a ich akcje nie stwarzają zagrożenia dla niczyjego życia. Siadają, czasem używają kleju, by nie dało się ich łatwo usunąć, i spokojnie odpowiadają na pytania. „Przepraszamy za utrudnienia, ale jesteśmy zmuszeni, żeby tutaj być” – wyjaśniają. „Skończyłem dzisiaj 22 lata – mówi jeden z aktywistów do kamery. – Jeśli będę miał dzieci, one tego wieku nie dożyją przez zapaść klimatyczną. Mam jedno życzenie na swoje urodziny: żeby rząd polski przestał ignorować to, co się teraz dzieje, i nie bał się obywateli, tylko im pomagał”.
Na razie rząd zdecydowanie nie pomaga. I wciąż ignoruje – nie tylko klimatyczną zapaść, ale i prawo do pokojowego protestowania. Dotyczy to zarówno organów władzy – na nagraniach możemy zobaczyć policjantów siłą odrywających osoby przyklejone skórą do asfaltu, szorujących nimi po ziemi, podduszających – ale i współobywateli. „Nieroby” czy „oszołomy” to te łagodniejsze z komentarzy. W ciągu ostatniego tygodnia siedzący na mostach aktywiści spotykali się z groźbami pobicia, wyzwiskami ze strony kierowców i obelgami komentatorów w mediach społecznościowych. „Chory ekologizm! Mam nadzieję, że jesteście ostatnim pokoleniem” – znów cytuję te najmniej drastyczne.
Oskarżenia o „obce finansowanie”, sugestie zaburzeń i groźby śmierci ze strony negacjonistów klimatycznych to nic nowego. Jednak podobnie jak w przypadku odpowiedników Ostatniego Pokolenia za granicą – niemieckiej grupy o tej samej nazwie, czy brytyjskiego Just Stop Oil niezrozumienie okazują też osoby po tej samej stronie barykady. Regularnie słyszymy, że ich akcje robią „prawdziwym ekologom” krecią robotę. Ośmieszają ruch, zniechęcają do przyłączenia się. Jednak osoby podejmujące się tych „radykalnych” akcji nie kierują się nieprzemyślanym buntem. Mówią o strategii przetrwania.
Czego nie mają dzieci i ryby? Nadziei na przetrwanie katastrofy klimatycznej
czytaj także
„Wykorzystaliśmy wszystkie demokratyczne sposoby na zmianę, więc dziś jedyne, co nam zostaje, to nieposłuszeństwo obywatelskie” – tłumaczy w rozmowie z Guardianem Indigo Rumbelow, aktywista ruchu Just Stop Oil. „Przykro nam, że zakłócamy ludziom spokój, ale jeszcze bardziej nie do pomyślenia byłaby bierność w obliczu tego horroru. Gdyby mój brat obudził mnie w środku nocy, by ostrzec przed pożarem, nie złościłbym się na niego, że mnie budzi”.
Ostatnie Pokolenie również ocenia sytuację jako graniczną. „Nie mamy wyboru” – mówią aktywistki. „Przystępujemy do walki o nasze wspólne zdrowie i bezpieczeństwo w obliczu zapaści klimatycznej. Wszyscy, którzy żyjemy dziś, w tym momencie przełomu, jesteśmy pierwszym pokoleniem z dostępem do pełni wiedzy o kryzysie klimatycznym i ostatnim pokoleniem, które może powstrzymać jego najgorsze skutki. To nasz obowiązek”.
Za protest jak za kibolską burdę
Kulminacją protestów ostatniego tygodnia było działanie Tymoteusza i Michała na warszawskim Torze Służewiec, gdzie miała miejsce inauguracja sezonu jeździeckiego. Podobnie jak sufrażystka sprzed ponad wieku aktywiści zdecydowali się zakłócić wydarzenie, by pokazać wagę problemu. Michał Topolski tłumaczy swoją motywację tak: „Jeśli będziemy dalej podążać obecnym kursem, w ciągu 50 lat miliard ludzi będzie żyło w miejscach tak gorących jak dziś Sahara. Albo będą musieli uciekać, albo zginą. Wbiegłem dziś na tor wyścigów konnych, bo boję się, czego będą doświadczać moje dzieci, jeśli nasz rząd nie podejmie natychmiastowych działań, aby przeciwdziałać zapaści klimatu”.
W mediach społecznościowych przedstawiciele Ostatniego Pokolenia piszą: „Tak jak sufrażystki 100 lat temu walczyły o tak podstawową rzecz jak prawo wyborcze kobiet, tak Ostatnie Pokolenie dziś walczy o prawo do życia i podstawowego bezpieczeństwa dla nas wszystkich. Sufrażystki łamały prawo, aby walczyć z niesprawiedliwością podrzędnej pozycji kobiet. Ostatnie Pokolenie łamie je, aby zapobiec ludobójczej zapaści klimatycznej i społecznej”.
Polityka klimatyczna w Polsce wymaga solidarności, a nie wyrzeczeń
czytaj także
Choć akcja Michała i Tymoteusza nie zakończyła się tak tragicznie jak protest ich poprzedniczki z początku XX wieku (Emily Davidson zginęła w wyniku obrażeń), to stwierdzenie, że ich działanie spotkało się z brakiem zrozumienia, byłoby rażącym niedopowiedzeniem. Jeszcze przed przyjazdem policji aktywiści byli brutalnie szarpani przez ochronę wyścigu. Po przewiezieniu na komisariat potraktowano ich jak groźnych przestępców, dążąc do postawienia zarzutów w trybie przyspieszonym. I choć to ostatnie w końcu nie doszło do skutku, próba zastosowania artykułu stworzonego na potrzeby wyjątkowych sytuacji pokazuje, jak dalece istotniejsze od zagrożenia klimatycznego jest zachowanie pozorów spokoju.
Kogo wyklucza kryzys klimatyczny
Dlaczego akurat transport? O to pytam Julię Keane, jedną z aktywistek ruchu. – To proste – wyjaśnia mi. – Wiemy, że nie będzie to odpowiedź na wszystkie problemy klimatyczne, raczej tylko na pierwszy – przyznaje. Tłumaczy jednak, że emisje z sektora transportu należą do najszybciej rosnących i nie możemy ich dłużej ignorować, jeśli chcemy dążyć do ograniczenia śladu węglowego.
Aktywistka zaznacza też, że skupienie na rozwoju transportu publicznego odnosi się do jeszcze jednego problemu: wykluczenia transportowego. – Kryzys klimatyczny nie może być rozwiązany kosztem najbiedniejszych – podkreśla. Spełnienie postulatów Ostatniego Pokolenia miałoby więc dwojaki cel: nie tylko ograniczenie emisji, ale także sprawienie, że dostęp do komunikacji publicznej będzie bardziej powszechny, a jej jakość się poprawi.
Sprawiedliwość klimatyczna jest kluczowym pojęciem dla zrozumienia tego i podobnych ruchów. Julia, Michał, Tymoteusz – podobnie jak wcześniej antyodkrywkowy Obóz dla Klimatu czy broniące Puszczy Karpackiej przed wycinką Wilczyce i wiele im podobnych wiedzą, że o kryzysie klimatycznym nie da się rozmawiać bez wzięcia pod uwagę różnic w dostępie do zasobów i codziennych potrzeb życiowych wszystkich grup społecznych. Tak jak w skali globalnej przeniesienie produkcji czy składowania problemowych odpadów poza Europę nie sprawi, że planeta będzie bezpieczniejsza, a nasze sumienia czystsze, tak w obrębie krajów czy miast nie możemy wylewać z kąpielą usług publicznych czy stawiać na rozwiązania dostępne wyłącznie dla lepiej sytuowanych.
„Twój las jest bezpieczny” zapewniają leśnicy. Wilczyce im nie wierzą
czytaj także
Ostatnie Pokolenie stawia więc na budowanie społeczności. Postulaty, które są korzystne dla wszystkich (może oprócz tych, którzy sami odpowiadają za inwestycje autostradowe), spaja z otwartą formułą, do której można dołączyć w każdej chwili. I to działa. Rozpoczynamy kolejny tydzień protestów, od rana kolejne osoby siedzą na mostach.
„W ostatnich tygodniach ponad 100 osób dołączyło do Ostatniego Pokolenia” – deklarują na swojej stronie aktywistki. „Teraz te osoby podejmą się bezprzemocowych zakłóceń. Będziemy działać pomimo konsekwencji grożących za nasz sprzeciw. Będziemy działać poprzez nieposłuszeństwo obywatelskie. I będą dołączać do nas kolejni ludzie”.
**
Krystyna Lewińska – antropolożka, aktywistka, edukatorka. Obserwuje ruchy społeczne jako badaczka i sama w nich działa. Jako trenerka zajmuje się edukacją globalną i antydyskryminacyjną.