Kim są przeciwnicy wolnego wyboru polskich kobiet?
W 2015 roku kilka organizacji pozarządowych zbierało podpisy pod projektem ustawy odbierającej prawa do rzetelnych procedur medycznych, diagnostyki ginekologicznej i zabiegów ratujących życie matki. Choć autorzy projektu skupiają się na aborcji, akt prawny oznacza potencjalną odpowiedzialność karną lekarza i pacjentki wybiegającą poza kwestie płodu.
Najważniejsze organizacje zaangażowane bezpośrednio w projekt i zbieranie podpisów to:
· Fundacja „Pro – Prawo do Życia”.
· Fundacja „Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny”
· Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris
· Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi / Fundacja im. ks. Piotra Skargi.
Katalog ten stanowi dobrą okazję do analizy różnych metod, za pomocą których działają organizacje konserwatystów. Ponieważ organizacje te próbują też ograniczyć prawa obywatelek i obywateli w innych aspektach, analiza ich działania i finansowania może być użyteczna do prognozowania kolejnych porażek lewicy i liberałów.
Z góry uprzedzam, że analiza jest długa i dość akademicka. Uważam jednak, że porażka wolnych kobiet wymaga chłodnego namysłu. Inne rodzaje działań zostawiam na najbliższe manifestacje.
Fundacja Pro-Prawo do Życia
Intensywną działalność prowadzi od 2006 roku. Główną formą jest prezentacja wystawy „Wybierz Życie”, która prezentuje drastyczne zdjęcia płodów i dzieci oraz przekaz porównujący zabiegi medyczne do ludobójstwa. Jako organizacja pożytku publicznego ma prawo do zbierania 1% podatku od sympatyków, co wiąże się z obowiązkiem publikacji sprawozdań finansowych.
W sprawozdaniu za 2014 rok czytamy, że w 2013 i w 2014 roku przychody fundacji wynosiły ok. 600 tys. złotych rocznie. W 2014 było to 500 tys. złotych darowizn od osób fizycznych, około 30 tys. z 1% i 60 tys. złotych darowizn od osób prawnych. W zarządzie fundacji są: Kaja Godek, Kinga Małecka-Prybyło i Aleksandra Musiał.
Wszystkie trzy chętnie pojawiają się w mediach, gdzie najczęściej odwołują się do szokujących opowieści, graniczących z kłamstwem na tematy medyczne.
Standardową metodą jest utożsamienie każdego płodu z dzieckiem, niezależnie od stanu wiedzy medycznej.
Narracje każdej z tych osób są przewidywalne, rzadko odnoszą się do argumentów osób pytających lub polemistów. Gdy jest im to na rękę, chętnie powołują się na swoją płeć, cudowność doświadczenia macierzyństwa itp. Mieszanka szokującej treści pseudomedycznej oraz „kobiecej” wrażliwości sprawia, że przebijają się do mediów na zasadzie „symetrii”. Obecność medialna (np. Kaja Godek w NaTemat, Małecka-Prybyło w TVN) ściśle koreluje z akcjami Fundacji.
Empatia i wrażliwość na cudzą krzywdę wydają się tu jedynie narzędziem retorycznym. Fundacja Pro inicjowała akcję „Stop Pedofilii”, kierowaną przeciwko edukatorom seksualnym. Inicjatorki chciały wprowadzić do Kodeksu Karnego zapis umożliwiający karanie edukatorów seksualnych pod pretekstem przeciwdziałania pedofilii. Strona akcji jest już nieaktywna, próba zmiany prawa się nie powiodła, choć przeznaczono na nią 250 tys. złotych. Szczegółową analizę nieuczciwości związanych z tą kampanią przygotowała Fundacja Dzieci Niczyje, wyspecjalizowana w pracy z dziećmi, które były ofiarami różnych form przemocy.
Warto przy okazji porównać strony internetowe obu tych Fundacji. Fundacja Pro chwali się liczbą pikiet, szkoleń dla liderów lokalnych i wystawami antyaborcyjnymi. Z kolei Fundacja Dzieci Niczyje chwali się liczbą odbiorców telefonu zaufania, spotkaniami diagnostycznymi i podaje kontakty do działów koordynujących konkretne formy wsparcia.
Na poziomie deklaracji programowych obie organizacje walczą o dobro dzieci i rodzin, obie też deklarują chęć tworzenia rozwiązań systemowych. Z tym, że tylko jedna z nich systematycznie pracuje z dziećmi, sędziami, badaczkami społecznymi problemu. Druga adresuje działalność „na zewnątrz”, skupiając się na wystawach i obecności medialnej.
Gdyby akcja „Stop Pedofilii” nie była manipulacją polityczną, skupiałaby się właśnie na szkoleniu policjantów, telefonie zaufania, badaniach itd. Fundacja Pro Life nie jest jednak nastawiona na pracę z ofiarami, tylko na modyfikację aktów prawnych zgodnie ze swoją ideologią. Ma do tego prawo, powinna jednak odróżniać działania społeczne od lobbingu. Tymczasem według strony „Pro-Prawo do Życia” lobbingiem zajmują się wyłącznie organizacje feministyczne.
Fundacja „Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny”
Fundacja „Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny” powstała w 2012 roku. Prezesem fundacji jest Paweł Kwaśniak, polityk konserwatywny, który pracował m.in. w Biurze Zarządu Prawa i Sprawiedliwości, Kancelarii Sejmu RP, Narodowym Centrum Kultury. Był też radnym Sejmiku Województwa Łódzkiego. W Fundacji pracuje 12 osób, do tego doliczyć należy też koordynatorów marszów w terenie (nieznana forma współpracy, zapewne wolontariat). Fundacja staranniej kontroluje relacje medialne, bo do kontaktów z mediami wynajęła firmę PR Neuron.
Główną formą działalności są Marsze dla Rodziny, które odbywają się w około 120 miejscowościach rocznie. W odróżnieniu od „Pro Life”, Marsze dla Rodziny nie koncentrują się na szokowaniu i efekcie medialnym, ale na przyjaznej, rodzinnej atmosferze. Przykładowa ulotka z Rawy Mazowieckiej mówi o trosce o rodzinę, apeluje o współpracę instytucji publicznych z rodzinami itp. Marsze są jednocześnie okazją do zbierania podpisów i dystrybucji poparcia dla polityków lokalnych (wręczanie tytułów „Samorząd przyjazny rodzinie”), uczestniczą w nich inne organizacje zaangażowane z zmianę prawa aborcyjnego.
Drugą formą są szkolenia kierowane do szkół w ramach akcji „Szkoła Przyjazna Rodzinie”. Wedle deklaracji ma to być forma wspierania działań łączących środowisko rodzinne i edukacyjne. Autorką wielu materiałów do tych szkoleń jest Katarzyna Stępkowska, doktorantka na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej UKSW i laureatka grantu na badania studenckie „Diamentowy Grant”.
Nie ma niczego dziwnego w tym, że doktorantka tworzy programy i szkolenia edukacyjne. Dziwne jest jednak to, że choć od otrzymania pieniędzy na badania upłynęły ponad 2 lata trudno znaleźć jakieś efekty naukowe. Łatwo za to znaleźć wywiady, których mgr Stępkowska udziela w mediach konserwatywnych na dość szeroki zakres tematów (ideologia gender, przemysł pornograficzny, eugenika). Trudno też uznać luźne refleksje na temat okładek „Playboya” w trakcie Nocy Kościołów za referat naukowy.
Fundacja zastrzega, że szkolenia są bezpłatne, płaci się tylko za materiały edukacyjne. Przeciwnego zdania było jednak Ministerstwo Edukacji Narodowej, które zleciło kontrolę kuratoryjną nad programami szkoleń. Fundacja zareagowała na to kampanią medialną i zbiórką podpisów przeciwko ingerencji MEN. Tyle, że akcję zatytułowała „MEN zwalcza szkoły przyjazne rodzinie”, usuwając się z roli organizatora i przenosząc konflikt na płaszczyznę szkoła–MEN. Niezależnie od kontrowersji Fundacja deklaruje, że w takich szkoleniach wzięło udział już 600 szkół.
Wybaczą Państwo feblik akademicki koleżanki po fachu, ale nie umiem też ukryć zainteresowania pytaniem: Czy doktorantka psychologii realizująca grant badawczy z zakresu badań seksualności podpisałaby się pod deklaracją Fundacji, z którą przecież ściśle współpracuje, jakoby rozróżnienie między płcią biologiczną a kulturową było pseudonaukowe.
Prezes fundacji balansował na granicy prawdy, gdy powiedział, że „instytucje broniące rodziny, w przeciwieństwie do lewicy, nie korzystają z pieniędzy rządowych a dobrowolnych składek ludzi ideowych”. Ekspertka jego fundacji rozwinęła się dzięki grantowi sfinansowanemu przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego rządu Donalda Tuska. Na podstawie danych publicznych nie sposób też wykluczyć, że szkolenia fundacji finansowała też część samorządów.
Fundacja „Instytut na rzecz kultury prawnej Ordo Iuris”
Powstała w 2013 roku fundacja Ordo Iuris wedle deklaracji koncentruje się na kulturze prawnej, a ściślej na obronie osób zagrożonych wykluczeniem społecznym z powodu przywiązania do tradycyjnych wartości, prawnej ochrony życia ludzkiego, ochrony praw rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi sumieniami itd. Znamienne jest to, że każdy element wyliczanki zawiera pewną wartość uniwersalną (walka z wykluczeniem, prawa rodziców, ochrona dzieci), która już na starcie jest mieszana z dość szczególną wykładnią ideową. W ten sposób w skrócie medialnym łatwiej przedstawiać się jako zwolennik wartości ogólnej, gdy w istocie promujemy wartość związaną ze szczególną, konserwatywną jej interpretacją.
Ordo Iuris koncentruje się na wsparciu prawniczym i tworzeniu zaplecza analitycznego dla innych organizacji. Eksperci wymienieni w stosownej zakładce to bez wyjątku prawnicy. Prawnikami są też osoby tworzące analizy polityki społecznej dla fundacji. Przy innych okazjach fundacja korzysta z zaprzyjaźnionych lekarzy lub bioetyków (np. na potrzeby debat), jednak większość dokumentów jest tworzona przez prawników. Zapewne też kadry prawnicze Ordo Iuris stoją za projektem prawnym ustawy, o kótrej mówimy.
Ordo Iuris monitoruje zmiany w prawie polskim i międzynarodowym, koncentrując się na krytyce aktów prawnych związanych z in-vitro, związkami partnerskimi, prawem medycznym i farmaceutycznym. Oprócz uwag koncentrujących się na nieścisłości definicji lub sprzeczności z istniejącymi przepisami, opinie prawne zawierają też oświadczenia stojące w sprzeczności z wiedzą medyczną.
Zaangażowanie w sprawę przynosi sukcesy zawodowe. Lider Ordo Iuris (Aleksander Stępkowski, prawnik i prof. UW) został zatrudniony w MSZ jako podsekretarz stanu odpowiedzialny za prawa człowieka. Ordo Iuris jest dla prawników okazją do rozwoju zawodowego – pomaga w zdobyciu stażu przy ONZ czy Parlamencie Europejskim, organizuje konferencje naukowe i pośredniczy w kontaktach z grupami lobbystów konserwatywnych w USA.
Ostatnia rola Ordo Iuris to osłona prawna pozostałych sojuszników prawicy. Jeśli „Fundacja Pro” bywa oskarżana o propagowanie drastycznych zdjęć, to Ordo Iuris zapewnia prawnika dobrze obeznanego w kwestiach wolności słowa. Prokurator rejonowy lub polityk samorządowy często nie mają zasobów, by polemizować z dobrze usytuowanym w prawniczym mainstreamie lobbystą. Inne przykłady działalności Ordo Iuris to zaangażowanie w obronę narodowców, którzy atakowali Zygmunta Baumana na wykładzie we Wrocławiu, osłona prawna dr Chazana i ataki prawne na jego przeciwników.
Te same paragafy związane z wolnością słowa, które broniły narodowców atakujących Baumana, stają się nagle drugorzędne, gdy chodzi o dyskusję wokół Chazana.
W gruncie rzeczy dokumenty i działania Ordo Iuris nie są elementem świata naukowego lub prawnego, ale narzędziem polityki.
Liczba nadużyć i nieuczciwości intelektualnych w nich zawartych wykracza poza granicę ludzkiego błędu i jawi się jako przemyślnie wykorzystywane narzędzie wywierania wpływu.
Analiza Ordo Iuris – ćwiczenia z manipulacji
Pokażę to na przykładzie „analizy” poselskiego projektu ustawy o uzgodnieniu płci (autor nie podany) oraz raportu Ordo Iuris dotyczącego polityki rodzinnej.
W definicji tej zjawisko płciowości jest rozpatrywane z jednej strony w wymiarze subiektywnych stanów psychicznych, z drugiej zaś strony w wymiarze wzmianki o płci w aktach stanu cywilnego. Pojęcie „uzgodnienia” dotyczy zatem treści akt stanu cywilnego dotyczącej informacji o płci, określanej przez lekarza na podstawie obserwacji cech płciowych po urodzeniu dziecka. Informacja w aktach stanu cywilnego ma zatem charakter obiektywny i intersubiektywnie weryfikowalny, jednak projektodawcy chcą stworzyć procedurę jej kwestionowania pod wpływem subiektywnych odczuć jednostek.
Ten fragment konstruuje przeciwieństwo między „subiektywnym” odczuciem osób transseksualnych a obiektywną wiedzą medyczną. Tyle, że „subiektywne” uczucia dotyczą osoby dorosłej, a „obiektywna” wiedza medyczna to rzut oka lekarza na noworodka. Autor całkowicie ignoruje fakt, że w przypadku osób transseksualnych podstawą operacji jest długotrwała diagnoza psychiatryczna wspomagana przez analizy hormonalne. Ponieważ autor oparł się na słabych i nieaktualnych źródłach (artykuły popularne z pism medycznych z 1999 roku), pominął fakt, że obrazowanie mózgu dostarcza dowodów na różnice w biologii mózgów między osobami transseksualnymi a resztą populacji (listę publikacji w dużo poważniejszych czasopismach naukowych niż źródła konserwatywne można znaleźć tu).
Innymi słowy, po jednej stronie mamy rzut oka ginekologa na noworodka. Po drugiej stronie diagnozę psychiatryczną osoby dorosłej (w ramach doskonalonej przez lata procedury) plus dowody z badań neurologicznych. A jednak według autora to pierwszy przypadek ma być obiektywną podstawą do stanowienia prawa, a wszystkie subtelności (kilka definicji płci w medycynie, złożoność procesów dojrzewania płciowego, wiedza medyczna dotycząca operacji zmiany płci) ukrywane są jako czynniki subiektywne, jakoby zależne od kaprysu osoby transseksualnej.
Redukcja złożoności problemu, prezentacja własnego stanowiska jako obiektywnego i selektywny wybór dowodów (pomijanie mocniejszych argumentów strony przeciwnej, tworzenie fikcyjnych wątpliwości) powtarza się też w największym raporcie fundacji zatytułowanym Jakiej rodziny potrzebuje Polska. To nie są już analizy prawne publikowane na stronach internetowych w kontrze na akcje lewicy. To dokument wręczany Prezydentowi, na który powołuje się też Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.
Autorzy raportu (Tymoteusz Zych, Karolina Dobrowolska, Olaf Szczypiński) nie odczuli potrzeby sięgnięcia po aktualne badania z zakresu polityki społecznej (np. prace prof. Kotowskiej z SGH). Zakres czasowy danych został przycięty tak, by nie uwzględniać kolejnych fal zjawisk demograficznych (jakby zjawisko wyżów i niżów demograficznych nie było falowe, a jedynie związane z polityką publiczną). Potrafią też przywołać zagraniczny raport (np. Make Mothers Matter) jako rozstrzygający argument co do zdania Europejek na temat polityki rodzinnej, choć trudno uznać za reprezentatywny (np. nie wzięła w nim udział ani jedna Polka).
Na marginesie warto zauważyć, że autorzy chętnie korzystają z badań sponsorowanych przez lobby przedsiębiorców (Warsaw Enterprise Institute, Centrum Adama Smitha). Trudno spodziewać się, by taki dobór sojuszników intelektualnych prowadził do rozwiązań redukujących wykluczenie społeczne, choć takie cele deklarowała fundacja. Jak zwykle nie chodzi o problemy osób uboższych, ale o prawa katolików.
Dla laika opracowania Ordo Iuris wydają się poważnym źródłem akademickim. Dla specjalisty warte są nie więcej niż „badania” przywoływane w reklamie proszków do prania. Nie ma nic złego w reklamie, ale nie może ona zastępować rzetelnej nauki jako źródła prawa i działań instytucji publicznych.
Stowarzyszenie i Fundacja im. Piotra Skargi
Istnienie dwóch równoległych form prawnych (Stowarzyszenie i Fundacja) utrudnia śledzenie finansów i powiązań osobowych, ale dla potrzeby analizy potraktuję je razem.
Ordo Iuris importowało od sojuszników zagranicznych materiały do swoich raportów. Stowarzyszenie im. Piotra Skargi importuje model biznesowy. Wzorując się na stowarzyszeniach Tradycja, Rodzina i Własność, skupia się na rozsyłaniu dużej liczby dewocjonaliów i zbieraniu w zamian datków. Wedle informacji samej organizacji w 2011 roku rozesłano: 600 tysięcy breloków, 500 tysięcy książek, 200 tysięcy medalików.
Najbardziej widocznymi wydatkami są portal i magazyn Polonia Christiana, który pełni rolę medium i agencji prasowej. Komunikaty z tego źródła często są przedrukowywane w innych mediach prawicowych (np. portal Fronda.pl). Istnieją animozje między Czytelnikami obu mediów, w praktyce jednak zdarza się, że news lub manipulacja publikowana w jednym z miejsc jest duplikowane w drugim. Redaktorem naczelnym portalu jest Piotr Doerre.
Stowarzyszenie im. Piotra Skargi zakupiło oprogramowanie call center w firmie Unima 2000 (źródło: raport roczny spółki) i rekrutowało pracowników call center w Wieliczce. Nawet 10 osobowe call center oznacza w skali roku koszty rzędu miliona złotych, zakładam jednak, że akwizycja miliona dewocjonaliów rocznie może wymagać większych nakładów.
Na podstawie tych przesłanek wnioskuję, że Stowarzyszenie Piotra Skargi miało największy potencjał finansowy spośród wszystkich uczestników koalicji antyaborcyjnej. Co więcej hasła związane z obroną życia były elementem kampanii marketingowej medalików.
Czy to jest ta oddolna polityka?
Ewentualny sukces ustawy godzącej w prawa kobiet nie jest przypadkiem, nie jest też dziełem spontanicznej, oddolnej koalicji. Jest skutkiem kilku lat działalności organizacji wyspecjalizowanych w różnych rodzajach wpływu.
· Fundacja „Pro-Prawo do życia” koncentruje się na szokowaniu i akcjach w przestrzeni publicznej. W porównaniu z innymi elementami lobby antyaborcyjnego częściej korzysta z liderek, przekazu typu „ja jako matka”. Dlatego częściej niż sojusznicy występuje ona ze swoim przekazem w mediach głównego nurtu.
· Fundacja „Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny” wyspecjalizowała się w wywieraniu wpływu na szkoły i samorządy. Organizowane przez nią Marsze dla Życia są skutecznym narzędziem do zbierania podpisów i tworzenia wizerunku sympatycznego, otwartego konserwatyzmu.
· Fundacja „Ordo Iuris” to zaplecze prawne dla całej inicjatywy oraz łącznik z organizacjami międzynarodowymi. Ma też najbliższe powiązania z Prawem i Sprawiedliwością. To z „ekspertyz” Ordo Iuris korzystają dwie poprzednie fundacje w dyskusjach z samorządami lub w potyczkach prawnych. Daje też szansę na pozyskiwanie prawników, bo oferuje możliwości rozwoju zawodowego i buduje sieci wsparcia w karierze akademickiej lub prawniczej.
· Fundacja / Stowarzyszenie im. Piotra Skargi to główny motor finansowy i medialny kampanii. Nie wiemy, czy wspiera finansowo pozostałe grupy, wiemy za to, że portal Polonia Christania był partnerem medialnym większości akcji realizowanych przez sojuszników.
Chciałabym móc dopisać do tego pocieszającą puentę, ale mam wrażenie, że dla wszystkich omówionych organizacji niszczenie praw kobiet przestało być celem, a zaczęło być elementem podtrzymania działalności. Spodziewać się należy raczej kolejnych pól konfliktu. Fundacja „Pro” próbowała już ataków na osoby innych orientacji seksualnych, zaś Ordo Iuris lobbuje za konserwatywno-neoliberalną polityką opiekuńczą.
**Dziennik Opinii nr 98/2016 (1248)