Kraj

Milcząc, wspieramy księży pedofilów [rozmowa]

Rozmowa z Barbarą Blaine, prezeską Sieci Ofiar Molestowania przez Księży.

Agata Diduszko-Zyglewska: Dlaczego zjawiła się pani w Polsce?

Barbara Blaine: Jako członkowie międzynarodowej sieci ofiar księży pedofilów przyjechaliśmy tutaj z różnych krajów, żeby wesprzeć działania Fundacji „Nie lękajcie się” i świętować trzecią rocznicę jej powstania. To wsparcie jest potrzebne, bo mamy poczucie, że polscy hierarchowie kościelni nie chronią dostatecznie dzieci przed księżmi pedofilami. Wygląda na to, że są bardziej zainteresowani ochroną reputacji Kościoła katolickiego, sprawców i ich zwierzchników.

Pani też jako dziecko padła ofiarą księdza pedofila, prawda?

Tak. Ksiądz z mojej parafii zaczął mnie gwałcić latem między moją siódmą a ósmą klasą. Miałam mniej więcej 12 lat. Za pierwszym razem, kiedy mi to robił, moje ciało jakby zamarzło, i wydawało mi się, że mój umysł je opuścił. W myślach powtarzałam: Stop! Nie! Nie dotykaj mnie tam! Ale nie mogłam wydobyć głosu. Pamiętam, jak powiedział: „Przestań dygotać, nie skrzywdzę cię”. A ja nie mogłam zrozumieć, dlaczego ksiądz robi mi coś takiego i bardzo szybko uznałam, że to moja wina, że coś musiało być nie tak ze mną, bo inaczej ksiądz by tego nie zrobił. Czułam się brudna i było mi wstyd. Obiecał, że więcej tego nie zrobi, ale zrobił to znowu, wiele razy.

Nie miałam komu o tym powiedzieć, bo w moim świecie wszyscy podziwiali księdza i był dla nich niepodważalnym autorytetem. Nie mogłam powiedzieć ani rodzicom ani nauczycielom ani przyjaciołom. Przez pewien czas nie czułam, że to wpływa na moje dalsze życie. Dorosłam i wyprowadziłam się z miasteczka – i nagle jako dorosła osoba zaczęłam mieć nawroty wspomnień i koszmary, te sceny gwałtów prześladowały mnie. Kiedy udałam się do hierarchów kościelnych po pomoc, ufałam że otoczą opieką mnie i moją rodzinę; że sprawcę spotka kara; że nie będą chcieli narażać innych dzieci na to, że je także skrzywdzi. Przekonali mnie, żebym nie szła z tym na policję. Powiedzieli, że oni to wszystko załatwią i że jestem jedyną ofiarą i nigdy nie było żadnych skarg na tego księdza. Powiedzieli, że jeśli nie utrzymam tego w sekrecie, zrobię krzywdę sobie, swojej rodzinie i Kościołowi; że jeżeli pójdę do prasy, to będzie znaczyło, że chcę zniszczyć Kościół. Dlatego milczałam przez siedem lat, a w tym czasie – o czym nie wiedziałam – ten ksiądz gwałcił kolejne dziewczynki. Uwierzyłam biskupowi, kiedy mi powiedział, że jestem jedyna.

Kiedy przerwała pani milczenie?

Kiedy zrozumiałam, że zostałam oszukana. Upubliczniłam swoją sprawę i wtedy te wszystkie inne ofiary zaczęły się ze mną kontaktować. Zaczęłam szukać kolejnych ofiar, żebyśmy mogły nawzajem sobie pomóc, bo zrozumiałam, że biskupi musieli potraktować je tak samo okropnie, jak mnie. Po spotkaniu innych ofiar zrozumiałam, że Kościół ma konkretną taktykę działania w takich sytuacjach: każda ofiara nie może dowiedzieć się o istnieniu innych, każda jest zapewniana, że oni zajmują się sprawą i że to zostanie załatwione, i każda jest skłaniana do dyskrecji „dla własnego dobra i dobra swojej rodziny”.

każda ofiara nie może dowiedzieć się o istnieniu innych, każda jest zapewniana, że oni zajmują się sprawą i że to zostanie załatwione, i każda jest skłaniana do dyskrecji „dla własnego dobra i dobra swojej rodziny”.

Sprawca zostaje przeniesiony w inne miejsce. To pozwala księżom pedofilom działać całymi latami i krzywdzić kolejne dzieci. Ich bezkarność jest szokująca. Mnie nigdy nie udało się postawić księdza, który mnie skrzywdził, przed sądem.

Czy inne kraje radzą sobie lepiej ze skłanianiem Kościoła katolickiego do większej aktywności w karaniu księży pedofilów niż Polska?

Z naszej perspektywy niestety wciąż nikt nie robi tego idealnie. Nie mamy wątpliwości co do tego, że ośrodkiem władzy, która rozciąga się na cały katolicki świat, jest Watykan, który przez wiele lat walczył o to, żeby przypadki pedofilii nie były ujawniane i mogły trwać. Kiedy skala pedofilii kościelnej została ujawniona w Stanach Zjednoczonych, oficjele z Watykanu długo upierali się, że to problem tylko amerykański. Teraz już wiemy, że to problem systemowy, który dotyczy wszystkich krajów i kontynentów. W naszej sieci mamy w tej chwili ofiary z ponad 70 krajów. Tam, gdzie udało się doprowadzić do rzetelnych badań i powstania niezależnych od Kościoła związanych z rządem agencji – jak w Australii, Irlandii, Kanadzie czy niektórych stanach USA – okazało się, że ilość pedofilów wśród księży na danym obszarze zwykle wynosi pomiędzy 6 a 10 %. Eksperci w Stanach szacują, że ofiar jest co najmniej sto tysięcy.

Z tego wszystkiego wynika, że za wiedzą zwierzchników kościelnych ofiarami jednego księdza pedofila może paść nawet kilkadziesiąt dzieci!

Dokładnie tak. Była taka słynna sprawa z 2014 roku. Okazało się, że w Weronie dwudziestu pięciu księży latami molestowało głuchonieme dzieci przebywające pod ich opieką w instytucie kościelnym. I pewna grupa osób głuchoniemych, które jako dzieci były molestowane przez jednego z tych księży w Weronie, zebrała się i pomaszerowała piechotą do Watykanu, żeby tam zaprotestować i domagać się sprawiedliwości. Policja nie wpuściła ich na teren Watykanu, ale odzew prasowy wobec tej akcji zmusił biskupa Werony do usunięcia tego księdza z urzędu. I proszę sobie wyobrazić, że kilka dni temu w „New York Timesie” ukazał się artykuł o tym, że ten osiemdziesięciodwuletni ksiądz został aresztowany w Buenos Aires. Jego zwierzchnicy po prostu przenieśli go z Włoch do Argentyny – i on tam krzywdził kolejne dzieci. Papież Franciszek nie mógł o tym nie wiedzieć. Pozwolił na to, żeby ten ksiądz pojechał „zajmować się” głuchoniemymi dziećmi w Argentynie. Dzięki temu ksiądz pedofil zniszczył życie kolejnej grupie bezbronnych ofiar. Bo molestowanie seksualne wpływa na całe życie człowieka. Zgwałcone dziecko jest jak stłuczone jajko – z tych skorupek nie da się wszystkiego idealnie poskładać.

Takie przenoszenie księży w ramach kary na „inne łowisko” to praktyka stosowana też przez hierarchów w polskim Kościele. Wiem, że interweniowaliście w jednej z takich spraw.

Tak, chodzi o księdza, który został prawomocnie skazany przez sąd za molestowanie pięciu dziewczynek w szkole, ale dostał karę w zawieszeniu!

Doprecyzujmy, że chodziło o „wkładanie dzieciom rąk pod ubranie i dotykanie ich miejsc intymnych”.

Tak. Po tym wyroku biskup przeniósł księdza do innej parafii w innym miasteczku. Ksiądz zamieszkał tam w budynku szkoły. Rok temu na naszą konferencję w Poznaniu przyjechało kilka matek skrzywdzonych dzieci aż z Zamościa, żeby nam opowiedzieć o tej sytuacji. Postanowiliśmy zareagować od razu. Pojechaliśmy na drugi koniec Polski i zrobiliśmy pikietę pod zamojską kurią . Próbowaliśmy przekonać biskupa, że dobro dzieci w tym kolejnym miasteczku jest ważniejsze niż dobro sprawcy.

Kościół na pewno jest w stanie znaleźć kogoś innego do odprawiania mszy niż oprawca dzieci, któremu jego czyny udowodniono.

Spotkaliście się też z dyrektorką szkoły, do której trafił ten ksiądz pedofil.

Poprosiliśmy ją, żeby powiadomiła wszystkich rodziców o tym, że w szkole jest ksiądz pedofil, żeby każde z nich miało świadomość, że posyła dziecko w miejsce, w którym pracuje przestępca seksualny. Dyrektorka odpowiedziała nam, że nie ma takiej potrzeby, bo przecież „dzięki nam” sprawa znalazła się prasie i wszyscy wszystko wiedzą. Zapytaliśmy ją czy ma pewność, że ksiądz nie będzie mógł skrzywdzić żadnego dziecka. Powiedziała, że przecież w szkole są kamery i to załatwia sprawę.

Jak to możliwe, że osoba z urzędu odpowiedzialna za dzieci decyduje się na takie ryzyko?

Księża w Polsce i w wielu innych krajach ustawiani są na piedestale. Mogą robić rzeczy, które innym ludziom nie uszłyby na sucho. Już jako katolickie dzieci jesteśmy uczeni niezwykłego szacunku do księży. Mówi się nam, że ksiądz jest blisko Boga; widzimy też, jak nasi rodzice i nauczyciele bezkrytycznie słuchają księdza i robią to, co nakazuje. Nikt w naszym świecie nie stoi wyżej od księdza. Dlatego, kiedy ksiądz nas molestuje lub gwałci, tak łatwo uznajemy, że to musi być nasza wina, bo ksiądz nie zrobiłby czegoś złego. A skoro robi, to ja, ofiara, musiałam go do tego sprowokować. Tak odczuwa tę krzywdę wiele dzieci.

Kto w takim razie może skutecznie powstrzymać księży pedofilów?

Papież Franciszek powiedział publicznie, że sprawcy nie mogą dalej sprawować posługi, ale jak widać polscy biskupi tego nie respektują.

Uważam, że gdyby papież na poważnie chciał uciąć praktyki związane z kryciem sprawców przestępstw seksualnych w Kościele, to ma do tego narzędzia. I powinien to zrobić!

Niestety obecnie większość hierarchów kościelnych nie robi tego, co powinni zrobić w tej sprawie. Nas, ofiary, często traktują jak wrogów, i zawsze mówiąc o naszej krzywdzie powtarzają, że to problem marginalny. Z badań wynika, że sposób reakcji na zeznanie ofiary pedofilii jest kluczowy dla jej przyszłego wyzdrowienia. Potępienie czy oskarżenia o sprowokowanie sytuacji ofiara odczuwa prawie jak ponowny gwałt. Niestety wiemy, że we wszystkich krajach wiele ofiar spotyka się właśnie z taką reakcją – najczęściej ze strony oficjeli kościelnych, do których udają się po pomoc i sprawiedliwość.

W Stanach sytuacja uległa pewnej zmianie po gigantycznej aferze ujawnionej przez „Boston Globe” i inne gazety. Wiem, że film Spotlight opowiadający tę historię był pokazywany także w Polsce. Po tym amerykańscy biskupi pod presją opinii publicznej sformułowali strategię działania, która obowiązuje oczywiście tylko w Stanach. Zgodnie z nią ksiądz, który dopuścił się molestowania dziecka, nie może już pracować jako ksiądz. Nie może nosić koloratki ani odprawiać mszy. Niestety to tylko teoria – w praktyce biskupi często znajdują powód, dlaczego wobec tego konkretnego sprawcy konsekwencje należy złagodzić.

Dlatego kluczowa w skutecznym zwalczaniu bezkarności kościelnych pedofilów jest opinia publiczna.

W Stanach dopiero kiedy ludzie – łącznie z burmistrzami miasteczek i nauczycielami wyszli na ulice z transparentami „Nie pozwolimy wam gwałcić naszych dzieci”, Kościół musiał zareagować. Kościół nie zmieni się po to, żeby czynić dobro czy chronić dzieci – jedynym powodem do aktywności jest chęć utrzymania dobrej reputacji w mediach.

Mnie najbardziej przeraża w tym wszystkim właśnie milczenie opinii publicznej i lokalnych społeczności. Przecież często księża pedofile działają w jednym miejscu przez wiele lat – nie ma mowy, żeby nikt o tym nie wiedział. Zresztą w wypadku spraw, które trafiają do sądu, często okazuje się, że dużo ludzi wiedziało. Ale milczeli i patrzyli, jak ksiądz krzywdzi kolejne ofiary.

Ciszy wokół tego tematu i księżom pedofilom sprzyja to, że dla wielu ludzi to jest temat tabu. Rodzice nie rozmawiają z dziećmi o seksie. I na pewno nikt nie chce rozmawiać o seksie między osobą dorosłą a dzieckiem – o tym, co to oznacza. A jeszcze w sytuacji, kiedy chodzi o poważanego w danej społeczności księdza? Nikt nie chce o tym słyszeć. Rozumiem ten wstyd i strach – nawet jako ofiara. Ja też bałam się o tym mówić, bo bałam się, co ludzie o mnie pomyślą. Ale tylko publiczne wyznania ofiar i ich rodzin mogą skutecznie wpłynąć na mentalność ogółu. Teraz już w Stanach nikt publicznie nie powie: ksiądz nigdy nie zgwałciłby dziecka. Ludzie w końcu zrozumieli, że tacy księża się zdarzają i to wcale nie tak rzadko. Choć dalej, kiedy przyjdzie co do czego, nikt nie wierzy, że coś takiego mógł zrobić „nasz ksiądz”, ale wiedzą, że takie rzeczy się zdarzają. To bardzo ważna zmiana.

Żeby mogło do niej dojść także w Polsce, musi się zdarzyć jeszcze jedno. Osoby, które decydują się ujawniać takie sprawy – sąsiadka, nauczycielka, pielęgniarka, koleżanka z klasy, ktokolwiek to jest – muszą być szanowane i stawiane jako wzór. Bo w tej chwili osoby, które potencjalnie mogłyby uratować dziecko przed krzywdą, często milczą, ponieważ boją się reakcji społeczności! A przecież wbrew temu, co lubią mówić biskupi, takie osoby nie atakują Kościoła – wręcz przeciwnie: działają na jego korzyść i robią mu przysługę!

Obawiam się, że do takiej zmiany potrzebna byłaby systemowa praca państwa nad tym problemem. Dzieci musiałyby dowiadywać się w szkole czym jest „zły dotyk”, że sprawcami mogą być także osoby szanowane np. księża i do kogo zwracać się o pomoc. W tej chwili w Polsce nie ma na to szans, rząd nie pozostawia nam żadnych złudzeń co do tego, że interesy Kościoła stawia ponad interesami zwykłych obywateli.

Dostęp do wiedzy to kluczowa sprawa, ale uwaga – o ile na tym się kończy, to wpadamy w kolejną pułapkę – bo przenosimy odpowiedzialność za obronę przed księdzem pedofilem na same dzieci. A ciężar i odpowiedzialność za zmianę obecnej przestępczej praktyki musi spoczywać na Watykanie, papieżu i biskupach. I tylko opinia publiczna może zmusić hierarchów do wzięcia na siebie tej odpowiedzialności.

Czy wasza sieć próbowała nawiązać w tej sprawie bezpośredni dialog z Watykanem?

Rozmawialiśmy z przełożonymi poszczególnych zakonów, z biskupami, z kardynałami. To nie ma sensu. Spotykanie się z nimi nie przynosi zmiany. Reakcję wywołuje tylko rozgłos medialny, nagłośniona sprawa sądowa lub publiczne zeznania ofiar i świadków.

Papież Franciszek wygłosił kilka wzniosłych przemów w sprawie kościelnej pedofilii, ale do tej pory nie podjął żadnych działań na rzecz realnej ochrony dzieci. A powinien zrobić kilka podstawowych rzeczy. Powinien zdegradować biskupów, którzy przenoszą sprawców z jednej parafii do drugiej. Powinien postawić sprawę jasno: ten, kto dopuszcza się molestowania dziecka, natychmiast i dożywotnio przestaje być księdzem. ONZ właśnie takie rekomendacje przekazał Watykanowi w 2014 roku!

Franciszek powinien też wynosić na piedestał i nagradzać tych, którzy ujawniają przypadki pedofilii – powinien publicznie stawiać tych ludzi za przykład do naśladowania.

Franciszek powinien też wynosić na piedestał i nagradzać tych, którzy ujawniają przypadki pedofilii – powinien publicznie stawiać tych ludzi za przykład do naśladowania. Watykan powinien też bezwzględnie upublicznić listę wszystkich księży pedofilów, żeby rodzice i nauczyciele w każdym kraju mogli sprawdzić czy katecheta przysłany do szkoły nie znajduje się na tej liście. Technicznie jest to absolutnie wykonalne, ponieważ od 2001 roku wszystkie przypadki aktywności księży pedofilów mają być raportowane Watykanowi, a dokładnie Kongregacji Nauki Wiary. Te akta powinny być stale dostępne dla policji w każdym kraju. Nie możemy się godzić na to, że oficjele z Watykanu uznają, że sami będą prowadzić śledztwa, czyli wyjmują swoich pracowników spod prawa, które obowiązuje wszystkich innych. Oni nie powinni prowadzić śledztw, tak jak szef policji nie mówi kardynałowi, co ma mówić w bożonarodzeniowej homilii!

***

Barbara Blaineprezeska sieci SNAP (Survivors Network of those Abused by Priests – Sieć Ofiar Molestowania przez Księży).

 

**Dziennik Opinii nr 344/2016 (1544)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Diduszko-Zyglewska
Agata Diduszko-Zyglewska
Polityczka Lewicy, radna Warszawy
Dziennikarka, działaczka społeczna, polityczka Lewicy, w 2018 roku wybrana na radną Warszawy. Współautorka mapy kościelnej pedofilii i raportu o tuszowaniu pedofilii przez polskich biskupów; autorka książki „Krucjata polska” i współautorka książki „Szwecja czyta. Polska czyta”. Członkini zespołu Krytyki Politycznej i Rady Kongresu Kobiet. Autorka feministycznego programu satyrycznego „Przy Kawie o Sprawie” i jego prowadząca, nominowana do Okularów Równości 2019. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą" i portalem Vogue.pl.
Zamknij