Kraj

Na wieczory wyborcze w głównych mediach pań nie zaproszono

Fot. screen TVN24

W czasie kampanii, zwłaszcza przed drugą turą wyborów, mogło się wydawać, że coś drgnęło. Rafał Trzaskowski podkreślał, jak ważne są prawa kobiet, a jego żona Małgorzata obiecywała być aktywną Pierwszą Damą. Platforma Avaaz przygotowała spot zachęcający kobiety do głosowania (statystycznie to one rzadziej idą do urn). W mediach społecznościowych influencerki przekonywały do tego samego hasztagiem #DziewczynyZdecydują. Media tradycyjne ochoczo temu przytakiwały, ale wieczory wyborcze, ponad podziałami, obsadziły mężczyznami.

W Polsce wszystko po staremu. Tam, gdzie do wykonania jest niewdzięczna robota, która ma szansę zakończyć się fiaskiem (zwiększenie frekwencji), angażuje się kobiety i podkreśla ich znaczenie. Kiedy jednak kurz opada i ktoś mądry musi nam wytłumaczyć, jak teraz będzie wyglądał świat – paniom dziękujemy, zapraszamy panów.

Jako dziennikarka newsowa oglądam kanały informacyjne przez sporą część dnia pracy. Nie było wcale tak, że w czasie kampanii kobiety w roli komentatorek w ogóle się nie pojawiały. Jednak czym innym jest minutowa rozmowa w paśmie popołudniowym, której większość pracujących osób nie zobaczy, a czym innym występ w prestiżowym wieczorze wyborczym oglądanym przez miliony widzów.

To zresztą nie pierwszy raz. Dwa lata temu o wieczorach wyborczych bez kobiet pisała Julia Kubisa:

Ptaszek 2018

czytaj także

TVP w awangardzie?

W TVP może nie było różnorodnie pod względem poglądów (jedynym dziennikarzem niewspierającym wprost obozu rządzącego był Andrzej Stankiewicz), ale nikt chyba tego nie oczekiwał. Za to kobiety przewinęły się „aż” dwie, obie zresztą związane z TVP: Dorota Łosiewicz i Magdalena Ogórek. Mężczyzn było jednak tak wielu – Paweł Lisicki, Marek Król, Rafał Ziemkiewicz, Sławomir Jastrzębowski, Tomasz Sakiewicz, Bronisław Wildstein – że jeśli ktoś nie oglądał całego wieczoru wyborczego, mógł na nie zwyczajnie nie trafić.

W TVN24 nie udało mi się załapać na ani jedną kobietę – z polityków pojawili się Bartosz Arłukowicz, Krzysztof Gawkowski, Michał Kamiński, Kamil Bortniczuk czy Krzysztof Bosak, z niezależnych komentatorów – profesorowie Antoni Dudek i Jarosław Flis. Dziwne jak na stację, która „odkryła” dla innych mediów i często zaprasza ekspertki z UW: Annę Materską-Sosnowską, Renatę Mieńkowską-Norkiene czy Ewę Marciniak (o „warszawocentryczności” w doborze rozmówczyń i rozmówców mógłby powstać osobny artykuł).

Według sondaży exit poll frekwencja wśród kobiet była wyraźnie wyższa niż wśród mężczyzn, mimo to debaty powyborcze w…

Opublikowany przez Krytyka Polityczna Niedziela, 12 lipca 2020

 

Flis nieco wcześniej pokazał się w Polsacie News, również w studiu pełnym mężczyzn. W artykule «Polska Wybiera» najlepszym wieczorem wyborczym w historii Polsat News. Rekord oglądalności stacji wymieniona jest długa lista gości, którzy uświetnili swoją obecnością ten program: Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, Bartłomiej Sienkiewicz, Jarosław Gowin, Marcin Kierwiński, Adam Szejnfeld, Tadeusz Cymański, Michał Dworczyk – i jedna jedyna Elżbieta Jakubiak.

Krytyka Polityczna zorganizowała po raz kolejny swój wieczór wyborczy. W zaproszeniu na poprzedni KP pisała: „Będzie inaczej niż w dużych telewizjach, gdzie dominują starsi panowie komentatorzy i konserwatywne głosy, gdzie nie czujemy się wystarczająco reprezentowani”. Na wieczorze KP było po równo ekspertek i ekspertów. Jak widać, da się.

Od czasu do czasu wspieramy

Główne telewizje zachowują się trochę jak politycy głównych partii, którzy na potrzeby wyborcze są zdeklarowanymi feministami, a przy głosowaniu nad projektem „Ratujmy kobiety” w Sejmie nagle odbiera im władzę w rękach. Tak, relacjonowały Czarny Protest, tak, chętnie opowiedzą o tym, że kobiety robią coś ciekawego i przełamują stereotypy (TVN regularnie zaprasza ekspertkę od rajdów samochodowych i pilotkę samolotów pasażerskich), tak, może nawet zajawią akcje wspierające inkluzywność, typu „Dziewczyny na Politechniki!”. Jednak nieobecność kobiet w tak ważnym dla anteny momencie jak wieczór wyborczy pokazuje, że nadal zapraszaniu ich do studia musi towarzyszyć jakiś namysł i że nie odbywa się to na zasadzie prostego odruchu: potrzebujemy kogoś, kto zna się na X, więc może pani Y? Ekspertki ciągle przechodzą jakąś „jazdę testową” w mniej popularnych pasmach, a wtedy, kiedy potrzeba kogoś sprawdzonego, kto nie zawiedzie przy wielomilionowej publiczności – właśnie odruchowo zaprasza się mężczyzn.

Może wydawcy przyzwyczajeni do myślenia, że ekspert równa się facet, muszą teraz przestawić się na inne postrzeganie rzeczywistości – i jeszcze nie zawsze im to wychodzi. Tylko ile można słuchać, że „nie od razu Kraków zbudowano”? Jest rok 2020 i etap przestawiania się powinien być dawno za nami.

„Jeśli to zobaczy…” w polskich mediach

Instytutowi Geeny Davies, który bada obecność kobiet w mediach, przyświeca hasło „If she can see it, she can be it”, czyli w nieco koślawym tłumaczeniu na polski: „Jeśli to zobaczy, może tym się stać”. Chodzi o to, że widzimy siebie w określonych rolach, jeśli mamy przykłady w swoim otoczeniu. Raport instytutu z 2019 roku Rewrite her story poświęcony jest przemysłowi filmowemu, ale zwłaszcza cytowane w nim opinie kobiet mogłyby równie dobrze dotyczyć telewizyjnej publicystyki. W najbardziej kasowych filmach z 2018 roku 42 proc. osób na stanowiskach przywódczych stanowili mężczyźni, a tylko 27 proc. – kobiety. Choć częściej od męskich liderów były pokazywane jako inteligentne (81 proc. w porównaniu z 62 proc.), to rzadziej ich działania prezentowano jako skuteczne (44 proc. w porównaniu z 57 proc.). „Widząc ciągle kobiety w rolach drugoplanowych, możemy nabrać przekonania, że taka jest naturalna kolej rzeczy, że normą dla kobiet jest grać drugie skrzypce i wyrzec się ambicji. […] Nawet jeśli wiem, że mogłabym być liderką, widzę w takich rolach tylko mężczyzn. To ma na mnie wpływ. Muszę siedzieć biernie i patrzeć na mężczyzn w działaniu, choć wiem, że sama mogłabym być na ich miejscu”, „Obserwuję to od dzieciństwa, że kobietom po prostu nie daje się możliwości, żeby się wypowiedziały”, mówią młode widzki. Jako bohaterki godne naśladowania przywołują Hermionę Granger z Harry’ego Pottera czy Czarną Wdowę z Avengersów.

Te badania pokazują istotną i niedocenianą rolę wzorów do naśladowania. Jasno wynika z nich, do jakich wniosków mogą dojść kobiety, które tak rzadko mają okazję zobaczyć inne kobiety w roli ekspertek w telewizji.

Z badania zrealizowanego w latach 2014–2015 w ramach prowadzonego przez Krytykę Polityczną projektu Ekspertki.org wynika, że w Polsce na siedem osób komentujących w głównych mediach przypadała wówczas tylko jedna kobieta, co przekładało się na zaledwie 13 proc. udziału kobiet w debacie publicznej. W programie Moniki Olejnik Kropka nad i kobiety stanowiły niespełna 11 proc. zaproszonych. Kawa na ławę Bogdana Rymanowskiego z powodu niezmiennie męskiej listy gości zyskała w internecie miano „Chłopilonu”, w nawiązaniu do dawnego programu tylko z udziałem ekspertek, Babilonu. Nie wiadomo, ile zmieniło się od tamtej pory, bo nowszych danych brak.

Mężczyźni objaśniają mi świat

czytaj także

Dziennikarze tłumaczą nieraz, że chętnie zapraszaliby więcej kobiet, ale one same nie garną się do występowania w mediach. Jak tłumaczy Dominika Wróblewska, jedna z twórczyń projektu Ekspertki.org, „brakuje im pewności, że posiadając super wykształcenie i imponujący staż zawodowy, mogą mówić o sobie jako o ekspertkach”. Pomijając fakt, że kobiety wychowywane są na prymuski, a mężczyźni na zwycięzców (badania pokazują, że mężczyzna ubiega się o pracę, spełniając statystycznie 60 proc. wymagań, a kobieta nie wysyła CV, dopóki nie ma pewności, że spełnia 100 proc.), trudno zauważalna obecność innych ekspertek w mediach na pewno nie pomaga kobietom zbudować tej pewności. Koło się zamyka.

„Przy Kawie o Sprawie”: Mężczyźni nie nadają się do polityki

Syndrom Skłodowskiej-Curie

Ludzie mediów mogą różnie tłumaczyć te zaniedbania, ale prawda jest taka, że ekspert nadal równa się facet i jest to wynik nie tyle złej woli, ile przyzwyczajeń z wielu stuleci. Kobiety były wymazywane z historii nauki, polityki czy wojskowości, z czego wynika pogląd, że zrobiły niewiele znaczących rzeczy, a zatem – idąc dalej – muszą być w tych sprawach mniej kompetentne od mężczyzn. I takie myślenie ma się dobrze do dzisiaj.

Einstein był dupkiem. A wielu innych mężczyzn nimi nie było

Skutki pokazuje badanie cytowane przez „The Independent”. Tysiąc sto osób z Wielkiej Brytanii, Irlandii, Włoch, Niemiec i Hiszpanii, w tym wiele ze środowiska naukowego, miało wymienić nazwisko choć jednej uczonej. Trzy czwarte wspominało „co najmniej jedną” i najczęściej była to Maria Skłodowska-Curie. Jedna czwarta nie umiała wskazać żadnej kobiety o istotnych dokonaniach naukowych.

Deficyt ekspertek w głównych mediach może mieć podobne skutki. A nawet groźniejsze – przez lata kobiety trudno było zmobilizować do głosowania, a od wielu z nich można było usłyszeć, że „nie interesują się polityką”. W ostatnim pięcioleciu na pewno wiele zmieniła akcja #metoo i polski Czarny Protest, które pokazały kobietom, że nawet to minimum praw, które mają w naszym kraju, nie jest im dane raz na zawsze, a to zmobilizowało je w ostatnich wyborach prezydenckich. W drugiej turze frekwencja wśród kobiet wyniosła 71,1 proc. i była wyraźnie wyższa niż w przypadku mężczyzn (64,4 proc.), w pierwszej – do urn poszło 65,8 proc. uprawnionych kobiet i 62,6 proc. uprawnionych mężczyzn. To najlepiej pokazuje zmiany, jakie dokonują się w głowach Polek – i to, jak bardzo za tymi zmianami nie nadążają media.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Karolina Wasielewska
Karolina Wasielewska
Autorka książki „Cyfrodziewczyny”
Autorka tech-feministycznego bloga Girls Gone Tech.pl i reportażu o pionierkach polskiej informatyki „Cyfrodziewczyny”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij