PiS miał gnić, leżeć na deskach i prosić liberalną opozycję o łaskę. Tymczasem umacnia się w sondażach i notuje około 36 proc. poparcia. Co poszło nie tak?
Rzec można, że powoli wszystko wraca do normy. PiS znów prowadzi w sondażach i notuje około 36 proc. poparcia. Największa partia opozycyjna traci do niego kilkanaście procent, Hołownia ściga się z Lewicą i Konfederacją, które idą łeb w łeb. Tusk znowu gdzieś zniknął, Kaczyński w międzyczasie wytoczył wojnę Amerykanom, którą przegrał, a mimo to sondaże wróciły do punktu wyjścia.
A jeszcze pół roku temu niemal dla wszystkich po opozycyjnej stronie zmiana władzy wydawała się pewna i na wyciągnięcie ręki. Kwestią czasu było, kiedy ten zgniły rząd upadnie – dla niektórych od samego wejścia Kaczyńskiego na mównicę, dla innych od wielkiego powrotu na białym koniu Tuska.
Tymczasem u progu jesieni, po roku pandemii, bankructw, wyrzucenia Gowina i kolejnych skandali, PiS zaczyna odrabiać straty.
Dlaczego tak się dzieje? Powiadają, że to przez wojnę hybrydową i uchodźców i tzw. efekt round the flag, czyli grupowania się ludzi wokół państwowego sztandaru na czas wojny i kryzysów. Może to i prawda, tylko, głupia sprawa, PiS-owi zaczęło rosnąć jeszcze przed tym, nim coś się zaczęło dziać na granicy.
Powiadają, że to za sprawą powrotu Tuska, który to powrót jest powtórką z kampanii prezydenckiej. Tusk jak Trzaskowski zjada Hołownię, ale jednocześnie jest jeszcze lepszym straszakiem na elektorat PiS-u, dla którego rządy Tuska były o wiele, wiele gorsze w skali osobistej. To w dużym stopniu prawda, ale przecież opozycji liberalnej i tak powinno wzrosnąć – bo przecież lex TVN i zamach na wolność mediów. Taaaki skandal.
czytaj także
Czemu PiS-owi znów zaczęło, powoli, ale jednak, rosnąć? Czemu tak się zdarzyło? Przecież tylu ludzi wyszło na ulicę, tyle protestów, tyle było oburzenia? A tu nic opozycji nie „pykło” i PiS znowu notuje wysokie wskaźniki poparcia społecznego.
Otóż opozycji nie pykło, bo po pierwsze blednący Hołownia przestaje być atrakcyjną alternatywą dla wyborców centrum. I w dylemacie PiS i PO wolą, aby zostało tak, jak jest. A po drugie – ważniejsze – opozycji nie pykło, bo od sześciu lat robi ona dokładnie to samo. Miesiąc w miesiąc, rok w rok. A mianowicie opozycja, zwłaszcza liberalna, obsługuje tylko emocje własnego, żelaznego elektoratu.
Lex TVN, wolne sądy, wybór Rzecznika Praw Obywatelskich, jakaś śmieszno-głupia wypowiedź w social mediach Suskiego albo Terleckiego – wszystko to jest do znudzenia mielone przez opozycję i sprzyjające jej media. I to w takiej skali, że innym zbiera się na wymioty.
Tymczasem wyborcy żyją zupełnie innymi sprawami. Opozycja liberalna zdaje się nie mieć pojęcia, czym żyje tzw. przeciętna Kowalska. Nie mówi do niej jej słowami, nie jest w stanie jej zrozumieć. Bariery środowiskowo-klasowe oraz uprzedzenia są tak silne, że politycy nie wiedzą, jak wejść w skórę takich Kowalskich, dla których, o zgrozo, PiS jest normalną partią polityczną.
Opozycja próbuje więc ze wszystkich sił populizmu, aby prześcignąć PiS, ale jest to populizm „tefałenowaty” i pouczający, podczas gdy tutaj trzeba populizmu „polsatowskiego” i nieco przaśnego. Lex TVN nikogo poza twardą bazą PO nie grzeje, sądami wszyscy są już znudzeni. RPO i tak nic nikomu nie załatwi, bo co on może, myśli sobie taki Kowalski. Stąd i wzdychanie nad Campusem PO jest dość zabawne, bo ludzie mają w głowach nowy rok szkolny i dzieci, a nie to, co tam Trzaskowski z jakimś merem czy burmistrzem Londynu sobie uzgodni.
czytaj także
Właściwie udało się opozycji porozumieć z ludem tylko w dwóch sprawach. Pierwsza to „wzrost podatków”, a druga to inflacja. W obu przypadkach populizm PO, która gra tu pierwsze skrzypce, trafił w emocje ludu nienawidzącego podatków. Wtedy właśnie w sondażach „pykło”. Być może dlatego, że w swym oburzeniu na „podwyżkę podatków” PO była wiarygodna jak nigdy. W końcu neoliberalizm to mindset polityków Platformy. Tyle że PiS właśnie z reformy podatkowej się wycofuje, a znowuż inflacja równoważona jest wzrostem płac i pocovidowym pędem konsumenckim.
Przed nami kolejny polityczny rok, w którym ten błąd będzie oczywiście powtarzany. Polska opozycja, mając na stole strajk ratowników, brak karetek, groźbę paraliżu ochrony zdrowia czy kolejne zgony po policyjnych interwencjach, nie jest w stanie nic z tego wykorzystać. I znowu będzie gardłowa o jakimś polexicie, a wyborcy znowu popukają się w czoło, czekając, aż PiS znowu obieca, że sypnie gdzieś kasą. I słowa dotrzyma.